niedziela, 25 marca 2012

Rozdział 38

Chyba wam troszkę namieszam tym rozdziałem, ale cóż. Trochę takiego dramatu (?) się przyda.

Stałam przed lustrem malując rzęsy tuszem. Już kończyłam. Jeszcze raz przeciągnęłam szczoteczką po górnych rzęsach i cmoknęłam z zadowoleniem. Wyglądałam całkiem nieźle. Ciemne biodrówki z wąskimi nogawkami, stalowoszara bluzeczka odsłaniająca pępek i srebrne balerinki doskonale komponowały się z ciemnobrązową opalenizną i delikatnym makijażem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a w pępek wpięłam srebrny kolczyk z połyskliwą literką "A", który kupiłam kilka dni po zrobieniu dziurki. Spojrzałam na budzik stojący przy łóżku. Dochodziła 20:00. Złapałam małą torebkę w której miałam telefon, pieniądze i chusteczki. Dorzuciłam do niej błyszczyk i zeszłam na dół. Chłopcy dyskutowali o czymś w kuchni.
-Jedziemy?-zapytałam stając w progu.
-Tak skarbie. Momencik. Niall, nie masz racji.-Harry nawet na mnie nie spojrzał.
-Tak Alex. Już. Nie wydaje mi się.Przeciągasz go przez próg i już.-Niall machnął na mnie ręką.
Lou, Liam i Zayn podeszli do mnie.
-Ślicznie wyglądasz.-Louis delikatnie pocałował mnie w policzek.
-Dziękuję. O co się kłócą?-zapytałam Zayna.
-O jakąś grę.-rzucił od niechcenia.-Dobra, to wy się kłóćcie, a my porywamy tę piękną niewiastę i spadamy się zabawić. Narazie.-złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.
-Narazie Słoneczko!-krzyknęłam.
-Dokończymy później.-Niall uciął dyskusję i wyszedł do holu.-Hej śliczna.-pomachał mi.
-Cześć przystojniaku.-puściłam mu oczko.
Musiałam przyznać, że wyglądał obłędnie w tym szarym t-shircie i granatowych rurkach.
-Aniołku!-Harry stał z wybałuszonymi oczami.-Wyglądasz cudownie!
-Dziękuję.
-Spadamy?-Zayn trzymał rękę na klamce.
-Yhym.-mruknęłam.-Pa mamo!
Wyszliśmy na zewnątrz. Harry podszedł i przytulił mnie.
-Jezu, ale jesteś śliczna.-szepnął.
-Daj spokój. Czym jedziemy?
-Steps podrzuci nas vanem. A czym wrócimy, to się zobaczy.
Uśmiechnęłam się i trzymając się za ręce wsiedliśmy do auta.


kilka godzin później
Świetnie się bawiłam. Wypiłam tylko dwa drinki i zupełnie mi to nie przeszkadzało. Szalałam z Harrym. Tylko to się dla mnie liczyło. W końcu Hazza zniknął gdzieś w tłumie. Zdawało mi się, że poszedł do łazienki. Postanowiłam, że nie będę go szukała. Strasznie męczyło mnie pragnienie. Nie miałam ochoty na piwo czy wódkę. Ruszyłam do baru z mocnym postanowieniem zamówienia wody lub jakiegoś soku. Podchodząc zauważyłam Liama w towarzystwie uroczej blondynki. Kiedy na mnie spojrzał uniosłam kciuk. Uśmiechnął się i wrócił do rozmowy. Zamówiłam wodę i wypiłam ją jednym łykiem. Zrobiło mi się duszno, więc poszłam w stronę pierwszego lepszego wyjścia. Pchnęłam drzwi i wyszłam na powietrze. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Usłyszałam czyjś chichot. Spojrzałam w kierunku z którego dobiegał. Zrobiło mi się słabo. O mur opierała się wysoka, szczupła blondynka. Ta sama, którą widziałam w szpitalu tamtego dnia. A przed nią, opierając dłoń o ścianę na wysokości jej głowy, stał Harry. Mój Harry. Drugą ręką odgarniał jej kosmyki włosów z twarzy. Zapiekły mnie oczy. Hazza przysunął się do niej i położył dłoń na jej pośladku. Zaczął zbliżać twarz do jej twarzy. Nie chciałam na to patrzeć, ale nie mogłam się ruszyć. Ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nagle z okna nad nimi wypadła butelka i z głośnym hukiem roztrzaskała się o ziemię.
-Co jest, do cholery?!-zaklął Harry i odsunął się od dziewczyny.
Wstrzymałam oddech. Oczy piekły mnie coraz bardziej. Rozejrzał się i zatrzymał spojrzenie na mnie.
-Baw się dobrze Harry.-szepnęłam i weszłam do środka.
Natychmiast zrobiło mi się niedobrze. Ledwo stałam na nogach. Czułam się tak, jakby ktoś przeszczepił mi czyjeś kończyny, a ja nie umiem nad nimi zapanować. Jakiś mężczyzna wszedł we mnie, a potem odepchnął. Zatoczyłam się i wpadłam na rozmawiających chłopaków.
-Hej, hej ostrożnie! Zrobisz sobie albo komuś krzywdę!-krzyknął jeden z nich.
Rozpoznałam głos Zayna.
-Wszystko w porządku?-zapytał drugi chłopak.
To był Louis.
Z wielkim trudem uniosłam głowę i spojrzałam im w oczy.
-Matko kochana! Mała, co się stało?-twarz Lou promieniowała przerażeniem.
Pokręciłam przecząco głową i zaczęłam osuwać się w dół. Złapali mnie i podparli swoimi ramionami.
-Alexis? Słyszysz mnie? Co ci jest?-Zayn chwycił moją brodę i uniósł mi głowę tak, aby móc spojrzeć mi w oczy.
-Niedobrze mi. Muszę iść do łazienki.-wymamrotałam.
-Ktoś tu chyba przesadził z alkoholem.-Louis skomentował półgębkiem.-Gdzie podziałaś Harrego? Aż tak cię schlał?
Na dźwięk jego imienia poczułam, że wszystko w środku mnie skręca się z bólu.
-Wypiłam tylko dwa drinki.
Wprowadzili mnie do kabiny i posadzili na podłodze.
-Zostawcie mnie samą.-poprosiłam.
-Ani mi się śni.-Louis zdążył zebrać moje włosy.
Wstrząsnęła mną pierwsza fala wymiotów. Miałam wrażenie, że ktoś wyrywa mi wnętrzności. W końcu wykończona oparłam głowę o ramię kucającego obok mnie Louis'ego. Wytarł mi twarz mokrą chusteczką. Skąd ją wziął? Nie mam pojęcia. Zayn przykucnął i pogłaskał mnie po ramieniu.
-Gdzie do diabła podziewa się Harry?-zapytał ze złością.
Poczułam coś, co przypominało uderzenie pięścią w brzuch. Zdążyłam pochylić się do przodu i znów zwymiotowałam. Tommo trzymał moją głowę, a Zayn głaskał mnie po plecach.
-Już? Lepiej?-zapytał Zi.
Pokręciłam głową.
-Niech ja tylko dorwę tego gówniarza...-odgrażał się Lou.-Gdzie on jest?
-Na dworze. Z tą blondyną. Z tą ze szpitala.-wyjęczałam.-Zabierzcie mnie do domu. Proszę.
-Z jaką blondyną? Z Daren?-Pakistańczyk trzymał moją twarz w dłoniach i patrzył mi w oczy.-Gdzie są?
-Tam.-machnęłam ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.-Na zewnątrz. Zabierzecie mnie do domu?-w moim głosie pobrzmiewała nadzieja.
-Zabierzemy.-zapewnił Louis.-Zayn, znajdź Nialla i Liama i powiedz im co się stało. Zadzwońcie po taksówkę, a ja wyjdę z nią na zewnątrz.
-Jasne. Trzymaj się Laleczko.-Piękniś pocałował mnie w policzek i wyszedł.
-Wstaniesz? Dasz radę iść?-Lou głaskał mnie po głowie.
-Spróbuję.-stęknęłam.
Z wielką pomocą chłopaka jakoś stanęłam na nogi. Podprowadził mnie do umywalki. Wypłukałam usta i przemyłam twarz.
-Co się właściwie stało Alex?-Tommo objął mnie mocno ramieniem.
-Zgubiłam Harrego. Było mi duszno, więc wyszłam. A on był tam z tą blondynką. Chciał ją pocałować, ale w tedy spadła butelka.-oczy piekły mnie niemiłosiernie, a łzy wielkości ziaren grochu spływały mi po policzkach.-Rozejrzał się i w tedy mnie zobaczył. Życzyłam mu miłej zabawy i weszłam do środka. Było mi nie dobrze. Ktoś mnie pchnął i...
-Wpadłaś na nas.-dokończył, a ja rozpłakałam się na dobre.-Cichutko.-przytulił mnie.-Chodź, wyjdziemy na powietrze.
Zaczął prowadzić mnie w stronę tych drzwi za którymi widziałam Hazzę.
-Nie Lou, oni tam są. Proszę.-łkałam.
-Skarbie.-popatrzył mi w oczy.-Pod żadne inne boczne wejście nie podjedzie taksówka, a chyba nie chcesz, żeby paparazzi złapali cię w takim stanie, zgadza się?-kiwnęłam głową.-Właśnie. Więc po prostu przytul się do mnie i postaraj się wyłączyć. Nawet jeśli on tam będzie, nie daj się. Pokaż, że jesteś silna. Idziemy.-przycisnął mnie do siebie i wyszliśmy.
Chłodny wiatr owiał moją twarz. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było ani Hazzy, ani tej blondyny. Zaczęłam bardziej płakać.
-Cichutko.-Louis zaczął kołysać nami na boki.-Cichutko.-powtarzał.
Mimo iż wiedziałam, że takie kołysanie jest dobre dla małych dzieci, powoli się uspokajałam.
-Jak się trzyma?-Zayn wyszedł z budynku.
-Przytrzymaj ją.-Tommo oparł mnie o naszego przyjaciela.
Ściągnął sweter i narzucił mi go na ramiona. Potem przytulił mnie mocno i oparł o zagłębienie utworzone z dwóch zbiegających się części ogrodzenia.
-Nie ruszaj się.-nakazał.
Nawet nie miałam zamiaru. Louis odciągnął Zayna na bok i zaczął mu coś tłumaczyć. Skuliłam się w sobie i kołysałam na boki. Co chwila zerkali na mnie. Kiedy znów podeszli Zi przygarnął mnie do siebie i szepnął:
-Och Laleczko.
Znów się rozpłakałam. Podjechała taksówka. Pomogli mi wsiąść do środka i podali kierowcy adres.
-Chłopak?-zagadnął kierowca.
Louis skinął głową.
-Przyjaciele?-zmierzył wzrokiem chłopców.
-Tak.-rzucił Zayn.
-Ok. Kurs w wersji ultra soft.-uśmiechnął się serdecznie i delikatnie ruszył.
Gdy mijaliśmy główne wejście zauważyłam Nialla i Liama, którzy szli, żywo o czymś rozprawiając. Za nimi, ze zwieszoną głową, szedł Loczek. Odwróciłam wzrok i wtuliłam się w Zayna. Objął mnie i pogłaskał po włosach. Kilka minut później zatrzymaliśmy się przed domem. Chłopcy uregulowali rachunek i zaprowadzili mnie do środka.
-Zabierzmy ją do ciebie. Tam raczej nie będzie jej szukał.-Louis zwrócił się do Pięknisia.
-Jasne.
Położyli mnie do łóżka Zayna. Przykryli kołdrą i zaproponowali herbatę.
-Nie chcę. Tylko nie idźcie.-poprosiłam.
Spojrzeli na siebie niepewnie.
-Zostańcie ze mną. Proszę.
Tommo przyklęknął obok mnie.
-Położymy się. Rano pomyślimy co z tym fantem zrobić. Spróbuj zasnąć.-pogłaskał mnie po policzku.
-Nie chcę zostać sama. Śpijcie ze mną, obok mnie, cokolwiek, byle byście mnie nie zostawili.-ścisnęłam jego nadgarstek.
-Alexis...-zaczął Zayn.
-Proszę.-spojrzałam błagalnie na Louis'ego.
Chłopak wstał i podszedł do kumpla. Szeptem o czymś dyskutowali, ale wyłączyłam się. Kilka minut później siedzieli ze śpiworami na podłodze. Zayn spojrzał na mnie i posłał mi pokrzepiający uśmiech.
-Będzie dobrze Laleczko.-rzucił.
-Właśnie Mała. Poradzisz sobie.-dodał Lou.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Mam nadzieję.-mruknęłam.
Spojrzałam na zegar. Dochodziła 5 rano. Zamknęłam oczy próbując zasnąć. Słyszałam strzępki rozmowy:
-Niech ja tylko dorwę tę szmatę! Odgrażała się i proszę! Ogolę kurwę na łyso!-wygrażał Zayn.
-Ty mi lepiej powiedz co ten baran sobie wyobrażał?! Gówniarz jeden! Już ja mu pokażę!-pomstował Louis.
Zacisnęłam powieki. Nic to nie dało. Łzy i tak znalazły drogę, którą wydostawały się i spływały po moich policzkach mocząc poduszkę.

*********************************************************************************
Dobry wieczorek!. Oto 38, który chyba troszkę narozrabiał... Ale czasem trzeba, dziewczyny, czasem trzeba. Przepraszam, że musiałyście tyle czekać. Miałam dodać wcześniej, nawet powiedziałam Domi J. (kocham cię J!. <3), że będzie w sobotę po południu, ale wypadło mi coś bardzo ważnego i zaburzyło mi plany. Może zabrzmi to okropnie, ale było to ważniejsze od bloga. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Aż nie mam nastroju wam się rozpisywać. Przepraszam kochane. Do następnego. Buziaki. Lex :*