poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 41

Złapałem pierwszą rzecz jaka miałem pod ręką, w tym przypadku była to butelka mineralnej, i rzuciłem w drzwi, które zamknęły się za Louis'm.
-Idiota!-usłyszałem wrzask dobiegający zza drzwi.
-Spierdalaj!-odkrzyknąłem i opadłem na poduszki.
Miałem dość. Ona nie zwiała z Louis'm. On ja po prostu gdzieś zawiózł. Chciała uciec przede mną? Muszę to wiedzieć. Wstałem i zabrałem ubrania przygotowane specjalnie na tą sesję. Powlokłem się do łazienki. Otworzyłem drzwi i natychmiast poczułem silny, znajomy mi zapach. Alexis... Położyłem ubranie na podłodze i sięgnąłem po bluzeczkę Alex. Miała ją na sobie w nocy. Przyłożyłem materiał do policzka. Ciepła łza spłynęła po mojej twarzy. Sam nie wiem czemu wyszedłem i usiadłem pod drzwiami pokoju Lou. Wtuliłem się w trzymane w dłoniach ubranie i zaszlochałem rozdzierająco. Kilka minut później skrzypnął zawias i Lou kucnął tuż obok pozwalając mi płakać w jego ramionach.
-I na co ci to było?-zapytał łagodnie.
-Powiesz mi gdzie jest? Muszę się z nią zobaczyć. Natychmiast. Czy ona chciała przede mną uciec?
-Nie wydaje mi się.-odsunął mnie na długość swoich ramion i spojrzał mi głęboko w oczy.-Ona musi wszystko przemyśleć. Sama. Musisz dać jej czas. Pozwolić, żeby zdecydowała. Musisz wiedzieć, że bardzo ją tym skrzywdziłeś. Możliwe, nie wykluczam takiej opcji, że ją straciłeś. Na zawsze.
-Wiem Lou, wiem. Nie chcę.-pokręciłem głową starając się odegnać tę przerażającą myśl, że Harrego i Lex może już nie być.
-Ja też nie chcę. Ale musisz się pozbierać i przeć na przód. W przyszłym tygodniu w czwartek gramy w Cambridge. Pierwszy koncert. Masz niepowtarzalną szansę. Nie zmarnuj jej. A teraz leć się ogarnąć. Do studia tego fotografa od Vanity nie możemy się spóźnić.-klepnął mnie w ramię i pomógł wstać.
-Jasne. Mam tylko jedną szansę, żeby to naprawić.-powtórzyłem i ucałowałem go w policzek.-Dziękuję. Kocham cię Lou.
*Alex*
Wjeżdżam do Glas. Do zobaczenia. A.J. :*
Wysłałam i zaczęłam się zastanawiać czym dojechać z dworca do domu cioci. Telefon zawibrował.
Seth na ciebie czeka. Stoi już na peronie. Powinnaś rozpoznać go bez trudu. Czekamy z niecierpliwością. Jen i Aniston.
Uśmiechnęłam się i wrzuciłam telefon do torby. Rozejrzałam się sprawdzając czy zebrałam wszystkie swoje rzeczy. Wstałam, poprawiłam ubranie i zarzuciłam torbę na ramię. Pociąg zaczął wtaczać się na stację. Wytaszczyłam walizkę na pusty korytarz i przeciągnęłam ją do wyjścia. Pojazd zahamował i zatrzymał się. Otworzyłam drzwi i powolutku zeszłam z wąskich stopni i stanęłam na płytach peronu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu wujka. Po chwili dostrzegłam go. Stał nieopodal i wpatrywał się w tłum. Widzieliśmy się rok temu. On nic się nie zmienił. Za to ja... cóż, może odrobinkę.
-Wujku!-krzyknęłam i zamachałam.
-Alexis!-ruszył w moją stronę.
-Cześć wujku.-pocałowałam go w policzek.-Jak się masz?
-Cześć.-odparł.-I przestań do mnie mówić wujku. Wiesz, że tego nie znoszę.
-Oczywiście.-roześmiałam się.-Idziemy?
-Tak.-chwycił moją walizkę.-Jak minęła podróż?
-Bez problemów.-odparłam.
Pogrążeni w rozmowie szliśmy do auta. Lubiłam Setha. Był naprawdę świetnym facetem. Oprócz tego, że był diabelnie przystojny, miał też niezłe poczucie humoru i podobne do mnie podejście i stosunek do wielu spraw. Nie był stary i wciąż patrzył na świat młodzieńczym, jak to określała moja mama, okiem. Rozpoczęliśmy dyskusję na temat zespołu redakcyjnego pewnej gazety i ostro krytykując jego pracę wsiedliśmy do auta. Seth ruszył, a ja spojrzałam do tyłu. Leżało tam kilka dziecięcych zabawek i laptop. Jechaliśmy bardzo długo. Żadne z nas nic nie mówiło. Do czasu.
-Seth, nie powinieneś być w pracy?-zapytałam patrząc na torbę z komputerem.
-Nie. Dziś mam wolne.-uśmiechnął się i wjechał na podjazd.-No jesteśmy. Leć do Jenny i Aniston, a ja zaniosę twoją walizkę do pokoju.
-Jasne.
Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do środka. Po cichutku weszłam do salonu. Jen siedziała na kanapie oglądając jakiś serial. W łóżeczku w kącie pokoju spało dziecko.
-Puk, puk. Można?-zapytałam i pomachałam delikatnie palcami gdy ciotka odwróciła się do mnie.
-Alex!-poderwała się i podbiegła do mnie.-Jak dobrze cię widzieć!-uściskała mnie.-Ależ wyrosłaś. Wyładniałaś.-uśmiechnęła się znacząco.
-Hej Jenny.-cmoknęłam ją w policzek.-Pokażesz mi wreszcie tą moją siostrzyczkę?-zapytałam ignorując jej uwagi na temat mojego wyglądu.
-No chodź.-pociągnęła mnie za rękę.-To jest Aniston.-wskazała na śpiącą dziewczynkę.
-Ona wygląda jak kopia Setha.-stwierdziłam.-Ale jest prześliczna. Udało wam się maleństwo.-poklepałam ją po ramieniu.
-Młoda.-zaśmiała się.-Nie przeginaj.
Roześmiałam się i chwilę później już śmiałyśmy się obydwie.
-A wam co tak wesoło?-Seth wkroczył do salonu.-Nie było mnie raptem 5 minut.-rzucił.
-Zrób herbatę.-Jen zwróciła się do męża.-Alex, a może jesteś głodna?-zapytała zerkając na mnie.
-Nie. W zasadzie to nie. Może trochę zmęczona.-i cholernie przybita, dodałam w myślach.
-W takim razie chodź. Pokażę ci dom.-Jenny wstała i podała mi rękę.
Chwyciłam ją, wstałam i pomaszerowałam za ciotką.
-Tu jest kuchnia, to łazienka, tam salon, a tu jadalnia.-opowiadała.-Na górze jest nasza sypialnia, pokoik Aniston, pokój gościnny, dwie łazienki i bawialnia. Raczej się nie zgubisz. A teraz chodź, pomogę ci się rozpakować. I opowiesz mi jak tam mama i zespół. Widziałam twoją rozmowę z dziennikarzami. Radzisz sobie.-poruszyła brwiami w górę i w dół.-Seth, skarbie, zerknij na An.-rzuciła i weszła na górę.
Ruszyłam za nią. Zdjęcia rodzinne zdobiły ścianę przy schodach. Dostrzegłam na niej nawet kilka moich fotek. Jen wprowadziła mnie do przytulnego pokoju z dużym oknem.
-To twoje tymczasowe lokum.-rzuciła z uśmiechem.-Widzę, że Seth już przytaszczył twój bagaż.-rozsiadła się na łóżku.-Super. W takim razie rozpakowuj się i opowiadaj.
Położyłam ostrożnie torbę i powoli podeszłam do walizki.
-Mama jak mama. Zabiegana. Ciągle załatwia wywiady, sesje, koncerty, podpisywanie płyt, nagrania itp. Ale można się z nią dogadać. Chłopcy trochę ją ożywili.
-A jacy oni są?-zapytała z ciekawością.-Wiesz, że jak Aniston się nudzi to puszczam jej ich piosenki i od razu zaczyna się uśmiechać? To jest niesamowite. Zobaczysz sama. A teraz mów jacy są.
-Cudowni. Oddani przyjaciele, troskliwi, kochani, wrażliwi, bezinteresowni. Po prostu idealni. Nikogo nie udają. Są sobą.-uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych świrów.-Właśnie!-klasnęłam.-Muszę napisać do Lou. Albo lepiej zadzwonię. Przepraszam. Jak nie dam znać, to będą się martwić.-wyjaśniłam lekko speszona. Wyciągnęłam aparat z torby i wykręciłam numer Tommo.-Hej braciszku! Jak tam?... Poważnie?!... To świetnie!... Po co?... Nie, nic się nie stało. Chciałam ci powiedzieć, że już dojechałam... Gdzie jestem? U cioci... Tak, już w domu... Ja cię straszę?! Czym?!... Przestań... Dobrze... Tak... Wiem... Wiem, że mnie znają... Będę uważała... Obiecuję... Tak, obiecuję i przysięgam... Bawcie się dobrze... Jesteście najlepsi. Pa.-rozłączyłam się.
-Braciszku?-Jenny przeglądała zawartość mojej walizki.
-Taa. Louis. Ten najstarszy. Jest jak brat.-wyjaśniłam.
-Myhym... A ten ciemnowłosy? Zayn?
-Zayn. Odpowiednik przyjaciółki.
-Liam?
-Jest trochę jak tata...-szepnęłam zawstydzona spuszczając wzrok.
-Naprawdę? To chyba dobrze, prawda?-skinęłam głową.-A ten blondyn?
-Niall. On jest cholernie upierdliwy, bezpośredni i żarłoczny. Ale i tak go uwielbiam.-zaśmiałam się.
-No i na deser to twoje cudo. Harry. Harry Styles.-powiedziała.
Z każdym jej słowem moje serce rozrywało się na kawałki. Nie chciałam, żeby zobaczyła, że coś jest nie w porządku. Uśmiechnęłam się lekko. Już miałam się odezwać, ale ona zerknęła na zegar i rzuciła:
-O matko, już 16:00! Muszę pojechać na chwilę do biura. Zostaniesz z Sethem. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi.Naprawdę.-uspokoiłam ją.
Dziękuję Boże, jesteś genialny!
-Przepraszam Alex, ale muszę.-tłumaczyła się.
-Ok. Bez spiny. Leć.
Kiedy wyszła opadłam na łóżko. Poleżałam trochę rozpaczając w myślach. Potem wstałam, skończyłam rozpakowywanie i udałam się na dół. Seth siedział z Aniston na dywanie i układał klocki budując z nich wierzę.
-Jak tam?-klapnęłam koło małej.-Hej księżniczko.
-Wiesz, nie wyglądało na to, że w walizce masz aż tyle rzeczy.-uśmiechnął się.-Rozpakowywanie zajęło ci aż 3 godziny.
-Poważnie? Którą teraz mamy?
-Prawie 19:00. Pomożesz mi? Muszę wykąpać i położyć An. Proszę.
Zgodziłam się. 2 godziny później Nysia już spała, a ja kończyłam kolację. Zapakowałam naczynia do zmywarki i uruchomiłam ją. Seth pokazał mi gdzie Jen zostawiła dla mnie ręczniki i poszłam się wykąpać. Leżąc w łóżku myślałam o Harrym. Dziwnie było zasypiać bez niego. Myślałam o tym, czy mu wybaczyć. Około 22:00 wróciła Jenny. Postanowiłam, że poproszę ją o pomoc. Niedawno i ona borykała się z problemami miłosnymi. Przynajmniej dopóki nie poznała Setha. Wiedziałam, że doradzi mi coś sensownego. Była bardziej przyjaciółką niż ciocią. Może dlatego, że dzieliło nas tylko 13 lat...

*********************************************************************************
No i macie obiecywane 41. A teraz idę się ogarnąć i spać. No chyba że się zbiorę do 42. Ale jestem tak totalnie wykończona, że już nie widzę literek na klawiaturze. Wybaczycie? Mam nadzieję. Dobranoc laseczki. Buziakiii :* Lex.

Rozdział 40

-Nie! Nie!-krzyczałem.-Nie...-jęknąłem upadając na kolana.
Odjechała. Razem z Louis'm. Dokąd? Przecież miała wyjechać dopiero jutro. Straciłem ją. Straciłem szansę, żeby to wszystko naprawić.
Klęczałem na środku chodnika i płakałem. Nie byłem pijany. Już nie. Strata Alex była lepsza niż sole trzeźwiące czy hektolitry wypitej wody.
-Harry, przestań robić przedstawienie.-powiedziałem sam do siebie.
Wstałem, otrzepałem spodnie i powlokłem się do domu. Liam widząc, że coś poszło nie tak, podszedł i uściskał mnie.
-A mówiłem, że nic z tego nie będzie? Mówiłem. Lexi jest cholernie wrażliwa matołku.-Niall kończył rzuć kanapkę.
-Zamknij się.-warknął Liam.-Zayn zabierz go, bo jak nie, to przysięgam, że wydrapię mu te jego śliczne, niebieskie ślepka.
-Zamknij mordkę Królu Wyczucia.-Pakistańczyk klepnął Nialla w ramię i rozległ się dobrze mi znany, głuchy odgłos.
-Hej, Harry...-Liam odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy.-Wszystko się ułoży. Zobaczysz. Kobiety czasem tak mają.
Pokiwałem smętnie głową i powlokłem się w stronę schodów.
-Wybaczcie, ale mam dość. Miłość mojego życia zostawiła mnie i odjechała z moim przyjacielem, a ja nawet nie wiem dokąd. Przepraszam. Chcę zostać sam.-rzuciłem i udałem się do mojego pokoju.
Otworzyłem drzwi i rzuciłem się na łóżko. W powietrzu wciąż unosił się jej zapach. Ukryłem twarz w poduszce i zacząłem płakać. Refren z Moments, z Another world, z Gotta be you, ze Stole my heart. One Thing i What Makes You Beautiful. To wszystko przewijało mi się przez głowę plącząc się z obrazami Alexis. Mojej Alexis. Mojego Aniołka.
-Czemu pozwoliłeś mi na taką głupotę? Czemu? Chciałeś odebrać mi największe szczęście? No to gratulacje. Udało ci się. Trafiłeś w sedno.-mamrotałem ze złością.-Jeśli ktoś kiedyś powie mi, że nie istniejesz, przyrzekam, że skuję mu mordę. Istniejesz, a jakże. I jesteś cholernym dupkiem. Tak Boże. Jesteś cholernym dupkiem, bo odbierasz ludziom szczęście i nadzieję.
Usiadłem i wyjąłem z szuflady IPoda. Wsadziłem słuchawki w uszy, włączyłem sprzęt i opadłem na poduszki. Patrząc w sufit katowałem się Stay Miley Cyrus. Alexis uwielbia tą piosenkę...
* Alex*
Staliśmy w przedziale pociągu.
-Narazie Mała. Dasz znać jak dotrzesz? Nie będę się martwił.-Lou przytulił mnie.
-Obiecuję.-chlipnęłam w jego koszulkę.
-Aleś przestań już. Porozmawiam z nim. Tylko już nie płacz, dobrze?-pogłaskał mnie po plecach.
-Yhym. Już przestaję.-otarłam łzy.-Powinieneś już iść. Zaraz ruszam.
-Faktycznie. Poproszę buziaka i spadam.-uśmiechnął się. Cmoknęłam go w policzek, a on dodał-Pomachać ci z peronu?
-Lepiej nie. Fanki cię zabiją.-uśmiechnęłam się lekko.
-Już wiedzą że tu jestem?-zapytał z udawanym zdziwieniem.
-Idź już, bo będzie mi jeszcze trudniej.-rzuciłam.-Wynocha. No już. Sio!-usiłowałam go przegonić.
Cmoknął mnie szybko w policzek i wybiegł na korytarz. Widziałam jak wyskakuje na peron. Pomachał mi i wmieszał się w tłum. Westchnęłam. Usiadłam wygodnie w fotelu, sprawdziłam czy mam bilet i pieniądze i wyciągnęłam IPoda. Dostałam go od chłopców w prezencie. Wciąż były na nim zapisane drobnymi literkami życzenia urodzinowe, a pod nimi podpisy. Złoty tusz pięknie błyszczał na czarnej obudowie. Założyłam słuchawki i uruchomiłam go. Z reguły nie przełączałam piosenek, ale teraz naciskałam przycisk next z prędkością bolidu F1. W końcu przestałam maltretować biedy guziczek i wcisnęłam play. Stay Miley Cyrus wypełniło moje ciało. Przypomniało mi się jak słuchałam tego z Harrym. Znów chciało mi się płakać. Spojrzałam na zegarek. 8:08.
-H jak Harry...-szepnęłam i zacisnęłam powieki.
Pociąg ruszył 2 minuty później. Spod moich przymkniętych powiek spływały łzy. Nie potrafiłam ich opanować. Tak jak nie potrafiłam porozmawiać z Harrym. Tak jak nie potrafiłam wybaczyć. Tak jak nie potrafiłam opanować mocnych i przyśpieszonych uderzeń serca. My heart beats for love... przemknęły mi przez głowę słowa dawno niesłyszanej piosenki Mails.
Może i twoje bije, ale czy Harrego również? I czy aby na pewno dla twojej?,odezwał się głos w mojej głowie.
Nie wiem, odparłam w myślach. Niczego już nie wiem.
*Harry*
Telefon!,pomyślałem i poderwałem się do góry. Gdzie jest ten przeklęty złom?! Przetrzepałem kieszenie spodni i marynarki. Nigdzie go nie było. Zgubiłem?, przeszło mi przez myśl. Cholera! Bezsilny opadłem na łóżko. Uderzyłem pięścią w materac. Coś podskoczyło i wylądowało między moimi nogami. Sięgnąłem po to. Telefon!
-Boże, chyba nie jesteś aż tak beznadziejny.-szepnąłem.
Zwinąłem się w kłębek i napisałem:
Proszę daj nam szansę. Gdziekolwiek jesteś, wróć do mnie. Nie zostawiaj mnie. Bez ciebie nie dam rady. H. x
Przeczytałem ją kilka razy, wystukałem tak dobrze znany mi numer i wcisnąłem wyślij.
*Alex*
Poczułam wibracje telefonu. Wydobyłam go z kieszeni i spojrzałam na nadawcę. Harruś <3. Wcisnęłam przycisk otwórz. Przeczytałam treść raz, potem drugi i trzeci. Serce waliło mi jak oszalałe, ale nie zamierzałam odpisywać. Zablokowałam ekran i wyciągnęłam nogi przed siebie. Zarzuciłam je na fotel naprzeciw. Przede mną jeszcze połowa drogi. Czyli kolejne 3 godziny...
*Harry*
Żadnej odpowiedzi. Czekam już tyle czasu. Prawie godzinę i ciągle nic. Gdzie ona się podziewa? A Louis? Czy jest z nią? Czy jest bezpieczna? Jak się czuje? Czy o mnie myśli? Pytania zalewały mi mózg niczym smoła. If you ask me I will stay, always stay... Dźwięki sączyły się z słuchawek, a ja ciągle naciskałem replay. Ściskałem w dłoni telefon licząc, że może jednak odpowie. W końcu nie wytrzymałem i wysłałem kolejnego:
Jeśli już mnie skreśliłaś, zrozumiem. Zasłużyłem sobie. Ale powiedz mi tylko: Jesteś bezpieczna i wszystko z tobą w porządku? Bardzo się martwię. Pozwól mi chociaż przez chwilę z tobą pomówić, żebym mógł usłyszeć twój głos. Przepraszam Aniołku. H. xx
Zamknąłem oczy i w napięciu czekałem na odpowiedź.
*Alex*
Znów wibracje. Otworzyłam zmęczone oczy i spojrzałam na ekranik. Harruś <3. Przeczytałam i rozpłakałam się na nowo. Tak bardzo go kochałam, a on się tak zachował. Niby nic nie zrobił, a jednak coś mówiło mi, że to było coś okropnego. Odpisać mu? Wahałam się dość długo. W końcu nacisnęłam połącz.
Odebrał po pierwszym sygnale:
-Alex?! Kochanie! Aniołku mój! Wszystko w porządku? Gdzie jesteś?-pytał drżącym głosem.
Przełknęłam ślinę.
-Daj mi spokój Harry. Zostaw mnie w spokoju.-powiedziałam usiłując utrzymać spokojny ton.
-Alexis, proszę. Porozma...
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
*Harry*
-Pip. Pip. Piiip.-zapiszczało w słuchawce.
-Cholera!-wrzasnąłem i rzuciłem aparatem o podłogę.-Kurwa mać! Ty pieprzony gnoju!-znów uderzyłem pięścią w materac.
Otworzyły się drzwi i do środka wszedł Louis. Spojrzał na mnie, podszedł i przytulił mnie mocno.
-Cholerny gówniarzu.-szepnął.-Spieprzyłeś.
Odsunąłem się gwałtownie i patrząc na niego ze złością rzuciłem:
-Wiem o tym. Dobrze się bawiłeś z Lex?
-O czym ty mówisz?
-Doskonale wiesz! Sprawiło ci frajdę zabranie jej?! Gdzie jest?!-rzuciłem się do przodu i złapałem go za koszulkę.
-Uspokój się!-chwycił mnie za nadgarstki.-Jesteś nienormalny!-warknął i wstał.
Oszołomiony puściłem go.
-Gdzie jest Alex, Lou?-zapytałem powoli. Czułem, że drży mi warga.
-Wyjechała.-rzucił. Skierował się do drzwi. Nim nacisnął klamkę powiedział-Kiedy ty zabawiałeś się z Panną Daren, ja i Zayn opiekowaliśmy się Alex. To ja trzymałem jej głowę gdy wymiotowała. To my przywieźliśmy ją tutaj i pocieszaliśmy. To ja obiecałem jej, że z tobą porozmawiam. Ale ty jesteś nienormalny. Zupełnie ci odjebało. Szkoda strzępić język.-prychnął.-Za godzinę masz być gotowy. Steps zawiezie nas na sesję.-otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.-A, jeszcze jedno. Daj jej na razie spokój. Musi sobie wszystko przemyśleć.

*********************************************************************************
Obiecałam to jest. Zaraz zabieram się za 41. Miłego oczekiwania :*

Rozdział 39

Kiedy dopadł do mnie Zayn ciągnący za sobą Nialla wiedziałem, że coś się stało. Alex. Przecież widziałem ją samą przy barze.
-Co się stało?-zapytałem.
Laluś wciągnął nas do jakiegoś boksu i zaczął mówić bardzo szybko:
-Alex przyłapała, jeśli można to tak nazwać, Harrego z Daren. Nie wiem nic więcej. Kiepsko z nią. Wymiotuje.
-Jezuu, ale ma słabą głowę. Wypiła tylko dwa drinki.-wtrącił Niall.
-Ona nie jest pijana. To przez Hazze. Lex jest w opłakanym stanie. Louis i ja zabierzemy ją do domu. Zadzwonicie po taksówkę?
-Jasne.-poklepałem go po ramieniu.Widać było, że bardzo przejmuje się tym co zaszło.-A my znajdziemy tego kretyna i spróbujemy z nim pogadać. Chodź żarłoku.-złapałem Nialla za nadgarstek.
-Dzięki.-Zayn przepychał się do wyjścia.
Ruszyliśmy na parkiet, żeby znaleźć tego idiotę. Krążyliśmy między tańczącymi, ale nigdzie go nie było.
-Sprawdźmy w łazience!-zwróciłem się do blondyna usiłując przekrzyczeć muzykę.
Kiwnął głową i zawrócił.
-To chyba on!-krzyknął do mnie wskazując skuloną w kącie postać.
Czym prędzej udaliśmy się w tamtym kierunku. Kucnąłem przed chłopakiem i podniosłem jego głowę do góry.
-To on!-rzuciłem do Nialla.-Hej, chłopie, żyjesz?-poklepałem go po policzku.
-Co ja najlepszego zrobiłem Liam?-pokręcił głową.-Co ja zrobiłem?
-Nie wiem, co zrobiłeś, ale na pewno nie było to dobre.-blondyn bez najmniejszych oporów ujawnił swoje zdanie.-Spierdoliłeś Harry, spierdoliłeś. Chodźcie, zwijamy się stąd.-złapał Hazze za rękę i pomógł wstać.
Przepchnęliśmy się do wyjścia. Machnąłem bramkarzowi dłonią.
-Już idziecie?-zapytał zdziwiony.
-Taa. Jutro zaczynamy próby.-wyjaśniłem.
-Powodzenia.-rzucił otwierając drzwi.
-Niedziękujemy.-odparłem.
Wyszliśmy na zewnątrz. Rozmawiałem z Niallem, a Harry człapał za nami. Minęła nas taksówka i zdawało mi się, że widziałem w środku Lou. Kiedy odeszliśmy kilka przecznic kiwnąłem głową w kierunku parku, dając blondynowi znak, żeby skręcił. Zaciągnęliśmy Harrego na pierwszą ławkę jaką zobaczyliśmy i zmusiliśmy do mówienia.
-Harry, ile wypiłeś?-zapytałem rzeczowo.
-Kilka drinków.
-Kilka?-dociekałem.
-5.
-Tych co zawsze?
Skinął głową. Wciągnąłem ze świstem powietrze.
-O w dupe...-szepnął Niall.
-Co zrobiłeś Alex?-zapytałem z nieukrywaną złością.
-Próbowałem pocałować Daren.-szepnął.
-Co?!-wyrwało się Irlandczykowi.
-Tańczyłem z Alex i nagle jakaś grupka nas obstąpiła. Zacząłem się rozglądać, gdzie też ją porwali, ale w tedy Daren pojawiła się nie wiem skąd. Powiedziała, że Alexis jest z wami. Uznałem, że jest bezpieczna i bawiłem się z Dars. Nagle osunęła mi się w ręce i powiedziała, że kręci jej się w głowie. Wyprowadziłem ją na zewnątrz i oparłem o tą cholerną ścianę. Świat mi się zachwiał, wiecie, więc oparłem dłoń o tą nieszczęsną ścianę. A potem tak jakoś samo wyszło i już miałem ją pocałować, ale coś narobiło okropnego hałasu i wkurzony zacząłem się rozglądać. No i w tedy ją zobaczyłem. Stała i patrzyła na nas. Miała mokre oczy i ciemne smugi na policzkach. Powiedziała, żebym się dobrze bawił i weszła do środka. Pobiegłem za nią-pociągnął nosem, a ja wyobraziłem sobie, jak to tak bardzo napruty Harry biegnie do drzwi.-ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Chciałem ją przeprosić, wytłumaczyć się. W końcu z braku siły usiadłem w tym przeklętym kącie.-łzy płynęły po jego policzkach.-Co ja narobiłem? Chłopaki, ona mi tego nie wybaczy. Jak mogłem być aż takim kretynem? Miałem taką piękną i cudowną dziewczynę. Takiego Aniołka. Harry, ty przeklęty idioto!
Staliśmy patrząc na płaczącego Hazze. Baliśmy się odezwać, bo doskonale wiedzieliśmy, że któryś z nas powie coś bardzo niemądrego. W końcu Niall rzucił:
-Ana urwie ci łeb.
Harry ukrył twarz w dłoniach.
-Brawo Mistrzu Wyczucia.-sarknąłem i przysiadłem obok naszego złoczyńcy.-Może jeszcze uda ci się to naprawić?-objąłem go.
-Liam, obiecałem, że jej nie skrzywdzę. Zapewniałem ją, że ją kocham. Powiedziałem dziennikarzom, że jesteśmy razem.-zaniósł się płaczem.-I kilka godzin później odstawiłem taki cyrk. Co ja sobie w ogóle wyobrażam? Myślisz, że ona będzie chciała mnie jeszcze widzieć?-zapytał z nadzieją.
-Możesz próbować to naprawić. Alex cię naprawdę kocha. Zawsze jest jakaś szansa.-odparłem.
-Naprawdę tak myślicie?-Harry wyprostował się gwałtownie.
-Wiesz, szansa jest zawsze, ale w twoim przypadku raczej niewielka. Alex jest niezwykle wrażliwą dziewczyną.-jak zawsze nasz niezwykle taktowny żarłok podsumował sytuację.
Harry skulił się w sobie. Nie wytrzymałem i zepchnąłem na ziemię siedzącego na oparciu ławki blondyna.
-Zamknij się już.-dodałem widząc jak otwiera usta.
-Aaał. To bolało.-stęknął i spróbował się podnieść.
-Nie odzywaj się już.-rzuciłem ostrzegawczo i zwróciłem się do Loczka.-Harry. Wiele można wybaczyć, a ty faktycznie zrobiłeś coś złego, ale to jeszcze nie była zdrada. Alex jest rozsądna i naprawdę bardzo cię kocha. Jeśli spróbujesz to naprawić to na pewno nic nie stracisz. Może jeszcze nie jest za późno.
-Masz rację.-zacisnął pięści.-Muszę coś zrobić. Jeśli nie będę walczył to ją stracę. Prawda Niall? Stracę ją.-blondyn kiwnął potakująco głową.-Właśnie. Wracamy do domu. Muszę jej to wytłumaczyć.
Poderwał się z ławki ale złapałem go za rękę.
-Może tak taksówka?-zapytałem z uśmiechem.
-Dzwoń.-rzucił i skierował się do bramy.
* w domu chłopaków*
Nie mogłam tak leżeć i płakać. Nic by to nie dało. Przemyślałam wszystko i to było najlepsze rozwiązanie. Zniknąć. Usiadłam i przetarłam oczy.
-Alex? Wszystko dobrze? Co robisz?-Louis spojrzał na mnie.
Oni też nie mogli usnąć. Siedzieli przy mnie, za co byłam im bardzo wdzięczna.
-Louis muszę coś zrobić, bo inaczej zwariuję.-rzuciłam i wstałam.-Idę się spakować.
-Gdzie spakować?-Zayn popijał herbatę.
-Do Glasgow. Postanowiłam, że spakuję się i pojadę tam już dziś. Nie zniosę widoku Hazzy.-oczy mimowolnie napełniły mi się łzami i coś zakuło mnie w klatce piersiowej.-A raczej moje serce nie zniesie. Zbyt mocno go kocham.-szepnęłam i wybiegłam.
Zamknęłam się w łazience i zsunęłam z siebie ubranie. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Gorący strumień parzył mi skórę. Rozpłakałam się. Krzyczałam i zawodziłam obejmując się ramionami. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Gdyby nie ta butelka to pocałowałby ją. Może nawet doszłoby do czegoś więcej. Umyłam włosy i spłukałam pianę. Wyszłam z kabiny mocząc dywanik. Wytarłam się i otuliłam szlafrokiem. Na głowie zawiązałam turban z ręcznika i sięgnęłam po tonik. Zmyłam resztki makijażu i umyłam zęby. Patrząc na swoje odbicie w lustrze myślałam o tym, żeby jak najszybciej wyjechać. Weszłam do pokoju i wygrzebałam jeansy i t-shirt. Z komody wyciągnęłam bieliznę i wróciłam do toalety. Naciągnęłam ubrania i zdjęłam z włosów ręcznik. Od wilgoci poskręcały się w drobne spiralki. Nie rozczesałam ich. Poszłam do pokoju Harrego i czując, że moje wnętrzności znów zawiązują się w supełek, wyjęłam z szuflady biurka kartkę i długopis. Napisałam na niej: I should have kissed you-Harry i Alex. Położyłam to na wierzchu pliku kartek z naszą piosenką i wyszłam. W pokoju wyciągnęłam walizkę i rzuciłam ja na łóżko. Spakowałam to co powinnam zabrać do cioci i zamknęłam ją. W pokoju zrobiło się chłodno. Wyciągnęłam z szafy bluzę. Kiedy spojrzałam na nadruk i wyszywki serce mi załomotało. Natychmiast przypomniały mi się słowa Stepsa gdy zobaczył napisy. Niedługo na 100% tak będzie. A jeśli nie wszystkich to przynajmniej Loczka. Usiadłam głaszcząc twarz Harrego na zdjęciu. W końcu rozpłakałam się chowając głowę w materiał bluzy. W takim stanie znalazł mnie Louis. Bez słowa wyjął ubranie z moich rąk i przytulił mnie.
-Cichutko Mała. Będzie dobrze. Jeszcze wszystko się ułoży.-szepnął i pogłaskał mnie po mokrych włosach.
-Czemu on mi to zrobił? Przecież ja go tak strasznie kocham.-jęknęłam.
-Miłość nie jest w stanie powstrzymać całego zła świata. Harry faktycznie zrobił straszne głupstwo, gnojek jeden, ale był lekko pijany. Weź to pod uwagę. I pamiętaj, że ja tego kretyna za nic na świecie nie broniłbym, gdybym miał wątpliwości.-cmoknął mnie w czoło.-No kończ to pakowanie i leć do mamy, żeby cofnęła rezerwację. Postaraj się, żeby nie znała zbyt wielu szczegółów tak nagłej zmiany decyzji.-dodał i wyszedł.
Wstałam i otrząsnęłam się. Musiałam załatwić rezerwację jak najszybciej. Poszłam do mamy i powiedziałam, że chcę jechać dziś. Gdy zapytała czemu, zaczęłam wymyślać, że nie mogę się doczekać, że nie chcę zaprzątać myśli Loczka.
-Alex, a czemu płaczesz?-przyglądała mi się.
-Bo będę tęskniła.-rozryczałam się.-Za tobą, za chłopakami, za...-przełknęłam ślinę i wyszeptałam-Za Harrym.
-Kochanie! Przecież nie musisz jechać!-przytuliła mnie. Znajdziemy ci jakieś zajęcie tu, na miejscu. Może dyżury w Milkshake City?
-Ale ja chcę jechać! I to jak najszybciej!-zaprotestowałam trochę zbyt gwałtownie.
-W porządku. Zaraz zadzwonię do Jen i zobaczę co da się zrobić.
-Dzięki.-cmoknęłam ja w policzek.
Otarła mi łzy z policzków i uśmiechnęła się. Odwzajemniłam uśmiech i wyszłam. W pokoju usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Kilka minut później ktoś otworzył drzwi. Podniosłam głowę i spojrzałam na mamę.
-Gotowa?-zapytała.-Za półtorej godziny masz pociąg.
-Tak. Zawołasz Lou? Zniesie walizkę i zapakuje ją do samochodu.
-Pewnie. Nie będziesz zła, jeśli to on cię odwiezie? Muszę jeszcze załatwić kilka rzeczy.-uśmiechnęła się przepraszająco.
-No co ty. Jedź. Poradzimy sobie.
-Dziękuję córeczko.-podeszła i uściskała mnie.-Do zobaczenia za tydzień i baw się dobrze. Seth wyjdzie po ciebie na dworzec.
-Ok. Do zobaczenia.
Pomachała mi i wyszła. Za chwilę przyszedł Louis i zabrał moją walizkę.
-Czekam w samochodzie.-rzucił i wyszedł ciągnąc za sobą mój bagaż.
Westchnęłam i wyjrzałam przez okno. Skrzypnęły drzwi.
-Czegoś nie wziąłeś? Wszystko było w walizce. Torbę wezmę sama.-rzuciłam odwracając się.
Wstrzymałam oddech. w wejściu stał Harry.
-Alex, proszę, nie skreślaj nas.-szepnął. Daj nam szansę. Porozmawiaj ze mną.-prosił.
Patrzyłam w jego błyszczące oczy. Poczułam kłucie w okolicach serca. Spuściłam powieki i oparłam się o parapet. Twarz wykrzywił mi grymas bólu.
-Alexis? Aniołku?-zdenerwowany głos Hazzy docierał do mnie jakby zza ściany.
Czułam, że do mnie podchodzi. W głowie wciąż widziałam obraz jego i tej dziewczyny. Otworzyłam gwałtownie oczy.
-Porozmawiaj ze mną.-szepnął.
Stał przy łóżku. Podeszłam do niego i patrząc mu przez sekundę w oczy przytuliłam go. Podniosłam głowę i czując ciepłe łzy płynące po moich policzkach delikatnie go pocałowałam. Położyłam dłoń na jego policzku, odsunęłam się i szepnęłam:
-Nie umiem Harry. Jeszcze nie umiem.-złapałam torbę i muskając jego ramię zapłakałam.-Nie umiem wybaczyć Harry. Nie umiem.
Wybiegłam z pokoju.
-Alex! Zaczekaj!-krzyknął i wybiegł za mną.
Zbiegłam po schodach i wypadłam na zewnątrz. Wsiadłam do samochodu Louis'ego i wrzasnęłam:
-Jedź! Proszę jedź!
Chłopak odpalił silnik i zaczął cofać. W tedy na schodach pojawił się Harry.
-Zaczekaj!-krzyknął i ruszył w naszą stronę.
Spojrzałam błagalnie na Lou.
-Przepraszam stary.-mruknął i ruszył z piskiem opon.
We wstecznym lusterku widziałam, że Harry wrzeszczy, a potem biegnie za nami. W końcu zatrzymał się i upadł na kolana. Rozpłakałam się i oparłam głowę o deskę rozdzielczą. Louis zjechał do zatoczki i mocno mnie przytulił.
-Poradzisz sobie Mała.-szepnął i wjechał na drogę.
Kiedy dotarliśmy na dworzec ja ciągle płakałam.

*********************************************************************************
No i proszę 39. Do napisania wieczorem ! .
:**

Proszę o uwagę...

Siemacie panienki ! . Jak święta ? Teraz to ja się tu muszę wyprodukować :
Proszę was o wybaczenie za tę nieznośnie długą przerwę. Wiecie, nauka, nauka, święta, nauka itd. Domi J. cb przepraszam najbardziej, bo obiecałam, obiecałam rozdział a tu chu* nic nie było. Więc teraz informuję:
ZARAZ pojawi się 39, a wieczorem wstawię 40-42. Specjalna dedykacja owych rozdziałów:
39-Domi J. ty moja wierna, cudowna i kochana przyjaciółko i czytelniczko! Sto lat sto lat za te minione urodziny, najlepszego na następny rok, wytrwałości i wgl i do następnej imprezy z panem Łukaszem i panią Ewą .
40-dla moich kochanych czytelniczek, które są cudowne i nie bd się na mnie złościć za tą przerwę. (prawdaa?)
41-dla moich niestrudzonych komentatorek, które umilają mi każde wejście na bloga swoimi słowami. Piszecie niemalże pod każdym rozdziałem i za to jestem wam wdzięczna, bo poniekąd to opowiadanie dzięki wam nabiera takiego kształtu jaki ma.
42-dla was wszystkich z najgorętszymi świątecznymi życzeniami.
Buziaki, Lex :*