wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział 25

Chłopcy wpadli do kuchni, a nasza trójka dalej zaśmiewała się z artykułu.
-A wam co tak wesoło?-zapytała mama wchodząc do kuchni.
-Wi , wi, widziałaś?-śmiałam się jak głupia.
-Co miałam widzieć?
-To.-rzuciłam jej gazetę.
-Tak. Widziałam to rano. Co w tym takiego śmiesznego?-zapytała unosząc jedną brew.
-Wszystko.-ryknął Lou.
Moja głupawka powoli zaczęła mijać.
-A wy to widzieliście?-zapytałam reszty, jednocześnie wskazując gazetę.
-No. Wszędzie tego pełno. Na ulicach, w sklepach. Lex, aleś namieszała.-powiedział Niall pożerając paluszki z sezamem.
Harry wyprostował się i spojrzał na mamę.
-A to ci dopiero. Lou i Alex.-uśmiechnął się.
W ogóle nie zwróciła na niego uwagi. Zamiast tego spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Skarbie idź się ubrać. Za chwilę ma tu być oficer McJacobs.-powiedziała, spokojnie kładąc mi dłoń na ramieniu.-Spisze twoje zeznania w sprawie tego pobicia.
Pobicia, pomyślałam. Ładne pobicie. Przecież on chciał mnie zgwałcić. Ale tego nie wiedział nikt poza mną. I nim. Kto mi uwierzy? Przecież gdybym nie była tak wyzywająco ubrana nic by się nie stało. Wielka gula urosła mi w gardle. Zaraz na zawszę stracę Harrego. Znienawidzi mnie. I chłopcy. Oni też nie będą chcieli mnie znać. Wrócę do Sary. Tak będzie najlepiej. Powiem temu facetowi prawdę, a potem pójdę się spakować. Moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.
-Otworzę.-powiedziała mama.-A ty idź się ubrać. Czekamy w salonie.
Niczym automat ruszyłam na górę. Musiałam mu powiedzieć prawdę, nie było innego wyjścia. Problem tkwił w tym, że najzwyczajniej w świecie się bałam. Bałam się co o mnie pomyśli, co powie mama, czy Hazza od razu mnie znienawidzi. Tak cholernie bałam się, że stracę to, co zdążyłam zdobyć. Że stracę sens mojego życia. Że stracę Harrego.
* w tym samym czasie*
Otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry.-powiedział mężczyzna w mundurze.-Pani Waver? Byliśmy umówieni. Oficer McJacobs.
-Tak. Witam.-podałam mu rękę.-Zapraszam za mną.-otworzyłam szerzej drzwi i ruszyłam do salonu.-Wie pan, Alexis niechętnie mówi o sobie. Nam jeszcze nic nie powiedziała na temat tego co się wydarzyło. Ale mimo to chcemy złożyć zawiadomienie o pobiciu.
Weszłam do salonu w którym już siedzieli chłopcy.
-Och. Chłopaki to jest oficer McJacobs.
-Dzień dobry.-jak przystało na dobrze wychowanych młodych ludzi wstali i jako pierwsi się przywitali.
-Witam.-odparł oficer podając każdemu rękę.
-Proszę, niech pan siada.-wskazałam na fotel.-Alex zaraz zejdzie. Może zrobię coś do picia. Herbatę, kawę?-zaproponowałam.
-Nie, dziękuję.-odparł.
-Przepraszam na chwilkę.-wyszłam z salonu posyłając oficerowi uśmiech.
Stanęłam przy schodach i zawołałam:
-Alex?! Pośpiesz się!
-Już idę!-odkrzyknęła, a ja udałam się spowrotem do czekających mężczyzn i usiadłam na drugim fotelu.
* oczami Alexis *
Zeszłam po schodach i weszłam niepewnym krokiem do salonu. Ubrana w szare, rozciągnięte dresy i bluzę Harrego wciąż nie czułam się dobrze. W środku aż cała się trzęsłam, a i nie tylko tam, bo i ręce mi drżały. Ukryłam je w przydługich rękawach. Mama i policjant siedzieli na fotelach. Lou i Harry na kanapie. Zayn i Niall na oparciach sofy, a Liam na pufie.
-Dzień dobry.-przywitałam się. Podeszłam do mężczyzny, wyjęłam dłoń z rękawa i wyciągnęłam w jego kierunku.-Alexis Julie Waver.-przedstawiłam się.
-Witam. Starszy oficer Pierre McJacobs z londyńskiej policji.-uścisnął mi dłoń.
Natychmiast naciągnęłam rękaw, żeby ukryć to, co działo się z moimi dłońmi. Usiadłam na kanapie między Harrym a Lou.-Przejdźmy do rzeczy, panno Waver. Proszę mi opowiedzieć wszystko o tym wydarzeniu, o którym mówiła twoja mama.
-No więc...
-Chwileczkę.-przerwał mi.-Przepraszam, ale państwo musicie wyjść. Takie są procedury.
-Oczywiście.-odparła mam i razem z chłopakami zaczęła wychodzić.
-Czekajcie.-powiedziałam chwytając Harrego za rękę.-Chciałabym, żeby zostali. Muszą dowiedzieć się prawdy, a nie chcę opowiadać o tym tysiąc razy.-zwróciłam się do oficera.
-Panno Waver, przykro mi. Takie są procedury.-odparł.
-Panie oficerze. To co się w tedy stało, to nie było zwykłe pobicie. Dlatego proszę, żeby oni zostali. Muszą to usłyszeć. Proszę.-spojrzałam mu błagalnie w oczy.
-No dobrze. Ale to ostatni raz, kiedy możesz mówić przy nich. Proszę, w takim razie, niech państwo usiądą i zaczynamy.
Chłopcy migiem zajęli swoje poprzednie miejsca. Puściłam dłoń mojego chłopaka i naciągnęłam rękawy bluzy, osłaniając dłonie przed spojrzeniami innych. Oficer wziął notes do ręki, a ja zaczęłam:
-Tamtego wieczoru umówiłam się z Philem Donovanem na późny obiad. Mój przyjaciel, Liam Payn, zawiózł mnie do restauracji "Rozalie" w centrum Londynu. Phil już na mnie czekał. Zjedliśmy obiad, a potem wyszliśmy z lokalu i ruszyliśmy na spacer. W pewnym momencie Phil zaproponował, żebyśmy przeszli skrótem, który prowadził przez ciemna uliczkę. Na początku nie chciałam, ale powiedział, że nie mam się czego bać, więc zgodziłam się. Przeszliśmy kawałek, a on skręcił w kierunku załomu w murze. Potem mnie pocałował.-słyszałam jak Harry ze świstem nabiera powietrza. O nie, pomyślałam. Głos lekko mi drżał, kiedy kontynuowałam-A potem, potem, potem...-jąkałam się. To co chciałam powiedzieć, nie chciało mi przejść przez gardło. No dalej Lex, powiedz to!, zaczęłam poganiać się w myślach.
-Co było potem, panno Waver?-zapytał oficer przyglądając mi się z taką uwagą, że zdawało mi się, że wie co chcę powiedzieć.
-On się do mnie dobierał.-dokończyłam cicho i ukryłam twarz w dłoniach. Zrobiłam to. Powiedziałam prawdę. Łzy skapywały mi spomiędzy palców. Tak bardzo wstydziłam się tego co się stało. Lou natychmiast mnie przytulił.
-Co robił?-zapytała mama z ogromnym niedowierzaniem.
Rozpłakałam się na dobre. Louis tulił mnie do siebie jak małą dziewczynkę, lekko przy tym kołysząc. Wtuliłam twarz w jego koszulkę.
-Czemu nic nam nie powiedziałaś?-zapytał zatroskanym głosem.
-Tak mi wstyd. Bałam się.-wyszlochałam.
-Czego?
-Że się ode mnie odwrócicie.-usiadłam wyprostowana jak struna. Otarłam oczy i wbiłam spojrzenie w okno.
-Panno Waver, wszystko w porządku?-zapytał oficer.
-Tak.-odparłam. Musiałam mu powiedzieć wszystko. Do samego końca.-A kiedy zaczęłam się wyrywać i prosić go żeby przestał-ciągnęłam jakby nigdy nic.-on zaczął mnie bić.-poczułam jak Lou łapie mnie za rękę i mocno ściska. Odwzajemniłam uścisk.-Uderzał w twarz. Bardzo bolało, ale kiedy uderzył w brzuch, skuliłam się. W tedy coś odwróciło jego uwagę, a ja uciekłam. Mimo, że okropnie bolało, biegłam, żeby uciec jak najdalej. Pamiętam, że upadłam i że strasznie bolał mnie brzuch. Potem jest coś, jakby luka. Taki jakby brak światła. Potem pamiętam, że był ze mną Harry Styles.-spojrzałam na mojego ukochanego, ale on zdawał się nie słyszeć co mówię, więc ciągnęłam-I kolejna luka, aż do momentu kiedy obudziłam się w szpitalu i był ze mną Harry i obecni tu, pozostali panowie.
-Czyli pan Phil Donovan najpierw próbował panią zgwałcić, a potem pobił. Zgadza się? Dobrze zrozumiałem?
Kiwnęłam głową i poczułam, że łzy znów spływają po moich policzkach. Wyjęłam dłoń z dłoni Lou i otarłam oczy obiema rękami.
-W takim razie, nie pozostaje mi nic innego, jak rozpocząć śledztwo. Na razie dziękuję, panno Waver. Na mnie już pora. Obowiązki wzywają. Do widzenia.-wstał i skierował się do wyjścia. Mama ruszyła za nim. Kiedy zniknęli z pola widzenia Louis położył mi dłoń na udzie.
-Mała? Wszystko gra?-zapytał ocierając mi łzę.
Spojrzałam na Hazze. Wyglądał jakby ktoś przypieprzył mu obuchem w głowę. Patrzył tępo przed siebie. Spojrzałam na Louis'ego.
-Nie. Nic nie gra, Lou.-szepnęłam i rozpłakałam się.

*********************************************************************************
Dzieńdoberek ! . Ehh, 1 z 4 rozdziałów, które podobają mi się najbardziej. :) A jak wam? Cóż, chciałabym wiedzieć, czemu uważacie, że poprzedni rozdział jest dziwny. Jeśli napiszecie mi czemu tak myślicie, będę mogła popracować nad tym, żeby następne dziwne nie były :) 4 tys. wejść. Mistrze moje ! <3 Dziękuję <3 Jesteście niesamowite <3 Love you all <3<3<3 Mwah, Lex.