-Przepraszam, nazywam się Harry Styles. Przed południem przywieziono tu dziewczynę po próbie samobójczej. Chciałbym się z nią zobaczyć.
-Imię i nazwisko pacjentki.-rzuciła beznamiętnym tonem pielęgniarka w recepcji.
Spanikowany spojrzałem na Lou.
-Haloo! Proszę pana.-kobieta spojrzała na mnie nieprzychylnie.
-Yh, przepraszam. Nie wiem jak się nazywa, ale to ja ją znalazłem i wezwałem pogotowie. Chciałbym dowiedzieć się czy w ogóle żyje.
-Nie ma nazwiska, nie ma informacji.-warknęła.-Żegnam.
-Ale pani nic...-zacząłem.
-To moja praca.-westchnęła.-Następny proszę!
Spuściłem głowę i podszedłem do Louis'ego.
-Mówiłem, że to na nic.
Boo przytulił mnie mocno.
Siedziałem na korytarzu i czekałem aż Jana pozwoli mi wejść do Mel. Kiedy pani Hunter wyjeżdżała opiekę i wyłączne prawo do Melody przypadało Janie. Gdy zadzwonili do niej ze szpitala o mało nie zemdlała. Natychmiast przyjechaliśmy żeby być przy dziewczynie.
Nagle obok mnie usiadło dwóch młodych mężczyzn.
-Wiedziałem, że tak będzie. Nawet nie wiem czy żyje.-chłopak w lokach skrył twarz w dłoniach.
-Mały, musi być jakieś wyjście. Jakoś się dowiemy.-jego kumpel poklepał go po plecach.
Pomyślałem, że musiało go spotkać coś przykrego. Zrobiło mi się go żal.
-Lou, ale ona była taka drobna i krucha... I ten bandaż na nodze... Z niego też sączyła się krew...
Bandaż? Krew? Czyżby...?
-Najważniejsze, że jej pomogłeś. Wszystko będzie dobrze.-kolega Loczka objął go ramieniem.
Pomogłeś...? On uratował naszą Mel...?
-Louis gdybyś widział te smutne, szare oczy... Gdybyś widział te ciemne włosy...
-To ty.-szepnąłem.
Spojrzeli na mnie zdziwieni.
-To ty uratowałeś naszą Mel.-powiedziałem wstając.
-Mel?-zapytali jednocześnie i również wstali.
-Dziękuję.-uściskałem go.-Gdyby coś jej się stało...
-Nie ma sprawy.-Loczek odsunął się ode mnie.-Czy ona...?
-Tak, żyje. Chyba wszystko jest w porządku, o ile cokolwiek może być w jej sytuacji.-dodałem.
Chłopak z ulgą wypuścił powietrze.
-Mam na imię Morgan.-podałem mu dłoń.
-Morgan?-rozległo się za moimi plecami.
Odwróciłem się i zobaczyłem Janę.
-Ciociu! Ten chłopak uratował Mel.-powiedziałem i cofnąłem się.
Kobieta spojrzała na "Małego".
-Dziękuję chłopcze.-wyszeptała i delikatnie go uścisnęła.-Bardzo ci dziękuję.
-Nie ma za co. Naprawdę.-odparł.
-Jest. Uratowałeś czyjeś życie. Życie Mely.-otarła łzę i spojrzała w kierunku korytarza.-Jak ci na imię?
-Harry, Harry Styles. A to mój przyjaciel, Louis Tomlinson.-Louis pocałował dłoń kobiety i mocno uścisnął moją.
-Ja nazywam się Jana Grigorieva. Jestem, hmm, tymczasową opiekunką Melody. A ten młodzieniec to Morgan McFreemann. Jej kolega z piaskownicy.
Siedzieliśmy w szpitalnym bufecie popijając kawę i pochłaniając szarlotkę.
Melody. Ona ma na imię Melody. Mel...
-Lou?
-Tak?
-Jak myślisz, czy ona jest już sama?
-Może. Robi się późno.
-W takim razie idę.-wstałem i skierowałem się do drzwi bufetu.
-Haz?
-Co jest?
-Jestem z ciebie dumny.-szepnął.
Zwariował, pomyślałem, więc tylko się uśmiechnąłem.
-Będę czekał w aucie.-dodał.
Dzięki Morganowi wiedziałem gdzie szukać Melody. Wszedłem do sali. Leżała na łóżku, a obok na szafce stały kwiaty.
-Cześć Hermiono.-zagadnąłem gdy otworzyła oczy.
-Potter.-prychnęła.
Uśmiechnąłem się.
-Jak się czujesz?
-Tak jak może czuć się ktoś, kto wcale nie chciał być uratowany.-odwróciła głowę.
Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że płacze.
-Melody...-podszedłem do jej łóżka.
-Wszystko zepsułeś. Rozumiesz? Zepsułeś mój misterny plan.
Popatrzyłem na nią niepewnie.
-To ciągle musi trwać.-wyszeptała ze łzami w oczach.
-Melody, nie wolno ci tak myśleć.-wyciągnąłem rękę żeby chwycić jej dłoń.
-Nie.-cofnęła ją.-Wyjdź stąd. I nigdy więcej nie wracaj. Słyszysz? Nigdy.
Zrobiłem krok w tył.
-Wyjdź Potter. Harry, Ron czy jak ci tam. Wyjdź.
Skinąłem głową.
-Przepraszam Melody. Żegnaj.
Odwróciłem się i wyszedłem.
Gorące łzy płynęły mi po policzkach gdy kazałam temu chłopakowi odejść. Nie zasłużył na takie traktowanie. Ale ze mną wiązały się same kłopoty. Na nie też nie zasłużył. Żegnaj zabolało bardziej niż cięcie żyletką. On mnie uratował, podarował kolejne życie.
-Ale ty nie miałaś prawa w zamian zabierać jego życia.-wyszeptałam z goryczą.
Nie mogłaś go krzywdzić, pomyślałam i ukryłam twarz w poduszce.
Czekałem na Harrego w samochodzie, tak jak obiecałem. Gdy wsiadł zapytałem:
-I jak?
Nie odpowiedział. Myślałem, że nie usłyszał więc powtórzyłem:
-Harry, jak było?
Po krótkiej chwili obrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Usłyszałem, że mam odejść i nigdy nie wracać. Ona chciała umrzeć Lou.
Zamurowało mnie. Dosłownie wbiło mnie w fotel.
-Jedźmy. Trzeba posprzątać w domu.-mruknął i oparł głowę o szybę.
Zaparkowałem w garażu, na naszym ulubionym, trzecim, miejscu.
-Hazza...
Odpiął pas i spojrzał na mnie. Dotknąłem jego dłoni. Zadrżał. Położyłem drugą dłoń na jego kolanie.
-Lou...-wychrypiał.
-Wszystko będzie dobrze.-wyszeptałem i przytuliłem go.
-Dziękuję.-odsunął się i wysiedliśmy.
Zamykałem drzwi kluczykiem,czego nigdy nie robię. Harry stanął za mną. Gwałtownie odwróciłem się i znalazłem się twarzą w twarz z chłopakiem. Zrobił krok w moją stronę, a ja oparłem się o samochód.
-Haz...?
Chwycił moją twarz w dłonie.
-Dziękuję.-powtórzył i jego usta dotknęły moich.
Przeszył mnie dreszcz. Miał ciepłe, miękkie wargi. Jego język powoli i delikatnie wsuwał się w moje usta. Przylgnąłem do niego i objąłem mocno. Odwzajemniałem pocałunki. Nie myślałem o tym co robimy. Chciałem tylko, żeby on był przy mnie. Wsunął mi dłoń pod koszulkę i zaczął całować mnie po szyi. Odchyliłem głowę i cicho jęknąłem. Przygryzł płatek mojego ucha i mruknął:
-Dobranoc Lou.
A potem odsunął się i odszedł w stronę wejścia do domu zostawiając mnie samego w pustym garażu.
*********************************************************************************
Siemacie :* Tak jak obiecałam raz na tydzień rozdział ;] tak więc jest, zgodnie z obietnicą, trójka. co o nim myślicie? jak się podoba? buziaczki, do następnego . Lex :*
-Imię i nazwisko pacjentki.-rzuciła beznamiętnym tonem pielęgniarka w recepcji.
Spanikowany spojrzałem na Lou.
-Haloo! Proszę pana.-kobieta spojrzała na mnie nieprzychylnie.
-Yh, przepraszam. Nie wiem jak się nazywa, ale to ja ją znalazłem i wezwałem pogotowie. Chciałbym dowiedzieć się czy w ogóle żyje.
-Nie ma nazwiska, nie ma informacji.-warknęła.-Żegnam.
-Ale pani nic...-zacząłem.
-To moja praca.-westchnęła.-Następny proszę!
Spuściłem głowę i podszedłem do Louis'ego.
-Mówiłem, że to na nic.
Boo przytulił mnie mocno.
Siedziałem na korytarzu i czekałem aż Jana pozwoli mi wejść do Mel. Kiedy pani Hunter wyjeżdżała opiekę i wyłączne prawo do Melody przypadało Janie. Gdy zadzwonili do niej ze szpitala o mało nie zemdlała. Natychmiast przyjechaliśmy żeby być przy dziewczynie.
Nagle obok mnie usiadło dwóch młodych mężczyzn.
-Wiedziałem, że tak będzie. Nawet nie wiem czy żyje.-chłopak w lokach skrył twarz w dłoniach.
-Mały, musi być jakieś wyjście. Jakoś się dowiemy.-jego kumpel poklepał go po plecach.
Pomyślałem, że musiało go spotkać coś przykrego. Zrobiło mi się go żal.
-Lou, ale ona była taka drobna i krucha... I ten bandaż na nodze... Z niego też sączyła się krew...
Bandaż? Krew? Czyżby...?
-Najważniejsze, że jej pomogłeś. Wszystko będzie dobrze.-kolega Loczka objął go ramieniem.
Pomogłeś...? On uratował naszą Mel...?
-Louis gdybyś widział te smutne, szare oczy... Gdybyś widział te ciemne włosy...
-To ty.-szepnąłem.
Spojrzeli na mnie zdziwieni.
-To ty uratowałeś naszą Mel.-powiedziałem wstając.
-Mel?-zapytali jednocześnie i również wstali.
-Dziękuję.-uściskałem go.-Gdyby coś jej się stało...
-Nie ma sprawy.-Loczek odsunął się ode mnie.-Czy ona...?
-Tak, żyje. Chyba wszystko jest w porządku, o ile cokolwiek może być w jej sytuacji.-dodałem.
Chłopak z ulgą wypuścił powietrze.
-Mam na imię Morgan.-podałem mu dłoń.
-Morgan?-rozległo się za moimi plecami.
Odwróciłem się i zobaczyłem Janę.
-Ciociu! Ten chłopak uratował Mel.-powiedziałem i cofnąłem się.
Kobieta spojrzała na "Małego".
-Dziękuję chłopcze.-wyszeptała i delikatnie go uścisnęła.-Bardzo ci dziękuję.
-Nie ma za co. Naprawdę.-odparł.
-Jest. Uratowałeś czyjeś życie. Życie Mely.-otarła łzę i spojrzała w kierunku korytarza.-Jak ci na imię?
-Harry, Harry Styles. A to mój przyjaciel, Louis Tomlinson.-Louis pocałował dłoń kobiety i mocno uścisnął moją.
-Ja nazywam się Jana Grigorieva. Jestem, hmm, tymczasową opiekunką Melody. A ten młodzieniec to Morgan McFreemann. Jej kolega z piaskownicy.
Siedzieliśmy w szpitalnym bufecie popijając kawę i pochłaniając szarlotkę.
Melody. Ona ma na imię Melody. Mel...
-Lou?
-Tak?
-Jak myślisz, czy ona jest już sama?
-Może. Robi się późno.
-W takim razie idę.-wstałem i skierowałem się do drzwi bufetu.
-Haz?
-Co jest?
-Jestem z ciebie dumny.-szepnął.
Zwariował, pomyślałem, więc tylko się uśmiechnąłem.
-Będę czekał w aucie.-dodał.
Dzięki Morganowi wiedziałem gdzie szukać Melody. Wszedłem do sali. Leżała na łóżku, a obok na szafce stały kwiaty.
-Cześć Hermiono.-zagadnąłem gdy otworzyła oczy.
-Potter.-prychnęła.
Uśmiechnąłem się.
-Jak się czujesz?
-Tak jak może czuć się ktoś, kto wcale nie chciał być uratowany.-odwróciła głowę.
Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że płacze.
-Melody...-podszedłem do jej łóżka.
-Wszystko zepsułeś. Rozumiesz? Zepsułeś mój misterny plan.
Popatrzyłem na nią niepewnie.
-To ciągle musi trwać.-wyszeptała ze łzami w oczach.
-Melody, nie wolno ci tak myśleć.-wyciągnąłem rękę żeby chwycić jej dłoń.
-Nie.-cofnęła ją.-Wyjdź stąd. I nigdy więcej nie wracaj. Słyszysz? Nigdy.
Zrobiłem krok w tył.
-Wyjdź Potter. Harry, Ron czy jak ci tam. Wyjdź.
Skinąłem głową.
-Przepraszam Melody. Żegnaj.
Odwróciłem się i wyszedłem.
Gorące łzy płynęły mi po policzkach gdy kazałam temu chłopakowi odejść. Nie zasłużył na takie traktowanie. Ale ze mną wiązały się same kłopoty. Na nie też nie zasłużył. Żegnaj zabolało bardziej niż cięcie żyletką. On mnie uratował, podarował kolejne życie.
-Ale ty nie miałaś prawa w zamian zabierać jego życia.-wyszeptałam z goryczą.
Nie mogłaś go krzywdzić, pomyślałam i ukryłam twarz w poduszce.
Czekałem na Harrego w samochodzie, tak jak obiecałem. Gdy wsiadł zapytałem:
-I jak?
Nie odpowiedział. Myślałem, że nie usłyszał więc powtórzyłem:
-Harry, jak było?
Po krótkiej chwili obrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Usłyszałem, że mam odejść i nigdy nie wracać. Ona chciała umrzeć Lou.
Zamurowało mnie. Dosłownie wbiło mnie w fotel.
-Jedźmy. Trzeba posprzątać w domu.-mruknął i oparł głowę o szybę.
Zaparkowałem w garażu, na naszym ulubionym, trzecim, miejscu.
-Hazza...
Odpiął pas i spojrzał na mnie. Dotknąłem jego dłoni. Zadrżał. Położyłem drugą dłoń na jego kolanie.
-Lou...-wychrypiał.
-Wszystko będzie dobrze.-wyszeptałem i przytuliłem go.
-Dziękuję.-odsunął się i wysiedliśmy.
Zamykałem drzwi kluczykiem,czego nigdy nie robię. Harry stanął za mną. Gwałtownie odwróciłem się i znalazłem się twarzą w twarz z chłopakiem. Zrobił krok w moją stronę, a ja oparłem się o samochód.
-Haz...?
Chwycił moją twarz w dłonie.
-Dziękuję.-powtórzył i jego usta dotknęły moich.
Przeszył mnie dreszcz. Miał ciepłe, miękkie wargi. Jego język powoli i delikatnie wsuwał się w moje usta. Przylgnąłem do niego i objąłem mocno. Odwzajemniałem pocałunki. Nie myślałem o tym co robimy. Chciałem tylko, żeby on był przy mnie. Wsunął mi dłoń pod koszulkę i zaczął całować mnie po szyi. Odchyliłem głowę i cicho jęknąłem. Przygryzł płatek mojego ucha i mruknął:
-Dobranoc Lou.
A potem odsunął się i odszedł w stronę wejścia do domu zostawiając mnie samego w pustym garażu.
*********************************************************************************
Siemacie :* Tak jak obiecałam raz na tydzień rozdział ;] tak więc jest, zgodnie z obietnicą, trójka. co o nim myślicie? jak się podoba? buziaczki, do następnego . Lex :*
Wiesz.. mnie kompletnie zamurowało. Szczególnie końcówka...
OdpowiedzUsuńRozdział fajny zresztą jak za każdym razem.. :)
Aż zrobiło mi się gorąco serio:D
JA wiem, że Hazz i Mel coś połączy, wiem to na 100 %
Czekam na następny! :)
http://do-you-think-you-are-doing-well.blogspot.com/
Wow niesamowity końcówka swietna zapraszam do mnie :D : http://never-say-nevver.blogspot.com/ - bol o Harrym i Camille
OdpowiedzUsuńHahahahahah;D końcówka nalepsza ;) Ale całe opowiadanie wydaje się bardzo ciekawe ;D Czekam na Next !!
OdpowiedzUsuńPaula
Zajefajna końcówka ! :D. Rozdział boski, od dziś Cię czytam ;* ♥
OdpowiedzUsuńMożesz też zobaczyć mojego :D
http://when-dreams-enjoy.blogspot.com/
chcesz wiedzieć co wydorzyło się w nowym rozdziale z perspektywy Emilie, zapraszam na hard-bland-sensitive.blogspot.com z góry przepraszam za spam :) - jess
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział mega :)i czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń