środa, 11 lipca 2012

Rozdział 51

Heja :* tak szybko tylko powiem , że historia była napisana wcześniej , więc teraz zakończenia nie zmienię . Przed wami 51 .

***************************************************************************
*dwa lata i trzy miesiące później*

Siedziałam na ławeczce i wpatrywałam się w granitowy pomnik. Złote litery mieniły się w popołudniowym słońcu.

Dziękuję cię, że nade mną czuwasz. Tak bardzo tęsknię. Jak mam mu to powiedzieć? Proszę, pomóż mi.

-Kochanie, wszystko w porządku?
Jego ciepła dłoń spoczęła na moim ramieniu. Odwróciłam twarz w jego stronę i lekko się uśmiechnęłam. Usiadł obok i wziął mnie za rękę. Uścisnęłam ją delikatnie.
-Gdybyś się w tedy nie przewrócił... Gdybyś nie złamał nogi...-zaczęłam.
-Cii.-położył mi palec na ustach.-Zapomnij o tym.
-Kocham cię.-szepnęłam, a on objął mnie ramieniem.
Kieszeń spodni zaczęła palić mnie żywym ogniem. To był znak na który czekałam.
-Harry, puść mnie.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale zabrał rękę. Wstałam i zaczęłam wyciągać z kieszeni jej zawartość. Ostatni raz spojrzałam na to co trzymałam w dłoni. Zacisnęłam palce i usiadłam.
-Alex?-chłopak niepewnie dotknął mojej nogi.
Chwyciłam jego dłoń i wsunęłam mu test w rękę. Zagięłam mu palce i cofnęłam dłoń.
-Co to?-zapytał.
-Sam zobacz.-odparłam skubiąc dół bluzki.
Hazza spokojnie zerknął na kawałek plastiku. Jego twarz przybrała nieprzenikniony wyraz. Uniósł oczy i zerknął na mnie. Uśmiechnęłam się oglądając swoje paznokcie.
-Czy to...?
Skinęłam głową.
-Będę...?
Kolejne kiwnięcie.
-Dobry Boże.-szepnął i kucnął przede mną.
Spojrzałam na niego. Uśmiechał się szeroko.
-Kiedy?
-Już 4 tygodnie. Byłam u lekarza.
-Nie wierzę.
-Może czas najwyższy uwierzyć?
Głęboko odetchnął i mocno mnie przytulił.
-Skarbie, tak się cieszę! Tak bardzo się cieszę!
Zaczęłam się śmiać. Wziął mnie na ręce i obrócił się dookoła.
-Będę tatą!-krzyczał.
-Cicho! Przestań! Nie zapominaj się.-zganiłam go.
-Obiecuję panu, że będę o nich dbał. Obiecuję!-krzyknął i postawił mnie na ziemi.
-Tato, przepraszam za niego.-mruknęłam.
-Chodź.-pociągnął mnie za rękę i zaczął biec.
Nie mogłam za nim nadążyć. Dopadł do samochodu, posadził mnie na masce i zaczął całować. Oddawałam pocałunki. W końcu opamiętał się, wyprostował i wskazując na mój brzuch zapytał:
-Mogę?
Skinęłam głową. Powoli wyciągał rękę. Palce lekko mu drżały. Zerknęłam na niego. Spoglądał na mnie niepewnie. Uśmiechnęłam się, delikatnie ujęłam jego dłoń i przysunęłam do brzucha. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Harry pogładził go, a potem zaczął krzyczeć z radości.

*godzinę później*
Siedzieliśmy w salonie. An miała za chwilę wrócić. Przez telefon Alex powiedziała jej, że chcemy z nią porozmawiać.
-Denerwuję się.-mruknęła ściskając test w dłoni.
-Będzie dobrze. Poradzimy sobie.-uśmiechnąłem się do niej pocieszająco.
W tedy do pokoju wpadła An.
-No co się dzieje?-sapnęła i opadła na fotel.
Lex spojrzała na mnie, a ja kiwnąłem głową.
-Mamo...-zaczęła niepewnie.
-Tak?-An czuła, że coś się święci, więc usiadła prosto.
AJ wyciągnęła rękę i położyła przed nią test ciążowy. Kobieta spojrzała na niego, a potem na nas. Zżerały mnie nerwy. Ściskałem dłoń dziewczyny najmocniej jak się tylko dało.
-Czy chcesz mi właśnie powiedzieć, że zostaniesz mamą, a ja babcią?-zapytała po chwili ciężkiego milczenia.
-Tak mamo.-szepnęła Lex.
-O Boże.-mruknęła.-Będę babcią.-zamilkła.-Córeńko! Gratuluję! Harry! Chodźcie do mnie!
Odetchnęliśmy z ulgą i padliśmy sobie w ramiona.
-Skarbie, cieszę się, ale czy to trochę nie za wcześnie? Jesteś jeszcze taka młoda...
-Mamo, stało się. Nie odkręcę tego.-rzuciła.
-A ja i tak chciałem mieć z tobą dzieci.-wtrąciłem.
Nagle zapadła grobowa cisza. Panie popatrzyły na mnie zdumione. To był ten moment.
-Alexis.-ująłem dłoń dziewczyny.-Kocham cię ponad życie. Wróć. TY jesteś moim życiem. You know you are my life, my voice, my reason to be. My love, my heart is breathing for this moment in time.-zanuciłem.
Łzy zalśniły w oczach Alexis.
-Och Harry.-szepnęła i przytuliła się do mnie.

*wieczorem*
-Jeju, czy oni nie mogą choć raz być cicho?-westchnęłam odkładając książkę.
Spuściłam nogi z łóżka i przeciągnęłam się. Wstałam i skierowałam się do drzwi.
-Jak Boga kocham, odrutuję ich.-mruknęłam i otworzyłam drzwi.
-Alex!-Louis rzucił się na mnie.-Gratuluję!
-Właśnie, świetnie mała!-zawtórował mu Nialler wchodząc do środka.
-Jezu, jak się cieszę!-Zayn nie mógł ukryć wzruszenia.
-Też się cieszę, ale uważajcie na nią!-Liam próbował przekrzyczeć wrzaski zaaferowanego Lou.
Domyśliłam się, że Harry już im powiedział.
-Daj się uściskać!-Niall wyciągnął do mnie ręce.
Przytuliłam go. W drzwiach stanął Harry i widząc ogólne zamieszanie uśmiechnął się.
-Widzę, że już ją dopadliście.
-Yhym.-mruknęłam.-Może teraz przenieście swoje miłości na Harrego?-zaproponowałam.
Uśmiechnęli się i podeszli do drzwi.
-To my pójdziemy. Damy ci odpocząć. Żegnam panów.-Liam zdecydowanie wypychał chłopców za drzwi.
Roześmiałam się i usiadłam na fotelu. Kiedy gwar rozmów na korytarzu ucichł położyłam dłonie na brzuchu i szepnęłam.
-Maleństwo, ale namieszałeś.

*5 miesięcy później*
-Panie doktorze, przepraszam, ale czy możemy tak trochę większą gromadką?-uśmiechnęłam się przepraszająco.
Mężczyzna skinął głową.
-Domyślam się, że nie ma innego wyjścia.
Kiwnęłam reszcie głową. Do małego gabinetu wsypali się chłopcy, mama, mama Harrego, Gemma, Steps i sam Harry na końcu. Lekarz nieznacznie chrząknął i wskazał leżankę.
-Proszę, panno Waver. Zrobimy USG. Który to już mamy miesiąc?-zerknął do karty.
-Koniec szóstego.-odparli chórem wszyscy obecni.
Zamknęłam oczy zrezygnowana, a doktor Jennings się roześmiał.
-Rozumiem, że jest pani pod doskonałą opieką.
-Jak widać.-westchnęłam.
Doktor uruchomił aparaturę, nałożył żel i przystawił słuchawkę do brzucha.
-Proszę spojrzeć. Tu mamy główkę, tu brzuszek, tu rączki, jedną, drugą, trze...-urwał w pół słowa.
-Trzecią?-zapytałam wystraszona.
Harry mocno ścisnął moją dłoń.
-Proszę chwilę poczekać.
Zaczął naciskać niezmiernie dużą liczbę guzików. Coś przestawiał. Spojrzałam przerażona na Hazzę. Będzie dobrze, wymówił bezgłośnie.
-Panno Waver, panie Styles. Gratuluję. To naprawdę zdrowa i silna dwójeczka.
-Dwójeczka?-powtórzyliśmy jak automaty.
-Tak. To bliźnięta.-uśmiechnął się.
-Bliźnięta.-szepnęłam.-Parka?
-Na 97%.-odparł.
-Jezu.-szepnęłam, a w gabinecie rozległ się krzyk radości kilku osób.
Rozejrzałam się. Wszyscy się ściskali i uśmiechali.
-Proszę. To zdjęcia państwa maluszków.-doktor Jennings podał Harremu wydruk.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i przytulił głowę do mojej dłoni.

*********************************************************************************
No to tak jak mówiłam . Niestety zakończenia już nie zmienię. Mam nadzieję, że się podobało . Przepraszam , ale wczoraj miałam scysje z mamą i nie mogłam dodać -.- Buziaki i do nn-ki. Lex :*