Chyba wam troszkę namieszam tym rozdziałem, ale cóż. Trochę takiego dramatu (?) się przyda.
Stałam przed lustrem malując rzęsy tuszem. Już kończyłam. Jeszcze raz przeciągnęłam szczoteczką po górnych rzęsach i cmoknęłam z zadowoleniem. Wyglądałam całkiem nieźle. Ciemne biodrówki z wąskimi nogawkami, stalowoszara bluzeczka odsłaniająca pępek i srebrne balerinki doskonale komponowały się z ciemnobrązową opalenizną i delikatnym makijażem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a w pępek wpięłam srebrny kolczyk z połyskliwą literką "A", który kupiłam kilka dni po zrobieniu dziurki. Spojrzałam na budzik stojący przy łóżku. Dochodziła 20:00. Złapałam małą torebkę w której miałam telefon, pieniądze i chusteczki. Dorzuciłam do niej błyszczyk i zeszłam na dół. Chłopcy dyskutowali o czymś w kuchni.
-Jedziemy?-zapytałam stając w progu.
-Tak skarbie. Momencik. Niall, nie masz racji.-Harry nawet na mnie nie spojrzał.
-Tak Alex. Już. Nie wydaje mi się.Przeciągasz go przez próg i już.-Niall machnął na mnie ręką.
Lou, Liam i Zayn podeszli do mnie.
-Ślicznie wyglądasz.-Louis delikatnie pocałował mnie w policzek.
-Dziękuję. O co się kłócą?-zapytałam Zayna.
-O jakąś grę.-rzucił od niechcenia.-Dobra, to wy się kłóćcie, a my porywamy tę piękną niewiastę i spadamy się zabawić. Narazie.-złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.
-Narazie Słoneczko!-krzyknęłam.
-Dokończymy później.-Niall uciął dyskusję i wyszedł do holu.-Hej śliczna.-pomachał mi.
-Cześć przystojniaku.-puściłam mu oczko.
Musiałam przyznać, że wyglądał obłędnie w tym szarym t-shircie i granatowych rurkach.
-Aniołku!-Harry stał z wybałuszonymi oczami.-Wyglądasz cudownie!
-Dziękuję.
-Spadamy?-Zayn trzymał rękę na klamce.
-Yhym.-mruknęłam.-Pa mamo!
Wyszliśmy na zewnątrz. Harry podszedł i przytulił mnie.
-Jezu, ale jesteś śliczna.-szepnął.
-Daj spokój. Czym jedziemy?
-Steps podrzuci nas vanem. A czym wrócimy, to się zobaczy.
Uśmiechnęłam się i trzymając się za ręce wsiedliśmy do auta.
kilka godzin później
Świetnie się bawiłam. Wypiłam tylko dwa drinki i zupełnie mi to nie przeszkadzało. Szalałam z Harrym. Tylko to się dla mnie liczyło. W końcu Hazza zniknął gdzieś w tłumie. Zdawało mi się, że poszedł do łazienki. Postanowiłam, że nie będę go szukała. Strasznie męczyło mnie pragnienie. Nie miałam ochoty na piwo czy wódkę. Ruszyłam do baru z mocnym postanowieniem zamówienia wody lub jakiegoś soku. Podchodząc zauważyłam Liama w towarzystwie uroczej blondynki. Kiedy na mnie spojrzał uniosłam kciuk. Uśmiechnął się i wrócił do rozmowy. Zamówiłam wodę i wypiłam ją jednym łykiem. Zrobiło mi się duszno, więc poszłam w stronę pierwszego lepszego wyjścia. Pchnęłam drzwi i wyszłam na powietrze. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Usłyszałam czyjś chichot. Spojrzałam w kierunku z którego dobiegał. Zrobiło mi się słabo. O mur opierała się wysoka, szczupła blondynka. Ta sama, którą widziałam w szpitalu tamtego dnia. A przed nią, opierając dłoń o ścianę na wysokości jej głowy, stał Harry. Mój Harry. Drugą ręką odgarniał jej kosmyki włosów z twarzy. Zapiekły mnie oczy. Hazza przysunął się do niej i położył dłoń na jej pośladku. Zaczął zbliżać twarz do jej twarzy. Nie chciałam na to patrzeć, ale nie mogłam się ruszyć. Ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nagle z okna nad nimi wypadła butelka i z głośnym hukiem roztrzaskała się o ziemię.
-Co jest, do cholery?!-zaklął Harry i odsunął się od dziewczyny.
Wstrzymałam oddech. Oczy piekły mnie coraz bardziej. Rozejrzał się i zatrzymał spojrzenie na mnie.
-Baw się dobrze Harry.-szepnęłam i weszłam do środka.
Natychmiast zrobiło mi się niedobrze. Ledwo stałam na nogach. Czułam się tak, jakby ktoś przeszczepił mi czyjeś kończyny, a ja nie umiem nad nimi zapanować. Jakiś mężczyzna wszedł we mnie, a potem odepchnął. Zatoczyłam się i wpadłam na rozmawiających chłopaków.
-Hej, hej ostrożnie! Zrobisz sobie albo komuś krzywdę!-krzyknął jeden z nich.
Rozpoznałam głos Zayna.
-Wszystko w porządku?-zapytał drugi chłopak.
To był Louis.
Z wielkim trudem uniosłam głowę i spojrzałam im w oczy.
-Matko kochana! Mała, co się stało?-twarz Lou promieniowała przerażeniem.
Pokręciłam przecząco głową i zaczęłam osuwać się w dół. Złapali mnie i podparli swoimi ramionami.
-Alexis? Słyszysz mnie? Co ci jest?-Zayn chwycił moją brodę i uniósł mi głowę tak, aby móc spojrzeć mi w oczy.
-Niedobrze mi. Muszę iść do łazienki.-wymamrotałam.
-Ktoś tu chyba przesadził z alkoholem.-Louis skomentował półgębkiem.-Gdzie podziałaś Harrego? Aż tak cię schlał?
Na dźwięk jego imienia poczułam, że wszystko w środku mnie skręca się z bólu.
-Wypiłam tylko dwa drinki.
Wprowadzili mnie do kabiny i posadzili na podłodze.
-Zostawcie mnie samą.-poprosiłam.
-Ani mi się śni.-Louis zdążył zebrać moje włosy.
Wstrząsnęła mną pierwsza fala wymiotów. Miałam wrażenie, że ktoś wyrywa mi wnętrzności. W końcu wykończona oparłam głowę o ramię kucającego obok mnie Louis'ego. Wytarł mi twarz mokrą chusteczką. Skąd ją wziął? Nie mam pojęcia. Zayn przykucnął i pogłaskał mnie po ramieniu.
-Gdzie do diabła podziewa się Harry?-zapytał ze złością.
Poczułam coś, co przypominało uderzenie pięścią w brzuch. Zdążyłam pochylić się do przodu i znów zwymiotowałam. Tommo trzymał moją głowę, a Zayn głaskał mnie po plecach.
-Już? Lepiej?-zapytał Zi.
Pokręciłam głową.
-Niech ja tylko dorwę tego gówniarza...-odgrażał się Lou.-Gdzie on jest?
-Na dworze. Z tą blondyną. Z tą ze szpitala.-wyjęczałam.-Zabierzcie mnie do domu. Proszę.
-Z jaką blondyną? Z Daren?-Pakistańczyk trzymał moją twarz w dłoniach i patrzył mi w oczy.-Gdzie są?
-Tam.-machnęłam ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.-Na zewnątrz. Zabierzecie mnie do domu?-w moim głosie pobrzmiewała nadzieja.
-Zabierzemy.-zapewnił Louis.-Zayn, znajdź Nialla i Liama i powiedz im co się stało. Zadzwońcie po taksówkę, a ja wyjdę z nią na zewnątrz.
-Jasne. Trzymaj się Laleczko.-Piękniś pocałował mnie w policzek i wyszedł.
-Wstaniesz? Dasz radę iść?-Lou głaskał mnie po głowie.
-Spróbuję.-stęknęłam.
Z wielką pomocą chłopaka jakoś stanęłam na nogi. Podprowadził mnie do umywalki. Wypłukałam usta i przemyłam twarz.
-Co się właściwie stało Alex?-Tommo objął mnie mocno ramieniem.
-Zgubiłam Harrego. Było mi duszno, więc wyszłam. A on był tam z tą blondynką. Chciał ją pocałować, ale w tedy spadła butelka.-oczy piekły mnie niemiłosiernie, a łzy wielkości ziaren grochu spływały mi po policzkach.-Rozejrzał się i w tedy mnie zobaczył. Życzyłam mu miłej zabawy i weszłam do środka. Było mi nie dobrze. Ktoś mnie pchnął i...
-Wpadłaś na nas.-dokończył, a ja rozpłakałam się na dobre.-Cichutko.-przytulił mnie.-Chodź, wyjdziemy na powietrze.
Zaczął prowadzić mnie w stronę tych drzwi za którymi widziałam Hazzę.
-Nie Lou, oni tam są. Proszę.-łkałam.
-Skarbie.-popatrzył mi w oczy.-Pod żadne inne boczne wejście nie podjedzie taksówka, a chyba nie chcesz, żeby paparazzi złapali cię w takim stanie, zgadza się?-kiwnęłam głową.-Właśnie. Więc po prostu przytul się do mnie i postaraj się wyłączyć. Nawet jeśli on tam będzie, nie daj się. Pokaż, że jesteś silna. Idziemy.-przycisnął mnie do siebie i wyszliśmy.
Chłodny wiatr owiał moją twarz. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było ani Hazzy, ani tej blondyny. Zaczęłam bardziej płakać.
-Cichutko.-Louis zaczął kołysać nami na boki.-Cichutko.-powtarzał.
Mimo iż wiedziałam, że takie kołysanie jest dobre dla małych dzieci, powoli się uspokajałam.
-Jak się trzyma?-Zayn wyszedł z budynku.
-Przytrzymaj ją.-Tommo oparł mnie o naszego przyjaciela.
Ściągnął sweter i narzucił mi go na ramiona. Potem przytulił mnie mocno i oparł o zagłębienie utworzone z dwóch zbiegających się części ogrodzenia.
-Nie ruszaj się.-nakazał.
Nawet nie miałam zamiaru. Louis odciągnął Zayna na bok i zaczął mu coś tłumaczyć. Skuliłam się w sobie i kołysałam na boki. Co chwila zerkali na mnie. Kiedy znów podeszli Zi przygarnął mnie do siebie i szepnął:
-Och Laleczko.
Znów się rozpłakałam. Podjechała taksówka. Pomogli mi wsiąść do środka i podali kierowcy adres.
-Chłopak?-zagadnął kierowca.
Louis skinął głową.
-Przyjaciele?-zmierzył wzrokiem chłopców.
-Tak.-rzucił Zayn.
-Ok. Kurs w wersji ultra soft.-uśmiechnął się serdecznie i delikatnie ruszył.
Gdy mijaliśmy główne wejście zauważyłam Nialla i Liama, którzy szli, żywo o czymś rozprawiając. Za nimi, ze zwieszoną głową, szedł Loczek. Odwróciłam wzrok i wtuliłam się w Zayna. Objął mnie i pogłaskał po włosach. Kilka minut później zatrzymaliśmy się przed domem. Chłopcy uregulowali rachunek i zaprowadzili mnie do środka.
-Zabierzmy ją do ciebie. Tam raczej nie będzie jej szukał.-Louis zwrócił się do Pięknisia.
-Jasne.
Położyli mnie do łóżka Zayna. Przykryli kołdrą i zaproponowali herbatę.
-Nie chcę. Tylko nie idźcie.-poprosiłam.
Spojrzeli na siebie niepewnie.
-Zostańcie ze mną. Proszę.
Tommo przyklęknął obok mnie.
-Położymy się. Rano pomyślimy co z tym fantem zrobić. Spróbuj zasnąć.-pogłaskał mnie po policzku.
-Nie chcę zostać sama. Śpijcie ze mną, obok mnie, cokolwiek, byle byście mnie nie zostawili.-ścisnęłam jego nadgarstek.
-Alexis...-zaczął Zayn.
-Proszę.-spojrzałam błagalnie na Louis'ego.
Chłopak wstał i podszedł do kumpla. Szeptem o czymś dyskutowali, ale wyłączyłam się. Kilka minut później siedzieli ze śpiworami na podłodze. Zayn spojrzał na mnie i posłał mi pokrzepiający uśmiech.
-Będzie dobrze Laleczko.-rzucił.
-Właśnie Mała. Poradzisz sobie.-dodał Lou.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Mam nadzieję.-mruknęłam.
Spojrzałam na zegar. Dochodziła 5 rano. Zamknęłam oczy próbując zasnąć. Słyszałam strzępki rozmowy:
-Niech ja tylko dorwę tę szmatę! Odgrażała się i proszę! Ogolę kurwę na łyso!-wygrażał Zayn.
-Ty mi lepiej powiedz co ten baran sobie wyobrażał?! Gówniarz jeden! Już ja mu pokażę!-pomstował Louis.
Zacisnęłam powieki. Nic to nie dało. Łzy i tak znalazły drogę, którą wydostawały się i spływały po moich policzkach mocząc poduszkę.
*********************************************************************************
Dobry wieczorek!. Oto 38, który chyba troszkę narozrabiał... Ale czasem trzeba, dziewczyny, czasem trzeba. Przepraszam, że musiałyście tyle czekać. Miałam dodać wcześniej, nawet powiedziałam Domi J. (kocham cię J!. <3), że będzie w sobotę po południu, ale wypadło mi coś bardzo ważnego i zaburzyło mi plany. Może zabrzmi to okropnie, ale było to ważniejsze od bloga. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Aż nie mam nastroju wam się rozpisywać. Przepraszam kochane. Do następnego. Buziaki. Lex :*
Stałam przed lustrem malując rzęsy tuszem. Już kończyłam. Jeszcze raz przeciągnęłam szczoteczką po górnych rzęsach i cmoknęłam z zadowoleniem. Wyglądałam całkiem nieźle. Ciemne biodrówki z wąskimi nogawkami, stalowoszara bluzeczka odsłaniająca pępek i srebrne balerinki doskonale komponowały się z ciemnobrązową opalenizną i delikatnym makijażem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a w pępek wpięłam srebrny kolczyk z połyskliwą literką "A", który kupiłam kilka dni po zrobieniu dziurki. Spojrzałam na budzik stojący przy łóżku. Dochodziła 20:00. Złapałam małą torebkę w której miałam telefon, pieniądze i chusteczki. Dorzuciłam do niej błyszczyk i zeszłam na dół. Chłopcy dyskutowali o czymś w kuchni.
-Jedziemy?-zapytałam stając w progu.
-Tak skarbie. Momencik. Niall, nie masz racji.-Harry nawet na mnie nie spojrzał.
-Tak Alex. Już. Nie wydaje mi się.Przeciągasz go przez próg i już.-Niall machnął na mnie ręką.
Lou, Liam i Zayn podeszli do mnie.
-Ślicznie wyglądasz.-Louis delikatnie pocałował mnie w policzek.
-Dziękuję. O co się kłócą?-zapytałam Zayna.
-O jakąś grę.-rzucił od niechcenia.-Dobra, to wy się kłóćcie, a my porywamy tę piękną niewiastę i spadamy się zabawić. Narazie.-złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.
-Narazie Słoneczko!-krzyknęłam.
-Dokończymy później.-Niall uciął dyskusję i wyszedł do holu.-Hej śliczna.-pomachał mi.
-Cześć przystojniaku.-puściłam mu oczko.
Musiałam przyznać, że wyglądał obłędnie w tym szarym t-shircie i granatowych rurkach.
-Aniołku!-Harry stał z wybałuszonymi oczami.-Wyglądasz cudownie!
-Dziękuję.
-Spadamy?-Zayn trzymał rękę na klamce.
-Yhym.-mruknęłam.-Pa mamo!
Wyszliśmy na zewnątrz. Harry podszedł i przytulił mnie.
-Jezu, ale jesteś śliczna.-szepnął.
-Daj spokój. Czym jedziemy?
-Steps podrzuci nas vanem. A czym wrócimy, to się zobaczy.
Uśmiechnęłam się i trzymając się za ręce wsiedliśmy do auta.
kilka godzin później
Świetnie się bawiłam. Wypiłam tylko dwa drinki i zupełnie mi to nie przeszkadzało. Szalałam z Harrym. Tylko to się dla mnie liczyło. W końcu Hazza zniknął gdzieś w tłumie. Zdawało mi się, że poszedł do łazienki. Postanowiłam, że nie będę go szukała. Strasznie męczyło mnie pragnienie. Nie miałam ochoty na piwo czy wódkę. Ruszyłam do baru z mocnym postanowieniem zamówienia wody lub jakiegoś soku. Podchodząc zauważyłam Liama w towarzystwie uroczej blondynki. Kiedy na mnie spojrzał uniosłam kciuk. Uśmiechnął się i wrócił do rozmowy. Zamówiłam wodę i wypiłam ją jednym łykiem. Zrobiło mi się duszno, więc poszłam w stronę pierwszego lepszego wyjścia. Pchnęłam drzwi i wyszłam na powietrze. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Usłyszałam czyjś chichot. Spojrzałam w kierunku z którego dobiegał. Zrobiło mi się słabo. O mur opierała się wysoka, szczupła blondynka. Ta sama, którą widziałam w szpitalu tamtego dnia. A przed nią, opierając dłoń o ścianę na wysokości jej głowy, stał Harry. Mój Harry. Drugą ręką odgarniał jej kosmyki włosów z twarzy. Zapiekły mnie oczy. Hazza przysunął się do niej i położył dłoń na jej pośladku. Zaczął zbliżać twarz do jej twarzy. Nie chciałam na to patrzeć, ale nie mogłam się ruszyć. Ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nagle z okna nad nimi wypadła butelka i z głośnym hukiem roztrzaskała się o ziemię.
-Co jest, do cholery?!-zaklął Harry i odsunął się od dziewczyny.
Wstrzymałam oddech. Oczy piekły mnie coraz bardziej. Rozejrzał się i zatrzymał spojrzenie na mnie.
-Baw się dobrze Harry.-szepnęłam i weszłam do środka.
Natychmiast zrobiło mi się niedobrze. Ledwo stałam na nogach. Czułam się tak, jakby ktoś przeszczepił mi czyjeś kończyny, a ja nie umiem nad nimi zapanować. Jakiś mężczyzna wszedł we mnie, a potem odepchnął. Zatoczyłam się i wpadłam na rozmawiających chłopaków.
-Hej, hej ostrożnie! Zrobisz sobie albo komuś krzywdę!-krzyknął jeden z nich.
Rozpoznałam głos Zayna.
-Wszystko w porządku?-zapytał drugi chłopak.
To był Louis.
Z wielkim trudem uniosłam głowę i spojrzałam im w oczy.
-Matko kochana! Mała, co się stało?-twarz Lou promieniowała przerażeniem.
Pokręciłam przecząco głową i zaczęłam osuwać się w dół. Złapali mnie i podparli swoimi ramionami.
-Alexis? Słyszysz mnie? Co ci jest?-Zayn chwycił moją brodę i uniósł mi głowę tak, aby móc spojrzeć mi w oczy.
-Niedobrze mi. Muszę iść do łazienki.-wymamrotałam.
-Ktoś tu chyba przesadził z alkoholem.-Louis skomentował półgębkiem.-Gdzie podziałaś Harrego? Aż tak cię schlał?
Na dźwięk jego imienia poczułam, że wszystko w środku mnie skręca się z bólu.
-Wypiłam tylko dwa drinki.
Wprowadzili mnie do kabiny i posadzili na podłodze.
-Zostawcie mnie samą.-poprosiłam.
-Ani mi się śni.-Louis zdążył zebrać moje włosy.
Wstrząsnęła mną pierwsza fala wymiotów. Miałam wrażenie, że ktoś wyrywa mi wnętrzności. W końcu wykończona oparłam głowę o ramię kucającego obok mnie Louis'ego. Wytarł mi twarz mokrą chusteczką. Skąd ją wziął? Nie mam pojęcia. Zayn przykucnął i pogłaskał mnie po ramieniu.
-Gdzie do diabła podziewa się Harry?-zapytał ze złością.
Poczułam coś, co przypominało uderzenie pięścią w brzuch. Zdążyłam pochylić się do przodu i znów zwymiotowałam. Tommo trzymał moją głowę, a Zayn głaskał mnie po plecach.
-Już? Lepiej?-zapytał Zi.
Pokręciłam głową.
-Niech ja tylko dorwę tego gówniarza...-odgrażał się Lou.-Gdzie on jest?
-Na dworze. Z tą blondyną. Z tą ze szpitala.-wyjęczałam.-Zabierzcie mnie do domu. Proszę.
-Z jaką blondyną? Z Daren?-Pakistańczyk trzymał moją twarz w dłoniach i patrzył mi w oczy.-Gdzie są?
-Tam.-machnęłam ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.-Na zewnątrz. Zabierzecie mnie do domu?-w moim głosie pobrzmiewała nadzieja.
-Zabierzemy.-zapewnił Louis.-Zayn, znajdź Nialla i Liama i powiedz im co się stało. Zadzwońcie po taksówkę, a ja wyjdę z nią na zewnątrz.
-Jasne. Trzymaj się Laleczko.-Piękniś pocałował mnie w policzek i wyszedł.
-Wstaniesz? Dasz radę iść?-Lou głaskał mnie po głowie.
-Spróbuję.-stęknęłam.
Z wielką pomocą chłopaka jakoś stanęłam na nogi. Podprowadził mnie do umywalki. Wypłukałam usta i przemyłam twarz.
-Co się właściwie stało Alex?-Tommo objął mnie mocno ramieniem.
-Zgubiłam Harrego. Było mi duszno, więc wyszłam. A on był tam z tą blondynką. Chciał ją pocałować, ale w tedy spadła butelka.-oczy piekły mnie niemiłosiernie, a łzy wielkości ziaren grochu spływały mi po policzkach.-Rozejrzał się i w tedy mnie zobaczył. Życzyłam mu miłej zabawy i weszłam do środka. Było mi nie dobrze. Ktoś mnie pchnął i...
-Wpadłaś na nas.-dokończył, a ja rozpłakałam się na dobre.-Cichutko.-przytulił mnie.-Chodź, wyjdziemy na powietrze.
Zaczął prowadzić mnie w stronę tych drzwi za którymi widziałam Hazzę.
-Nie Lou, oni tam są. Proszę.-łkałam.
-Skarbie.-popatrzył mi w oczy.-Pod żadne inne boczne wejście nie podjedzie taksówka, a chyba nie chcesz, żeby paparazzi złapali cię w takim stanie, zgadza się?-kiwnęłam głową.-Właśnie. Więc po prostu przytul się do mnie i postaraj się wyłączyć. Nawet jeśli on tam będzie, nie daj się. Pokaż, że jesteś silna. Idziemy.-przycisnął mnie do siebie i wyszliśmy.
Chłodny wiatr owiał moją twarz. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było ani Hazzy, ani tej blondyny. Zaczęłam bardziej płakać.
-Cichutko.-Louis zaczął kołysać nami na boki.-Cichutko.-powtarzał.
Mimo iż wiedziałam, że takie kołysanie jest dobre dla małych dzieci, powoli się uspokajałam.
-Jak się trzyma?-Zayn wyszedł z budynku.
-Przytrzymaj ją.-Tommo oparł mnie o naszego przyjaciela.
Ściągnął sweter i narzucił mi go na ramiona. Potem przytulił mnie mocno i oparł o zagłębienie utworzone z dwóch zbiegających się części ogrodzenia.
-Nie ruszaj się.-nakazał.
Nawet nie miałam zamiaru. Louis odciągnął Zayna na bok i zaczął mu coś tłumaczyć. Skuliłam się w sobie i kołysałam na boki. Co chwila zerkali na mnie. Kiedy znów podeszli Zi przygarnął mnie do siebie i szepnął:
-Och Laleczko.
Znów się rozpłakałam. Podjechała taksówka. Pomogli mi wsiąść do środka i podali kierowcy adres.
-Chłopak?-zagadnął kierowca.
Louis skinął głową.
-Przyjaciele?-zmierzył wzrokiem chłopców.
-Tak.-rzucił Zayn.
-Ok. Kurs w wersji ultra soft.-uśmiechnął się serdecznie i delikatnie ruszył.
Gdy mijaliśmy główne wejście zauważyłam Nialla i Liama, którzy szli, żywo o czymś rozprawiając. Za nimi, ze zwieszoną głową, szedł Loczek. Odwróciłam wzrok i wtuliłam się w Zayna. Objął mnie i pogłaskał po włosach. Kilka minut później zatrzymaliśmy się przed domem. Chłopcy uregulowali rachunek i zaprowadzili mnie do środka.
-Zabierzmy ją do ciebie. Tam raczej nie będzie jej szukał.-Louis zwrócił się do Pięknisia.
-Jasne.
Położyli mnie do łóżka Zayna. Przykryli kołdrą i zaproponowali herbatę.
-Nie chcę. Tylko nie idźcie.-poprosiłam.
Spojrzeli na siebie niepewnie.
-Zostańcie ze mną. Proszę.
Tommo przyklęknął obok mnie.
-Położymy się. Rano pomyślimy co z tym fantem zrobić. Spróbuj zasnąć.-pogłaskał mnie po policzku.
-Nie chcę zostać sama. Śpijcie ze mną, obok mnie, cokolwiek, byle byście mnie nie zostawili.-ścisnęłam jego nadgarstek.
-Alexis...-zaczął Zayn.
-Proszę.-spojrzałam błagalnie na Louis'ego.
Chłopak wstał i podszedł do kumpla. Szeptem o czymś dyskutowali, ale wyłączyłam się. Kilka minut później siedzieli ze śpiworami na podłodze. Zayn spojrzał na mnie i posłał mi pokrzepiający uśmiech.
-Będzie dobrze Laleczko.-rzucił.
-Właśnie Mała. Poradzisz sobie.-dodał Lou.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Mam nadzieję.-mruknęłam.
Spojrzałam na zegar. Dochodziła 5 rano. Zamknęłam oczy próbując zasnąć. Słyszałam strzępki rozmowy:
-Niech ja tylko dorwę tę szmatę! Odgrażała się i proszę! Ogolę kurwę na łyso!-wygrażał Zayn.
-Ty mi lepiej powiedz co ten baran sobie wyobrażał?! Gówniarz jeden! Już ja mu pokażę!-pomstował Louis.
Zacisnęłam powieki. Nic to nie dało. Łzy i tak znalazły drogę, którą wydostawały się i spływały po moich policzkach mocząc poduszkę.
*********************************************************************************
Dobry wieczorek!. Oto 38, który chyba troszkę narozrabiał... Ale czasem trzeba, dziewczyny, czasem trzeba. Przepraszam, że musiałyście tyle czekać. Miałam dodać wcześniej, nawet powiedziałam Domi J. (kocham cię J!. <3), że będzie w sobotę po południu, ale wypadło mi coś bardzo ważnego i zaburzyło mi plany. Może zabrzmi to okropnie, ale było to ważniejsze od bloga. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Aż nie mam nastroju wam się rozpisywać. Przepraszam kochane. Do następnego. Buziaki. Lex :*