-Jezu Chryste! Alex, słyszysz mnie?-delikatnie szarpnąłem jej ramię. Cichutko jęknęła. Co mam robić?-Alexis, słyszysz mnie? Hej, maleńka, obudź się.-delikatnie położyłem dłoń na jej biodrze.
-Zostaw mnie. Nie chcę. Nie, proszę, nie dotykaj mnie.-wyjęczała i otworzyła opuchnięte oczy. Coś we mnie zawrzało. Kto śmiał ją skrzywdzić?!
-Alex, kochanie. Już wszystko w porządku. Już jesteś bezpieczna.-pogłaskałem ją po głowie.-Kto ci to zrobił? Słyszysz? Powiedz kto.
-Harry?-stęknęła.
-Tak, to ja. Alex, maleńka.-przejechałem palcem po jej policzku. Wyglądała okropnie. Miała popodbijane oczy, rozciętą brew i policzek.
-Harry. Nie zostawiaj mnie. Nie pozwól mu na to. Nie zostawiaj mnie. Proszę. Harry!-szlochała.
-Alex, komu? Nie zostawię cię, obiecuję. Powiedz, kto ci to zrobił.
Zupełnie osłupiały i zdenerwowany nie wiedziałem co robić. Dzwonić po karetkę czy po resztę?
-Alexis, jesteś w stanie usiąść prosto?
-Tak. Tylko mnie nie zostawiaj.-jęknęła.
-Nie zostawię. Obiecuję.-pomogłem jej usiąść i przykryłem ją swoją marynarką. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Zayna. Usiadłem obok niej, a ona oparła głowę o moje ramię. Objąłem ją i delikatnie przyciągnąłem do siebie. Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Hazza? No co jest?-rozległo się po drugiej stronie.
-Zayn? Zbierz chłopaków i natychmiast tu przyjeżdżajcie. Po drodze możecie wezwać karetkę.
-Harry? Co się dzieje? Jesteś cały?-chłopak ze zdenerwowania przełknął ślinę.
-Ze mną jest wszystko ok. Chodzi o Alex. Wezwijcie karetkę i przyjedźcie pod Oko. Oby jak najszybciej.
Dziewczyna poruszyła się wtulając mocniej w moje ciało. Cała drżała.
-Harry?! Harry?! Gdzie mamy przyjechać?! Co się stało?! Co z Alex?!-Zayn wrzeszczał do słuchawki.
-Przyjedźcie pod London Eye. Wezwijcie karetkę.-opisałem im dokładnie gdzie mają przyjść. Przycisnąłem mocniej ciało Lex, które kilka sekund temu stało się bezwładne.-Cholera. Zayn?
-Już jedziemy.
-Pospieszcie się. Chyba straciła przytomność.
Rozłączyłem się. Delikatnie chwyciłem Lexi i posadziłem ją sobie na kolanach. Jej głowa opierała się o moje ramię. Głaskałem ją po włosach i powtarzałem:
-Już wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. Już będzie dobrze.
Usłyszałem syrenę karetki. Poczułem ulgę.
-Alex, kochanie, słyszysz mnie? Już jedzie pomoc. Zaraz się tobą zajmą.
Pogłaskałem ją po policzku. Nagle usłyszałem:
-Harry, nie zostawiaj mnie. On będzie próbował znów. Proszę, nie pozwól mu na to. Nie puszczaj mnie. Obiecaj mi to.-wychrypiała cichutko.
-Alex, komu? Kto będzie próbował? Czego będzie próbował? Kochanie, obiecuję, że mu na to, cokolwiek to jest, nie pozwolę. Słyszysz? Nie pozwolę.
-Harry?!-Zayn wbiegł między budki.
-Zayn! Tutaj!
Chłopak podbiegł do mnie.
-Co się stało? Harry, mów co się stało!
-Nie wiem. Znalazłem ją tu. Jest już pogotowie?-zapytałem patrząc na przerażone twarze reszty zespołu.
-Proszę się odsunąć.-usłyszałem.
Trzymałem ją na rękach, kiedy sanitariusze sprawdzali puls i robili tysiąc innych rzeczy.
-Jak ona ma na imię?-zapytał jeden z nich.
-Alexis.-szepnąłem.
-Alexis? Słyszysz mnie? Jestem Tom. Hej, dziewczyno, obudź się.
Delikatnie poklepał ją po twarzy. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie ze swoim kolegą i zapytał:
-Co się stało?
-Nie wiem. Znalazłem ją gdy wracałem do domu.-szybko opisałem Tomowi skąd się znamy i jak ją znalazłem. Mężczyzna jeszcze raz zmierzył jej puls.
-Nie jest dobrze. Zabieramy ją.
Przełożyli ją na nosze. W tedy otworzyła oczy i krzyknęła:
-Harry! Nie!
Złapałem ją za rękę. Pogładziłem po policzku.
-Jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze. Panowie się tobą zajmą.
-Przepraszam, ale musimy ją zabrać.
-Oczywiście.-odsunąłem się. Mężczyźni zniknęli mi z oczu zabierając z sobą Lex. Louis podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Wszystko będzie ok.-powiedział.
W tedy coś we mnie pękło. Rozpłakałem się jak malutki chłopiec.
-Louis, mogę ją stracić. Nie chcę.-chlipałem.
-No już Mały. Będzie dobrze.-poklepał mnie po plecach.
-Ym, chłopaki? Nie powinniśmy przypadkiem jechać do szpitala czy coś?-zapytał Niall kładąc nam ręce na ramionach.
-Jedźmy! Nie możemy jej zostawić!-wyrwałem się z uścisku.
Nagle Liam złapał mnie za łokieć.
-Nie powinieneś wyjść sam. Lou?
Chłopak podszedł i złapał mnie pod ramię. Liam uczynił to samo i wyprowadzili mnie z tego przerażającego miejsca. Gdy tylko przekroczyliśmy krawężnik natychmiast zalała nas fala fleszy. Ukryłem twarz w rękawie koszuli. Gdzieś w tłumie padło pytanie: Kim jest ta dziewczyna i czy ona w ogóle żyje? Zacząłem płakać jeszcze bardziej. Lou i Liam ciągnęli mnie w stronę samochodu, a Zayn i Niall zajęli się reporterami. Wsadzili mnie na tylne siedzenie, zapięli pas i zajęli swoje miejsca. Liam uruchomił silnik. Chwilę później do auta wskoczyli pozostali chłopcy i ruszyliśmy do szpitala. Zayn objął mnie ramieniem. Położyłem na nim głowę i wymamrotałem:
-Nie powinienem pozwolić jej tam pójść. Gdybym ją zatrzymał, nic by się nie stało. Ona mi ufała, a ja ją zawiodłem. Gdybyście widzieli, jak na mnie zareagowała, jak ją znalazłem. To moja wina.
Niall poklepał mnie po kolanie.
-Harry nie pleć głupstw. To nie twoja wina.
-Właśnie, że moja. Tylko moja. Zabiję tego kto jej to zrobił.
Widziałem, jak wymienili znaczące spojrzenia. Nagle Liam zapytał:
-Hazza? Co się tam właściwie stało?
-Nie wiem. Wracałem ze spotkania z Daren...-nim dojechaliśmy do szpitala opowiedziałem im wszystko ze szczegółami.-A teraz ona jest tu i nie mogę jej pomóc.-załkałem.
-Możesz.-szepnął Zayn.
-Niby jak?-rzuciłem zaczepnie.
-Po prostu idź do niej i jej nie zostawiaj. Harullka,-rzekł Louis.-obydwojgu wam na sobie zależy. Nie spieprz tego.
Zdziwiło mnie jak ci dwaj potrafili uzupełniać swoje wypowiedzi. Mimo to wysiadłem i nie czekając na resztę puściłem się pędem do szpitala. Wpadłem do środka niczym tornado. Zapytałem recepcjonistkę o Alex. Powiedziała mi, na które piętro mam iść.
-Dalej musisz pytać personel!-krzyknęła gdy biegłem już po schodach.
Dopadłem drzwi i wpadłem na korytarz. Dostrzegłem lekarza stojącego przy jednej z sal. Podbiegłem do niego. Spojrzałem w szybę. Tam była moja malutka Alex. Moje kochanie. Wszędzie stały jakieś urządzenia. Wokół niej zwisało pełno kabli, rurek i wężyków. Wszystko łączyło jej ciało z aparaturą rejestrującą parametry życiowe.
-Panie doktorze, co z nią?-zapytałem
Mężczyzna popatrzył na mnie.
-Pan jest kimś z rodziny?
-Tak jakby. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Mieszkamy razem...-wyjaśniłem zmieszany, dorzucając wstawkę o mieszkaniu, jakby to coś wyjaśniało.-Więc co z nią?
*********************************************************************************
Witam ponowienie :) Mój obiecany 13 rozdział. Mam nadzieję, że troszkę podbudowałam napięcie. Cóż, jak myślicie, czy lekarz powie Hazzie co z Lex? Czy dziewczyna przeżyje? Jeśli chodzi o następne rozdziały. 14 może was troszkę znudzić, ale w 15 poleci mały koktajl Mołotowa. Będzie się wydawało, że akcja zmieni się o 180 stopni. Przez cały tydzień rehabilitacja, więc następnej części możecie się spodziewać w piątek, choć postaram się dodać znacznie szybciej. Buziaki i czekajcie cierpliwie.
Lex_<3
-Zostaw mnie. Nie chcę. Nie, proszę, nie dotykaj mnie.-wyjęczała i otworzyła opuchnięte oczy. Coś we mnie zawrzało. Kto śmiał ją skrzywdzić?!
-Alex, kochanie. Już wszystko w porządku. Już jesteś bezpieczna.-pogłaskałem ją po głowie.-Kto ci to zrobił? Słyszysz? Powiedz kto.
-Harry?-stęknęła.
-Tak, to ja. Alex, maleńka.-przejechałem palcem po jej policzku. Wyglądała okropnie. Miała popodbijane oczy, rozciętą brew i policzek.
-Harry. Nie zostawiaj mnie. Nie pozwól mu na to. Nie zostawiaj mnie. Proszę. Harry!-szlochała.
-Alex, komu? Nie zostawię cię, obiecuję. Powiedz, kto ci to zrobił.
Zupełnie osłupiały i zdenerwowany nie wiedziałem co robić. Dzwonić po karetkę czy po resztę?
-Alexis, jesteś w stanie usiąść prosto?
-Tak. Tylko mnie nie zostawiaj.-jęknęła.
-Nie zostawię. Obiecuję.-pomogłem jej usiąść i przykryłem ją swoją marynarką. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Zayna. Usiadłem obok niej, a ona oparła głowę o moje ramię. Objąłem ją i delikatnie przyciągnąłem do siebie. Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Hazza? No co jest?-rozległo się po drugiej stronie.
-Zayn? Zbierz chłopaków i natychmiast tu przyjeżdżajcie. Po drodze możecie wezwać karetkę.
-Harry? Co się dzieje? Jesteś cały?-chłopak ze zdenerwowania przełknął ślinę.
-Ze mną jest wszystko ok. Chodzi o Alex. Wezwijcie karetkę i przyjedźcie pod Oko. Oby jak najszybciej.
Dziewczyna poruszyła się wtulając mocniej w moje ciało. Cała drżała.
-Harry?! Harry?! Gdzie mamy przyjechać?! Co się stało?! Co z Alex?!-Zayn wrzeszczał do słuchawki.
-Przyjedźcie pod London Eye. Wezwijcie karetkę.-opisałem im dokładnie gdzie mają przyjść. Przycisnąłem mocniej ciało Lex, które kilka sekund temu stało się bezwładne.-Cholera. Zayn?
-Już jedziemy.
-Pospieszcie się. Chyba straciła przytomność.
Rozłączyłem się. Delikatnie chwyciłem Lexi i posadziłem ją sobie na kolanach. Jej głowa opierała się o moje ramię. Głaskałem ją po włosach i powtarzałem:
-Już wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. Już będzie dobrze.
Usłyszałem syrenę karetki. Poczułem ulgę.
-Alex, kochanie, słyszysz mnie? Już jedzie pomoc. Zaraz się tobą zajmą.
Pogłaskałem ją po policzku. Nagle usłyszałem:
-Harry, nie zostawiaj mnie. On będzie próbował znów. Proszę, nie pozwól mu na to. Nie puszczaj mnie. Obiecaj mi to.-wychrypiała cichutko.
-Alex, komu? Kto będzie próbował? Czego będzie próbował? Kochanie, obiecuję, że mu na to, cokolwiek to jest, nie pozwolę. Słyszysz? Nie pozwolę.
-Harry?!-Zayn wbiegł między budki.
-Zayn! Tutaj!
Chłopak podbiegł do mnie.
-Co się stało? Harry, mów co się stało!
-Nie wiem. Znalazłem ją tu. Jest już pogotowie?-zapytałem patrząc na przerażone twarze reszty zespołu.
-Proszę się odsunąć.-usłyszałem.
Trzymałem ją na rękach, kiedy sanitariusze sprawdzali puls i robili tysiąc innych rzeczy.
-Jak ona ma na imię?-zapytał jeden z nich.
-Alexis.-szepnąłem.
-Alexis? Słyszysz mnie? Jestem Tom. Hej, dziewczyno, obudź się.
Delikatnie poklepał ją po twarzy. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie ze swoim kolegą i zapytał:
-Co się stało?
-Nie wiem. Znalazłem ją gdy wracałem do domu.-szybko opisałem Tomowi skąd się znamy i jak ją znalazłem. Mężczyzna jeszcze raz zmierzył jej puls.
-Nie jest dobrze. Zabieramy ją.
Przełożyli ją na nosze. W tedy otworzyła oczy i krzyknęła:
-Harry! Nie!
Złapałem ją za rękę. Pogładziłem po policzku.
-Jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze. Panowie się tobą zajmą.
-Przepraszam, ale musimy ją zabrać.
-Oczywiście.-odsunąłem się. Mężczyźni zniknęli mi z oczu zabierając z sobą Lex. Louis podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Wszystko będzie ok.-powiedział.
W tedy coś we mnie pękło. Rozpłakałem się jak malutki chłopiec.
-Louis, mogę ją stracić. Nie chcę.-chlipałem.
-No już Mały. Będzie dobrze.-poklepał mnie po plecach.
-Ym, chłopaki? Nie powinniśmy przypadkiem jechać do szpitala czy coś?-zapytał Niall kładąc nam ręce na ramionach.
-Jedźmy! Nie możemy jej zostawić!-wyrwałem się z uścisku.
Nagle Liam złapał mnie za łokieć.
-Nie powinieneś wyjść sam. Lou?
Chłopak podszedł i złapał mnie pod ramię. Liam uczynił to samo i wyprowadzili mnie z tego przerażającego miejsca. Gdy tylko przekroczyliśmy krawężnik natychmiast zalała nas fala fleszy. Ukryłem twarz w rękawie koszuli. Gdzieś w tłumie padło pytanie: Kim jest ta dziewczyna i czy ona w ogóle żyje? Zacząłem płakać jeszcze bardziej. Lou i Liam ciągnęli mnie w stronę samochodu, a Zayn i Niall zajęli się reporterami. Wsadzili mnie na tylne siedzenie, zapięli pas i zajęli swoje miejsca. Liam uruchomił silnik. Chwilę później do auta wskoczyli pozostali chłopcy i ruszyliśmy do szpitala. Zayn objął mnie ramieniem. Położyłem na nim głowę i wymamrotałem:
-Nie powinienem pozwolić jej tam pójść. Gdybym ją zatrzymał, nic by się nie stało. Ona mi ufała, a ja ją zawiodłem. Gdybyście widzieli, jak na mnie zareagowała, jak ją znalazłem. To moja wina.
Niall poklepał mnie po kolanie.
-Harry nie pleć głupstw. To nie twoja wina.
-Właśnie, że moja. Tylko moja. Zabiję tego kto jej to zrobił.
Widziałem, jak wymienili znaczące spojrzenia. Nagle Liam zapytał:
-Hazza? Co się tam właściwie stało?
-Nie wiem. Wracałem ze spotkania z Daren...-nim dojechaliśmy do szpitala opowiedziałem im wszystko ze szczegółami.-A teraz ona jest tu i nie mogę jej pomóc.-załkałem.
-Możesz.-szepnął Zayn.
-Niby jak?-rzuciłem zaczepnie.
-Po prostu idź do niej i jej nie zostawiaj. Harullka,-rzekł Louis.-obydwojgu wam na sobie zależy. Nie spieprz tego.
Zdziwiło mnie jak ci dwaj potrafili uzupełniać swoje wypowiedzi. Mimo to wysiadłem i nie czekając na resztę puściłem się pędem do szpitala. Wpadłem do środka niczym tornado. Zapytałem recepcjonistkę o Alex. Powiedziała mi, na które piętro mam iść.
-Dalej musisz pytać personel!-krzyknęła gdy biegłem już po schodach.
Dopadłem drzwi i wpadłem na korytarz. Dostrzegłem lekarza stojącego przy jednej z sal. Podbiegłem do niego. Spojrzałem w szybę. Tam była moja malutka Alex. Moje kochanie. Wszędzie stały jakieś urządzenia. Wokół niej zwisało pełno kabli, rurek i wężyków. Wszystko łączyło jej ciało z aparaturą rejestrującą parametry życiowe.
-Panie doktorze, co z nią?-zapytałem
Mężczyzna popatrzył na mnie.
-Pan jest kimś z rodziny?
-Tak jakby. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Mieszkamy razem...-wyjaśniłem zmieszany, dorzucając wstawkę o mieszkaniu, jakby to coś wyjaśniało.-Więc co z nią?
*********************************************************************************
Witam ponowienie :) Mój obiecany 13 rozdział. Mam nadzieję, że troszkę podbudowałam napięcie. Cóż, jak myślicie, czy lekarz powie Hazzie co z Lex? Czy dziewczyna przeżyje? Jeśli chodzi o następne rozdziały. 14 może was troszkę znudzić, ale w 15 poleci mały koktajl Mołotowa. Będzie się wydawało, że akcja zmieni się o 180 stopni. Przez cały tydzień rehabilitacja, więc następnej części możecie się spodziewać w piątek, choć postaram się dodać znacznie szybciej. Buziaki i czekajcie cierpliwie.
Lex_<3