sobota, 14 stycznia 2012

Rozdział 5

Obudził mnie cichy głos Sary:
-Lexi? Wstajemy słoneczko.
-Co?-zapytałam zaspanym głosem przecierając oczy.
-Wyspałaś się? Dziś twój wielki dzień.
Widziałam jak odwraca głowę, żeby ukryć łzy.
-Sara...-dotknęłam delikatnie jej dłoni.
-Wszystko w porządku. Śniadanie masz już na stole.-rzuciła wychodząc z pokoju.
-Dzięki.-odsunęłam kołdrę i wystawiłam stopy. Wsunęłam kapcie, sięgnęłam po ciuchy i ruszyłam w kierunku drzwi. Przechodząc przez korytarz zerknęłam do kuchni. Sara siedziała przy stole i przeżuwała kanapkę.
-Zimno?-zapytałam.
-Deszcz.
-Czyli bluza od was i rurki to super pomysł.-uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki. Wyszykowałam się i wyniosłam z łazienki resztę swoich rzeczy. Położyłam je na łóżku, wyjęłam z walizki kosmetyczkę i zamierzałam się dopakować.
-Alex? Śniadanie czeka. Może zjesz, a później ci pomogę?-Sara stanęła w drzwiach pokoju.
-Ach, no tak. Jasne, chodźmy.-rzuciłam to co trzymałam na łóżko i ruszyłam do kuchni. Usiadłam przy stole i sięgnęłam po swój talerz. Tosty z dżemem porzeczkowym. Bajka... Spokojnie zjadłam do końca tosty i wypiłam kawę. Dopiero teraz zauważyłam, że Sary nie ma w kuchni.
-Sara?!-krzyknęłam. Cisza. Dziwne. Wstawiłam naczynia do zlewu. Nie słyszałam, żeby wychodziła. Poszłam do pokoju, a tam istny cud. Pierdoły spakowane, łóżko zaścielone. Sara, jesteś cudowna, pomyślałam. Spojrzałam na zegarek. 11.00. Coś tu nie grało. Podeszłam do lustra wiszącego w przedpokoju. Przejrzałam się w nim i zauważyłam, że do ramy przyklejona jest karteczka. Zerwałam ją i przeczytałam: "Spotkamy się przed lotniskiem. Taksówka będzie 15 po 11. Muszę coś załatwić. Kocham Cię. S. x". Super. Rzuciłam okiem na zegarek. 11.10. Trzeba się zebrać. Założyłam trampki, pod pachę wpakowałam torbę z laptopem, na ramię zarzuciłam plecak i złapałam walizkę. Wyszłam na korytarz i zamknęłam za sobą drzwi. Powolutku zniosłam bagaże na dół i wsiadłam do taksówki. Kiedy ruszyliśmy obserwowałam wszystko przez szybę. Jechaliśmy dość długo, ale kiedy mężczyzna zaparkował na podjeździe przed lotniskiem drzwi się otworzyły i Sara wsadziła głowę do środka.
-Lex zbieraj się! Szybciutko! No już, raz, raz!-zaczęła mnie poganiać. Podała mężczyźnie banknot i wyciągnęła walizkę.-Reszty nie trzeba!-rzuciła jeszcze przez ramię i ruszyła do drzwi. Pobiegłam za nią. Stanęła przed bramką odprawy i powiedziała:
-Maleńka, tu się musimy pożegnać. Pamiętaj, że cię kocham. Nigdy o tobie nie zapomnę.-przytuliła mnie.-A to dla ciebie.-podała mi mały pakunek. Wsadziłam go do plecaka i powiedziałam:
-Sara, ja też cię kocham. Nigdy nie zapomnę co dla mnie zrobiłaś.
-Zobaczymy się jeszcze, prawda?-szepnęła przez łzy.
-Kiedyś na pewno...-zaszlochałam i rzuciłam jej się na szyję.
-No już brzdącu, zmykaj. Będę na tarasie widokowym. Leć. Powodzenia.-rzuciła i pchnęła mnie lekko w kierunku odprawy. Patrzyłam jak odchodzi. Śmignęłam przez odprawę i usłyszałam metaliczny głos płynący z głośników: " Pasażerowie lotu numer 13 384, z Warszawy do Londynu, proszeni są o podejście do bramki numer 8.". Ruszyłam do wyznaczonej bramki, a po kilku chwilach szłam już do samolotu. Odnalazłam swoje miejsce i usiadłam. Już nie raz latałam, więc szybko zapięłam pas i czekałam na start. W głowie wciąż dźwięczały mi słowa Sary: "Pamiętaj, że cię kocham. Nigdy o tobie nie zapomnę.". Łza spłynęła mi po policzku. Szybko otarłam ją wierzchem dłoni i spojrzałam przez okno w stronę tarasu. Wypatrywałam znajomej sylwetki. Po chwili ją dostrzegłam. Stała oparta o barierkę. Nieznacznie uniosłam dłoń do okna i zamachałam. Wiedziałam, że z takiej odległości nie może mnie zobaczyć, a jednak to zrobiłam. Po kilku sekundach ona zrobiła to samo. Uśmiechnęłam się. Zamknęłam oczy i samolot wystartował.
* oczami Sary *
Pożegnałam ją i wepchnęłam do odprawy. Łzy ciekły mi po policzkach gdy szłam w kierunku tarasu. Czas dłużył się niemiłosiernie. Wreszcie zobaczyłam jak ludzie wsiadają do samolotu. Tam gdzieś była moja Lexi. Moja kochana, mała Lexi. Wypatrywałam jej twarzy w okienku. Po chwili zobaczyłam zarys jej głowy. Zdawało mi się, że na mnie patrzy. Dostrzegłam jak się poruszyła, więc pomachałam jej. Kilka chwil później samolot wystartował. Wyszłam z lotniska i ruszyłam na przystanek. Wydobyłam z torby komórkę, wybrałam numer Anki i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrała po pierwszym sygnale:
-Halo?
-Anka? To ja, Sara.
-Sara? Stało się coś?-czułam w jej głosie niepokój.
-Nie, dzwonię, żeby ci powiedzieć, że twoje słonko już do ciebie leci.-rzekłam połykając łzy.-Kocham was. Bądźcie zdrowe. Powodzenia.-rozłączyłam się i wybuchnęłam płaczem. Z kieszeni wyciągnęłam nasze wspólne zdjęcie z zeszłego lata. Takie samo podarowałam dziewczynie. Kocham cię Alex. Zawszę będę cię kochała, szepnęłam i schowałam fotografię do kieszeni.

*********************************************************************************
Siemanejro ! . No to mamy rozdział 5. Jak się podoba? W rozdziale 6 akcja przenosi się do Londynu, czyli coraz bliżej do spotkania dziewczyny i chłopców :) Jest jedno ale: dopóki nie zobaczę minimum jednego komentarza, rozdziału 6 nie będzie. Liczę na was, buziaki.
Lex_<3

1 komentarz:

  1. Otóż i komentarz, a więc śmiało pisz dalej ;)

    Pare powtórzeń mi się rzuciło w oczy.

    OdpowiedzUsuń