poniedziałek, 27 lutego 2012

...

Jest mi strasznie przykro, że jesteście tak mało wyrozumiałe. Przeprosiłam, że się spóźniłam i wgl, ale musicie też pojąć, że ja nie jestem maszynką. Mam malutkiego, bo 6dniowego, brata, którym też muszę się zająć. Poświęciłabym cały swój wolny czas na pisanie dla was, bo mieć takie grono wiernych czytelniczek to prawdziwy skarb, ale moja mama jest po cesarskim cięciu, ma założone szwy i nie jest jeszcze do końca sprawna. Robię co mogę, żebyście miały kolejne rozdziały jak najszybciej. Ale zrozumcie, że jestem TYLKO człowiekiem i naprawdę jest mi ciężko wyrabiać się ze szkołą, domowymi obowiązkami, opieką nad bratem i blogiem. Równie dobrze mogłabym powiedzieć wam:
ZAWIESZAM BLOGA. NIE MAM NA NIEGO CZASU.
Ale tego nie zrobię, bo zbyt mocno kocham pisanie. Uwielbiam czytać to co piszecie w komentarzach i ogromnie cieszę się zasypiając ze świadomością, że komuś czytanie tego chłamu sprawia frajdę. Nawet nie macie pojęcia jak okropnie się czuję kiedy muszę sobie powiedzieć:
Rozdział musi poczekać.
Jak bardzo boli mnie to, że znów będziecie musiały tyle czekać, że może któraś z was znów zaśnie z myślą, że oto nie wie co stało się w historii Harrego i Alex, bo nie dodałam kolejnej notki. Naprawdę, czuję się w tedy jak ostatnia szuja i mam ochotę złapać kartki, przepisać rozdział dla każdej z was na czysto i dostarczyć osobiście, do rąk własnych każdej z was. Ale po co ja się tak przejmuję, skoro część z was nie potrafi docenić moich wysiłków. Delikatnie rzecz ujmując, trochę się zawiodłam i jest mi strasznie, strasznie przykro...
Lex.

Rozdział 32

Kolejne dni mijały, a Harry czuł się coraz lepiej. Prawie cały czas spędzaliśmy razem. Była sobota. Siedziałam na łóżku, a Harry leżał z głową na moich kolanach. Bawiłam się jego loczkami i patrzyłam mu w oczy. Ktoś delikatnie zapukał do drzwi.
-Proszę.-rzucił Harry patrząc w kierunku wejścia.
-Cześć gołąbeczki.-Lou wetknął głowę do pokoju.-Przyszedłem zapytać co robicie.
-A co cię to obchodzi, szpiegu?-zaśmiałam się.
-Nie, w sumie to nic, ale siedzicie tu już trzecią godzinę i w ogóle. A poza tym jest sobotni wieczór i mamy ochotę gdzieś wyskoczyć. Zabieracie się z nami?
-No nie wiem... Musiałabym się przebrać, pomalować, uczesać...-wyliczałam z udawanym zastanowieniem.
-Skarbie.-Harry pogładził mnie po łydce.-Dołączymy do nich później. Lou,-zwrócił się do lekko skonsternowanego chłopaka.-gdzie jedziecie? Księżniczka się ogarnie i dojedziemy.
-G1535. Party hard!-krzyknął Louis.-Widzimy się w loży za 2 godziny?
-Jasne.-posłał mu jakiś taki dziwny uśmiech.
Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywają...
-Świetnie. To narazie, gołąbki!-machnął ręką i zniknął za drzwiami.
-Harry?
-Nom?
-Ale na pewno? Przecież nie jesteś jeszcze do końca zdrowy. Może odpuścimy...-zagadnęłam.
-Absolutnie!-zaprotestował gwałtownie, a potem już spokojniej kontynuował.-Miśku, już tak dawno nigdzie nie wychodziłem. Fakt, ostatnia impreza skończyła się grypą, ale przynajmniej był pretekst, żebyśmy spędzili więcej czasu tylko we dwoje. Dowiedziałem się o tobie tylu rzeczy których wcześniej nie wiedziałem.-usiadł i patrzył mi w oczy.
-Na przykład?-drążyłam.
-Że uwielbiasz piosenki One Direction, a najbardziej przemawiają do ciebie teksty. Że lubisz słuchać Kelly Clarkson. Że lubisz gdy ktoś, kogo kochasz, jest blisko ciebie. Tak jak ja uwielbiasz truskawkowe shake'i , ale nie znosisz waniliowych, lubisz sorbety z mango i cytryn, Actually Love i szczerość za wszelką cenę.Wymieniać dalej?-zapytał z uśmiechem.
-Nie. Za to nie wiem, czy wiesz, że nade wszystko uwielbiam jego.-dźgnęłam go palcem w brzuch.-I jego włosy, oczy i zniewalający uśmiech. Że lubię jak mnie przytula i jest blisko. I lubię jeszcze wszystko inne co z nim związane.-przysunęłam twarz do jego twarzy i szepnęłam-I kocham gdy mnie całuje.
-I ja też to kocham.-mruknął i pocałował mnie długo i namiętnie.
-Skarbie, G1535 to nie jest przypadkiem ten słynny klub w centrum?-zapytałam odklejając się od niego.
-Myhym.-przytaknął.
-Idę się ogarnąć. Za godzinę jestem gotowa.-zsunęłam się z łóżka i otulając się bluzą Harrego rzuciłam-Ty też coś z sobą zrób. Leniu ty mój.-uśmiechnęłam się i wyszłam.
*oczami Harrego*
Kiedy wyszła wyskoczyłem z łóżka i złapałem spodnie, koszulę i marynarkę. Zbiegłem do łazienki i ogarnąłem się. Napisałem do Lou smsa czy już wszystko gotowe. Po chwili dostałem odpowiedź. Pisał, że wszystko w idealnym stanie i porządku i że czekają już na nas. Odetchnąłem z ulgą. Poszedłem na górę, rozsiadłem się w fotelu w pokoju Alex i czekałem. Po nieznośnie długim czasie weszła do pokoju.
-Harry!-krzyknęła widząc mnie.-Przestraszyłeś mnie!
-Przepraszam.-podszedłem do niej.-Wyglądasz ślicznie.
-Dziękuję.-cmoknęła mnie w policzek.-A ty coś się tak wystroił?
-Gotowa?-zignorowałem jej pytanie.
-Yhym.
-W takim razie idziemy. Kierowca już czeka.
Zaśmiała się cicho i chwyciła moją rękę.
-Szalejesz skarbie.
Nawet nie wiesz jak bardzo, pomyślałem. Otworzyłem drzwi i gestem wskazałem, żeby wyszła. Sprowadziłem ją po schodach, otworzyłem frontowe drzwi i zaprowadziłem do samochodu. Wsiedliśmy. Alex usiadła przy jednych drzwiach, a ja przy drugich. Było jak w większości filmów o miłości. Uśmiechnęła się do mnie i odwróciła głowę. Co chwilę wygładzała swoją jasnoszarą sukienkę, w której, bądź co bądź, wyglądała prześlicznie. Delikatnie złapałem ją za dłoń i splotłem jej palce ze swoimi. Nie patrząc na mnie przysunęła się i oparła głowę o moje ramię. Przytuliłem twarz do jej włosów. Jechaliśmy w milczeniu. Kiedy skręciliśmy w boczną uliczkę Alex powiedziała:
-Harry, tędy nie jedzie się do centrum.
-Proszę, nie pytaj o nic. Zdaj się na mnie.
Spojrzała na mnie uważnie, a ja przytuliłem ją mocno.
-Nie musisz się martwić.-szepnąłem.
Kierowca zaparkował przed oszklonym wieżowcem. Wysiadłem i widząc Louis'ego w garniaku uniosłem kciuk. Schował się za filarem. Otworzyłem drzwi i podałem Alexis rękę. Chwyciła ją i ostrożnie wyszła.
-Harry?-zapytała lekko drżącym głosem.
-Poczekaj minutę.
Objąłem ją ramieniem i ruszyliśmy do środka. Przy drzwiach leżały płatki róż. Lex spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Posłałem jej promienny uśmiech i otworzyłem drzwi przepuszczając ją przodem. Chwyciłem jej dłoń i ruszyliśmy usłanym różanymi płatkami korytarzem z przyciemnionym światłem. Wsiedliśmy do windy, a ja wcisnąłem guzik. Drzwi zamknęły się cichutko i z lekkim skrzypnięciem pojechaliśmy do góry. Przytuliłem Alex i szepnąłem.
-Pamiętam jak się poznaliśmy.
-Ja też.
-Miałaś na sobie tę bluzę z naszym zdjęciem. Niall powiedział, że przyda ci się na backstage'u.-westchnąłem teatralnie.-Byłaś taka niewinna. A teraz?
-Sugerujesz coś? Przecież ciągle z sobą nie spaliśmy.
-Wiem. Sam nie wiem do czego zmierzałem.
Dzwonek w windzie cicho zadźwięczał i drzwi się otworzyły.
*oczami Alex*
Jechaliśmy windą na sam szczyt. Kiedy drzwi się rozsunęły ujrzałam rozległy taras obstawiony świeczkami. Wręcz tonął w ich blasku. Z głośników sączyła się cichutko piosenka I will always love you. Po środku morza świec stał stolik nakryty białym obrusikiem i z zastawą dla dwóch osób. Gwiazdy migotały ciepłym światłem i stąd było je widać jak na dłoni.
-Harry.-szepnęłam.
-Podoba ci się?-zapytał.
-Wygląda pięknie. Jak ty...
-Chodź.-przerwał mi i pociągnął w stronę stołu.
Kiedy podeszliśmy wyłonił się Zayn niosąc bukiet czerwonych i białych róż. Podał go Harremu, a ten z uśmiechem wręczył go mnie.
-Dziękuję.-rzekłam wzruszona.
Byłam ciekawa czy wiedział, że dał mi róże w barwach flagi mojej ojczyzny, z którą byłam przecież związana przez 16 lat. Nawet teraz, zamieniając Polskę na Anglię, nie zamierzałam zapominać o moim pochodzeniu.
-Proszę.
Harry pocałował mnie w czoło i wskazał palcem wazon na kwiaty. Wsadziłam je do niego, a mój ukochany odsunął dla mnie krzesło. Usiadłam a on podsunął mnie i sam zajął miejsce naprzeciw. Z mroku, majestatycznym krokiem, wyszli Liam i Louis niosąc talerze z jakąś parującą potrawą. Postawili je przed nami, życzyli smacznego i odeszli. Pałaszowaliśmy nasze dania nie odrywając od siebie oczu. Następnie chłopcy zabrali puste naczynia i podali lody. Je również skonsumowaliśmy. Potem Hazza rzekł:
-Alex. Jesteś cudowna. Nie miałem okazji, żeby zabrać cię na kolację czy choćby do kina. Teraz właśnie to nadrabiam.
Wstał i podszedł do jakiegoś wysokiego i smukłego przedmiotu. Muzyka przycichła i rozległy się dźwięki gitary. Zapaliły się reflektory, które oświetliły Harrego i  Nialla siedzącego na krzesełku i grającego pierwsze takty With you Chrisa Browna. Harold uśmiechnął się lekko i zaczął śpiewać. Patrzył mi w oczy. Czułam, że się wzruszam. To było takie piękne. Wstałam i bardzo powoli ruszyłam w kierunku chłopaka. Wyciągnął dłoń. Złapałam ją i ścisnęłam. Głos Harrego zaczął cichnąć. Zbliżył się do mnie i mocno przytulił. Spod palców Niallera wypływały dźwięki Gotta be you, a Zayn, Liam i Lou zaczęli śpiewać. Loczek poluzował uścisk i zaczął się delikatnie bujać. Po chwili tańczyliśmy popularnego wolnego.
-Alex?
-Tak?
-Pamiętasz jak wczoraj powiedziałaś, że chciałbyś, żebym nigdy się nie zmienił, żeby to co jest między nami się nie zmieniło?-patrzył mi w oczy.-Przyrzekam, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby było tak jak jest teraz.
-Wiem Harry. Wiem... I ja też ci obiecuję, że będę dbała o to co nas łączy.
-Byłem zdecydowanie zbyt nachalny. Możemy zacząć od początku, jeśli chcesz.
Westchnęłam. Spojrzałam na otaczające nas morze światła, na śpiewających chłopców i grającego Nialla.
-Niczego nie chcę zapominać. Chcę, by wszystko toczyło się swoim trybem Nie zmieniajmy tego.
-Jeśli tego chcesz.-rzekł.-Mogę?-delikatnie zbliżył twarz do mojej.
-Nawet musisz.-odszeptałam i zamknęłam oczy.
Harry pocałował mnie bardzo nieśmiało. Tak jak za pierwszym razem. Odwzajemniłam to i po chwili zaczął się rozkręcać. Odważnie robił to co do niego należało. Objęłam jego twarz dłońmi. Trwaliśmy tak jeszcze kilka chwil. Wreszcie Harry odsunął usta od moich, oparł czoło o moje i szepnął:
-Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię, A.J.
-Ja ciebie też, Harry.-odrzekłam i wtuliłam się w jego ramiona i szeroką klatkę piersiową.

*********************************************************************************
Ach ja zła ! Ja przeklęta ! Zakłamana świnia !  No i znów nie dotrzymałam obietnicy. Miało być przed 20, a jest przed 22. Ech. Chyba powinnam przesunąć zegarki o godzinę do przodu, żeby się ze wszystkim wyrabiać. Dodam, że 33 będzie kontynuacją dzisiejszego wieczoru tych zakochanych świrów. Za to mam dla was propozycję. Wymyślcie mi pokutę. Skonsultujcie ją ze sobą i niech jedna z was poda mi ostateczną wersję. Oto moje gg : 41744942. Jeśli macie jakieś pytania, wnioski, zażalenia, prośby czy cokolwiek innego piszcie. Odpisuję każdemu ! 
Buziaczki i do nn-ki.
Wasza Skruszona Lex.

AAA !

Przepraszam, przepraszam, przepraszam !!! . Musiałam pomóc mamie wykąpać i ogarnąć brata. Już piszę. Za 30-40 minutek powinien być. Przepraszam raz jeszcze ! . Czekam na to co mi wymyślicie jako pokutę. A i faktycznie. U mnie też to jest prawa strona ekranu xd sorry, już z tego zamieszania z Małym pierdolą mi się kierunki xd No to czekajcie, a ja już piszę :)
Buźki.
Wasza Skruszona Lex.

Informacja ! :)

Na 100% dziś pojawi się 32. Czekajcie cierpliwie. Postaram się dodać go jeszcze przed 20. Obiecuję, że znajdziecie tam to, o co prosiłyście i to co obiecałam.
Druga rzecz.
Po lewej stronie ekranów są ankiety. Bardzo proszę, udzielcie szczerych odpowiedzi. Bardzo zależy mi na waszych opiniach. Na odpowiedzi czekam do 5.03 do godziny 22.
Buziaki :* Lex.

niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 31

Kiedy schodziliśmy uprzedziłam Hazzę, że mamy z lekka skacowanych gości, którzy okupują nasze podłogi.
-Poważnie?-zapytał lekko zmienionym głosem.
-Całkiem. Dev, Am, Cath, Jacq i Doms ładnie zabalowali. Nie wspomnę już o naszych chłopcach. Postaraj się być cicho.
Weszłam do kuchni trzymając Harrego za rękę. Jego oczy przybrały rozmiar pięciozłotowych monet.
-O matko. Ładnie.-szepnął.
-No co ty?-zaśmiałam się i zabrałam za przygotowanie śniadania.
-Mogę ci pomóc?-zapytał stając obok mnie.
Kiwnęłam głową i już po chwili razem zabieraliśmy się za zrobienie gofrów. Przygotowaliśmy ogromną ilość jedzenia i zanieśliśmy do jadalni.
-Skarbie, przygotujesz stół?-zapytałam.-Obudzę tych śpiochów.
-Jasne.-wychrypiał.
Spojrzałam na niego uważnie. Rozkładał talerze, a jego ręce drżały. Niedobrze, pomyślałam i przykucnęłam nad leżącym u moich stóp chłopakiem.
-Dev? Obudź się. Hej, Dev!-szturchałam przyjaciela.
Następne wołania też nie dały rezultatu. W końcu, chyba za dziesiątym razem, obudził się.
-Co?-spojrzał na mnie z wyrzutem.-Jezu, moja głowa.-jęknął.
-Najpierw śniadanie. Potem aspirynka.-uśmiechnęłam się z politowaniem.-A teraz siadaj. Daleko iść nie musisz.-rzuciłam wstając.
Rozejrzał się, zaklął pod nosem i zaczął wstawać.
-Idę po resztę.-posłałam Hazzie buziaka i wyszłam.
Dobudzenie pozostałych zajęło mi jakieś 30 minut. Próbowaliście kiedyś budzić kogoś po ostrej imprezie? Nie? Tym lepiej. Ja w każdym razie nie polecam. Wysłałam ostatnią osobę do jadalni i oparłam się o blat kuchennej szafki. Początek dnia, a ja czułam się jakby ktoś mnie wyprał. Masakra. Złapałam pudełko aspiryny i westchnęłam. To będzie ciężki dzień. Wyszłam z kuchni i skierowałam się do pokoju w którym nasi goście zostawili poprzedniego wieczoru ubrania. Zgarnęłam wszystko z kanapy i chwiejnym krokiem poszłam do jadalni. W drzwiach rzuciłam wszystko na podłogę.
-Proszę bardzo. Wybierajcie sobie.-sapnęłam i opadłam na pierwsze wolne krzesło.
Kiedy nasi imprezowicze szukali swoich rzeczy i wkładali je na siebie popatrzyłam na twarze chłopców. Co jeden, to bardziej zbolała mina.
-Ej, misie kolorowe. Aspirynka.-pomachałam opakowaniem.
-Jezu dziękuję. Dziękuję za tę cudowna kobietę.-Lou złożył ręce.
Pokręciłam głową i podałam Zaynowi pudełko. Wziął tabletkę i podał dalej. Boże, jak to zabawnie wyglądało. Jakąś godzinę później nasi skacowani, dzicy lokatorzy opuścili dom. Posprzątałam po śniadaniu i dołączyłam do chłopaków zalegających przed telewizorem. Położyłam się na kanapie kładąc głowę na kolanach Harrego, a nogi przełożyłam przez oparcie.
-Ile wczoraj wypiliście? Przyznawać się.
-Nie pytaj kobieto.-jęknął Liam.-Kto by to pamiętał.
Zaśmiałam się drwiąco.
-Co oglądamy?-zapytałam po chwili.
-Jakieś komediopodobne romansidło.-ziewnął Niall.
-Zabijacz czasu?-zgadywałam.
-Myhym.-mruknął Zayn.
O nic więcej nie pytałam. Patrzyłam na ekran, a Harry bawił się moimi włosami. Lubiłam gdy to robił. Czułam się w tedy bezpieczniej. Film dłużył się niemiłosiernie. Położyłam się na plecach, tak, żeby móc spojrzeć Hazzie w oczy. Szybki rzut oka na jego twarz wystarczył, bym wiedziała, że ma gorączkę. Był szary, a mimo tego miał ogromne rumieńce na policzkach. Szary? Jezus Maria. Ten dzieciak mnie kiedyś wykończy. Oczy mu błyszczały.
-Harry?-szepnęłam.
Spojrzał na mnie i dotknął mojego nosa. Palce miał jak kawałki lodu.
-Mmm?-mruknął.
-Dobrze się czujesz?-usiadłam obok przyglądając mu się uważnie.
-Nie.-wychrypiał.
-Pięknie. Natychmiast do łóżka.-szepnęłam zdenerwowana.
-Ale kochanie...
-Żadnych ale. Lou? Zapakujesz go do łóżka?-zapytałam przyjaciela.
-Jasne.-podniósł się.-Chodź Haroldziku.-wziął go za rękę.
-A ty?-chrypnął Harry patrząc na mnie.
-Zaraz przyjdę. Maszeruj na górę.
Kiwnął głową i poszedł. Spojrzałam na chłopców. Spali jak zabici. Przyniosłam koce i nakryłam ich.
-Dobranoc.-szepnęłam i ruszyłam do kuchni.
Wygrzebałam z szafki jakieś leki na przeziębienie i termometr. Złapałam butelkę mineralnej i z całym naręczem specyfików antyprzeziębieniowych, w stylu naszego Gripexu czy Fervexu tudzież innego Theraflu, skierowałam się na górę.
Otworzyłam drzwi. Harry siedział na łóżku i trząsł się. Lou właśnie wyjmował z szafy koc. Podeszłam do szafki i położyłam na niej pudełka. Tommo nakrył go kocem. Usiadłam na brzegu łóżka spuszczając jedną stopę na podłogę, a drugą wkładając sobie pod tyłek.
-Hej, jak się czujesz?-przyłożyłam mu rękę do czoła. Było cholernie gorące.
-Teraz już lepiej.-szczęknął zębami.
-Naprawdę?-zapytałam z lekką kpiną w głosie głaszcząc go po policzku.
-Yhym. Jesteś tu, więc jest lepiej.
Podsunęłam się bliżej niego i wręczyłam termometr.
-Mierz. Zobaczymy jak wysoko zaprocentowała noc na tarasie.
Posłusznie wsadził termometr pod pachę.
-Połóż się.-poprosiłam ściskając jego dłoń.
Bez najmniejszych protestów opadł na poduszki. Poprawiłam koc i głaszcząc go po rozpalonej twarzy czekałam, aż termometr zacznie piszczeć.
-Pójdę już.-Lou, który do tej pory opierał się o poręcz łóżka, skierował się do drzwi.-Alex, umówiłem się z kolegami na mieście. Nie wiem o której wrócę. Dasz radę sama?
-Idź. Poradzę sobie.-uśmiechnęłam się do niego.-Tylko proszę, nie narozrabiaj.
-O mnie się nie martw. Jakby coś się działo, albo, no nie wiem, potrzebowałabyś czegoś, to dzwoń śmiało.
-Jasne Lou. Leć.
-No dobra. Ale pamiętaj, jestem pod telefonem. Baw się dobrze. Narazie.
-O ile ze mną będzie to możliwe.-szepnął Harry.
Zgromiłam go spojrzeniem, a Louis wyszedł cicho zamykając drzwi. Termometr piknął.
-Daj go.-powiedziałam łagodnie i wyciągnęłam rękę.
Harry położył ten malutki cud techniki na mojej dłoni. Spojrzałam na wyświetlacz. 39.8. Pięknie, pomyślałam.
-I?
-39.8. Żeś się dorobił.-wstałam i podeszłam do szafki na której zostawiłam leki.
Harry westchnął. Wzięłam coś przeciwgorączkowego i podałam chłopakowi.
-Łykaj.
Nafaszerowałam go niemalże wszystkimi specyfikami i porządnie nakryłam.
-Może spróbujesz zasnąć?-zapytałam dotykając jego rozpalonej twarzy.
-Chyba tak.-uśmiechnął się lekko.
-W takim razie dobranoc.-pocałowałam go w czoło.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Uśmiechnęłam się i skierowałam do drzwi. Położyłam dłoń na klamce i już miałam otworzyć drzwi, gdy usłyszałam:
-Możesz położyć się ze mną albo chociaż tu posiedzieć? Proszę.
Popatrzyłam na Loczka. Wyglądał koszmarnie. Był blady, miał podkrążone oczy i wciąż drżał. Teraz dla odmiany z szarego zrobił się blady? Matko, czy on jest jakimś X-Men'em?
-Jasne.-wróciłam i klapnęłam na łóżku.
Głaskałam go po lokach. Lubiłam to robić. Czułam się w tedy spokojniejsza. Znów poprawiłam kołdrę i koc, ale Harry ciągle dygotał. Tego już za wiele, pomyślałam. Wcisnęłam się pod kołdrę i przytuliłam do Hazika. Był cały mokry. Nie wróżyło to niczego dobrego.
-Alex?
-Słucham.
-Zostaniesz tu?
-Czyżbyś bał się zostać sam?-zapytałam lekko sarkastycznie.-Tak, zostanę.-dodałam już miękko.-Spróbuj zasnąć miśku. Może poczujesz się lepiej.
-Zimno mi.-szepnął i zaczął kaszleć.
-No już.-potarłam jego plecy.-Jesteś cały mokry. Idź się przebrać, a ja poczekam. Tylko załóż coś ciepłego.
Niechętnie wygrzebał się spod kołdry. Chwiejąc się zaniknął za drzwiami. Zaczęłam się modlić, żeby to było zwykłe przeziębienie. Kilka minut później Harold stanął w drzwiach.
-Wskakuj. Szybciutko.-nakazałam wskazując miejsce obok siebie.
Loczek władował się do łóżka i przylgnął do mnie. Znów nakryłam go porządnie. Zaczynało mi to wchodzić w krew.
-Jesteś taka ciepła i miękka. I taka kochana. Zajmujesz się takim okropnym chłopakiem jak ja. Chyba powinienem częściej chorować.-wymamrotał.
-Harry, przestań bredzić. Spróbuj zasnąć. Proszę.-głaskałam go po plecach.
-Dobrze. Dobranoc kochanie.-zakasłał.
Wtulił się we mnie mocniej. Drgawki zaczynały powoli przechodzić. Pocałowałam go w brodę.
-Dobranoc.
Zamknęłam oczy i leżałam nieruchomo, dopóki nie usłyszałam równego, choć płytkiego oddechu chłopaka. Zasnął. Przysunęłam się do niego i ze spokojem mogłam spróbować zdrzemnąć się, gdyż też byłam zmęczona. Hazza cichutko westchnął, potem jęknął i przytulił twarz do mojej twarzy. Uspokoiłam się, delikatnie uśmiechnęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*********************************************************************************
Hejo ! . No to jak w  standardzie już mam zapisane : przepraszam, że tyle musiałyście czekać, obiecuję poprawę i przysięgam spełnić daną wcześniej obietnicę co do rozdziału 32. Chciałabym wam powiedzieć, że dziś napisałam 39 rozdział i nie planuję kończyć. Mam nadzieję, że się nie zanudzicie ze mną :) Wiecie, uświadomiłam sobie, że każda dziewczyna jest w stanie utożsamić się z Alexis. I co do tej postaci nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Przez cały czas będziecie ją poznawać, tzn przez wszystkie rozdziały aż do drugiej(?) części będzie odkrywała przed wami swoje wnętrze, obnażała uczucia, pragnienia i zachowania. Emocji również nie zabraknie. Obiecuję. Nan, złotko, chciałabym ci serdecznie podziękować za wspomnienie o mnie na swoim blogu :) A teraz przedstawiam wam Maksa:
Maksik, przywitaj się ze wszystkimi, którzy czytają bloga i podziękuj za wspieranie siostry. Szczególne podziękowania dla dziewczyneczek o nicach :
~ Nan
~ Marlena
~ Emma
~ Daria018
~ Vanpirek
~ Hoodie_
bo kiedy twoja siostrzyczka nie otworzyłaby komentarzy, zawsze znajdzie coś od nich. Chociażby jedno czy dwa słowa. Ale zawsze są. Do tego dorzuć jeszcze upallnight oraz Alex i CreatureDied razem z Love_Star. Te panny zapadły w pamięć twojej siostruni. A jeśli o którejś zapomniałam to przypominać się w komentarzach. :) Buziaki i do następnego. Lex.

środa, 22 lutego 2012

Rozdział 30

Ogród tonął w świecach, kwiatach i owocach. Wyglądał wprost niesamowicie.
-Harry, to jest piękne! Dziękuję!-przytulałam się do niego.
-Wiedziałem, że ci się spodoba.-pocałował mnie w czoło.-Chodź, idziemy się bawić.
Szybko przywitałam się z gośćmi, podziękowałam za to, że przyszli i zaczęłam się bawić. Tańczyłam, piłam i plotkowałam. W tańcu pozwalałam Harremu na bardzo wiele. Źle się z tym czułam, ale starałam się to ukryć. W końcu był po kilku, no może kilkunastu albo i kilkudziesięciu, głębszych. Kolejna piosenka, kolejny taniec. Czułam na sobie zaniepokojone spojrzenie Lou. Dalej udawałam, że jest w porządku. Hazza dotykał mnie i traktował tak, jakby chciał pokazać wszystkim, że jestem jego. Nagle koło nas wyrósł Louis. Delikatnie przepchnął Harrego i rzucił:
-Przepraszam skarbie, odbijany.
-Jasne. Tylko odstaw mi ją spowrotem.-wybełkotał Loczek.
-Oczywiście.-przytulił mnie.-Alex, co jest grane? Przecież widzę, że nie jest ok. Czemu to robisz?-pytał.
Mało brakowało i moje fatalne samopoczucie dałoby o sobie znać, ale postanowiłam nadrobić to nieszczerym uśmiechem.
-Wszystko jest ok, Lou. Naprawdę.
-Alex...
-Nie Lou.-przerwałam mu.-Naprawdę. Przepraszam, ale muszę do łazienki.
Cmoknęłam go w policzek i szybko przeciskałam się między tańczącymi. Musiałam dostać się na górę. Jak najszybciej. Byłam już prawie w środku, gdy ktoś złapał mnie za łokieć.
-Alex! Świetna impreza. Masz cudownych znajomych.-lekko wstawiona Bails przytuliła mnie.-Wszystkiego najlepszego złotko!
-Dzięki, Bails.-cmoknęłam ją w policzek.-Sorry, ale muszę do toalety.
-Ok.-zaśmiała się.-Rozumiem. Leć.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością.
-Paa.-zaszczebiotała i poszła do Rails.
Odetchnęłam z ulgą i biegiem ruszyłam w stronę schodów. Wbiegłam na górę, weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Podciągnęłam kolana pod brodę i sięgnęłam po telefon. Sprawdziłam godzinę i odłożyłam go na szafkę. Po co to robię? Po co? Czemu się tak szmacę? Jeśli będzie chciał to i tak mnie zostawi. Jestem beznadziejna...
-Jesteś największą szmatą ze wszystkich chodzących po tej planecie Lex.-rzuciłam do siebie z pogardą.
Przetarłam oczy, które zaczęły mnie szczypać.
-Zwykłą szmatą, która nie zasługuje na Harrego.
Pewnie nawtykałabym sobie jeszcze trochę, gdyby nie pukanie do drzwi.
-Mogę?-Louis wepchnął swoją jakże foremną czaszkę do środka.
W odpowiedzi pokiwałam potakująco głową. Wszedł i zamknął drzwi. Usiadł obok mnie, a ja, sama nie wiem czemu, po prostu wtuliłam się w jego szerokie ramiona. Zaskoczyłam go, ale po chwili już mnie obejmował i głaszcząc po włosach szeptał:
-Alex, co się dzieje? Harry ci coś zrobił? Mam mu zrobić krzywdę? Powiedz mi. Bratu chyba powiesz?
Wyswobodziłam się z jego uścisku i milcząc usiadłam naprzeciw niego. Obiecałam sobie, że się nie popłaczę. Zacisnęłam dłonie w pięści i podniosłam głowę. Spojrzałam mu w oczy.
-Jestem beznadziejna Lou.-wyrzuciłam na jednym oddechu.
-Nie mów tak.
-Ale to prawda.-bezradnie pokręciłam głową i rozluźniłam dłonie.
-Czemu tak uważasz?-zapytał łapiąc mnie za rękę.
-Bo wciąż pozwalam Harremu na tak dużo. Ciągle daję mu zielone światło.
Chłopak popatrzył na mnie z uwagą.
-Zauważyłem. Czemu to robisz? Przecież oboje wiemy, że nie chcesz.
-Bo go kocham Louis. Cholernie go kocham i boję się, że go stracę.-szeptałam.-Boję się, że będzie się mną brzydził. Widziałeś, w tedy, przy oficerze. Boję się, że nie będzie mnie chciał.-spuściłam wzrok.
-Alexis.-podniósł moją głowę wyżej, więc musiałam na niego spojrzeć.-Jeśli cię kocha, to zrozumie, że nie można pójść aż tak daleko, jeśli się kogoś zna zaledwie 2 tygodnie. Powinien dać wam czas. Nawet nie byliście na prawdziwej randce. Chyba czas to zmienić, Mała.
Uśmiechnęłam się.
-Lubię, gdy mówisz do mnie "Mała".-powiedziałam usiłując odwrócić jego uwagę od moich, bardzo przeszklonych już, oczu.
-W takim razie jutro zabieram Harrego na cały dzień. Zostawiam cię z chłopakami i mamą. Znajedziecie sobie rozrywkę, a ja pogadam z nim o...
Jego mini monolog przerwał dźwięk przychodzącego smsa.
-Przepraszam.-sięgnęłam po aparat. Odczytałam wiadomość i powiedziałam-W takim razie zostawisz mnie tylko z chłopakami.
-Jak to?-zapytał lekko zdziwiony.
-Przeczytam ci.-wciągnęłam powietrze.-Córeczko, przepraszam, że nie osobiście, ale muszę cię pożegnać. Zadzwonili do mnie z wytwórni i powiedzieli, że jeśli chcę załatwić 1D trasę po Europie, to za 3 godziny muszę lecieć do Rzymu. Wracam za tydzień. Mam nadzieję, że sobie poradzicie. Przekaż chłopcom. Dbaj o nich i powiedz Lou, że jest za wszystko odpowiedzialny, aż do mojego powrotu. Buziaki, mama.
-No to na tydzień zostaję ojcem, bratem, kumplem, kucharzem, matką i przyjaciółką. Ekstra.-wyszczerzył się w uśmiechu.
-Louis idioto.-zaczęłam się śmiać.-Z kucharzenia mogę cię zwolnić.
-Alex, córeczko. Jutro zostawiam cię pod opieką Liama, Zayna i Nialla. Zabieram Harrego na męski wypad.-oznajmił poważnym tonem.
Niemal sikałam ze śmiechu widząc tę powagę.
-Pod warunkiem, że Hazza będzie w stanie.-śmiałam się.-Louu...
-Mówię poważnie. Jeszcze wszystko naprawimy. A teraz chodź już na dół, bo zaczną się o nas martwić i wyobrażać sobie Bóg wie co.-pociągnął mnie do drzwi.
-Louis?
-No?
-Dzięki braciszku. Jesteś cudowny.-przytuliłam się do niego.
-Wiem. Chodź. Idziemy pić.
Zeszliśmy na dół i wyszliśmy na taras. Harry spał na leżaku w kącie ogrodu. Podeszłam, przykryłam go kocem i pocałowałam w policzek.
-Mrym...ym...my...-wymamrotał.
-Śpij skarbie.-pogłaskałam go po lokach i odeszłam.
Stanęłam na brzegu basenu i krzyknęłam:
-No to się zabawmy! Zayn, muzyka!-spojrzałam na przyjaciela.
Pstryknął palcami i za chwilę z głośników popłynęły pierwsze takty "Danca Bonito" Narcotic Sound i Christiana D.
-O tak.-mruknęłam.-Łuuł!-pisnęłam i wskoczyłam do basenu.
Impreza trwała do jakiejś 2 w nocy. Przynajmniej do tego momentu jeszcze kontaktowałam. Niewiele pamiętam z samego wieczoru, poza tym, że sporo wypiłam i doskonale się bawiłam. Szalałam z Lou i Amber, bo Cath, tak jak Harry, zaliczyła zgona. Było cudownie.
Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam dookoła mnie małe, żółto-zielone kafelki.
-Gdzie ja do ciężkiej cholery jestem?-spróbowałam usiąść, ale coś skutecznie mi to uniemożliwiało.-Nie to nie.-mruknęłam.-Pali się!-wrzasnęłam.
Dalej nic. To co mnie przygniatało tylko się poruszyło. Spróbowałam zobaczyć co to. Zaczęłam manewrować głową i szyją. Po chwili zobaczyłam czarną dłoń z błękitnymi paznokciami.
-Amber!-krzyknęłam.-Złaź ze mnie!
Zebrałam całą siłę i szarpnęłam się do góry. Am spadła ze mnie z cichym plaskiem. Nawet nie drgnęła.
-Boże, ileś ty wypiła...
Przeciągnęłam się i pomasowałam skronie. Ból głowy był potworny. Rozejrzałam się i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem w drugiej łazience, tej na dole. Wstałam, przeszłam nad śpiącą Amber i podeszłam do lustra. Byłam blada, włosy sterczały mi na wszystkie strony. Obmyłam twarz, zarzuciłam na kostium szlafrok należący do Liama i poszłam do kuchni. Pod oknem leżał Niall przytulony do Dominique, która po części leżała na Zaynie. Natomiast Zayn wtulał się w plecy Jacquelin. Istna komedia. Wyciągnęłam z szafki aspirynę, wzięłam jedną tabletkę i popiłam wodą. Resztę zostawiłam na stole dla pozostałych imprezowiczów. Poszłam na górę i po kolei zajrzałam do każdego pokoju. Wszędzie pusto. Z sypialni zabrałam ubranie i poszłam się wykąpać. Kiedy już doprowadziłam się do porządku wróciłam do kuchni. Nalałam do szklanki soku i wypiłam duszkiem. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i wzięłam tabletkę aspiryny. Wsadziłam ją do kieszeni dresowej bluzy Harrego, którą to miałam na sobie. Sprawdziłam czy reszta towarzystwa z kuchni śpi i poszłam na mały obchód. Oprócz czwórki w kuchni i Amber w łazience znalazłam jeszcze Cathlin w korytarzu, Liama i Lou w salonie oraz Devyna w jadalni. Wyszłam na taras. Odetchnęłam głęboko i rozejrzałam się po ogrodzie, który teraz wyglądał koszmarnie. Czekała mnie masa sprzątania. Zerknęłam w stronę leżaków, bo coś mi świtało, że właśnie tam zostawiłam Harrego. Faktycznie, był tam. Spał zawinięty w koc. Podeszłam i usiadłam obok niego. Musiałam go stąd zabrać, bo nie powiem, żeby na dworze było ciepło.
-Hej Harry, wstawaj.-szepnęłam łagodnie.
Poruszył się, ale nie otworzył oczu.
-Harry.-szepnęłam mu wprost do ucha.
Tym razem zero reakcji. Westchnęłam i pocałowałam go w policzek. Drgnął. Poprawiłam koc i ruszyłam w stronę domu. Pamiętałam, że reszta rozjechała się do siebie taksówkami. Już miałam wchodzić do środka, gdy usłyszałam:
-Alex?
Odwróciłam się do Hazzy i uśmiechnęłam. Podeszłam do niego i widząc jego zbolałą minę usiadłam obok.
-Masz.-podałam mu butelkę i tabletkę.
-Boże dziękuję za tak wspaniałą dziewczynę.-wymamrotał i połknął lek.
-Wyspałeś się?-zapytałam głaszcząc go po twarzy.
-Nie.-rzucił.
-Zmarzłeś.-powiedziałam dotykając jego lodowatego ramienia. Opatuliłam jego drżące ciało szczelniej kocem.-Mogłam cię tu nie zostawiać.
-Przestań.-usiadł i przytulił się do moich pleców.-Przytul mnie, to się ogrzeję.
Odwróciłam się i wtuliłam w niego. Zakrył nas kocem. Czułam jego charakterystyczny zapach. Drżał.
-Skarbie, koniec żartów. Zasuwaj do środka.-odepchnęłam go lekko. Wstałam, zdjęłam bluzę i podałam mu ją.-Zakładaj.
Posłusznie naciągnął ją na siebie. Narzuciłam mu koc na ramiona i powiedziałam:
-Zmiataj do domu. W tej chwili.
Wstał i pocałował mnie w czoło.
-Jesteś jeszcze śliczniejsza kiedy się złościsz.
-Nie złoszczę się. Po prostu nie chcę, żebyś był chory. Chodź.-pchnęłam go w kierunku wejścia.
-Idę, już idę.
Weszliśmy do środka.
-Idę do kuchni przygotować dla wszystkich porządne śniadanie i aspirynę. Idziesz ze mną, czy maszerujesz do łóżka?-zapytałam.
-Do łóżka? Bez ciebie? Absolutnie. Idę do kuchni.
-Ok. W łazience na dole leżą twoje czyste skarpetki. Załóż je.
Ruszył do holu. Już miał wchodzić do środka, ale zawołam:
-Albo nie. Chodź na górę.
Posłusznie poszedł za mną. Wygrzebałam mu ubranie i wepchnęłam do rąk.
-Szoruj się umyć i ubrać. Poczekam tutaj.
Kiedy zniknął za drzwiami westchnęłam i zaczęłam ogarniać pokój. Uporałam się z bałaganem kilka minut przed jego powrotem. Otworzył drzwi i podszedł do mnie.
-Jesteś aniołem.-objął mnie i przyciągnął do siebie.-Cudownym aniołem.-pocałował mnie w czoło i przytulił. Czułam jego nienaturalnie przyśpieszony i urywany oddech. Wiedziałam co taki oddech oznacza. Obym się myliła, pomyślałam.
-Yhym. Jasne. Starczy. Chodźmy przygotować śniadanie.-pociągnęłam go do drzwi.

*********************************************************************************
Siemacie ! . Jak samopoczucia ? Przepraszam, że tyle czekałyście, ale co najważniejsze : CHŁOPCY WYGRALI BRIT AWARD ! . Jestem z nich taka dumna ! . No po prostu aż nie wytrzymam ! Jak wam się podoba 30? Postaram się jeszcze dziś po południu albo jutro dodać kolejny. No i z tego szczęścia i dumy z naszych chłopaczków aż się wam pochwalę. 22.02.2012roku między godziną 9.30-10.00 na świat przyjdzie mój brat. Witamy w tym pieprzonym świecie, Maks.
Boys, we so proud of you. We love you so much and this award is from us for you. You had to win this, because you have a lot of  fans for which you mean a lot. Directioners will pass thousands of miles, will sail across seas and oceans, will pass mountains only for you. 1Dfamily is real, guys believe it. Remember it and don't forget ever.
To takie moje wynurzenie i podziękowanie dla chłopców. <3
Buźki i do nn-ki.
Lex. :*

sobota, 18 lutego 2012

Rozdział 29

-Mamo!?-krzyknęłam wychodząc spod prysznica.-Jesteś?!
-Pośpiesz się trochę! Harry zniesie jajko jeżeli zaraz nie zejdziesz!
-Już, tylko się ubiorę.
Zaczęłam zakładać kostium. Zawiązałam sznurki i wyszłam z łazienki.
-Taa damm!-wykrzyknęłam.
-Wyglądasz prześlicznie.-mama pocałowała mnie w policzek.
-Prawda? Ten strój to strzał w dziesiątkę. Jeszcze tylko fryzura, delikatny makijaż i biżuteria. Mam nadzieję, że mi pomożesz.-uśmiechnęłam się do niej.
-No pewnie. Chodź tu.
Usiadłam na stołku, a mama zaczęła mnie czesać.
-Dawno tego nie robiłaś.-posłałam jej uśmiech.
-Zgadza się. Nawet bardzo dawno.-rzuciła.-Resztą zajmiesz się sama, czy mogę ci pomóc?
-Zdaję się na ciebie.-zaśmiałam się.
-Super. Ale kolczyka w pępek ci nie włożę.
-Ok. Z tym poradzę sobie sama.
Po około 25 minutach wreszcie byłam gotowa. Przejrzałam się w lusterku.
-Wow! Mamo, jesteś wielka!-przytuliłam ją.
-Nie przesadzaj. Chodź już.
Wyszłam na korytarz.
-Czekaj!-mama złapała mnie za nadgarstek.-Nie możesz tak po prostu zejść.
-Nie rozumiem.-zmrużyłam oczy.
-Stój tu i się nie ruszaj.
Zrobiłam co kazała. Stanęłam przy ścianie blisko schodów i obserwowałam ją. Wychyliła się przez balustradę i krzyknęła:
-Harry?! Możesz wyjść?!
Czekałyśmy na odzew z dołu.
-Dzięki za tą kosmetyczkę. Przynajmniej mam ładne pazurki.-zaśmiałam się.
-Dziewczyna Stylesa musi ładnie wyglądać. Nawet jeśli uroda to jej naturalny atut, zawsze znajdzie się coś, co trzeba wypielęgnować.-zdążyła odpowiedzieć.-Dobrze, że już jesteś. Dłużej się nie dało?-mówiła do schodów.-Zostań tam. A teraz patrz i podziwiaj.
Wyciągnęła mnie na środek podestu i lekko pchnęła. Zaczęłam schodzić. Popatrzyłam na Harrego. Stał z otwartymi ustami i wgapiał się we mnie. Zerknęłam w dół, na moje ciało. Miałam na sobie biały, dwuczęściowy kostium w małe, czarne groszki. Do tego kolczyk w pępki (maleńka kulka wysadzana kryształkami-prezent od mamy). Włosy związane w ciasny koczek na czubku głowy. Całość dopełniały lekko wytuszowane rzęsy (oczywiście wodoodpornym tuszem) i usta pociągnięte jasnym błyszczykiem.
-Wyglądam aż tak źle?-zapytałam stając przed nim.
-Niee... Wyglądasz, eh...-przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
-Skarby, wychodzę. Do zobaczenia jutro! Harry, opiekuj się nią!-mama minęła nas, zabrała torebkę, kluczyki i wyszła.
-Mmm. Malina.-Harry oblizał wargi.
-Głupol.-znów go pocałowałam.
-Wyglądasz prześlicznie. Tak zjawiskowo.-szepnął.-A to co? Tego tu jeszcze nie widziałem.-delikatnie musnął palcem mój kolczyk.
-Hmm. Bo nie nosiłam kolczyka? Wyjęłam zaraz po przylocie tutaj.-uśmiechnęłam się.
-Długo go masz?-zapytał obracając kulkę w palcach.
-Dziurkę od roku, ale to-wskazałam na pępek-to dzisiejszy nabytek. Mama mi go kupiła.
-Ładny. Pasuje do ciebie.
-Dziękuję skarbie.-cmoknęłam go w policzek.
-A na mój prezent musisz poczekać do wieczora. Bardzo późnego wieczora. Jak będziemy już sami, w sypialni, w łóżku...-znacząco się uśmiechnął. Zaczął przesuwać ręce po moich plecach, aż w końcu zatrzymał je na pośladkach.-Wiesz, że cię kocham?-zapytał.
-Wiem. Ja ciebie też.
-Ale że bardzo cię kocham?-dopytywał.
-Tak. Wiem i mam nadzieję, że ty wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy.
-Wiem. Kocham cię strasznie. Oszalałem na twoim punkcie.-pocałował mnie w nos.
-Harry.-jęknęłam.-Czego chcesz?
-Buziaka. Albo dwóch. Albo może trzech...
-Pomyślę. A teraz chodź już.-pociągnęłam go w stronę ogrodu.
-Nie!-krzyknął i zakrył mi oczy ręką.-To niespodzianka. Proszę, zaufaj mi.
-Miśku?-przytuliłam się do niego.-Oddaję się w twoje ręce.-rzuciłam i namiętnie go pocałowałam.
-Alex, nie szalej.-szepnął.
-Ale chcę.-przeciągnęłam językiem po jego szyi.
-Nie.-stanowczo się odsunął, choć wiedziałam, że robi to niechętnie.- W nocy. Teraz chodź, bo potem mnie przeklną.
-Dobra. Ufam ci.-dodałam odsuwając się i zamykając oczy.
-Przeprowadzę cię, ale nie otwieraj ślepek. Obiecujesz?
-Obiecuję.
Ruszyliśmy. Harry powoli prowadził mnie do wyjścia na taras. Otworzył drzwi, a mnie uderzył zapach świeżych kwiatów i owoców oraz gorące powietrze.
-Na trzy otwórz oczy.
Ścisnęłam jego dłoń.
-Dobrze.
-Raz. Dwa. Trzy.-wyszeptał.
Powoli otwierałam oczy. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Spodziewałam się wszystkiego, ale na pewno nie tego. Otworzyłam szeroko oczy. Zaskoczenie, zdumienie, radość. Sama nie wiem. Spojrzałam na mojego Harrulkę, potem na ogród i znów na niego.
-Jeeeej...-wyszeptałam i rzuciłam mu się na szyję.

*********************************************************************************
Siemacie kociaki ! . Jak tam? Podoba się 29.? Przepraszam, że tyle czekałyście, ale jakoś tak mi czas szybko mijał i nie miałam jak dodać. Obiecałam, że w 30/31 będzie bliższe poznanie. Otóż poprawiam. W 32 następuje pierwsza część i myślę, że tak 32/33 odbędzie się ta ich pierwsza, wymarzona i wyczekana randka. Mam nadzieję, że nie będziecie się gniewały :*
Buziaki, miłej nocki i cierpliwości w oczekiwaniu na nn-ke :)
Lex. :*

środa, 15 lutego 2012

Rozdział 28

Normalnie, gdyby nie to, że go kocham, to bym mu po prostu przypieprzyła. Przysięgam.
Zbiegłam na dół i za zasłoną wulkanu energii ukryłam swój strach i smutek. Wpadłam do kuchni jak burza.
-Mamuś, jedziemy?-zapytałam przytulając ją.
-Pewnie.-próbowała się uśmiechnąć.
-Mamo.-zaczęłam, ale szybko przerwałam i rozejrzałam się po kuchni. Widząc chłopców w komplecie dodałam-Chłopaki. Żeby to było jasne. Nie chcę litości. Co się stało, to się nie odstanie. Ale błagam, zachowujcie się normalnie.
Powiodłam wzrokiem po ich twarzach. Na każdej malowało się jakieś uczucie. U Lou była to niepewność, u Zayna zmieszanie, u Nialla coś jakby strach, u Liama zakłopotanie, a mamy i Harrego niezdecydowanie.
-Alexis...-mama dotknęła mojego ramienia.
-Nie.-przerwałam jej.-Mówię całkiem poważnie. No, może nie tak całkiem. Moglibyście mnie trochę więcej przytulać i w ogóle...
-W takim razie w porządku. Jak sobie życzysz.-wymamrotała i uściskała mnie.
-Moje kochane panie...-Styles objął nas ramionami.-Nie chcę nic mówić, a już na pewno nie wypędzać, ale zamkną wam sklepy...
-Mamuś-wyswobodziłam się z ich uścisku.-on ma rację. Chodź.-spojrzałam na nią z miną: Chcę pogadać. 
-Jasne. Widzieliście moje kluczyki?-motała się.-O, mam. Choć córeńko.
Ruszyłyśmy do drzwi. Chłopcy podążali za nami jak cienie.
-Myślałam, że to babski wypad...-rzuciłam.
-My was tylko odprowadzamy.-natychmiast odpowiedział Niall.
-Okey. W takim razie do zobaczenia.-cmoknęłam go w policzek. Potem to samo zrobiłam z pozostałymi. Kiedy dotarłam do Hazzy uśmiechnęłam się łobuzersko i szybko musnęłam jego usta.-Pa.
Wyszłam na zewnątrz zamykając dokładnie drzwi. Wskoczyłam do auta i ruszyłyśmy. Wyjechałyśmy ze spokojnego osiedla i padło pytanie:
-Więc o czym chciałaś porozmawiać?
Wzięłam głęboki wdech i przygotowałam się na długą rozmowę.
-O wszystkim. A zacznijmy od początku...

* w domu *
-Dobra, bierzemy się do roboty. Mamy jakieś-spojrzałem na zegar-3 godziny.
-Tylko?-zapytał Zayn.
-Yhym. Tylko. Ja biorę na siebie obdzwonienie wszystkich potencjalnych gości. Louis?
-W takim razie biorę catering. Zi, pomożesz?
-Jasne.
-Liam? Niall? A wy?-zapytałem.
-No cóż. Skoro catering został obsadzony-znacząco spojrzał na Lou i Zayna-to... Posprzątamy taras, basen i ogród. Potem udekorujemy, a na koniec zajmiemy się muzyką. Nie, Li?-blondyn mrugnął porozumiewawczo do kumpla.
-Oczywiście.-przytaknął Tatuś.
-Świetnie. Bierzmy się do roboty.
Każdy z nas ruszył w swoją stronę. Po około godzinie stanąłem w drzwiach prowadzących na taras.
-Wow. Jesteście mega.-wydusiłem podziwiając rezultat pracy kolegów.
-Jeszcze nie skończyliśmy. Poczekaj na ostateczny efekt.-Liam uśmiechnął się i zaczął przypinać prześcieradło do ściany szopki.
-A jak goście? Kogo tam masz?-zagadnął Lou przestawiając miski z owocami.
Wyciągnąłem z kieszeni karteczkę.
-No to tak: Mick i Sarah, Jeff, Devyn, Eric, Amber i Cathlin, Dominique, Jacquelin, Railey, Bailey, Frank i Masha. Do tego nasza piątka i Alexis.
-Niezła gromadka.-rzucił Niall podając Liamowi gwóźdź.
-W końcu to jedna z naszych ostatnich imprez przed miesiącem prób do trasy. Musimy się, kurna, wyszaleć!-krzyknął Zayn.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
-Harry, masz szczęście, że Alex i An jadą z nami, bo co byś ty biedaku zrobił, gdyby Młoda została?-Liam wbił gwóźdź i schodząc z drabinki otrzepał ręce.
-Zapłakałby się.-odparł Niall.
-Wypłakał by te cudne ślepka na podłogę.-zażartował Lou łapiąc mnie za brodę.
-Zejdźcie ze mnie!-zaśmiałem się.
-A, chłopaki.-Boo odwrócił się w stronę pozostałych.-miałem wam powiedzieć. An obiecała zmyć się na dzisiejszy wieczór, noc i jutrzejszy dzień. Jedzie do siebie. Więc mamy totalny luz.-wyszczerzył ząbki w zawadiackim uśmiechu.
-Hazaa, słyszałeś?!-wydarł się Niall.
-Spokojnie. Głuchy nie jestem. Jeszcze...-odparowałem.
-Czyżby nasze lwiątko dziś w nocy miało przeistoczyć się w lwa?-Zayn potargał mi włosy.
-Ej. Stop. Przypominam, że nie jestem już prawiczkiem!
-Ach, no tak. Podziękujmy czcigodnej Caroline F. Chłopcy.-zakomenderował Lou i złożył ręce jak do modlitwy. Reszta zrobiła to samo.-Boże, dziękujemy ci za stworzenie czcigodnej Caroline, która wprowadziła naszego ukochanego Harrego Edwarda Milwarda Stylesa w tajniki życia seksualnego.
-Amen.-zakończyła reszta.
-O czym to mówiliśmy?-Tommo zdawał się nie zauważać mojej miny.
-Ha, ha, haa. Za. Ba. Wne.-wycedziłem.
-Mały, wyluzuj. Żartowaliśmy przecież.-Lou podszedł do mnie i przytulił.-Nie złość się.
-Yhym. Zawsze żartujecie.-wymamrotałem.
-Ej, stary, co ci jest?-Boo popatrzył mi w oczy.
-Nic. Nie lubię TYCH żartów.-zaakcentowałem, bardzo mocno, słowo: "tych".
Stanęli przede mną.
-Okey, panowie, przepraszamy.-wydał rozkaz Niall.
Chciałem powiedzieć, że chyba mu się zawód muzyka popieprzył z żołnierzem, a dom z poligonem, ale chłopcy rzucili się na mnie jęcząc: Przepraszamy. Starałem wyrwać się z tej plątaniny ciał, ale trzymali mnie bardzo mocno.
-Puszczajcie.-wydusiłem.
-A przeszło ci już?-zapytał Liam.
-Tak. Puszczać.
-Okey.
Wypuścili mnie, a ja mogłem nabrać powietrza.
-Dobra, kończmy to i szykujmy się.-rzucił Zayn ruszając do kuchni.
-Dokładnie.-potwierdziłem.-W czym pomóc?
Po około godzinie patrzyliśmy na skończone dzieło.
-Wygląda bajecznie.-stwierdził Lou.
-Tak romantycznie.-ocenił Liam.
-O to mi właśnie chodziło.-dodałem.-Chodźcie się przebrać. Zaraz powinni zjawić się goście.
Gdy kilka minut później zamknąłem za ostatnimi gośćmi drzwi pod domem podjechał range-rover Any.
-Szybko. Zmykajcie do ogrodu. Tam jest Niall, powie wam co i jak.-rzuciłem do Amber i Cathlin, które przyszły jako ostatnie.
Sam, zaś, rozsiadłem się przy kuchennym stole i czekałem, aż obie panie wejdą do środka.
-Jesteśmy!-krzyknęła Lex ładując się z torbami do kuchni.
-Poczekaj, pomogę ci.-rzuciłem się do niej wyciągając torby z jej rąk.
-Dzięki kochany.-pocałowała mnie na przywitanie.-Co ty masz na sobie?
-Córeczko, chodź na górę. Pomogę ci się przebrać.-Ana posłała mi porozumiewawczy uśmiech.
-Zaczekam tutaj.-puściłem jej oczko.
-Dobra... Cokolwiek knujecie...-Alex zmierzyła nas podejrzliwym wzrokiem.
-Idź już.-powiedziałem.
W odpowiedzi zobaczyłem wystawiony język Alex. Zacząłem się śmiać. Kiedy Lex popędziła na górę szepnąłem do An:
-Tylko nie pozwól jej wyjrzeć przez okno, bo wszystko przepadnie.
-Jasne.-odparła i ruszyła na górę wołając Alex.

*********************************************************************************
Dobry wieczór :) Obiecałam 28 i jest. Normalnie zasypiam nad tą klawiaturą, więc dziś nie napiszę w tzw "kilku słowach od autorki" czegoś twórczego. Jak znajdziecie jakiś błąd czy coś, to piszcie. Dziś nie mam siły tego czytać. Dobranoc laseczki i dziękuję za przeszło 7.5 tysiąca wejść <3 Love y'all <3 Lex :*


wtorek, 14 lutego 2012

Walentynkowy prezent

Dziewczyneczki moje kochane ! . Dziś nie dam rady wstawić 28, choć bardzo bym chciała ! . Przysięgam ! . Ale niestety z czasem kiepsko, ale obiecuję, że jutro dostaniecie 28. Za to na osłodę macie pioseneczkę od chłopaczków : I Should've... <3  W polecanych macie bardzo dobrze zrobione karaoke wszystkich piosenek chłopców :) Miłego i do jutra !  :* Lex. 

poniedziałek, 13 lutego 2012

Rozdział 27

-Alex, dlaczego? Powiedz mi tylko, dlaczego?-powtarzałem to bez końca tuląc ją do siebie.
Kiedy spojrzała na mnie zapłakanymi oczami coś zakuło mnie w sercu. Na jej policzkach wciąż widniały szare ślady po spływających łzach.
-Harry, bo... bo ja... bo ja byłam...-popatrzyła na mnie niepewnie.-Bo ja byłam taka szczęśliwa. Zanim was poznałam to Niall był moją plakatową miłością. Tak strasznie chciałam, marzyłam wieczorami, że kiedyś was poznam, że staniecie się częścią mojego życia. Ale potem, kiedy to marzenie się spełniło, kiedy was poznałam i to w ten mało atrakcyjny sposób, pojawiłeś się ty. Momentalnie zająłeś stanowisko Nialla. Dawałam ci tyle znaków, że chcę być bliżej ciebie. Byłam podłamana, bo nie reagowałeś. Więc zaczęłam umawiać się z Philem, żeby zagłuszyć ten ból. A potem, w tym szpitalu, pokazałeś, że jednak mnie widzisz, że widzisz moje starania. Zawsze, kiedy cię widziałam, nie wspominając o tym kiedy mnie dotykałeś lub mówiłeś coś bezpośrednio do mnie, może to zabrzmi bardzo banalnie, przyśpieszał mi puls. No i w końcu stało się to o czym tak długo marzyłam. Zostaliśmy parą. Byłam taka szczęśliwa, że...
-A teraz już nie jesteś?-zapytałem z wyrzutem lekko odsuwając ją od siebie.
Natychmiast przysunęła się spowrotem.
-Daj mi skończyć. Wreszcie mogłam cię pocałować, dotknąć, tak jak mogą tylko pary. Sposób w jaki na mnie patrzyłeś i nadal patrzysz sprawia, że czuję się taka inna. Wyjątkowa. Bo w końcu nie na każdą zwykłą nastolatkę sam Harry Styles patrzy w taki sposób. Nie chciałam o nim myśleć. Chciałam być tylko z tobą i dla ciebie. Chciałam czuć, że mnie dotykasz, całujesz. Chciałam dać ci wszystko. Chciałam i chcę tego nadal. Ale w tedy... w tedy bałam się, że ty już nie będziesz mnie chciał. Że będziesz się mną brzydził. Skarbie, o ile ciągle wolno mi tak do ciebie mówić, po prostu tak strasznie cię kocham.-ostatnie słowo wyszeptała patrząc na swoje dłonie.
Krew się we mnie zagotowała. Chwyciłem ją za podbródek, chyba trochę zbyt mocno, uniosłem jej twarz do góry i wycedziłem przez zęby:
-Przestań mnie denerwować.
Spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.
-Odkąd cię tylko zobaczyłem szaleję za tobą. Byłem tak zły, że spotykasz się z Donovanem.-niemalże wyplułem jego nazwisko.-Nie rozumiałem, co z tobą. Z jednej strony pokazywałaś, że chcesz mnie, a z drugiej spotykałaś się z nim. Ale teraz już wiem, czemu to robiłaś. Ale wydaje mi się, że chciałaś też, żebym był zazdrosny. I udało ci się. Byłem na siebie wściekły, że pozwalam ci spotykać się z tym palantem. A gdy zobaczyłem cię przed tą feralną kolacją, to zrozumiałem, że jeśli nie ty, to żadna inna. Byłaś, jesteś i już zawsze będziesz największym szczęściem jakie mnie spotkało.-spojrzałem w podpuchnięte oczy mojej ukochanej.-Przysięgam.-dodałem i zacząłem ją całować.
Chwytała moje pocałunki niczym powietrze. Jej dłonie przesuwały się po moich włosach. Zapragnąłem mieć ją jeszcze bliżej, więc przysunąłem się do niej tak blisko, jak się tylko dało. Nie wiedziałem na co mogę sobie pozwolić. Ale Alex rozwiała wszelkie wątpliwości wsadzając moje dłonie pod swoją koszulkę. Dotykałem jej nagich pleców, potem brzucha i przez moment zawahałem się czy mogę pójść o krok dalej. W tedy położyła mi dłoń bardzo blisko krocza. Zrozumiałem, że to jest coś w rodzaju pozwolenia. Położyłem ręce na jej piersiach. Bawiłem się koronką, którą był obszyty stanik. Zaczęła wbijać palce w moje plecy i żebra. Zastanawiało mnie, czemu to robi. Potem dotarło do mnie, że mogła bać się tego co robię. W końcu próbowano ją zgwałcić. Czy naprawdę byłem aż tak cholernym dupkiem i napalonym idiotą?
Kiedy poczułem, że moja koszulka wędruje do góry powiedziałem:
-Jesteś tego pewna?
Nie odpowiedziała.
-Chodźmy do mnie. Mam tam wszystko. Zamknę drzwi. Tu nie jest bezpiecznie, każdy może nas przyłapać.
Zdawało się, że jest w jakimś amoku. Zupełnie nie reagowała na to co mówiłem. Przylgnęła do mnie całym ciałem wtulając głowę w moje ramię. Wyciągnąłem dłonie spod jej koszulki. Bardzo delikatnie położyłem ją na łóżku. Poprawiłem poduszki Lou i nakryłem ją kocem. Po chwili położyłem się obok.
-Harry, czemu?-zapytała zachrypniętym głosem.
Nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi odparłem:
-Nie teraz miśku. W koło jest zbyt dużo ludzi. Ale w nocy nie odpuszczę, obiecuję.-pogłaskałem ją po włosach.
Obróciła się tak, aby leżeć przodem do mnie. Wtuliła się we mnie. Byliśmy tak blisko, że czułem uderzenia jej serca. Przytuliłem ją, a ona znów zaczęła płakać.
-Alex, co się stało? Zrobiłem coś nie tak?-pytałem z lekkim przerażeniem.
-Nie, nic. Jestem taka szczęśliwa, że cię mam. Tylko tyle. Po prostu nie chcę cię stracić.
-Nie pleć głupstw miśku. I tak cię kocham. I tak już zostanie.
Przytuliłem ją najmocniej jak się dało. Poluzowałem uścisk dopiero kiedy zaczęła lekko pojękiwać i stękać.
-Przepraszam. Ale to z miłości.-wyszeptałem i pocałowałem ją w czoło.
-Myhym. Z miłości chcesz mnie udusić?-mruknęła.
Zamiast odpowiedzieć poprawiłem koc. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 12.30. Pomyślałem o mojej niespodziance. Zdrzemniemy się godzinkę, wyślę je obie na zakupy, a ja i chłopaki przygotujemy resztę. To musi się udać. Zerknąłem na Alexis. Miała zamknięte oczka. Przysunąłem się trochę bliżej. Wyciągnąłem telefon i napisałem:
Przyjdź tu za godzinę. Jeśli będę spał to mnie obudź. Przekonaj An, że zakupy z Lex dziś po południu to super pomysł. Chodzi o imprezę. Nie zapomnij! Mwah. H. x.
Z listy kontaktów wybrałem Boo Bear i wysłałem. Minutę później przyszła odpowiedź:
Ok. Zi mi pomoże. Będę za godzinę. Nie upieprzcie mi NICZYM łóżka. Zaczynamy akcję An. :* L. xx.
Uśmiechnąłem się, położyłem telefon na łóżku i zamknąłem oczy. Obudził mnie cichy szept:
-Harry? Wstawaj. No już, wstawaj.
Odwróciłem głowę, żeby zobaczyć kto to, choć po głosie poznałem mojego ukochanego.
-Lou.-ziewnąłem.
-Ładnie się zabawiliście. Mam nadzieję, że moje łóżeczko jest czyste.-puścił mi oczko i czule pogłaskał kawałek materaca.
-Spadaj.-rzuciłem i zacząłem wyplątywać się z koca i ciała mojej dziewczyny.
-Ale masz farta, koleś. Taki skarb.-Louis pokręcił głową.
-Wiem.-odparłem i pocałowałem Alex w czoło.
-To co robimy? An zgodziła się na zakupy, po tym, jak przedstawiłem jej plan.
-Świetnie, zaraz ją obudzę.
-Dała mi nawet...-zaczął macać się po kieszeniach.-O mam. Dała mi nawet kilka numerów do jej koleżanek.-uśmiechnął się.-Mam nadzieję, że są takie jak ona.
-Niech zgadnę. Dominique, Jacquelin, Railey, Bailey.
Popatrzył na mnie wielkimi oczami.
-Skąd...skąd ty...?-dukał.
-Znam je. Jackie mieszka na drugim końcu osiedla, a reszta w okolicy mieszkania An.-odpowiedziałem z dumą.
-I? I jakie?-podekscytowany Louis klapnął obok mnie.
Przy tym lekkim wstrząsie Alex położyła mi głowę na kolanach. Przykryłem ręką jej ramię, a drugą głaskałem ją po włosach.
-Nic z tego. Panny nie dla ciebie. Dominique jest zdecydowanie zbyt chamska, Jacquelin to totalna cnotka, a Rails i Bails są razem.
Chłopak wytrzeszczył oczy.
-Jak razem?-zapytał.
-Normalnie. Są homo.-wyjaśniłem.
-Nie gadaj!
-Powaga.
-Stary, ale jazda. Nie znałem, ba!, nawet nie widziałem żadnych homo-lasek. Miło będzie poznać takie. I to od razu w parze.-poruszył brwiami w górę i w dół.
Zacząłem się śmiać.
-Będę udawał, że cię nie znam. Idę do łazienki. Jak wrócę, obudzę Lex i wykopię je na te nieszczęsne zakupy. Bądź grzeczny.-rzuciłem i wyszedłem na korytarz.
Kiedy wróciłem Louis leżał przytulony do Alex.
-Co ty do cholery cudujesz?-zapytałem podchodząc do niego.
-Zaraz zobaczysz. Siadaj w nogach i się nie odzywaj.
-Ale od...-zacząłem.
-Cicho. Skończ gadać i siadaj na dupie.-przerwał mi.
Klapnąłem zrezygnowany na łóżku i obserwowałem Lou.
-Alex, wstajemy.-szepnął naśladując mój głos.
Lex odwróciła się przodem do niego i wtuliła głowę w jego klatkę piersiową.
-Myhym.-mruknęła.
-Mówię poważnie. Wstawaj.-Lou tym razem poklepał ją po pośladku.
Miałem ochotę obić mu ryjek.
-Harry.-ziewnęła i nie otwierając oczu położyła mu dłoń na policzku.
Już miałem coś powiedzieć, gdy Alexis odskoczyła od chłopaka jak oparzona i wrzasnęła:
-Ty nie jesteś Harry!-spojrzała na niego.-Lou! Co ty tu robisz?! Gdzie Harry?!-panikowała.
-Hej, spokojnie. Nie zapominaj, że jesteśmy u mnie. A co do Harrego. Jest tam.-wskazał mnie palcem.
-Cześć miśku.-przywitałem się i przysunąłem odrobinę w górę.
-Harry.-podsunęła się do mnie i namiętnie pocałowała.
-E, gołąbeczki. Podusicie się. Już koniec. Koniec.-Lou z desperacją wepchnął się między nas.-Koniec powiedziałem!
-Louis.-Alex przyssała się do jego policzka. Chłopak objął jej biodra i przyciągnął do siebie. Ona natomiast położyła dłonie na jego głowie.
-Mmm.-Boo mlasnął z zadowoleniem.
-Starczy. Bo będę zazdrosny.
Dziewczyna odsunęła się ze śmiechem.
-Ej no!-Louis był niepocieszony.-Mi też się coś od życia należy! Nawet nie mogę dostać zwykłego całusa, bo się obruszasz! Pfff... Harry.-pokręcił z politowaniem głową.
-Znajdź sobie własną dziewczynę. Ta jest moja.-przysunąłem się do Alex i kładąc jej rękę na udzie, zdecydowanie zbyt blisko krocza, pocałowałem.
-Ok. Ok. Zrozumiałem. Możesz już zabrać te rączki.-rzucił.
Alex zaczęła się śmiać.
-Jesteście nienormalni.-powiedziała i położyła się między moimi nogami. Oparła głowę o mój brzuch, a dłonie położyła mi na kolanach. Zdecydowanym ruchem położyłem dłonie na jej biuście.
-Harry, jak możesz.-jęknął Lou.
-Właśnie Harry, jak możesz się tak znęcać nad kumplem?-rzuciła.-Oj Boo. Chodź, dostaniesz buziaka.
Louis nachylił się nad Lex, a ona cmoknęła go w policzek.
-Jesteś aniołem.-Bear uśmiechnął się do mnie.-Za 15 minut bądźcie na dole. Lexi, idziesz z mamusią na zakupy.-dodał i skierował się do wyjścia.-Pamiętajcie, 15 minut. Buziakii.-zaszczebiotał i zniknął za drzwiami.
-Że co? Jakie zakupy?-zapytała patrząc mi w oczy.
-Musisz kupić sobie jakieś bardzo seksowne, bardzo pociągające i bardzo skąpe bikini, miśku. Dziś wieczorem się w nim zaprezentujesz. Nic więcej ci nie powiem.-cmoknąłem ją w czoło.-No już, zbieramy się.
Niechętnie podniosła się z łóżka.
-Muszę?
-Obowiązkowo. Tylko bardzo proszę, nie przesadź z tą seksownością i skąpym wyglądem, bo będą też inni faceci. Najlepiej kup dwa. Jedno takie jak wymieniłem, a drugie jakieś normalne.-znacząco uniosłem brwi.
-A co dostanę w zamian?-zapytała chytrze.
Wsunąłem palce za guzik przy jej spodniach i przyciągnąłem do siebie.
-To.-rzuciłem i pocałowałem ją jeszcze namiętniej niż zazwyczaj.-I niezapomniane noce. A teraz leć już. Im szybciej wyjdziesz, tym lepiej.
-Ale ja wcale nie chcę cię zostawiać.-wsadziła ręce w tylne kieszenie moich bojówek.
-Alex idź już. Zanim mnie zdenerwujesz.-uśmiechnąłem się.
-No dobra. A jakieś pożegnanie?-zapytała z szelmowskim uśmiechem.
-Pa.-cmoknąłem ją w usta.-Idź już.-zaśmiałem się i leciutko pchnąłem ją w kierunku drzwi.

*********************************************************************************
Witam drogie panie ! . Przepraszam, że tak długo, ale miałam trochę roboty. Jak podoba się rozdział? Wyjaśnienia z serii : POZNAJMY SIĘ BLIŻEJ. uważam za rozpoczęte. Dziękuję za ponad 6 tysiaczków wejść i tyle komentarzy.
Moje stałe czytelniczki: 
Dziękuję z całego serca, jesteście mega. Każdy rozdział komentujecie <3 Może jakiejś krytyki trochę, albo coś. :)
Resztę czytających również zapraszam do komentowania. Anonimowi czytelnicy też mogą. Nawet nie musicie się podpisywać czy zakładać konta. Dla was to kilka znaczków wystukanych na klawiaturze, a dla mnie powód do dalszego pisania i kolejna opinia.
buziaki, Lex :*

piątek, 10 lutego 2012

Rozdział 26

Żaden z nas nie wiedział jak się zachować. Przed chwilą dowiedzieliśmy się, że ten frajer nie tylko pobił Alex, ale że próbował ją zgwałcić. To był totalny szok. Louis oprzytomniał jako pierwszy i natychmiast przygarnął zrozpaczoną dziewczynę do siebie.
-No już. Nie płacz.-tulił ją, a ona wypłakiwała się w jego koszulkę.
Cholera. Co się z nami działo? Harry siedział bez cienia jakiejkolwiek złości, czy innego uczucia na twarzy. Mógłbym przysiąc, że w tamtej chwili ktoś go po prostu wyłączył. W pokoju dało się wyczuć rozpacz dziewczyny. Potrzebowała go bardziej niż czegokolwiek innego. Może nawet bardziej niż tlenu. To było pewne. A on tylko siedział. Zerknąłem na Liama.
-Li? Pomożesz?-zapytałem i wstałem.
Patrzył na mnie nie rozumiejąc o co chodzi. Wskazałem na Loczka, a potem na ogród.
-Jasne.
Podszedł i chwycił Harrego za koszulkę. Zrobiłem to samo i dźwignęliśmy go do góry.
-Koniec żartów Młody.-rzuciłem.
Wywlekliśmy go na taras i posadziliśmy na leżaku. Nawet się nie odezwał. Spojrzałem na Liama. Wzruszył ramionami i przeczesał palcami włosy. Cholera.
-Co się z tobą dzieje?!-trzepnąłem Harrego w głowę.-Właśnie twoja dziewczyna oznajmiła, że ktoś chciał ją zgwałcić! Wiesz jakie to musi być dla niej ciężkie?! Żyć z taką świadomością?! Wiesz jak ciężkie musiało być powiedzenie prawdy?! Oczekiwała... Nie wróć. Potrzebuje naszego wsparcia! Twojego-dźgnąłem go palcem w klatkę piersiową.-przede wszystkim! A ty co?! Nawet jej nie dotkniesz! Twój najlepszy kumpel musi ją pocieszać! Pomyśl, jak ona musi się czuć?! Pewnie teraz myśli, że się nią brzydzisz!-wrzeszczałem na niego. Zdawał się w ogóle nie rejestrować tego co mówię.-Harry!-potrząsnąłem nim.
Zupełnie jakbym przestawił mu jakiś przełącznik. Nagle złapał się za głowę.
-A ja jej dotykałem nic nie wiedząc...-wymamrotał.
Patrzyliśmy na niego jak na szaleńca.
-Co?-wyrwało się z ust Liama.
-Ona mi nie powiedziała. A ja jej dotykałem. Zayn, ja jej dotykałem w TEN sposób.-pokręcił głową.-Teraz wszystko jasne...-powiedział i zerwał się na równe nogi.-Muszę iść.-rzucił i pobiegł do środka.
-Hazza!-krzyknąłem i ruszyłem za nim.-Harry stój!
Zachowywał się jak wariat. Biegał jak ogłupiały po całym salonie powtarzając z uporem maniaka:
-Gdzie ona jest?
-Pewnie Lou wziął ja na górę.-rzuciłem słysząc po raz kolejny to samo pytanie.
-Bingo.-szepnął i pobiegł na piętro.
Podążałem za nim jak cień. Nie mogłem pozwolić, żeby zrobił coś głupiego. Otworzył drzwi do sypialni Lou. Alex siedziała na łóżku otulona kocem. Boo siedział obok i trzymał ją za rękę. Coś jej tłumaczył, ale gdy weszliśmy odwrócił się do nas. Hazza popatrzył na Lex i szepnął:
-Czemu mi nie powiedziałaś?
Spuściła wzrok i pochyliła głowę. Włosy opadły jej wokół głowy jak welon. Loczek podszedł i przytulił ją. Od razu wtuliła się w niego.
-Przepraszam.-powiedział Hazza.
-Nie, to ja przepraszam. Tak strasznie przepraszam.-płakała.
-Cichutko.-uspokajał ją.
Złapałem Lou za rękę i wyciągnąłem z pokoju.
-Zostawmy ich samych.
-Jasne.-uśmiechnął się.-Malik, co wyście mu zrobili?
Przewróciłem oczami.
-Wykastrowaliśmy, a "zdobycz" ogoliliśmy i rzuciliśmy lwom na pożarcie.
-Gadasz.
-Nie, no coś ty. Poważnie.-upierałem się.
-Nie wierzę. Harry kastrat? Nierealne.
-A jednak. Jak nie wierzysz to zapytaj Liama.-powiedziałem.
Lou zamyślił się.
-Może wreszcie się uspokoi. Każdy kastrat jest spokojny.-uśmiechnął się.
-Może.
-Zayn?
-No?
-Została nam jeszcze An. Co z nią?
-Nie mam pojęcia. Chyba Mr. Nandos się nią zajął.
-Albo wpieprza coś za lodówką.-zaśmiał się Lou.
-Chodź. Sprawdźmy to.-pociągnąłem go za nogawkę spodni.
-Mali agenci?-zapytał przybierając pozę "przyczajonej pumy".
-Agencie Tomlinson? Gotowy do akcji?-zapytałem robiąc to samo.
-Zwarty i gotowy, agencie Malik. Misja Zdechły Żółw rozpoczęta.-rzucił się na podłogę i przeturlał do schodów.
Ryknąłem śmiechem.
-Nie czas na śmiech, agencie Malik.-rzucił z powagą.
-Zdechły Żółw? Skąd to wytrzasnąłeś?-zataczałem się ze śmiechu.
-Nie wiem. Serio tak powiedziałem?
Pokiwałem głową rycząc ze śmiechu.
-Ale na pewno? Zdechły Żółw?-upewnił się.
-Na 100%.-potwierdziłem.
-O cholera.-sapnął i zaczął się śmiać jak szalony.
Leżeliśmy na podłodze kwicząc ze śmiechu.
-Coś ty brał?-zapytałem po chwili, wciąż nie mogąc się opanować.
Nagle Lou z powagą oznajmił:
-To pewnie żel Harrego. Już wiem od czego świruje.-wyszczerzył się w triumfalnym uśmiechu.
-Co?-zapytałem z dezorientacją.
-No skończył mi się żel pod prysznic. To pożyczyłem od Loczka. I proszę.-wytłumaczył.
-Zdechłe Żółwie przejęły twój mózg.-zachichotałem.
-Właśnie. Mam w głowie Zdechłe Żółwie.-popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem.-A co, jeśli Harry ma je ciągle? Co, jeśli one go opanowały? Jeśli opanują świat?! Sprawdźmy to!-zerwał się na równe nogi.
-Lou! Ostudź swój entuzjazm. Najpierw Ana.-przypomniałem kwicząc ze śmiechu.
-Racja.-popatrzył na mnie krzywo.-Zaynie Jaavadzie Maliku, czy jak ci tam na drugie imię, opanuj się! Idziemy sprawdzić, co z An.
Podał mi rękę, złapałem ją, a on pomógł mi wstać i ruszyliśmy zorientować się w sytuacji i stanie emocjonalnym pozostałych. Miałem tylko nadzieję, że nie płacze. Nienawidzę płaczących kobiet. Mam zbyt miękkie serce. Weszliśmy do kuchni. Siedziała przy stole ściskając w dłoniach kubek. Lou przysiadł na krześle i objął ją ramieniem.
-Jak się czujesz?-zapytałem.
Popatrzyła na nas i wycedziła:
-Phil Donovan jest skończony.

*********************************************************************************
Tam ta ra ram tam, tam ta ra ram tam, tam ta ra raaaam, ra ta ta tammm. xd Siema ! . Jak się podoba 26? Jakoś mało ekscesów w nim. Ale się nadrobi później :) Przepraszam strasznie strasznie strasznie, że tak długo musiałyście czekać. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. No i mam też nadzieję, że was jeszcze nie znudziło :) Szczerze, to z tymi zdechłymi żółwiami to czysty przypadek. Jak pisałam w zeszycie, to mi  się samo napisało zdechłe żółwie i już nie chciałam skreślać, więc obrobiłam i ta dam. macie misję zdechły żółw. jutro nn. buźki. Lex.

wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział 25

Chłopcy wpadli do kuchni, a nasza trójka dalej zaśmiewała się z artykułu.
-A wam co tak wesoło?-zapytała mama wchodząc do kuchni.
-Wi , wi, widziałaś?-śmiałam się jak głupia.
-Co miałam widzieć?
-To.-rzuciłam jej gazetę.
-Tak. Widziałam to rano. Co w tym takiego śmiesznego?-zapytała unosząc jedną brew.
-Wszystko.-ryknął Lou.
Moja głupawka powoli zaczęła mijać.
-A wy to widzieliście?-zapytałam reszty, jednocześnie wskazując gazetę.
-No. Wszędzie tego pełno. Na ulicach, w sklepach. Lex, aleś namieszała.-powiedział Niall pożerając paluszki z sezamem.
Harry wyprostował się i spojrzał na mamę.
-A to ci dopiero. Lou i Alex.-uśmiechnął się.
W ogóle nie zwróciła na niego uwagi. Zamiast tego spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Skarbie idź się ubrać. Za chwilę ma tu być oficer McJacobs.-powiedziała, spokojnie kładąc mi dłoń na ramieniu.-Spisze twoje zeznania w sprawie tego pobicia.
Pobicia, pomyślałam. Ładne pobicie. Przecież on chciał mnie zgwałcić. Ale tego nie wiedział nikt poza mną. I nim. Kto mi uwierzy? Przecież gdybym nie była tak wyzywająco ubrana nic by się nie stało. Wielka gula urosła mi w gardle. Zaraz na zawszę stracę Harrego. Znienawidzi mnie. I chłopcy. Oni też nie będą chcieli mnie znać. Wrócę do Sary. Tak będzie najlepiej. Powiem temu facetowi prawdę, a potem pójdę się spakować. Moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.
-Otworzę.-powiedziała mama.-A ty idź się ubrać. Czekamy w salonie.
Niczym automat ruszyłam na górę. Musiałam mu powiedzieć prawdę, nie było innego wyjścia. Problem tkwił w tym, że najzwyczajniej w świecie się bałam. Bałam się co o mnie pomyśli, co powie mama, czy Hazza od razu mnie znienawidzi. Tak cholernie bałam się, że stracę to, co zdążyłam zdobyć. Że stracę sens mojego życia. Że stracę Harrego.
* w tym samym czasie*
Otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry.-powiedział mężczyzna w mundurze.-Pani Waver? Byliśmy umówieni. Oficer McJacobs.
-Tak. Witam.-podałam mu rękę.-Zapraszam za mną.-otworzyłam szerzej drzwi i ruszyłam do salonu.-Wie pan, Alexis niechętnie mówi o sobie. Nam jeszcze nic nie powiedziała na temat tego co się wydarzyło. Ale mimo to chcemy złożyć zawiadomienie o pobiciu.
Weszłam do salonu w którym już siedzieli chłopcy.
-Och. Chłopaki to jest oficer McJacobs.
-Dzień dobry.-jak przystało na dobrze wychowanych młodych ludzi wstali i jako pierwsi się przywitali.
-Witam.-odparł oficer podając każdemu rękę.
-Proszę, niech pan siada.-wskazałam na fotel.-Alex zaraz zejdzie. Może zrobię coś do picia. Herbatę, kawę?-zaproponowałam.
-Nie, dziękuję.-odparł.
-Przepraszam na chwilkę.-wyszłam z salonu posyłając oficerowi uśmiech.
Stanęłam przy schodach i zawołałam:
-Alex?! Pośpiesz się!
-Już idę!-odkrzyknęła, a ja udałam się spowrotem do czekających mężczyzn i usiadłam na drugim fotelu.
* oczami Alexis *
Zeszłam po schodach i weszłam niepewnym krokiem do salonu. Ubrana w szare, rozciągnięte dresy i bluzę Harrego wciąż nie czułam się dobrze. W środku aż cała się trzęsłam, a i nie tylko tam, bo i ręce mi drżały. Ukryłam je w przydługich rękawach. Mama i policjant siedzieli na fotelach. Lou i Harry na kanapie. Zayn i Niall na oparciach sofy, a Liam na pufie.
-Dzień dobry.-przywitałam się. Podeszłam do mężczyzny, wyjęłam dłoń z rękawa i wyciągnęłam w jego kierunku.-Alexis Julie Waver.-przedstawiłam się.
-Witam. Starszy oficer Pierre McJacobs z londyńskiej policji.-uścisnął mi dłoń.
Natychmiast naciągnęłam rękaw, żeby ukryć to, co działo się z moimi dłońmi. Usiadłam na kanapie między Harrym a Lou.-Przejdźmy do rzeczy, panno Waver. Proszę mi opowiedzieć wszystko o tym wydarzeniu, o którym mówiła twoja mama.
-No więc...
-Chwileczkę.-przerwał mi.-Przepraszam, ale państwo musicie wyjść. Takie są procedury.
-Oczywiście.-odparła mam i razem z chłopakami zaczęła wychodzić.
-Czekajcie.-powiedziałam chwytając Harrego za rękę.-Chciałabym, żeby zostali. Muszą dowiedzieć się prawdy, a nie chcę opowiadać o tym tysiąc razy.-zwróciłam się do oficera.
-Panno Waver, przykro mi. Takie są procedury.-odparł.
-Panie oficerze. To co się w tedy stało, to nie było zwykłe pobicie. Dlatego proszę, żeby oni zostali. Muszą to usłyszeć. Proszę.-spojrzałam mu błagalnie w oczy.
-No dobrze. Ale to ostatni raz, kiedy możesz mówić przy nich. Proszę, w takim razie, niech państwo usiądą i zaczynamy.
Chłopcy migiem zajęli swoje poprzednie miejsca. Puściłam dłoń mojego chłopaka i naciągnęłam rękawy bluzy, osłaniając dłonie przed spojrzeniami innych. Oficer wziął notes do ręki, a ja zaczęłam:
-Tamtego wieczoru umówiłam się z Philem Donovanem na późny obiad. Mój przyjaciel, Liam Payn, zawiózł mnie do restauracji "Rozalie" w centrum Londynu. Phil już na mnie czekał. Zjedliśmy obiad, a potem wyszliśmy z lokalu i ruszyliśmy na spacer. W pewnym momencie Phil zaproponował, żebyśmy przeszli skrótem, który prowadził przez ciemna uliczkę. Na początku nie chciałam, ale powiedział, że nie mam się czego bać, więc zgodziłam się. Przeszliśmy kawałek, a on skręcił w kierunku załomu w murze. Potem mnie pocałował.-słyszałam jak Harry ze świstem nabiera powietrza. O nie, pomyślałam. Głos lekko mi drżał, kiedy kontynuowałam-A potem, potem, potem...-jąkałam się. To co chciałam powiedzieć, nie chciało mi przejść przez gardło. No dalej Lex, powiedz to!, zaczęłam poganiać się w myślach.
-Co było potem, panno Waver?-zapytał oficer przyglądając mi się z taką uwagą, że zdawało mi się, że wie co chcę powiedzieć.
-On się do mnie dobierał.-dokończyłam cicho i ukryłam twarz w dłoniach. Zrobiłam to. Powiedziałam prawdę. Łzy skapywały mi spomiędzy palców. Tak bardzo wstydziłam się tego co się stało. Lou natychmiast mnie przytulił.
-Co robił?-zapytała mama z ogromnym niedowierzaniem.
Rozpłakałam się na dobre. Louis tulił mnie do siebie jak małą dziewczynkę, lekko przy tym kołysząc. Wtuliłam twarz w jego koszulkę.
-Czemu nic nam nie powiedziałaś?-zapytał zatroskanym głosem.
-Tak mi wstyd. Bałam się.-wyszlochałam.
-Czego?
-Że się ode mnie odwrócicie.-usiadłam wyprostowana jak struna. Otarłam oczy i wbiłam spojrzenie w okno.
-Panno Waver, wszystko w porządku?-zapytał oficer.
-Tak.-odparłam. Musiałam mu powiedzieć wszystko. Do samego końca.-A kiedy zaczęłam się wyrywać i prosić go żeby przestał-ciągnęłam jakby nigdy nic.-on zaczął mnie bić.-poczułam jak Lou łapie mnie za rękę i mocno ściska. Odwzajemniłam uścisk.-Uderzał w twarz. Bardzo bolało, ale kiedy uderzył w brzuch, skuliłam się. W tedy coś odwróciło jego uwagę, a ja uciekłam. Mimo, że okropnie bolało, biegłam, żeby uciec jak najdalej. Pamiętam, że upadłam i że strasznie bolał mnie brzuch. Potem jest coś, jakby luka. Taki jakby brak światła. Potem pamiętam, że był ze mną Harry Styles.-spojrzałam na mojego ukochanego, ale on zdawał się nie słyszeć co mówię, więc ciągnęłam-I kolejna luka, aż do momentu kiedy obudziłam się w szpitalu i był ze mną Harry i obecni tu, pozostali panowie.
-Czyli pan Phil Donovan najpierw próbował panią zgwałcić, a potem pobił. Zgadza się? Dobrze zrozumiałem?
Kiwnęłam głową i poczułam, że łzy znów spływają po moich policzkach. Wyjęłam dłoń z dłoni Lou i otarłam oczy obiema rękami.
-W takim razie, nie pozostaje mi nic innego, jak rozpocząć śledztwo. Na razie dziękuję, panno Waver. Na mnie już pora. Obowiązki wzywają. Do widzenia.-wstał i skierował się do wyjścia. Mama ruszyła za nim. Kiedy zniknęli z pola widzenia Louis położył mi dłoń na udzie.
-Mała? Wszystko gra?-zapytał ocierając mi łzę.
Spojrzałam na Hazze. Wyglądał jakby ktoś przypieprzył mu obuchem w głowę. Patrzył tępo przed siebie. Spojrzałam na Louis'ego.
-Nie. Nic nie gra, Lou.-szepnęłam i rozpłakałam się.

*********************************************************************************
Dzieńdoberek ! . Ehh, 1 z 4 rozdziałów, które podobają mi się najbardziej. :) A jak wam? Cóż, chciałabym wiedzieć, czemu uważacie, że poprzedni rozdział jest dziwny. Jeśli napiszecie mi czemu tak myślicie, będę mogła popracować nad tym, żeby następne dziwne nie były :) 4 tys. wejść. Mistrze moje ! <3 Dziękuję <3 Jesteście niesamowite <3 Love you all <3<3<3 Mwah, Lex.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Rozdział 24

Obudziłam się wtulona w plecy Hazzy. Delikatnie odsunęłam się od niego i przeciągnęłam. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 9.00. Wygrzebałam się spod kołdry i zeskoczyłam z łóżka. Obeszłam je i stanęłam przed Harrym. Spał dosłownie jak dziecko. Przytrzymałam włosy, schyliłam się i pocałowałam go w czoło.
-Lex?-mruknął.
-Śpij kochanie.-pogłaskałam go po policzku.
Westchnął i przekręcił się na drugi bok. Przechyliłam się i jeszcze raz pocałowałam go, tym razem w policzek. Ten chłopak sprawiał, że miękło mi nie tylko serce. Po cichutku wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Louis siedział przy stole z kubkiem kawy i przeglądał gazetę.
-Cześć.-rzuciłam i cmoknęłam go w policzek.
-Cześć moja mała.-objął moje biodra i przyciągnął do siebie. Wciąż siedział na krześle, więc podniósł głowę, żeby spojrzeć mi w oczy.-Tylko tak przywitasz się ze swoim ukochanym? Ładnie to tak?-cmoknął mnie w brzuch i wypuścił.
-Lou, odbiło ci?-zapytałam śmiejąc się i nalewając kawy do filiżanki.
-Ależ kochanie. Pytam poważnie. Kiedy dostanę prawdziwego buziaka? A nasza wspólna impreza? Kiedy się na nią wybierzemy?
Patrzyłam na niego jak na idiotę.
-Boo, na pewno dobrze się czujesz?-powiedziałam kładąc nacisk na "na pewno" i usiadłam na przeciw niego.
-Doskonale. Szczególnie po tym. Sama zobacz.-rzucił przede mnie gazetę i upił łyk kawy.
Spojrzałam na nią i o mało nie spadłam z krzesła.
-Co to ma być?-zapytałam zszokowana.
Na pierwszej stronie było wielkie zdjęcie mnie i Louis'ego zrobione przed szpitalem. Nieważne, że nie było widać mojej twarzy, gdyż szczelnie zakrywała ją bluza Boo. Ważne, że ja wiedziałam, że to ja. Chłopak obejmował mnie i przyciskał do siebie. Wielki nagłówek głosił: Louis Tomlinson (One Direction) ma dziewczynę? Patrzyłam w gazetę tępym wzrokiem.
-Przeczytaj artykuł.-rzucił.-Tam to dopiero jest ciekawie.
Przeniosłam wzrok na tekst pod zdjęciem.
Wczoraj przyłapaliśmy Louis'ego wraz z menadżerką zespołu, Anne Waver, pod szpitalem w centrum Londynu. Towarzyszyła im dziewczyna, której skrupulatnie strzegli przed obiektywami reporterów. Wyglądało na to, że odbierali ją ze szpitala. Kim jest ta tajemnicza postać i co robiła w szpitalu? Tego niestety nie wiemy. Cała trójka przyjechała do domu chłopaków na obrzeżach Londynu. Gdy zapytaliśmy menadżerkę o tę tajemniczą postać odpowiedziała: Pozostawię to bez komentarza. To już trzeci raz gdy widzimy tę dziewczynę w towarzystwie któregoś z piosenkarzy. Kilka dni wcześniej, zanim Bezimienna trafiła do szpitala, widziano ją z Niallem Horanem (One Direction). Natomiast gdy 3 dni temu wezwano karetkę, która przewiozła dziewczynę z parku przy London Eye do szpitala (wspominaliśmy o tym) był z nią Harry Styles, najmłodszy członek grupy. Chłopak płakał. Co się w tedy wydarzyło? Co łączy ją z zespołem? I najważniejsze- Kim ona jest? Postaramy się tego dowiedzieć. Będziemy informować was na bieżąco.
-Co to ma znaczyć?-z wrażenia oplułam się kawą.
-Cóż, urok bycia sławnym. Nie przejmuj się. Teraz, kiedy jesteś z nami, a co najważniejsze z Hazikiem, będziesz musiała się przyzwyczaić.-uśmiechnął się.
-Jasne. Nie ma problemu.-wykrzywiłam usta w tanią imitację uśmiechu.
-No ja myślę. To teraz prawdziwy uśmiech poproszę.
Cóż mogłam zrobić? Uśmiechnęłam się słabo.
-Sto lat! Wszystkiego najlepszego! Dużo marchewek!-zaczął wykrzykiwać wyliczając na palcach. Znowu krzyczał. Muszę pamiętać, żeby zaproponować mu wizytę u laryngologa.
-Dzięki Lou.-zaczęłam się śmiać i uścisnęłam jego dłoń, którą przed sekundą położył na stole.
-Nie za ma co!-krzyknął.
Dostałam ataku histerycznego śmiechu. Ledwie udało mi się wydusić:
-Chyba: nie ma za co.
-Nie Alex.-rzekł z powagą.-Nie za ma co!-i sam wybuchnął śmiechem.
Nie mogliśmy się opanować. W końcu wstałam, podeszłam do zlewu i ochlapałam twarz wodą.
-Dobra Boo. Koniec.-rzuciłam wycierając ściekającą mi z nosa i brody wodę.
Chłopak śmiał się jeszcze przez chwilę, a w końcu, kręcąc głową, napił się kawy. Usiadłam przy stole i uśmiechnęłam się do siebie. Spojrzałam w dół. Wciąż byłam w piżamie, o ile dłuższy t-shirt, który całkowicie zakrywał króciutkie spodenki można nazwać piżamą... Lou natomiast był już kompletnie ubrany. Chciałam zapytać czy nie przeszkadza mu mój strój, ale w tedy do kuchni wszedł Harry.
-Siema Bear!-przybił mu piątkę. Podszedł do mnie stanął za moimi plecami. Położył mi dłonie na ramionach. Przychylił się i szepnął wprost do mojego ucha-Cześć skarbie. Tęskniłaś? Bo ja bardzo. Przepraszam za wczoraj.
Odwróciłam głowę i szybko pocałowałam go w policzek. Wstałam i podeszłam do ekspresu, żeby nalać mu kawy i jednocześnie zająć czymś ręce. Nie chciałam na niego patrzeć czy rozmawiać z nim, mając tę świadomość, że za kilka godzin będę musiała powiedzieć światu prawdę. Trzymałam w jednej dłoni filiżankę, a w drugiej dzbanek, kiedy poczułam na biodrach jego duże ręce. Udawałam, że ich nie czuję i z najwyższym skupieniem nalewałam kawy.
-Gniewasz się na mnie?-mruknął tuż przy moim uchu.
-Nie.-odwróciłam się i wepchnęłam mu filiżankę w dłonie. Nie chciałam, żeby mnie dotykał, skoro i tak miał przeze mnie cierpieć. Wiedziałam, że to co zrobił Phil, to była moja wina. Musiałam go sprowokować, bo inaczej przecież nic by się nie stało. A skoro za kilka godzin Harry pozna prawdę, będzie się mną brzydził. Będzie cierpiał, bo który facet zniesie to, że jego dziewczynę w TEN sposób dotykał inny mężczyzna? Nie mogłam sobie darować, że dopuściłam do czegoś takiego. Wyminęłam go i usiadłam na swoim miejscu. Pochwyciłam zdezorientowane spojrzenie Lou.
-Oj Harry. Chyba coś przeskrobałeś.-zażartował.
-Gdzie reszta?-zapytałam chcąc zmienić temat.
-Ana zabrała chłopaków na zakupy. Jesteśmy sami.-odparł i znacząco poruszył brwiami.
Zamarłam. Skoro i tak miałam stracić i jego i Harrego i całą resztę, ten ostatni raz mogłam poczuć, że Haziątko jeszcze mnie kocha. Zebrałam się w sobie i posłałam mu porozumiewawczy uśmiech. Wiedziałam, że zrozumiał. Wstałam i odwróciłam się do Hazzy. Stał wpatrzony we mnie ściskając filiżankę. Skrzyżowałam ręce na piersi i podeszłam do niego. Stałam tak blisko, że mogłam usłyszeć bicie jego serca, które teraz waliło jak oszalałe. Wyjęłam mu z dłoni filiżankę i odstawiłam jak najdalej.
-Musiałam się upewnić, że moja mama tego nie zobaczy.-powiedziałam i założyłam mu ręce na szyję. Stanęłam na palcach i namiętnie go pocałowałam. Natychmiast położył dłonie na moich plecach. Opierał się o blat szafki. Ledwo sięgałam do jego ust. Wysunęłam kolano do przodu i rozsunęłam mu nogi. Kiedy przerwa zrobiła się dostatecznie duża zrobiłam krok do przodu zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Czułam mrowienie w wargach. Objął moją twarz dłońmi i odsunął delikatnie.
-Myślałem, że się na mnie gniewasz.-szepnął.
-To ty wściekałeś się pół nocy.-odparłam.
-Nie gadajmy już o tym.-rzucił i znów mnie pocałował. Tym razem podniósł mnie i posadził na blacie.-Teraz to 15 centymetrów różnicy już mi nie będzie przeszkadzało.-dodał.
Oplotłam go nogami przysuwając maksymalnie do siebie. Nasze miejsca intymne teraz się stykały. Poczułam jak jego członek się napina. Uśmiechnęłam się nadal go całując. Oparłam czoło o jego czoło i odsunęłam usta od jego ust.
-Harry?-szepnęłam i spojrzałam w dół. Jego wzrok powędrował za moim. Chłopak natychmiast zrobił się czerwony. Próbował się odsunąć, ale mu nie pozwoliłam. Przycisnęłam całe ciało do jego ciała. Chciałam poczuć, po raz ostatni, to bezpieczeństwo,którym emanował, jego ciepło i  ten kojący zapach.
-Przepraszam.-szepnął wprost do mojego ucha.
To ja powinnam przeprosić ciebie Harry. Gdybyś tylko wiedział...,pomyślałam.
-Nic nie szkodzi.-zaczęłam.-Nawet nie wiesz, jakie to przyjemne wiedzieć, że kogoś podniecasz. Na prawdę.-wyszeptałam do jego ucha i przytuliłam się do niego mocniej. Czułam ogromne wyrzuty sumienia, ale próbowałam je zagłuszyć. Zamknęłam oczy pozwalając mu na to, żeby całował mnie po szyi.
-Ekhm.-Louis chrząknął znacząco.-Nie chcę przeszkadzać, ale właśnie podjechała An z resztą.
-O cholera.-Harry puścił mnie natychmiast.
Zeskoczyłam z szafki i usiadłam przy stole.
-Siadaj tu.-klepnęłam krzesło obok siebie.
Hazza odsunął je i usiadł. Szybko przekręciłam się na swoim krześle i usiadłam tak, żeby oprzeć się plecami o bok chłopaka. Nogi położyłam na reszcie krzeseł i wzięłam gazetę do ręki.
-Harry, musisz to zobaczyć.-podałam mu ją.
-Co to ma być?-zapytał wskazując na zdjęcie.
-Lou z mamą wyprowadzali mnie ze szpitala. Przeczytaj artykuł.-rzuciłam.
Zapanowała chwila ciszy. W momencie gdy otworzyły się drzwi wejściowe i Zayn wrzasnął: Vas hapening?! Harry wybuchnął śmiechem, a my razem z nim.

*********************************************************************************
No i proszę. Macie 24. Jak się podobuje? Bo mi jakoś średnio. Ale jestem dumna z następnych 4. Zapowiadam emołszyns. Sporo emołszyns. :) Czekam na opinie. Rozdziały postaram się wstawiać codziennie, ale dopiero wieczorem, tak między 20-22.30 Czekajcie cierpliwie laseczki moje kochane i dziękuję za ponad 3,500 wejść i tyle pozytywnych komentarzy. Dziękuję moim stałym czytelniczkom, bo to dzięki wam to jeszcze funkcjonuje. Jesteście naj !. kocham was dziubaski :* Lex_<3

niedziela, 5 lutego 2012

Rozdział 23

Obudziłem się zaraz po tym, jak poczułem, że nie ma obok mnie Alexis.
-Alex?-szepnąłem.
-Obudziłam cię? Przepraszam skarbie. Idź spać.
Podniosłem się na łokciach i zobaczyłem jak stoi przy drzwiach balkonowych.
-Hej, Mała, co jest? Chodź tu, bo zmarzniesz.
-Nie mogę spać.-podeszła do łóżka i usiadła na jego brzegu.-Myślę o tacie.
Dotknąłem jej pleców.
-Chodź. Opowiesz mi o nim.
-A chcesz słuchać?-zapytała lekko zdziwiona.
-Muszę się dowiedzieć czegoś o tym człowieku, który spłodził takie cudo. A teraz właź tu do mnie, bo zmarzniesz.
-Okej. Niech będzie.-mruknęła i wcisnęła się pod kołdrę.
Przygarnąłem ją do siebie.
-No to opowiadaj.
-O czym?
-No jaki był, skąd pochodził,-wziąłem głęboki wdech i dokończyłem szeptem-co się stało, że umarł.
-Tata był cudowny. Opiekuńczy, kochany, bezinteresowny. Pod względem charakteru jesteś do niego bardzo podobny. Rodzina była dla niego najważniejsza. Kiedy miałam 5 lat wymyśliliśmy taki tajny kod. Kiedy chcieliśmy powiedzieć sobie jak bardzo się kochamy mówiliśmy po prostu 555 albo przybijaliśmy 3 piątki.
-A czemu akurat piątki?-zapytałem.
-Bo spójrz. Jeśli chcesz powiedzieć komuś, że za nim szalejesz z miłości, bardzo go kochasz i tak dalej to mówisz: I love you so much. A po polsku brzmi to: Bardzo cię kocham.  Jeśli w polskim wyznaniu policzysz wszystkie litery wyjdzie ich 15. Dlatego 3 piątki.
-Ciekawe. To jak to będzie po polsku? Powtórz jeszcze raz.-poprosiłem.
-Bardzo cię kocham.
-Barzo cie kochm?-powtórzyłem.-Chyba nie wyszło mi to najlepiej, co?
-Harry.-zaśmiała się.-Nie martw się. Kiedyś cię wszystkiego nauczę.
-Okej. I będziemy mówić tak jak na tym filmie z tobą?
-Jeśli chcesz.-odparła bawiąc się moim loczkiem.
-Dla mnie bomba.-pocałowałem ją w czoło.-A więc skąd pochodził?
-Z Manchesteru. Moja babcia mieszka tam do dziś. Tam też jest jego grób...
-No proszę. Mój skarb ma korzenie w Manchesterze.
-Tak. A jego siostra mieszka teraz w Glasgow. Ciocia Jenny.-uśmiechnęła się.-Wiesz, że ona i wujek Seth mają 5-ciomiesięczną córeczkę, Aniston?
-Poważnie?-zapytałem.-Uwielbiam dzieci.
-Yhym. Jeszcze jej nie widziałam. Spotykamy się tylko raz do roku, w rocznicę śmierci taty.
-A może chciałabyś widywać ich częściej? Przecież teraz to możliwe.
-Na prawdę? A jeździłbyś tam ze mną?-zapytała z entuzjazmem.
-Oczywiście, że tak.
-Hazza. Kochanie.-cmoknęła mnie w policzek.
-I tylko tyle?-zapytałem z udawanym rozczarowaniem.-Liczyłem na coś ekstra...
-Oj ty mój głuptasie.-pocałowała mnie w usta.
-A opowiesz mi o twoich urodzinach? Tych ostatnich, które spędziliście razem.-zapytałem.
-Jasne.-jej twarz ściągnął smutek.-Choć tu raczej nie ma o czym mówić. Przyjęcie jak każde inne. Istotne jest to co się zdarzyło później. 2 dni po moich urodzinach przylecieliśmy tu. Przed wyjazdem trochę posprzeczałam się z Darią. Ona była moją najlepszą przyjaciółką od przedszkola. Tata pocieszał mnie, że się pogodzimy. Byliśmy w Manchesterze już grubo ponad miesiąc. 24 sierpnia tata wyjeżdżał do Londynu na bardzo ważne spotkanie.-przełknęła ślinę.-Rano żegnałam go tak jak zawsze gdy szedł do pracy. Była 8 rano. Powiedział w tedy: Baw się dobrze A.J. Widzimy się na kolacji. Życz mi powodzenia.-głos jej się załamał.-Podbiegłam do niego i dałam mu buziaka. Mimo, że miałam te swoje 12 lat i uważałam się za mega dorosłą, to dla taty zawsze znalazła się we mnie odrobina pięciolatki. Pa tatusiu. Trzymam kciuki. Do wieczora!, odparłam i stanęłam na boso i w piżamie na schodach. Kiedy odjeżdżał machałam mu tak długo, aż zniknął za zakrętem. Nie pamiętam dokładnie co robiłam, ale około 11 zadzwonił telefon. Odbiorę!, krzyknęła mama z dołu. Kilka minut później usłyszałam rozpaczliwy krzyk. Zbiegłam na dół. Mama siedziała na podłodze tuląc słuchawkę. Mamo?, zapytałam niepewnie. A.J. tatuś nie żyje. Miał wypadek., powiedziała mi w tedy. Potem zrobiło mi się słabo, przed oczami przeleciała mi poranna scena przy samochodzie. Wiem, że zdążyłam złapać się barierki, a potem upadłam. Później nie ma nic poza ciemnością i ciszą. Nie pamiętam nic aż do pogrzebu.-pociągnęła nosem, a ja przytuliłem ją mocniej.-Za to doskonale pamiętam ceremonię w kościele, potem na cmentarzu. Mogłam jeszcze raz na niego spojrzeć. I zrobiłam to. Wyglądał jakby spał.-łzy zaczęły spływać po jej policzkach, a ja każdą kropelkę starałem się zetrzeć. Ścisnąłem jej rękę, a ona mówiła dalej-Miałam ochotę powiedzieć mu: Tato, koniec żartów. Wstawaj. Wiem, że nie płakałam aż do momentu, kiedy mama wzięła do ręki trochę ziemi i sypnęła na opuszczoną już do dołka trumnę. Kazała mi zrobić to samo. Nie mogłam się ruszyć. Babcia, ciocia i najbliższa rodzina już to zrobiły. Mama pchnęła mnie w tedy lekko i kazała się pośpieszyć. Wzięłam garść ziemi i podeszłam na skraj grobu. Wyciągnęłam rękę i wypuściłam ziemię wprost na trumnę taty. A potem zaczęłam głośno płakać. Wręcz zawodzić. I nagle czarna dziura w pamięci. Mama mówiła, że zemdlałam i gdyby nie refleks wuja Todda i księdza wpadłabym do grobu. 3 dni przed pogrzebem napisałam na naszym ostatnim wspólnym zdjęciu "dedykację".
-Widziałem, ale nic nie zrozumiałem.-powiedziałem cichutko.
-Kiedyś ci ją przetłumaczę. Kilka godzin przed tym jak ją napisałam mama powiedziała, że samochód taty zderzył się czołowo z ciężarówką i że tata zmarł w szpitalu. Tyle pamiętam.
-Lexi.-przytuliłem głowę do jej głowy.-Aniołku mój.
-To jeszcze nie koniec. Po powrocie do Polski okazało się, że Daria przeprowadziła się gdzieś z rodzicami i rodzeństwem. Nic mi nie mówiąc! Zostawiła mnie w tedy całkiem samą. Kiedy jej najbardziej potrzebowałam.-powiedziała.
-Skarbie.-tuliłem ja do siebie.-Nie płacz.
-Przecież nie płaczę.-rzuciła zdumiona patrząc na mnie.
-To na wypadek gdybyś jednak chciała.-uśmiechnąłem się.
Alex ziewnęła przytulając głowę do mojego torsu.
-Zmęczyłaś się? To może spróbuj zasnąć.
-Yhym.-mruknęła.
-Jutro masz się spotkać z oficerem policji w sprawie tego co się stało.
-W sprawie Phila?-szepnęła przerażona.
-Spokojnie skarbie. Tak, w jego sprawie.
-Harry, nie chcę nikomu o tym opowiadać.-usiadła gwałtownie.
-Myszko, tak będzie najlepiej. Oficer przyjdzie tu, powiesz mu co się stało, a potem on stąd pójdzie. Będzie dobrze.-pogłaskałem ją po plecach.
-A potem sądy, procesy, wyroki, oskarżenia. Harry, ja nie dam rady.
-Oczywiście, że dasz. A my będziemy z tobą.-zapewniłem ją.-Alex, połóż się już. Musisz być wypoczęta. Jutro ważny dzień. Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką? Oficer wyskoczy z mojego tortu urodzinowego? Nie, dzięki.-rzuciła wściekle.
-Alex, proszę. Daj spokój. To był pomysł An. A teraz połóż się już, bo nic nie wyjdzie z mojej niespodzianki.
Odwróciła twarz w moją stronę a ja zrobiłem psie oczy.
-Louis'emu wychodzi to lepiej.-rzuciła i położyła się obok mnie.
-Dzięki skarbie. Zapamiętam. Następnym razem Lou zrobi dla ciebie psie oczy.-odwróciłem się do niej plecami udając obrażonego.-Dobranoc.
-Jak dziecko.-westchnęła cicho myśląc, że jej nie słyszę.-Harrulka. No przecież żartowałam. Ej, no nie obrażaj się.-głaskała mnie po ramieniu.
Widziała, że nie reaguję, więc głaskała mnie po głowie. W końcu przytuliła się do mnie i szepnęła mi na ucho:
-Kochanie, i tak cię kocham. A Lou jest jak brat. Wiesz o tym doskonale.
-Wiem.-rzuciłem i po prostu zamknąłem oczy. Po chwili już spałem.

*********************************************************************************
Siemanejro laseczki moje !. Na wstępie mówię, że : 1) moment w którym Harry próbuje powtarzać po Alex polskie słowa jest napisany bez błędów. tak miało być 2) przy poprzednim rozdziale albo komentarzu, sama nie wiem, napisałam o różnych emocjach które miały być w 23. otóż chodziło mi o 24. strasznie was przepraszam, ale jestem ostatnio bardzo zakręcona. myślę, że dałam radę z tym 23. co wy na to? buziaki. Lex_<3

Rozdział 22

Zostałem sam w jej pokoju. Podszedłem do łóżka i przyjrzałem się zdjęciom. Wziąłem do ręki to leżące na środku. Była na nim taka mała i taka szczęśliwa. Odwróciłem je i zobaczyłem napis. Nie rozumiałem nic poza dopiskiem z datą. Cholera, ona tak strasznie za nim tęskni. Zacząłem zastanawiać się jak jej to wynagrodzić, jak jej pomóc. Chłopaki, pomyślałem i ruszyłem do salonu spodziewając się, że ich tam zastanę. Nie myliłem się.
-Ej, potrzebuję pomocy.
-Co, spina przed pierwszą wspólną nocą?-zażartował Niall.-Stary, dasz radę. Delikatnie i powoli. Słowa klucze.-wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Proszę, proszę, jaki znawca.-sarknął Zayn.
-Nie o to chodzi Niall.-zignorowałem uwagę Zayna.
Podszedłem i usiadłem przed nimi na pufie. Wyciągnąłem rękę i wyłączyłem telewizor. Musieli pojąć, że to nie jest błahostka, bo usiedli inaczej i spoważnieli.
-Więc o co chodzi dzieciaku?-zapytał Liam.
-O Alex. Widzieliście dzisiaj.-pokiwali potakująco głowami.-Chciałbym jej jakoś pomóc.
-Pomóc? A co ty możesz zrobić? Ojca jej nie oddasz, stary.-powiedział Zayn.
-Wiem. Ale chciałbym, no wiecie...-usiłowałem wytłumaczyć.
-Aaaa. Wiem. Moment, moment...-Louis ściągnął twarz w wyrazie najwyższego skupienia i podrapał się po głowie.-Mam!-wykrzyknął.-Możesz zabrać ją na cmentarz, na jego grób. No rozumiesz, nie?
-To jest to Lou.-rzekł Liam.
-Dokładnie to.-dodał Niall.
-Ale nie raz czy dwa. Powinieneś to robić regularnie. Na przykład raz czy dwa w miesiącu.-dorzucił Zayn.
-Właśnie.-Lou pstryknął palcami.
-Dzięki. Jesteście niesamowici.-wstałem i przybiłem im piątki.-Dobranoc.-ruszyłem do wyjścia.
-Harry?
-Nom?-odwróciłem się do Louis'ego.
-Wiesz, bo ja i Liam to mamy taką prośbę...-zaczął.-Nie szalejcie zbytnio i starajcie się być w miarę cicho. Bo my chcemy spać.
-Nie rozumiem.-patrzyłem tępo na wyszczerzonych kumpli.
-No wiesz. Ten tego.-pokiwał głową Liam.
-No, a my się przyłączamy, bo jednak pokoje mamy dość blisko twojego.-dopowiedział Niall.
Musiałem nie mieć inteligentnej miny, bo Louis rzucił z lekką irytacją:
-No jak będziecie się pieprzyć, Hazza. Kochać, współżyć, zbliżać, jak będziesz ja rozdziewiczał.
-No chyba was pogięło. Dziś?! Po tym co ostatnio przeszła? Zapomnijcie. Może kiedyś. Poza tym Ana by mnie zabiła.-strzelałem słowami niczym karabin maszynowy pociskami.
-Od kiedy to boisz się Any, co?-zapytał Zayn z uśmiechem.
-Od zawsze.-posłałem im cwaniacki uśmiech.-Dobranoc.-ruszyłem na górę.
Stanąłem przed pokojem, wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi. Alex już leżała w łóżku. Podszedłem bliżej. Miała zamknięte oczy i spokojnie oddychała. Obszedłem łóżko, zdjąłem koszulkę, spodnie i skarpetki. Odchyliłem kołdrę i wsunąłem się pod nią. Powoli przysunąłem się do niej i objąłem ją ramieniem. Wtuliłem twarz w jej włosy. Nagle przysunęła  się do mnie, co sprawiło, że nasze ciała stykały się. Musieliśmy wyglądać jak łyżeczki. Mocniej objąłem jej ciało i wsunąłem dłoń pod jej żebra. Delikatnie wyjęła ją i splotła palce z moimi. Pocałowałem jej głowę i zamknąłem oczy. Po chwili usłyszałem:
-Kochanie, śpisz?
-Nie.-odparłem.
-Nie wydaje ci się to dziwne?
-Co?-zapytałem, bo nie bardzo rozumiałem o co jej chodzi.
-Jesteśmy parą od kilku godzin, a już śpimy razem. To takie dziwne.
-Może trochę. Ale spójrz na to, że mieszkamy w jednym domu od kilku dni.
-Ale to nie jest aż tak dziwne, jak to, że śpimy razem. Nie uważasz?
-Może troszkę.-westchnąłem.
Odgarnąłem jej włosy odsłaniając ucho. Szybkim ruchem wsunąłem rękę pod jej bluzkę i położyłem dłoń na jej pępku. Jednocześnie zacząłem całować jej ucho i szyję. Delikatnie się poruszyła.
-Podoba ci się?-mruknąłem.-Bo mi bardzo. Możemy tak częściej.-przygryzłem płatek jej ucha. Poczułem jak jej brzuch zapada się w wyniku skurczu mięśni. Z wrażenia delikatnie rozwarłem szczęki. W tedy odwróciła się i pocałowała mnie. Moja dłoń wylądowała na jej plecach. Zacząłem gładzić ją po nich, a ona położyła mi dłoń na klatce piersiowej. Nasze usta wciąż do siebie przylegały, a języki zdawały się być stworzone tylko do tego, by igrać w naszych namiętnych pocałunkach. Kilka minut później leżałem już płasko, a Alex siedziała na mnie okrakiem. Jej dłonie przesuwały się po moim nagim torsie. Całowała moją twarz, łaskocząc przy tym tymi długimi włosami, które uwielbiałem. Moje ręce same zawędrowały na jej plecy. Przejechała językiem po moim policzku i ciągnąc mnie za sobą położyła się na materacu. Teraz to ja musiałem przejąć inicjatywę. Moje usta z prędkością światła podróżowały po jej szyi, ramionach i niedużym dekolcie. Zsunąłem się w dół i odsunąłem jej koszulkę delikatnie w górę. Zacząłem całować jej brzuch.
-Harry?-jęknęła.
Ostatni raz przejechałem językiem od gumki jej króciutkich spodenek do krawędzi bluzki i zbliżyłem twarz do jej twarzy.
-Tak?-wyszeptałem patrząc w jej oczy, które teraz lśniły od łez.
-Harry, nie mogę. Przepraszam. Jeszcze nie teraz.-łza stoczyła się po jej policzku.
-Wiem. Przecież nic takiego nie robimy.-delikatnie zlizałem tę zagubioną kropelkę z jej twarzy.-Kochanie. Przepraszam. Nie powinienem. Wiem, że nie teraz. Ja też bym nie mógł. Przepraszam.
Pocałowałem ją i położyłem się obok. Przygarnąłem ją ramieniem. Wtuliła się moje rozgrzane ciało.
-Na prawdę?-zapytała.-Nie jesteś na mnie zły?
Ująłem jej brodę i pociągnąłem do góry, zmuszając ją tym samym, aby na mnie spojrzała.
-O co mam być zły? Kocham cię. To mi wystarcza.
-Na prawdę?-zapytała po raz drugi.
-Tak miśku. Uwielbiam cię. Dosłownie za tobą szaleję. Twoje pocałunki zupełnie wystarczają.
-Harry.-szepnęła.
-Tak?
-Jesteś najcudowniejszym facetem pod słońcem.
-Nieprawda.
-Prawda.
-Nie-ee.
-Tak kotku. Inny by nie zrozumiał. Naciskałby. A ty? Najspokojniej w świecie przyjmujesz odmowę.
-Bo nie chcę cię skrzywdzić ani stracić. Pierwszy raz wymaga tego, żeby być gotowym i tego chcieć.
-A skąd wiesz, że jestem dziewicą?-zapytała patrząc na mnie wyzywająco.
-A nie jesteś?
-Nie.
-Na prawdę?-z wrażenia delikatnie podniosłem się do góry.
-Żartuję. Daj buziaka.-uniosła głowę i pocałowała mnie. Długo i namiętnie. Tak jak lubiłem. Położyła mi głowę na ramieniu i przytuliła się do mojego ciała.
-Dobranoc skarbie.-szepnęła.
-Dobranoc aniołku. Śpij dobrze.
-Będę. Bo jesteś obok.-wymamrotała chuchając ciepłym powietrzem na moje żebra.
Po chwili już spała. Czułem jej równy oddech. Była taka bezbronna i krucha.
-Kocham cię aniołku. Zawsze będę.-szepnąłem i zamknąłem oczy.

*********************************************************************************
Dobry ! . Jak tam? 22 przed wami :) Myślę że może po południu dodam 23. I zacznie się troszkę emocji. Zapowiadał je rozdział 21. Oficer nadchodzi. Zeznania, prawda, szok i strach. Do tego odrobina namiętności i humoru na dobry początek. Co wy na to? Chcecie? Buźki. Lex_<3