Kiedy schodziliśmy uprzedziłam Hazzę, że mamy z lekka skacowanych gości, którzy okupują nasze podłogi.
-Poważnie?-zapytał lekko zmienionym głosem.
-Całkiem. Dev, Am, Cath, Jacq i Doms ładnie zabalowali. Nie wspomnę już o naszych chłopcach. Postaraj się być cicho.
Weszłam do kuchni trzymając Harrego za rękę. Jego oczy przybrały rozmiar pięciozłotowych monet.
-O matko. Ładnie.-szepnął.
-No co ty?-zaśmiałam się i zabrałam za przygotowanie śniadania.
-Mogę ci pomóc?-zapytał stając obok mnie.
Kiwnęłam głową i już po chwili razem zabieraliśmy się za zrobienie gofrów. Przygotowaliśmy ogromną ilość jedzenia i zanieśliśmy do jadalni.
-Skarbie, przygotujesz stół?-zapytałam.-Obudzę tych śpiochów.
-Jasne.-wychrypiał.
Spojrzałam na niego uważnie. Rozkładał talerze, a jego ręce drżały. Niedobrze, pomyślałam i przykucnęłam nad leżącym u moich stóp chłopakiem.
-Dev? Obudź się. Hej, Dev!-szturchałam przyjaciela.
Następne wołania też nie dały rezultatu. W końcu, chyba za dziesiątym razem, obudził się.
-Co?-spojrzał na mnie z wyrzutem.-Jezu, moja głowa.-jęknął.
-Najpierw śniadanie. Potem aspirynka.-uśmiechnęłam się z politowaniem.-A teraz siadaj. Daleko iść nie musisz.-rzuciłam wstając.
Rozejrzał się, zaklął pod nosem i zaczął wstawać.
-Idę po resztę.-posłałam Hazzie buziaka i wyszłam.
Dobudzenie pozostałych zajęło mi jakieś 30 minut. Próbowaliście kiedyś budzić kogoś po ostrej imprezie? Nie? Tym lepiej. Ja w każdym razie nie polecam. Wysłałam ostatnią osobę do jadalni i oparłam się o blat kuchennej szafki. Początek dnia, a ja czułam się jakby ktoś mnie wyprał. Masakra. Złapałam pudełko aspiryny i westchnęłam. To będzie ciężki dzień. Wyszłam z kuchni i skierowałam się do pokoju w którym nasi goście zostawili poprzedniego wieczoru ubrania. Zgarnęłam wszystko z kanapy i chwiejnym krokiem poszłam do jadalni. W drzwiach rzuciłam wszystko na podłogę.
-Proszę bardzo. Wybierajcie sobie.-sapnęłam i opadłam na pierwsze wolne krzesło.
Kiedy nasi imprezowicze szukali swoich rzeczy i wkładali je na siebie popatrzyłam na twarze chłopców. Co jeden, to bardziej zbolała mina.
-Ej, misie kolorowe. Aspirynka.-pomachałam opakowaniem.
-Jezu dziękuję. Dziękuję za tę cudowna kobietę.-Lou złożył ręce.
Pokręciłam głową i podałam Zaynowi pudełko. Wziął tabletkę i podał dalej. Boże, jak to zabawnie wyglądało. Jakąś godzinę później nasi skacowani, dzicy lokatorzy opuścili dom. Posprzątałam po śniadaniu i dołączyłam do chłopaków zalegających przed telewizorem. Położyłam się na kanapie kładąc głowę na kolanach Harrego, a nogi przełożyłam przez oparcie.
-Ile wczoraj wypiliście? Przyznawać się.
-Nie pytaj kobieto.-jęknął Liam.-Kto by to pamiętał.
Zaśmiałam się drwiąco.
-Co oglądamy?-zapytałam po chwili.
-Jakieś komediopodobne romansidło.-ziewnął Niall.
-Zabijacz czasu?-zgadywałam.
-Myhym.-mruknął Zayn.
O nic więcej nie pytałam. Patrzyłam na ekran, a Harry bawił się moimi włosami. Lubiłam gdy to robił. Czułam się w tedy bezpieczniej. Film dłużył się niemiłosiernie. Położyłam się na plecach, tak, żeby móc spojrzeć Hazzie w oczy. Szybki rzut oka na jego twarz wystarczył, bym wiedziała, że ma gorączkę. Był szary, a mimo tego miał ogromne rumieńce na policzkach. Szary? Jezus Maria. Ten dzieciak mnie kiedyś wykończy. Oczy mu błyszczały.
-Harry?-szepnęłam.
Spojrzał na mnie i dotknął mojego nosa. Palce miał jak kawałki lodu.
-Mmm?-mruknął.
-Dobrze się czujesz?-usiadłam obok przyglądając mu się uważnie.
-Nie.-wychrypiał.
-Pięknie. Natychmiast do łóżka.-szepnęłam zdenerwowana.
-Ale kochanie...
-Żadnych ale. Lou? Zapakujesz go do łóżka?-zapytałam przyjaciela.
-Jasne.-podniósł się.-Chodź Haroldziku.-wziął go za rękę.
-A ty?-chrypnął Harry patrząc na mnie.
-Zaraz przyjdę. Maszeruj na górę.
Kiwnął głową i poszedł. Spojrzałam na chłopców. Spali jak zabici. Przyniosłam koce i nakryłam ich.
-Dobranoc.-szepnęłam i ruszyłam do kuchni.
Wygrzebałam z szafki jakieś leki na przeziębienie i termometr. Złapałam butelkę mineralnej i z całym naręczem specyfików antyprzeziębieniowych, w stylu naszego Gripexu czy Fervexu tudzież innego Theraflu, skierowałam się na górę.
Otworzyłam drzwi. Harry siedział na łóżku i trząsł się. Lou właśnie wyjmował z szafy koc. Podeszłam do szafki i położyłam na niej pudełka. Tommo nakrył go kocem. Usiadłam na brzegu łóżka spuszczając jedną stopę na podłogę, a drugą wkładając sobie pod tyłek.
-Hej, jak się czujesz?-przyłożyłam mu rękę do czoła. Było cholernie gorące.
-Teraz już lepiej.-szczęknął zębami.
-Naprawdę?-zapytałam z lekką kpiną w głosie głaszcząc go po policzku.
-Yhym. Jesteś tu, więc jest lepiej.
Podsunęłam się bliżej niego i wręczyłam termometr.
-Mierz. Zobaczymy jak wysoko zaprocentowała noc na tarasie.
Posłusznie wsadził termometr pod pachę.
-Połóż się.-poprosiłam ściskając jego dłoń.
Bez najmniejszych protestów opadł na poduszki. Poprawiłam koc i głaszcząc go po rozpalonej twarzy czekałam, aż termometr zacznie piszczeć.
-Pójdę już.-Lou, który do tej pory opierał się o poręcz łóżka, skierował się do drzwi.-Alex, umówiłem się z kolegami na mieście. Nie wiem o której wrócę. Dasz radę sama?
-Idź. Poradzę sobie.-uśmiechnęłam się do niego.-Tylko proszę, nie narozrabiaj.
-O mnie się nie martw. Jakby coś się działo, albo, no nie wiem, potrzebowałabyś czegoś, to dzwoń śmiało.
-Jasne Lou. Leć.
-No dobra. Ale pamiętaj, jestem pod telefonem. Baw się dobrze. Narazie.
-O ile ze mną będzie to możliwe.-szepnął Harry.
Zgromiłam go spojrzeniem, a Louis wyszedł cicho zamykając drzwi. Termometr piknął.
-Daj go.-powiedziałam łagodnie i wyciągnęłam rękę.
Harry położył ten malutki cud techniki na mojej dłoni. Spojrzałam na wyświetlacz. 39.8. Pięknie, pomyślałam.
-I?
-39.8. Żeś się dorobił.-wstałam i podeszłam do szafki na której zostawiłam leki.
Harry westchnął. Wzięłam coś przeciwgorączkowego i podałam chłopakowi.
-Łykaj.
Nafaszerowałam go niemalże wszystkimi specyfikami i porządnie nakryłam.
-Może spróbujesz zasnąć?-zapytałam dotykając jego rozpalonej twarzy.
-Chyba tak.-uśmiechnął się lekko.
-W takim razie dobranoc.-pocałowałam go w czoło.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Uśmiechnęłam się i skierowałam do drzwi. Położyłam dłoń na klamce i już miałam otworzyć drzwi, gdy usłyszałam:
-Możesz położyć się ze mną albo chociaż tu posiedzieć? Proszę.
Popatrzyłam na Loczka. Wyglądał koszmarnie. Był blady, miał podkrążone oczy i wciąż drżał. Teraz dla odmiany z szarego zrobił się blady? Matko, czy on jest jakimś X-Men'em?
-Jasne.-wróciłam i klapnęłam na łóżku.
Głaskałam go po lokach. Lubiłam to robić. Czułam się w tedy spokojniejsza. Znów poprawiłam kołdrę i koc, ale Harry ciągle dygotał. Tego już za wiele, pomyślałam. Wcisnęłam się pod kołdrę i przytuliłam do Hazika. Był cały mokry. Nie wróżyło to niczego dobrego.
-Alex?
-Słucham.
-Zostaniesz tu?
-Czyżbyś bał się zostać sam?-zapytałam lekko sarkastycznie.-Tak, zostanę.-dodałam już miękko.-Spróbuj zasnąć miśku. Może poczujesz się lepiej.
-Zimno mi.-szepnął i zaczął kaszleć.
-No już.-potarłam jego plecy.-Jesteś cały mokry. Idź się przebrać, a ja poczekam. Tylko załóż coś ciepłego.
Niechętnie wygrzebał się spod kołdry. Chwiejąc się zaniknął za drzwiami. Zaczęłam się modlić, żeby to było zwykłe przeziębienie. Kilka minut później Harold stanął w drzwiach.
-Wskakuj. Szybciutko.-nakazałam wskazując miejsce obok siebie.
Loczek władował się do łóżka i przylgnął do mnie. Znów nakryłam go porządnie. Zaczynało mi to wchodzić w krew.
-Jesteś taka ciepła i miękka. I taka kochana. Zajmujesz się takim okropnym chłopakiem jak ja. Chyba powinienem częściej chorować.-wymamrotał.
-Harry, przestań bredzić. Spróbuj zasnąć. Proszę.-głaskałam go po plecach.
-Dobrze. Dobranoc kochanie.-zakasłał.
Wtulił się we mnie mocniej. Drgawki zaczynały powoli przechodzić. Pocałowałam go w brodę.
-Dobranoc.
Zamknęłam oczy i leżałam nieruchomo, dopóki nie usłyszałam równego, choć płytkiego oddechu chłopaka. Zasnął. Przysunęłam się do niego i ze spokojem mogłam spróbować zdrzemnąć się, gdyż też byłam zmęczona. Hazza cichutko westchnął, potem jęknął i przytulił twarz do mojej twarzy. Uspokoiłam się, delikatnie uśmiechnęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
*********************************************************************************
Hejo ! . No to jak w standardzie już mam zapisane : przepraszam, że tyle musiałyście czekać, obiecuję poprawę i przysięgam spełnić daną wcześniej obietnicę co do rozdziału 32. Chciałabym wam powiedzieć, że dziś napisałam 39 rozdział i nie planuję kończyć. Mam nadzieję, że się nie zanudzicie ze mną :) Wiecie, uświadomiłam sobie, że każda dziewczyna jest w stanie utożsamić się z Alexis. I co do tej postaci nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Przez cały czas będziecie ją poznawać, tzn przez wszystkie rozdziały aż do drugiej(?) części będzie odkrywała przed wami swoje wnętrze, obnażała uczucia, pragnienia i zachowania. Emocji również nie zabraknie. Obiecuję. Nan, złotko, chciałabym ci serdecznie podziękować za wspomnienie o mnie na swoim blogu :) A teraz przedstawiam wam Maksa:
Maksik, przywitaj się ze wszystkimi, którzy czytają bloga i podziękuj za wspieranie siostry. Szczególne podziękowania dla dziewczyneczek o nicach :
~ Nan
~ Marlena
~ Emma
~ Daria018
~ Vanpirek
~ Hoodie_
bo kiedy twoja siostrzyczka nie otworzyłaby komentarzy, zawsze znajdzie coś od nich. Chociażby jedno czy dwa słowa. Ale zawsze są. Do tego dorzuć jeszcze upallnight oraz Alex i CreatureDied razem z Love_Star. Te panny zapadły w pamięć twojej siostruni. A jeśli o którejś zapomniałam to przypominać się w komentarzach. :) Buziaki i do następnego. Lex.
-Poważnie?-zapytał lekko zmienionym głosem.
-Całkiem. Dev, Am, Cath, Jacq i Doms ładnie zabalowali. Nie wspomnę już o naszych chłopcach. Postaraj się być cicho.
Weszłam do kuchni trzymając Harrego za rękę. Jego oczy przybrały rozmiar pięciozłotowych monet.
-O matko. Ładnie.-szepnął.
-No co ty?-zaśmiałam się i zabrałam za przygotowanie śniadania.
-Mogę ci pomóc?-zapytał stając obok mnie.
Kiwnęłam głową i już po chwili razem zabieraliśmy się za zrobienie gofrów. Przygotowaliśmy ogromną ilość jedzenia i zanieśliśmy do jadalni.
-Skarbie, przygotujesz stół?-zapytałam.-Obudzę tych śpiochów.
-Jasne.-wychrypiał.
Spojrzałam na niego uważnie. Rozkładał talerze, a jego ręce drżały. Niedobrze, pomyślałam i przykucnęłam nad leżącym u moich stóp chłopakiem.
-Dev? Obudź się. Hej, Dev!-szturchałam przyjaciela.
Następne wołania też nie dały rezultatu. W końcu, chyba za dziesiątym razem, obudził się.
-Co?-spojrzał na mnie z wyrzutem.-Jezu, moja głowa.-jęknął.
-Najpierw śniadanie. Potem aspirynka.-uśmiechnęłam się z politowaniem.-A teraz siadaj. Daleko iść nie musisz.-rzuciłam wstając.
Rozejrzał się, zaklął pod nosem i zaczął wstawać.
-Idę po resztę.-posłałam Hazzie buziaka i wyszłam.
Dobudzenie pozostałych zajęło mi jakieś 30 minut. Próbowaliście kiedyś budzić kogoś po ostrej imprezie? Nie? Tym lepiej. Ja w każdym razie nie polecam. Wysłałam ostatnią osobę do jadalni i oparłam się o blat kuchennej szafki. Początek dnia, a ja czułam się jakby ktoś mnie wyprał. Masakra. Złapałam pudełko aspiryny i westchnęłam. To będzie ciężki dzień. Wyszłam z kuchni i skierowałam się do pokoju w którym nasi goście zostawili poprzedniego wieczoru ubrania. Zgarnęłam wszystko z kanapy i chwiejnym krokiem poszłam do jadalni. W drzwiach rzuciłam wszystko na podłogę.
-Proszę bardzo. Wybierajcie sobie.-sapnęłam i opadłam na pierwsze wolne krzesło.
Kiedy nasi imprezowicze szukali swoich rzeczy i wkładali je na siebie popatrzyłam na twarze chłopców. Co jeden, to bardziej zbolała mina.
-Ej, misie kolorowe. Aspirynka.-pomachałam opakowaniem.
-Jezu dziękuję. Dziękuję za tę cudowna kobietę.-Lou złożył ręce.
Pokręciłam głową i podałam Zaynowi pudełko. Wziął tabletkę i podał dalej. Boże, jak to zabawnie wyglądało. Jakąś godzinę później nasi skacowani, dzicy lokatorzy opuścili dom. Posprzątałam po śniadaniu i dołączyłam do chłopaków zalegających przed telewizorem. Położyłam się na kanapie kładąc głowę na kolanach Harrego, a nogi przełożyłam przez oparcie.
-Ile wczoraj wypiliście? Przyznawać się.
-Nie pytaj kobieto.-jęknął Liam.-Kto by to pamiętał.
Zaśmiałam się drwiąco.
-Co oglądamy?-zapytałam po chwili.
-Jakieś komediopodobne romansidło.-ziewnął Niall.
-Zabijacz czasu?-zgadywałam.
-Myhym.-mruknął Zayn.
O nic więcej nie pytałam. Patrzyłam na ekran, a Harry bawił się moimi włosami. Lubiłam gdy to robił. Czułam się w tedy bezpieczniej. Film dłużył się niemiłosiernie. Położyłam się na plecach, tak, żeby móc spojrzeć Hazzie w oczy. Szybki rzut oka na jego twarz wystarczył, bym wiedziała, że ma gorączkę. Był szary, a mimo tego miał ogromne rumieńce na policzkach. Szary? Jezus Maria. Ten dzieciak mnie kiedyś wykończy. Oczy mu błyszczały.
-Harry?-szepnęłam.
Spojrzał na mnie i dotknął mojego nosa. Palce miał jak kawałki lodu.
-Mmm?-mruknął.
-Dobrze się czujesz?-usiadłam obok przyglądając mu się uważnie.
-Nie.-wychrypiał.
-Pięknie. Natychmiast do łóżka.-szepnęłam zdenerwowana.
-Ale kochanie...
-Żadnych ale. Lou? Zapakujesz go do łóżka?-zapytałam przyjaciela.
-Jasne.-podniósł się.-Chodź Haroldziku.-wziął go za rękę.
-A ty?-chrypnął Harry patrząc na mnie.
-Zaraz przyjdę. Maszeruj na górę.
Kiwnął głową i poszedł. Spojrzałam na chłopców. Spali jak zabici. Przyniosłam koce i nakryłam ich.
-Dobranoc.-szepnęłam i ruszyłam do kuchni.
Wygrzebałam z szafki jakieś leki na przeziębienie i termometr. Złapałam butelkę mineralnej i z całym naręczem specyfików antyprzeziębieniowych, w stylu naszego Gripexu czy Fervexu tudzież innego Theraflu, skierowałam się na górę.
Otworzyłam drzwi. Harry siedział na łóżku i trząsł się. Lou właśnie wyjmował z szafy koc. Podeszłam do szafki i położyłam na niej pudełka. Tommo nakrył go kocem. Usiadłam na brzegu łóżka spuszczając jedną stopę na podłogę, a drugą wkładając sobie pod tyłek.
-Hej, jak się czujesz?-przyłożyłam mu rękę do czoła. Było cholernie gorące.
-Teraz już lepiej.-szczęknął zębami.
-Naprawdę?-zapytałam z lekką kpiną w głosie głaszcząc go po policzku.
-Yhym. Jesteś tu, więc jest lepiej.
Podsunęłam się bliżej niego i wręczyłam termometr.
-Mierz. Zobaczymy jak wysoko zaprocentowała noc na tarasie.
Posłusznie wsadził termometr pod pachę.
-Połóż się.-poprosiłam ściskając jego dłoń.
Bez najmniejszych protestów opadł na poduszki. Poprawiłam koc i głaszcząc go po rozpalonej twarzy czekałam, aż termometr zacznie piszczeć.
-Pójdę już.-Lou, który do tej pory opierał się o poręcz łóżka, skierował się do drzwi.-Alex, umówiłem się z kolegami na mieście. Nie wiem o której wrócę. Dasz radę sama?
-Idź. Poradzę sobie.-uśmiechnęłam się do niego.-Tylko proszę, nie narozrabiaj.
-O mnie się nie martw. Jakby coś się działo, albo, no nie wiem, potrzebowałabyś czegoś, to dzwoń śmiało.
-Jasne Lou. Leć.
-No dobra. Ale pamiętaj, jestem pod telefonem. Baw się dobrze. Narazie.
-O ile ze mną będzie to możliwe.-szepnął Harry.
Zgromiłam go spojrzeniem, a Louis wyszedł cicho zamykając drzwi. Termometr piknął.
-Daj go.-powiedziałam łagodnie i wyciągnęłam rękę.
Harry położył ten malutki cud techniki na mojej dłoni. Spojrzałam na wyświetlacz. 39.8. Pięknie, pomyślałam.
-I?
-39.8. Żeś się dorobił.-wstałam i podeszłam do szafki na której zostawiłam leki.
Harry westchnął. Wzięłam coś przeciwgorączkowego i podałam chłopakowi.
-Łykaj.
Nafaszerowałam go niemalże wszystkimi specyfikami i porządnie nakryłam.
-Może spróbujesz zasnąć?-zapytałam dotykając jego rozpalonej twarzy.
-Chyba tak.-uśmiechnął się lekko.
-W takim razie dobranoc.-pocałowałam go w czoło.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Uśmiechnęłam się i skierowałam do drzwi. Położyłam dłoń na klamce i już miałam otworzyć drzwi, gdy usłyszałam:
-Możesz położyć się ze mną albo chociaż tu posiedzieć? Proszę.
Popatrzyłam na Loczka. Wyglądał koszmarnie. Był blady, miał podkrążone oczy i wciąż drżał. Teraz dla odmiany z szarego zrobił się blady? Matko, czy on jest jakimś X-Men'em?
-Jasne.-wróciłam i klapnęłam na łóżku.
Głaskałam go po lokach. Lubiłam to robić. Czułam się w tedy spokojniejsza. Znów poprawiłam kołdrę i koc, ale Harry ciągle dygotał. Tego już za wiele, pomyślałam. Wcisnęłam się pod kołdrę i przytuliłam do Hazika. Był cały mokry. Nie wróżyło to niczego dobrego.
-Alex?
-Słucham.
-Zostaniesz tu?
-Czyżbyś bał się zostać sam?-zapytałam lekko sarkastycznie.-Tak, zostanę.-dodałam już miękko.-Spróbuj zasnąć miśku. Może poczujesz się lepiej.
-Zimno mi.-szepnął i zaczął kaszleć.
-No już.-potarłam jego plecy.-Jesteś cały mokry. Idź się przebrać, a ja poczekam. Tylko załóż coś ciepłego.
Niechętnie wygrzebał się spod kołdry. Chwiejąc się zaniknął za drzwiami. Zaczęłam się modlić, żeby to było zwykłe przeziębienie. Kilka minut później Harold stanął w drzwiach.
-Wskakuj. Szybciutko.-nakazałam wskazując miejsce obok siebie.
Loczek władował się do łóżka i przylgnął do mnie. Znów nakryłam go porządnie. Zaczynało mi to wchodzić w krew.
-Jesteś taka ciepła i miękka. I taka kochana. Zajmujesz się takim okropnym chłopakiem jak ja. Chyba powinienem częściej chorować.-wymamrotał.
-Harry, przestań bredzić. Spróbuj zasnąć. Proszę.-głaskałam go po plecach.
-Dobrze. Dobranoc kochanie.-zakasłał.
Wtulił się we mnie mocniej. Drgawki zaczynały powoli przechodzić. Pocałowałam go w brodę.
-Dobranoc.
Zamknęłam oczy i leżałam nieruchomo, dopóki nie usłyszałam równego, choć płytkiego oddechu chłopaka. Zasnął. Przysunęłam się do niego i ze spokojem mogłam spróbować zdrzemnąć się, gdyż też byłam zmęczona. Hazza cichutko westchnął, potem jęknął i przytulił twarz do mojej twarzy. Uspokoiłam się, delikatnie uśmiechnęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
*********************************************************************************
Hejo ! . No to jak w standardzie już mam zapisane : przepraszam, że tyle musiałyście czekać, obiecuję poprawę i przysięgam spełnić daną wcześniej obietnicę co do rozdziału 32. Chciałabym wam powiedzieć, że dziś napisałam 39 rozdział i nie planuję kończyć. Mam nadzieję, że się nie zanudzicie ze mną :) Wiecie, uświadomiłam sobie, że każda dziewczyna jest w stanie utożsamić się z Alexis. I co do tej postaci nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Przez cały czas będziecie ją poznawać, tzn przez wszystkie rozdziały aż do drugiej(?) części będzie odkrywała przed wami swoje wnętrze, obnażała uczucia, pragnienia i zachowania. Emocji również nie zabraknie. Obiecuję. Nan, złotko, chciałabym ci serdecznie podziękować za wspomnienie o mnie na swoim blogu :) A teraz przedstawiam wam Maksa:
Maksik, przywitaj się ze wszystkimi, którzy czytają bloga i podziękuj za wspieranie siostry. Szczególne podziękowania dla dziewczyneczek o nicach :
~ Nan
~ Marlena
~ Emma
~ Daria018
~ Vanpirek
~ Hoodie_
bo kiedy twoja siostrzyczka nie otworzyłaby komentarzy, zawsze znajdzie coś od nich. Chociażby jedno czy dwa słowa. Ale zawsze są. Do tego dorzuć jeszcze upallnight oraz Alex i CreatureDied razem z Love_Star. Te panny zapadły w pamięć twojej siostruni. A jeśli o którejś zapomniałam to przypominać się w komentarzach. :) Buziaki i do następnego. Lex.