Otworzył drzwi i wniósł mnie do sypialni. Delikatnie położył mnie na łóżku, a ja złapałam jego twarz i namiętnie pocałowałam. Oparł ręce tuż za moją głową, a jego loki łaskotały moje czoło. Niemalże siłą odsunęłam jego twarz od mojej.
-Coś nie tak? Wszystko w porządku?-zapytał z przejęciem.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się i wypięłam z włosów spinkę. Złapałam jego cudowne loki, które tak bardzo mnie pociągały i podpięłam je.-Tak lepiej. Na czym to skończyliśmy?
-Wariatka.-zaśmiał się i delikatnie przygryzł moją wargę.
-Puscaj.-wysepleniłam, a kiedy tylko rozchylił szczęki wepchnęłam mu język do środka. Znów się całowaliśmy. Nagle jego usta zawędrowały na moja szyję. Czułam na sobie jego ciężar, który sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Jego ciepły oddech omiatał moją szyję i policzki.
-Hazza.-jęknęłam przeciągle bo to co robił było bezgranicznie przyjemne.
Jego oczy znalazły się na wysokości moich.
-Podoba ci się?-delikatnie pocałował mnie w czoło.
-Przecież wiesz.-wsadziłam dłonie w kieszenie jego spodni.-Zimno mi.
-Na dworze jest ponad 30 stopni ciepła, a tobie jest zimno?-zapytał patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem.-A może po prostu chcesz, żebym zrobił to?
Po tych słowach wyprostował się i wyszczerzył zęby w dzikim uśmiechu.
-Nawet o tym nie myśl!-wrzasnęłam, ale było już za późno. Łaskotał mnie, a ja darłam się jak głupia. Jego palce przesuwały się po moim ciele z prędkością światła.-Harry! Puszczaj!-wrzeszczałam jak opętana szamocząc się na brzegu łóżka.
-Ani mi się śni!
Darłam się jak najgłośniej potrafiłam. Śmiech mieszał się z wrzaskami w stylu: Puszczaj, bo jak nie... Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wpadli zaalarmowani moimi krzykami chłopcy.
-Co tu się do diabła dzieje?!-wrzasnął Lou.
-Louis, pomóż...-wydusiłam.
Chłopak zrobił krok do przodu, a gdy spostrzegł co się tak naprawdę dzieje, jego oczy zalśniły tak jak oczy Harrego.
-O nie...-jęknęłam, a Louis dopadł do nas i zaczął mnie łaskotać.
Piszczałam jak opętana. Nagle wydusiłam:
-Chłopaki muszę do łazienki. Natychmiast.
Odskoczyli ode mnie jak oparzeni. Zerwałam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Wyszłam na korytarz i krzyknęłam:
-Żartowałam!
-Hej!-wrzasnął Harry i rzucił się w pogoń. Zbiegłam po schodach i wpadłam do salonu krzycząc:
-Mamo ratuj!
-Chryste Panie! Co się dzieje?
Podbiegłam i usiadłam obok niej na kanapie. Sekundę później do salonu wbiegł zdyszany Hazza.
-Mam cię!-podbiegł do mnie i stanął za kanapą.
Jego wzrok zawędrował w kierunku telewizora, więc mimowolnie i ja spojrzałam w tamtą stronę.
-Mamo, co to?-zapytałam wskazując palcem malutka dziewczynkę biegającą bez majtek po trawniku.
-Ty skarbie.
-Ja?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak, ty. Miałaś tu niecałe 2 latka.-wyjaśniła.
-Interesujące.-Harry przeskoczył przez oparcie kanapy i usiadł obok mnie kładąc mi dłoń na udzie.-Bardzo interesujące.-przysunął twarz do mojego ucha i szepnął-Jeszcze do tego wrócimy...
Z uporem maniaka patrzyłam w telewizor. W tle migotała postać mężczyzny, a na pierwszym palnie była moja uśmiechnięta buzia. Byłam tak podobna do taty...
-Co oglądacie?-głos Louis'ego wybija mnie z tych porównań. Weszli do pokoju z miską chrupek. Spoglądam na nich nieprzytomnym wzrokiem.
-Małą Lexi.-Harry dokonuje prezentacji. Mogę przysiąc, że się uśmiecha. Nawet bez patrzenia wiem, że pokazuje chłopakom dwa palce-umowny znak pełnej ekscytacji lub tego, że coś im się podoba. Czuję na sobie jego spojrzenie, ale nie odwracam się. Zamiast tego znów wbijam wzrok w ekran.
-Świetnie.-słyszę wesoły głos Zayna. Sekundę później dostrzegam jak rozwalają się na pufach.
Staram się o nich nie myśleć i znów obserwuję ruch na ekranie. Nagle zbliżenie błękitnych oczu. Potem kamera oddala się coraz bardziej i ukazuje postać mężczyzny. Moje serce przestaje bić. Ale tylko na chwileczkę, by po sekundzie uderzyć ze zdwojoną siłą. Łomocze w mojej piersi jak nigdy przedtem. Czuję jakby czas się zatrzymał.
Mężczyzna nabiera wody w usta i wypluwa ją w górę tworząc fontannę.
-Ugh, Larry, jesteś taki pokręcony.-młody kobiecy głos rozbrzmiewa zza kamery.
-No, I'm not.-mężczyzna uśmiecha się do obiektywu.
Nagle schyla się, a kilka sekund później prostuje trzymając na rękach kasztanowowłosą dziewczynkę w różowym kapelusiku. Mała ściska w rączce kilka stokrotek.
-Hi Sweetheart.-rzuca cmokając ją w policzek.
Dziewczynka z uwagą wpatruje się w kwiatki.
-I love you, daddy.-mówi i zarzuca mu rączki na szyję.
-I love you too, sweete.-przytula ją mocno.
Ekran staje się czarny. Znów pojawia się obraz.
Ten sam facet trzyma w objęciach tę samą dziewczynkę.
-You are my sunshine...-nuci przytulając małą.
-What are you doing?-pada pytanie.
-Usypiam ją.-odpowiada z dźwięcznym, brytyjskim akcentem.
-Przecież wiesz, że nie musisz.-mówi ten sam kobiecy głos.
-But I want.-posyła dziecku uśmiech.
W głowie tętni mi tysiąc myśli. Łzy napływają mi do oczu.
-Kocham cię tatusiu. Tak strasznie tęsknię.-wypowiadam bezgłośnie. Czuję, że dłużej tego nie zniosę. Nie dam rady.-Prze, przepraszam. Muszę, eee, muszę do toalety.-wyrzucam ostatnie słowa z mojego ściśniętego gardła i wybiegam z pokoju. Przeskakuję po dwa stopnie pędząc na górę. Z hukiem otwieram drzwi sypialni i wbiegam do garderoby. Spod sterty ubrań wyciągam małe, różowe pudełko. Przejeżdżam dłonią po pokrywie i przyciskam je do piersi. Powoli idę w stronę łóżka po drodze delikatnie zamykając drzwi. Siadam na materacu. Łzy spływają mi po policzkach. Otwieram pudełko i wyciągam zdjęcia. Przyglądam się każdemu przez kilka sekund i odkładam na pościel. Układam z nich wielkie serce. Tata na motorze, na plaży, na lodowisku. Ja z tatą na moich 1, 2, 3, na każdych urodzinach. Aż do 11. Ja z tatą jedzący lody, karmiący kaczki. W końcu wyciągam ostatnie zdjęcie. Z moich 12 urodzin. A właściwie 4 zdjęcia połączone w jedno. Pierwsze ujęcie-tata przybija mi "piątkę". Drugie-ja przybijam jemu. Trzecie-znów on przybija mnie. Czwarte-stoję wpatrzona w obiektyw, z szerokim uśmiechem, a tato mnie przytula. Odwracam je. Czytam napis, który wykaligrafowałam 3 dni po tym tragicznym wypadku: 555. Tatusiu, tak strasznie cię kocham. Bądź zawsze przy mnie. Zawsze będziesz w moim sercu. Tak bardzo tęsknię. Na zawsze twoja. Córeczka-Alexis Julie. Pod spodem dopisek: I love you so much. 27.08.2007r. Z każdą chwilą łzy stają się większe i jakby cięższe. Przejeżdżam palcem po 3-ech piątkach i wybucham głośnym płaczem. Co chwila wstrząsają mną kolejne spazmy. Kładę zdjęcie po środku serca i ukrywam twarz w dłoniach.
-Czemu mnie zostawiłeś?-szepczę przez łzy.-Czemu nie możesz być tu ze mną? Czemu nie możesz mnie przytulić, odwieźć do szkoły? Czemu nigdy nie zrobisz Harremu "przesłuchania" tak jak się odgrażałeś, że zrobisz każdemu chłopakowi z którym się umówię? Czemu?!-ostatnie pytanie wykrzykuję w uśmiechniętą twarz na zdjęciu.
"Wcale cię nie zostawiłem. Ciągle jestem przy tobie. Przytulam cię tyle razy dziennie, że nie sposób zliczyć. Harry już przeszedł mój test. Myślisz, że pozwoliłbym ci się z nim spotykać, gdyby był złym człowiekiem? Zawsze byłem przy tobie. Obserwowałem go i wiem, że to odpowiedni chłopak dla ciebie."-słyszę w mojej głowie
-Tatusiu.-łkam.-W takim razie czemu pozwoliłeś Philowi...-nie kończę zachłysnąwszy się łzami.
"Zbyt późno się zorientowałem. Ale odwróciłem jego uwagę by pomóc ci uciec. Tak strasznie cię przepraszam skarbie".
-Tato.-wyszeptuję.-Tak strasznie cię kocham. Tak okropnie tęsknię.
"Ja też cię kocham dziecinko. Nawet nie masz pojęcia, jak chciałbym być z tobą i ciałem i duszą. 555, Lexi. Pamiętaj, 555".
-Tatusiu, nie odchodź.-wyrzucam przez łzy. I znów następuje martwa cisza.-Nie!-moje gardło rozdziera rozpaczliwy krzyk.-Nie! Nie!-duszę się, nie mogąc złapać tchu.
W tedy drzwi otwierają się z hukiem. Wbiega Harry, a za nim reszta "rodzinki".
-Alex?-Loczek niepewnie robi kilka kroków w moją stronę.
-Wynoś się!-wrzeszczę.-Wszyscy się wynoście! Nie chcę was widzieć! Wynocha!
-Alex.-szepcze łagodnie stając zaledwie kilka kroków ode mnie.
-Powiedziałam: wynoście się!-zeskakuję z łóżka i rzucam się na niego z pięściami. Wymachuję nimi na oślep. Kilka razy trafiam go w klatkę piersiową.-Wy. No. Cha!-drę się jak opętana. W tym samym momencie chłopak przyciska moje ciało do siebie. Blokuje moje ruchy. Kilka razy usiłuję znów go uderzyć, ale on przyciska mnie tylko mocniej do siebie.
-Uspokój się.-szepcze.-Skarbie, uspokój się.
Jego miękki głos przepełnia troska. Zaczynam płakać jeszcze bardziej i wtulam twarz w jego koszulkę. Moje dłonie już nie są zaciśnięte w pięści. Teraz palce rozpaczliwie wczepiają się w niego. W jego koszulkę, w jego ciało. Płaczę coraz głośniej i coraz bardziej gwałtownie. A on? On tylko głaszcze mnie po włosach, mocniej przyciska do siebie, całuje w czubek głowy i pozwala moim gorącym łzom wsiąkać w niego.
*********************************************************************************
Dzieńdoberek Misiaki Słodziaki :) Jak tam? Prezentuję rozdział 20. Mam nadzieję, że nie wyciskał łez. Smutnawy trochę i taki jakiś. Ale od czasu do czasu trzeba. Tak jakoś łzawiej zrobić. :) Już jutro powinien pojawić się kolejny . Czekajcie cierpliwie. Buziaczki . Lex_<3
-Coś nie tak? Wszystko w porządku?-zapytał z przejęciem.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się i wypięłam z włosów spinkę. Złapałam jego cudowne loki, które tak bardzo mnie pociągały i podpięłam je.-Tak lepiej. Na czym to skończyliśmy?
-Wariatka.-zaśmiał się i delikatnie przygryzł moją wargę.
-Puscaj.-wysepleniłam, a kiedy tylko rozchylił szczęki wepchnęłam mu język do środka. Znów się całowaliśmy. Nagle jego usta zawędrowały na moja szyję. Czułam na sobie jego ciężar, który sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Jego ciepły oddech omiatał moją szyję i policzki.
-Hazza.-jęknęłam przeciągle bo to co robił było bezgranicznie przyjemne.
Jego oczy znalazły się na wysokości moich.
-Podoba ci się?-delikatnie pocałował mnie w czoło.
-Przecież wiesz.-wsadziłam dłonie w kieszenie jego spodni.-Zimno mi.
-Na dworze jest ponad 30 stopni ciepła, a tobie jest zimno?-zapytał patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem.-A może po prostu chcesz, żebym zrobił to?
Po tych słowach wyprostował się i wyszczerzył zęby w dzikim uśmiechu.
-Nawet o tym nie myśl!-wrzasnęłam, ale było już za późno. Łaskotał mnie, a ja darłam się jak głupia. Jego palce przesuwały się po moim ciele z prędkością światła.-Harry! Puszczaj!-wrzeszczałam jak opętana szamocząc się na brzegu łóżka.
-Ani mi się śni!
Darłam się jak najgłośniej potrafiłam. Śmiech mieszał się z wrzaskami w stylu: Puszczaj, bo jak nie... Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wpadli zaalarmowani moimi krzykami chłopcy.
-Co tu się do diabła dzieje?!-wrzasnął Lou.
-Louis, pomóż...-wydusiłam.
Chłopak zrobił krok do przodu, a gdy spostrzegł co się tak naprawdę dzieje, jego oczy zalśniły tak jak oczy Harrego.
-O nie...-jęknęłam, a Louis dopadł do nas i zaczął mnie łaskotać.
Piszczałam jak opętana. Nagle wydusiłam:
-Chłopaki muszę do łazienki. Natychmiast.
Odskoczyli ode mnie jak oparzeni. Zerwałam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Wyszłam na korytarz i krzyknęłam:
-Żartowałam!
-Hej!-wrzasnął Harry i rzucił się w pogoń. Zbiegłam po schodach i wpadłam do salonu krzycząc:
-Mamo ratuj!
-Chryste Panie! Co się dzieje?
Podbiegłam i usiadłam obok niej na kanapie. Sekundę później do salonu wbiegł zdyszany Hazza.
-Mam cię!-podbiegł do mnie i stanął za kanapą.
Jego wzrok zawędrował w kierunku telewizora, więc mimowolnie i ja spojrzałam w tamtą stronę.
-Mamo, co to?-zapytałam wskazując palcem malutka dziewczynkę biegającą bez majtek po trawniku.
-Ty skarbie.
-Ja?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak, ty. Miałaś tu niecałe 2 latka.-wyjaśniła.
-Interesujące.-Harry przeskoczył przez oparcie kanapy i usiadł obok mnie kładąc mi dłoń na udzie.-Bardzo interesujące.-przysunął twarz do mojego ucha i szepnął-Jeszcze do tego wrócimy...
Z uporem maniaka patrzyłam w telewizor. W tle migotała postać mężczyzny, a na pierwszym palnie była moja uśmiechnięta buzia. Byłam tak podobna do taty...
-Co oglądacie?-głos Louis'ego wybija mnie z tych porównań. Weszli do pokoju z miską chrupek. Spoglądam na nich nieprzytomnym wzrokiem.
-Małą Lexi.-Harry dokonuje prezentacji. Mogę przysiąc, że się uśmiecha. Nawet bez patrzenia wiem, że pokazuje chłopakom dwa palce-umowny znak pełnej ekscytacji lub tego, że coś im się podoba. Czuję na sobie jego spojrzenie, ale nie odwracam się. Zamiast tego znów wbijam wzrok w ekran.
-Świetnie.-słyszę wesoły głos Zayna. Sekundę później dostrzegam jak rozwalają się na pufach.
Staram się o nich nie myśleć i znów obserwuję ruch na ekranie. Nagle zbliżenie błękitnych oczu. Potem kamera oddala się coraz bardziej i ukazuje postać mężczyzny. Moje serce przestaje bić. Ale tylko na chwileczkę, by po sekundzie uderzyć ze zdwojoną siłą. Łomocze w mojej piersi jak nigdy przedtem. Czuję jakby czas się zatrzymał.
Mężczyzna nabiera wody w usta i wypluwa ją w górę tworząc fontannę.
-Ugh, Larry, jesteś taki pokręcony.-młody kobiecy głos rozbrzmiewa zza kamery.
-No, I'm not.-mężczyzna uśmiecha się do obiektywu.
Nagle schyla się, a kilka sekund później prostuje trzymając na rękach kasztanowowłosą dziewczynkę w różowym kapelusiku. Mała ściska w rączce kilka stokrotek.
-Hi Sweetheart.-rzuca cmokając ją w policzek.
Dziewczynka z uwagą wpatruje się w kwiatki.
-I love you, daddy.-mówi i zarzuca mu rączki na szyję.
-I love you too, sweete.-przytula ją mocno.
Ekran staje się czarny. Znów pojawia się obraz.
Ten sam facet trzyma w objęciach tę samą dziewczynkę.
-You are my sunshine...-nuci przytulając małą.
-What are you doing?-pada pytanie.
-Usypiam ją.-odpowiada z dźwięcznym, brytyjskim akcentem.
-Przecież wiesz, że nie musisz.-mówi ten sam kobiecy głos.
-But I want.-posyła dziecku uśmiech.
W głowie tętni mi tysiąc myśli. Łzy napływają mi do oczu.
-Kocham cię tatusiu. Tak strasznie tęsknię.-wypowiadam bezgłośnie. Czuję, że dłużej tego nie zniosę. Nie dam rady.-Prze, przepraszam. Muszę, eee, muszę do toalety.-wyrzucam ostatnie słowa z mojego ściśniętego gardła i wybiegam z pokoju. Przeskakuję po dwa stopnie pędząc na górę. Z hukiem otwieram drzwi sypialni i wbiegam do garderoby. Spod sterty ubrań wyciągam małe, różowe pudełko. Przejeżdżam dłonią po pokrywie i przyciskam je do piersi. Powoli idę w stronę łóżka po drodze delikatnie zamykając drzwi. Siadam na materacu. Łzy spływają mi po policzkach. Otwieram pudełko i wyciągam zdjęcia. Przyglądam się każdemu przez kilka sekund i odkładam na pościel. Układam z nich wielkie serce. Tata na motorze, na plaży, na lodowisku. Ja z tatą na moich 1, 2, 3, na każdych urodzinach. Aż do 11. Ja z tatą jedzący lody, karmiący kaczki. W końcu wyciągam ostatnie zdjęcie. Z moich 12 urodzin. A właściwie 4 zdjęcia połączone w jedno. Pierwsze ujęcie-tata przybija mi "piątkę". Drugie-ja przybijam jemu. Trzecie-znów on przybija mnie. Czwarte-stoję wpatrzona w obiektyw, z szerokim uśmiechem, a tato mnie przytula. Odwracam je. Czytam napis, który wykaligrafowałam 3 dni po tym tragicznym wypadku: 555. Tatusiu, tak strasznie cię kocham. Bądź zawsze przy mnie. Zawsze będziesz w moim sercu. Tak bardzo tęsknię. Na zawsze twoja. Córeczka-Alexis Julie. Pod spodem dopisek: I love you so much. 27.08.2007r. Z każdą chwilą łzy stają się większe i jakby cięższe. Przejeżdżam palcem po 3-ech piątkach i wybucham głośnym płaczem. Co chwila wstrząsają mną kolejne spazmy. Kładę zdjęcie po środku serca i ukrywam twarz w dłoniach.
-Czemu mnie zostawiłeś?-szepczę przez łzy.-Czemu nie możesz być tu ze mną? Czemu nie możesz mnie przytulić, odwieźć do szkoły? Czemu nigdy nie zrobisz Harremu "przesłuchania" tak jak się odgrażałeś, że zrobisz każdemu chłopakowi z którym się umówię? Czemu?!-ostatnie pytanie wykrzykuję w uśmiechniętą twarz na zdjęciu.
"Wcale cię nie zostawiłem. Ciągle jestem przy tobie. Przytulam cię tyle razy dziennie, że nie sposób zliczyć. Harry już przeszedł mój test. Myślisz, że pozwoliłbym ci się z nim spotykać, gdyby był złym człowiekiem? Zawsze byłem przy tobie. Obserwowałem go i wiem, że to odpowiedni chłopak dla ciebie."-słyszę w mojej głowie
-Tatusiu.-łkam.-W takim razie czemu pozwoliłeś Philowi...-nie kończę zachłysnąwszy się łzami.
"Zbyt późno się zorientowałem. Ale odwróciłem jego uwagę by pomóc ci uciec. Tak strasznie cię przepraszam skarbie".
-Tato.-wyszeptuję.-Tak strasznie cię kocham. Tak okropnie tęsknię.
"Ja też cię kocham dziecinko. Nawet nie masz pojęcia, jak chciałbym być z tobą i ciałem i duszą. 555, Lexi. Pamiętaj, 555".
-Tatusiu, nie odchodź.-wyrzucam przez łzy. I znów następuje martwa cisza.-Nie!-moje gardło rozdziera rozpaczliwy krzyk.-Nie! Nie!-duszę się, nie mogąc złapać tchu.
W tedy drzwi otwierają się z hukiem. Wbiega Harry, a za nim reszta "rodzinki".
-Alex?-Loczek niepewnie robi kilka kroków w moją stronę.
-Wynoś się!-wrzeszczę.-Wszyscy się wynoście! Nie chcę was widzieć! Wynocha!
-Alex.-szepcze łagodnie stając zaledwie kilka kroków ode mnie.
-Powiedziałam: wynoście się!-zeskakuję z łóżka i rzucam się na niego z pięściami. Wymachuję nimi na oślep. Kilka razy trafiam go w klatkę piersiową.-Wy. No. Cha!-drę się jak opętana. W tym samym momencie chłopak przyciska moje ciało do siebie. Blokuje moje ruchy. Kilka razy usiłuję znów go uderzyć, ale on przyciska mnie tylko mocniej do siebie.
-Uspokój się.-szepcze.-Skarbie, uspokój się.
Jego miękki głos przepełnia troska. Zaczynam płakać jeszcze bardziej i wtulam twarz w jego koszulkę. Moje dłonie już nie są zaciśnięte w pięści. Teraz palce rozpaczliwie wczepiają się w niego. W jego koszulkę, w jego ciało. Płaczę coraz głośniej i coraz bardziej gwałtownie. A on? On tylko głaszcze mnie po włosach, mocniej przyciska do siebie, całuje w czubek głowy i pozwala moim gorącym łzom wsiąkać w niego.
*********************************************************************************
Dzieńdoberek Misiaki Słodziaki :) Jak tam? Prezentuję rozdział 20. Mam nadzieję, że nie wyciskał łez. Smutnawy trochę i taki jakiś. Ale od czasu do czasu trzeba. Tak jakoś łzawiej zrobić. :) Już jutro powinien pojawić się kolejny . Czekajcie cierpliwie. Buziaczki . Lex_<3
Ja się poryczałam . ; )
OdpowiedzUsuńmatko jakie to piękne.prosze dawaj nastepny bo nie wytrzymam,Harry pięknie zachował się wtej sytuacji,żal mi troche Alexis
OdpowiedzUsuńP.S.zapraszam do siebie http://loveinonedirection.blogspot.com/
A u mnie w winampie leciało 'I wish' przez cały rozdział i na końcu nie miałam innego wyjścia. Poryczałam się. Zabił mnie tekst do tego refren piosenki 1D..
OdpowiedzUsuńZapraszam na spark-of-hope.blog.onet.pl gdzie możesz znaleźć coś o 1D.
Tam również powiadamiaj mnie o nowych odcinkach, bo zamierzam czytać twój blog.
Pozdrawiam;*
uwielbiam twój blog ;)
OdpowiedzUsuńej weź poryczałam się. Ja też nie mam taty i wiem co ona czuje -.-
OdpowiedzUsuńweźźź! nie no zajebiste! dodaj szybko, jak najszybciej! Kocham Twoje opowiadanie!
http://loveonedirection.bloog.pl/ ~ mój, jest już II rozdział (:
Biedna Alex,szkoda mi jej;( To musi być strasznie stracić kogoś tak bliskiego... Jak zawsze świetnie, już czekam na 21:*
OdpowiedzUsuńnan
idfocnhesxfbebcfxb87e! ;( Poryczałam się jak głupia! Ja zawsze płaczę na takich momentach, więc to normalne... ale chcę więcej, a to chyba nie jest normalne ;D
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest tysiąc razy lepsze od mojego. <3
[only-one-direction.blogspot.com]
Ja tu normalnie musiałam łzy trzymać..
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Lexi. :( Dobrze, że ma Hazzę. : )
Czekam z niecierpliwością na nn. <3
http://i-wanna-save-your-heart.blogspot.com/ zapraszam na nn. :D
popłakałam się! następny niech bd weselszy! <3
OdpowiedzUsuńi wbijaj na moje opowiadanie! :>
http://iloveharryandtwixes.blogspot.com/2012/02/prolog.html
ja tu ryczałam !!!!!
OdpowiedzUsuńJa rycze i to bardzo..! Jesteś genialna i umiesz doprowadzić człowieka do łez w opowiadanie ..! Dziękuje ci za tak wspaniałe powiadanie dziękuje..! <3 Opowiadanie mega
OdpowiedzUsuń