Złapałem pierwszą rzecz jaka miałem pod ręką, w tym przypadku była to butelka mineralnej, i rzuciłem w drzwi, które zamknęły się za Louis'm.
-Idiota!-usłyszałem wrzask dobiegający zza drzwi.
-Spierdalaj!-odkrzyknąłem i opadłem na poduszki.
Miałem dość. Ona nie zwiała z Louis'm. On ja po prostu gdzieś zawiózł. Chciała uciec przede mną? Muszę to wiedzieć. Wstałem i zabrałem ubrania przygotowane specjalnie na tą sesję. Powlokłem się do łazienki. Otworzyłem drzwi i natychmiast poczułem silny, znajomy mi zapach. Alexis... Położyłem ubranie na podłodze i sięgnąłem po bluzeczkę Alex. Miała ją na sobie w nocy. Przyłożyłem materiał do policzka. Ciepła łza spłynęła po mojej twarzy. Sam nie wiem czemu wyszedłem i usiadłem pod drzwiami pokoju Lou. Wtuliłem się w trzymane w dłoniach ubranie i zaszlochałem rozdzierająco. Kilka minut później skrzypnął zawias i Lou kucnął tuż obok pozwalając mi płakać w jego ramionach.
-I na co ci to było?-zapytał łagodnie.
-Powiesz mi gdzie jest? Muszę się z nią zobaczyć. Natychmiast. Czy ona chciała przede mną uciec?
-Nie wydaje mi się.-odsunął mnie na długość swoich ramion i spojrzał mi głęboko w oczy.-Ona musi wszystko przemyśleć. Sama. Musisz dać jej czas. Pozwolić, żeby zdecydowała. Musisz wiedzieć, że bardzo ją tym skrzywdziłeś. Możliwe, nie wykluczam takiej opcji, że ją straciłeś. Na zawsze.
-Wiem Lou, wiem. Nie chcę.-pokręciłem głową starając się odegnać tę przerażającą myśl, że Harrego i Lex może już nie być.
-Ja też nie chcę. Ale musisz się pozbierać i przeć na przód. W przyszłym tygodniu w czwartek gramy w Cambridge. Pierwszy koncert. Masz niepowtarzalną szansę. Nie zmarnuj jej. A teraz leć się ogarnąć. Do studia tego fotografa od Vanity nie możemy się spóźnić.-klepnął mnie w ramię i pomógł wstać.
-Jasne. Mam tylko jedną szansę, żeby to naprawić.-powtórzyłem i ucałowałem go w policzek.-Dziękuję. Kocham cię Lou.
*Alex*
Wjeżdżam do Glas. Do zobaczenia. A.J. :*
Wysłałam i zaczęłam się zastanawiać czym dojechać z dworca do domu cioci. Telefon zawibrował.
Seth na ciebie czeka. Stoi już na peronie. Powinnaś rozpoznać go bez trudu. Czekamy z niecierpliwością. Jen i Aniston.
Uśmiechnęłam się i wrzuciłam telefon do torby. Rozejrzałam się sprawdzając czy zebrałam wszystkie swoje rzeczy. Wstałam, poprawiłam ubranie i zarzuciłam torbę na ramię. Pociąg zaczął wtaczać się na stację. Wytaszczyłam walizkę na pusty korytarz i przeciągnęłam ją do wyjścia. Pojazd zahamował i zatrzymał się. Otworzyłam drzwi i powolutku zeszłam z wąskich stopni i stanęłam na płytach peronu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu wujka. Po chwili dostrzegłam go. Stał nieopodal i wpatrywał się w tłum. Widzieliśmy się rok temu. On nic się nie zmienił. Za to ja... cóż, może odrobinkę.
-Wujku!-krzyknęłam i zamachałam.
-Alexis!-ruszył w moją stronę.
-Cześć wujku.-pocałowałam go w policzek.-Jak się masz?
-Cześć.-odparł.-I przestań do mnie mówić wujku. Wiesz, że tego nie znoszę.
-Oczywiście.-roześmiałam się.-Idziemy?
-Tak.-chwycił moją walizkę.-Jak minęła podróż?
-Bez problemów.-odparłam.
Pogrążeni w rozmowie szliśmy do auta. Lubiłam Setha. Był naprawdę świetnym facetem. Oprócz tego, że był diabelnie przystojny, miał też niezłe poczucie humoru i podobne do mnie podejście i stosunek do wielu spraw. Nie był stary i wciąż patrzył na świat młodzieńczym, jak to określała moja mama, okiem. Rozpoczęliśmy dyskusję na temat zespołu redakcyjnego pewnej gazety i ostro krytykując jego pracę wsiedliśmy do auta. Seth ruszył, a ja spojrzałam do tyłu. Leżało tam kilka dziecięcych zabawek i laptop. Jechaliśmy bardzo długo. Żadne z nas nic nie mówiło. Do czasu.
-Seth, nie powinieneś być w pracy?-zapytałam patrząc na torbę z komputerem.
-Nie. Dziś mam wolne.-uśmiechnął się i wjechał na podjazd.-No jesteśmy. Leć do Jenny i Aniston, a ja zaniosę twoją walizkę do pokoju.
-Jasne.
Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do środka. Po cichutku weszłam do salonu. Jen siedziała na kanapie oglądając jakiś serial. W łóżeczku w kącie pokoju spało dziecko.
-Puk, puk. Można?-zapytałam i pomachałam delikatnie palcami gdy ciotka odwróciła się do mnie.
-Alex!-poderwała się i podbiegła do mnie.-Jak dobrze cię widzieć!-uściskała mnie.-Ależ wyrosłaś. Wyładniałaś.-uśmiechnęła się znacząco.
-Hej Jenny.-cmoknęłam ją w policzek.-Pokażesz mi wreszcie tą moją siostrzyczkę?-zapytałam ignorując jej uwagi na temat mojego wyglądu.
-No chodź.-pociągnęła mnie za rękę.-To jest Aniston.-wskazała na śpiącą dziewczynkę.
-Ona wygląda jak kopia Setha.-stwierdziłam.-Ale jest prześliczna. Udało wam się maleństwo.-poklepałam ją po ramieniu.
-Młoda.-zaśmiała się.-Nie przeginaj.
Roześmiałam się i chwilę później już śmiałyśmy się obydwie.
-A wam co tak wesoło?-Seth wkroczył do salonu.-Nie było mnie raptem 5 minut.-rzucił.
-Zrób herbatę.-Jen zwróciła się do męża.-Alex, a może jesteś głodna?-zapytała zerkając na mnie.
-Nie. W zasadzie to nie. Może trochę zmęczona.-i cholernie przybita, dodałam w myślach.
-W takim razie chodź. Pokażę ci dom.-Jenny wstała i podała mi rękę.
Chwyciłam ją, wstałam i pomaszerowałam za ciotką.
-Tu jest kuchnia, to łazienka, tam salon, a tu jadalnia.-opowiadała.-Na górze jest nasza sypialnia, pokoik Aniston, pokój gościnny, dwie łazienki i bawialnia. Raczej się nie zgubisz. A teraz chodź, pomogę ci się rozpakować. I opowiesz mi jak tam mama i zespół. Widziałam twoją rozmowę z dziennikarzami. Radzisz sobie.-poruszyła brwiami w górę i w dół.-Seth, skarbie, zerknij na An.-rzuciła i weszła na górę.
Ruszyłam za nią. Zdjęcia rodzinne zdobiły ścianę przy schodach. Dostrzegłam na niej nawet kilka moich fotek. Jen wprowadziła mnie do przytulnego pokoju z dużym oknem.
-To twoje tymczasowe lokum.-rzuciła z uśmiechem.-Widzę, że Seth już przytaszczył twój bagaż.-rozsiadła się na łóżku.-Super. W takim razie rozpakowuj się i opowiadaj.
Położyłam ostrożnie torbę i powoli podeszłam do walizki.
-Mama jak mama. Zabiegana. Ciągle załatwia wywiady, sesje, koncerty, podpisywanie płyt, nagrania itp. Ale można się z nią dogadać. Chłopcy trochę ją ożywili.
-A jacy oni są?-zapytała z ciekawością.-Wiesz, że jak Aniston się nudzi to puszczam jej ich piosenki i od razu zaczyna się uśmiechać? To jest niesamowite. Zobaczysz sama. A teraz mów jacy są.
-Cudowni. Oddani przyjaciele, troskliwi, kochani, wrażliwi, bezinteresowni. Po prostu idealni. Nikogo nie udają. Są sobą.-uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych świrów.-Właśnie!-klasnęłam.-Muszę napisać do Lou. Albo lepiej zadzwonię. Przepraszam. Jak nie dam znać, to będą się martwić.-wyjaśniłam lekko speszona. Wyciągnęłam aparat z torby i wykręciłam numer Tommo.-Hej braciszku! Jak tam?... Poważnie?!... To świetnie!... Po co?... Nie, nic się nie stało. Chciałam ci powiedzieć, że już dojechałam... Gdzie jestem? U cioci... Tak, już w domu... Ja cię straszę?! Czym?!... Przestań... Dobrze... Tak... Wiem... Wiem, że mnie znają... Będę uważała... Obiecuję... Tak, obiecuję i przysięgam... Bawcie się dobrze... Jesteście najlepsi. Pa.-rozłączyłam się.
-Braciszku?-Jenny przeglądała zawartość mojej walizki.
-Taa. Louis. Ten najstarszy. Jest jak brat.-wyjaśniłam.
-Myhym... A ten ciemnowłosy? Zayn?
-Zayn. Odpowiednik przyjaciółki.
-Liam?
-Jest trochę jak tata...-szepnęłam zawstydzona spuszczając wzrok.
-Naprawdę? To chyba dobrze, prawda?-skinęłam głową.-A ten blondyn?
-Niall. On jest cholernie upierdliwy, bezpośredni i żarłoczny. Ale i tak go uwielbiam.-zaśmiałam się.
-No i na deser to twoje cudo. Harry. Harry Styles.-powiedziała.
Z każdym jej słowem moje serce rozrywało się na kawałki. Nie chciałam, żeby zobaczyła, że coś jest nie w porządku. Uśmiechnęłam się lekko. Już miałam się odezwać, ale ona zerknęła na zegar i rzuciła:
-O matko, już 16:00! Muszę pojechać na chwilę do biura. Zostaniesz z Sethem. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi.Naprawdę.-uspokoiłam ją.
Dziękuję Boże, jesteś genialny!
-Przepraszam Alex, ale muszę.-tłumaczyła się.
-Ok. Bez spiny. Leć.
Kiedy wyszła opadłam na łóżko. Poleżałam trochę rozpaczając w myślach. Potem wstałam, skończyłam rozpakowywanie i udałam się na dół. Seth siedział z Aniston na dywanie i układał klocki budując z nich wierzę.
-Jak tam?-klapnęłam koło małej.-Hej księżniczko.
-Wiesz, nie wyglądało na to, że w walizce masz aż tyle rzeczy.-uśmiechnął się.-Rozpakowywanie zajęło ci aż 3 godziny.
-Poważnie? Którą teraz mamy?
-Prawie 19:00. Pomożesz mi? Muszę wykąpać i położyć An. Proszę.
Zgodziłam się. 2 godziny później Nysia już spała, a ja kończyłam kolację. Zapakowałam naczynia do zmywarki i uruchomiłam ją. Seth pokazał mi gdzie Jen zostawiła dla mnie ręczniki i poszłam się wykąpać. Leżąc w łóżku myślałam o Harrym. Dziwnie było zasypiać bez niego. Myślałam o tym, czy mu wybaczyć. Około 22:00 wróciła Jenny. Postanowiłam, że poproszę ją o pomoc. Niedawno i ona borykała się z problemami miłosnymi. Przynajmniej dopóki nie poznała Setha. Wiedziałam, że doradzi mi coś sensownego. Była bardziej przyjaciółką niż ciocią. Może dlatego, że dzieliło nas tylko 13 lat...
*********************************************************************************
No i macie obiecywane 41. A teraz idę się ogarnąć i spać. No chyba że się zbiorę do 42. Ale jestem tak totalnie wykończona, że już nie widzę literek na klawiaturze. Wybaczycie? Mam nadzieję. Dobranoc laseczki. Buziakiii :* Lex.
-Idiota!-usłyszałem wrzask dobiegający zza drzwi.
-Spierdalaj!-odkrzyknąłem i opadłem na poduszki.
Miałem dość. Ona nie zwiała z Louis'm. On ja po prostu gdzieś zawiózł. Chciała uciec przede mną? Muszę to wiedzieć. Wstałem i zabrałem ubrania przygotowane specjalnie na tą sesję. Powlokłem się do łazienki. Otworzyłem drzwi i natychmiast poczułem silny, znajomy mi zapach. Alexis... Położyłem ubranie na podłodze i sięgnąłem po bluzeczkę Alex. Miała ją na sobie w nocy. Przyłożyłem materiał do policzka. Ciepła łza spłynęła po mojej twarzy. Sam nie wiem czemu wyszedłem i usiadłem pod drzwiami pokoju Lou. Wtuliłem się w trzymane w dłoniach ubranie i zaszlochałem rozdzierająco. Kilka minut później skrzypnął zawias i Lou kucnął tuż obok pozwalając mi płakać w jego ramionach.
-I na co ci to było?-zapytał łagodnie.
-Powiesz mi gdzie jest? Muszę się z nią zobaczyć. Natychmiast. Czy ona chciała przede mną uciec?
-Nie wydaje mi się.-odsunął mnie na długość swoich ramion i spojrzał mi głęboko w oczy.-Ona musi wszystko przemyśleć. Sama. Musisz dać jej czas. Pozwolić, żeby zdecydowała. Musisz wiedzieć, że bardzo ją tym skrzywdziłeś. Możliwe, nie wykluczam takiej opcji, że ją straciłeś. Na zawsze.
-Wiem Lou, wiem. Nie chcę.-pokręciłem głową starając się odegnać tę przerażającą myśl, że Harrego i Lex może już nie być.
-Ja też nie chcę. Ale musisz się pozbierać i przeć na przód. W przyszłym tygodniu w czwartek gramy w Cambridge. Pierwszy koncert. Masz niepowtarzalną szansę. Nie zmarnuj jej. A teraz leć się ogarnąć. Do studia tego fotografa od Vanity nie możemy się spóźnić.-klepnął mnie w ramię i pomógł wstać.
-Jasne. Mam tylko jedną szansę, żeby to naprawić.-powtórzyłem i ucałowałem go w policzek.-Dziękuję. Kocham cię Lou.
*Alex*
Wjeżdżam do Glas. Do zobaczenia. A.J. :*
Wysłałam i zaczęłam się zastanawiać czym dojechać z dworca do domu cioci. Telefon zawibrował.
Seth na ciebie czeka. Stoi już na peronie. Powinnaś rozpoznać go bez trudu. Czekamy z niecierpliwością. Jen i Aniston.
Uśmiechnęłam się i wrzuciłam telefon do torby. Rozejrzałam się sprawdzając czy zebrałam wszystkie swoje rzeczy. Wstałam, poprawiłam ubranie i zarzuciłam torbę na ramię. Pociąg zaczął wtaczać się na stację. Wytaszczyłam walizkę na pusty korytarz i przeciągnęłam ją do wyjścia. Pojazd zahamował i zatrzymał się. Otworzyłam drzwi i powolutku zeszłam z wąskich stopni i stanęłam na płytach peronu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu wujka. Po chwili dostrzegłam go. Stał nieopodal i wpatrywał się w tłum. Widzieliśmy się rok temu. On nic się nie zmienił. Za to ja... cóż, może odrobinkę.
-Wujku!-krzyknęłam i zamachałam.
-Alexis!-ruszył w moją stronę.
-Cześć wujku.-pocałowałam go w policzek.-Jak się masz?
-Cześć.-odparł.-I przestań do mnie mówić wujku. Wiesz, że tego nie znoszę.
-Oczywiście.-roześmiałam się.-Idziemy?
-Tak.-chwycił moją walizkę.-Jak minęła podróż?
-Bez problemów.-odparłam.
Pogrążeni w rozmowie szliśmy do auta. Lubiłam Setha. Był naprawdę świetnym facetem. Oprócz tego, że był diabelnie przystojny, miał też niezłe poczucie humoru i podobne do mnie podejście i stosunek do wielu spraw. Nie był stary i wciąż patrzył na świat młodzieńczym, jak to określała moja mama, okiem. Rozpoczęliśmy dyskusję na temat zespołu redakcyjnego pewnej gazety i ostro krytykując jego pracę wsiedliśmy do auta. Seth ruszył, a ja spojrzałam do tyłu. Leżało tam kilka dziecięcych zabawek i laptop. Jechaliśmy bardzo długo. Żadne z nas nic nie mówiło. Do czasu.
-Seth, nie powinieneś być w pracy?-zapytałam patrząc na torbę z komputerem.
-Nie. Dziś mam wolne.-uśmiechnął się i wjechał na podjazd.-No jesteśmy. Leć do Jenny i Aniston, a ja zaniosę twoją walizkę do pokoju.
-Jasne.
Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do środka. Po cichutku weszłam do salonu. Jen siedziała na kanapie oglądając jakiś serial. W łóżeczku w kącie pokoju spało dziecko.
-Puk, puk. Można?-zapytałam i pomachałam delikatnie palcami gdy ciotka odwróciła się do mnie.
-Alex!-poderwała się i podbiegła do mnie.-Jak dobrze cię widzieć!-uściskała mnie.-Ależ wyrosłaś. Wyładniałaś.-uśmiechnęła się znacząco.
-Hej Jenny.-cmoknęłam ją w policzek.-Pokażesz mi wreszcie tą moją siostrzyczkę?-zapytałam ignorując jej uwagi na temat mojego wyglądu.
-No chodź.-pociągnęła mnie za rękę.-To jest Aniston.-wskazała na śpiącą dziewczynkę.
-Ona wygląda jak kopia Setha.-stwierdziłam.-Ale jest prześliczna. Udało wam się maleństwo.-poklepałam ją po ramieniu.
-Młoda.-zaśmiała się.-Nie przeginaj.
Roześmiałam się i chwilę później już śmiałyśmy się obydwie.
-A wam co tak wesoło?-Seth wkroczył do salonu.-Nie było mnie raptem 5 minut.-rzucił.
-Zrób herbatę.-Jen zwróciła się do męża.-Alex, a może jesteś głodna?-zapytała zerkając na mnie.
-Nie. W zasadzie to nie. Może trochę zmęczona.-i cholernie przybita, dodałam w myślach.
-W takim razie chodź. Pokażę ci dom.-Jenny wstała i podała mi rękę.
Chwyciłam ją, wstałam i pomaszerowałam za ciotką.
-Tu jest kuchnia, to łazienka, tam salon, a tu jadalnia.-opowiadała.-Na górze jest nasza sypialnia, pokoik Aniston, pokój gościnny, dwie łazienki i bawialnia. Raczej się nie zgubisz. A teraz chodź, pomogę ci się rozpakować. I opowiesz mi jak tam mama i zespół. Widziałam twoją rozmowę z dziennikarzami. Radzisz sobie.-poruszyła brwiami w górę i w dół.-Seth, skarbie, zerknij na An.-rzuciła i weszła na górę.
Ruszyłam za nią. Zdjęcia rodzinne zdobiły ścianę przy schodach. Dostrzegłam na niej nawet kilka moich fotek. Jen wprowadziła mnie do przytulnego pokoju z dużym oknem.
-To twoje tymczasowe lokum.-rzuciła z uśmiechem.-Widzę, że Seth już przytaszczył twój bagaż.-rozsiadła się na łóżku.-Super. W takim razie rozpakowuj się i opowiadaj.
Położyłam ostrożnie torbę i powoli podeszłam do walizki.
-Mama jak mama. Zabiegana. Ciągle załatwia wywiady, sesje, koncerty, podpisywanie płyt, nagrania itp. Ale można się z nią dogadać. Chłopcy trochę ją ożywili.
-A jacy oni są?-zapytała z ciekawością.-Wiesz, że jak Aniston się nudzi to puszczam jej ich piosenki i od razu zaczyna się uśmiechać? To jest niesamowite. Zobaczysz sama. A teraz mów jacy są.
-Cudowni. Oddani przyjaciele, troskliwi, kochani, wrażliwi, bezinteresowni. Po prostu idealni. Nikogo nie udają. Są sobą.-uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych świrów.-Właśnie!-klasnęłam.-Muszę napisać do Lou. Albo lepiej zadzwonię. Przepraszam. Jak nie dam znać, to będą się martwić.-wyjaśniłam lekko speszona. Wyciągnęłam aparat z torby i wykręciłam numer Tommo.-Hej braciszku! Jak tam?... Poważnie?!... To świetnie!... Po co?... Nie, nic się nie stało. Chciałam ci powiedzieć, że już dojechałam... Gdzie jestem? U cioci... Tak, już w domu... Ja cię straszę?! Czym?!... Przestań... Dobrze... Tak... Wiem... Wiem, że mnie znają... Będę uważała... Obiecuję... Tak, obiecuję i przysięgam... Bawcie się dobrze... Jesteście najlepsi. Pa.-rozłączyłam się.
-Braciszku?-Jenny przeglądała zawartość mojej walizki.
-Taa. Louis. Ten najstarszy. Jest jak brat.-wyjaśniłam.
-Myhym... A ten ciemnowłosy? Zayn?
-Zayn. Odpowiednik przyjaciółki.
-Liam?
-Jest trochę jak tata...-szepnęłam zawstydzona spuszczając wzrok.
-Naprawdę? To chyba dobrze, prawda?-skinęłam głową.-A ten blondyn?
-Niall. On jest cholernie upierdliwy, bezpośredni i żarłoczny. Ale i tak go uwielbiam.-zaśmiałam się.
-No i na deser to twoje cudo. Harry. Harry Styles.-powiedziała.
Z każdym jej słowem moje serce rozrywało się na kawałki. Nie chciałam, żeby zobaczyła, że coś jest nie w porządku. Uśmiechnęłam się lekko. Już miałam się odezwać, ale ona zerknęła na zegar i rzuciła:
-O matko, już 16:00! Muszę pojechać na chwilę do biura. Zostaniesz z Sethem. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi.Naprawdę.-uspokoiłam ją.
Dziękuję Boże, jesteś genialny!
-Przepraszam Alex, ale muszę.-tłumaczyła się.
-Ok. Bez spiny. Leć.
Kiedy wyszła opadłam na łóżko. Poleżałam trochę rozpaczając w myślach. Potem wstałam, skończyłam rozpakowywanie i udałam się na dół. Seth siedział z Aniston na dywanie i układał klocki budując z nich wierzę.
-Jak tam?-klapnęłam koło małej.-Hej księżniczko.
-Wiesz, nie wyglądało na to, że w walizce masz aż tyle rzeczy.-uśmiechnął się.-Rozpakowywanie zajęło ci aż 3 godziny.
-Poważnie? Którą teraz mamy?
-Prawie 19:00. Pomożesz mi? Muszę wykąpać i położyć An. Proszę.
Zgodziłam się. 2 godziny później Nysia już spała, a ja kończyłam kolację. Zapakowałam naczynia do zmywarki i uruchomiłam ją. Seth pokazał mi gdzie Jen zostawiła dla mnie ręczniki i poszłam się wykąpać. Leżąc w łóżku myślałam o Harrym. Dziwnie było zasypiać bez niego. Myślałam o tym, czy mu wybaczyć. Około 22:00 wróciła Jenny. Postanowiłam, że poproszę ją o pomoc. Niedawno i ona borykała się z problemami miłosnymi. Przynajmniej dopóki nie poznała Setha. Wiedziałam, że doradzi mi coś sensownego. Była bardziej przyjaciółką niż ciocią. Może dlatego, że dzieliło nas tylko 13 lat...
*********************************************************************************
No i macie obiecywane 41. A teraz idę się ogarnąć i spać. No chyba że się zbiorę do 42. Ale jestem tak totalnie wykończona, że już nie widzę literek na klawiaturze. Wybaczycie? Mam nadzieję. Dobranoc laseczki. Buziakiii :* Lex.