czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 47

Przez następny tydzień bacznie obserwowałem tych dwoje. Zauważyłem, że Alex faktycznie musi się bać Harrego. Na każdy jego gwałtowniejszy ruch, podniesiony głos czy cokolwiek, co mogło w jakiś sposób kojarzyć się z agresją reagowała drżeniem lub nerwowo podskakiwała. Coś niewątpliwie było na rzeczy i to ja musiałem się dowiedzieć co i natychmiast z tym skończyć. Nie sposób było nie zauważyć, że Alexis usługiwała Loczkowi, sprzątała po nim i trzymała się zawsze blisko któregoś z nas. Na przykład wczoraj przy kolacji siedziała niby między mną a Harrym, ale starała się usunąć z zasięgu jego ramion. Wieczorami po wyjściu z łazienki już nie przesiadywała z nami tak jak wcześniej, tylko kierowała się prosto do łóżka. Czasem zdawało mi się, że słyszę jej przytłumiony szloch. Ta sytuacja była nie do zniesienia. Musiałem przerwać te podchody. Postanowiłem z nią otwarcie porozmawiać. Nie musiałem długo czekać. Nasz bus właśnie zaparkował i Liam postanowił wyciągnąć nas do restauracji. Alex wykręciła się sprzątaniem, a ja migreną.
-Lex zajmiesz się Lou skoro i tak zostajesz?-zapytał Niall zakładając bluzę.
-Pewnie.-uśmiechnęła się lekko.
-W takim razie do zobaczenia.-pocałował ją w policzek.-Trzymaj się stary!
-Idźcie już, bo wszystko wam pozamykają.-Alex poprawiła Harremu sweterek.
-Dzięki skarbie.-pocałował ją w czoło.
Gdy podniósł rękę żeby ją objąć, gwałtownie schyliła się i zawzięcie obserwowała wykładzinę.
-Myślałam, że tu leży igła.-wyjaśniła.-Ale musiało mi się przywidzieć. No, zmykajcie już.
Wypchnęła ich na zewnątrz i zamknęła drzwi. Wydawało mi się, że na moment zapomniała, że tu jestem. Oparła się plecami o drzwi i ciężko westchnęła. Przymknęła powieki i stała tak przez chwilę. Potem otrząsnęła się i zaczęła zbierać rzeczy Harrego z podłogi. Teraz albo nigdy, pomyślałem.
-Alex?
-Tak? Potrzebujesz czegoś?-spojrzała na mnie.
Kilka kosmyków włosów opadło jej na twarz przysłaniając oczy. Odgarnęła je zręcznym ruchem.
-Nie, nie. Możemy pogadać?
-Jasne. Potrzebujesz pomocy?
-Nie. Znaczy ja nie. No...-zająknąłem się.
-Co się dzieje Lou?-wrzuciła ubrania do szafki i ruszyła w moim kierunku.-Mów o co chodzi.
Do kanapy pozostało jej kilka kroków. Gwałtownie zatrzymała się, a twarz wykrzywił jej grymas bólu. Zachwiała się i złapała ręką kant blatu kuchennego.
-Alex?-wstałem i podbiegłem do niej.-Alex?
-Już wszystko dobrze.-zacisnęła palce na mojej ręce.-Zakręciło mi się w głowie. To wszystko.
Przyjrzałem jej się uważnie. Była blada, miała podkrążone oczy i jakby szczuplejszą twarz. Że też wcześniej tego nie zauważyłem!
-Usiądź.-kiwnąłem głową w stronę kanapy.
-Dzięki.-uśmiechnęła się słabo.
Objąłem ją ramieniem i zrobiłem krok w przód.
-Lou, poradzę sobie.-znów się uśmiechnęła.
-Ach, no tak. Przepraszam.-puściłem ją.-To ja przyniosę wodę.

-Alexis, wszystko w porządku?-zapytałem, gdy 5 minut później siedzieliśmy na sofie popijając wodę z cytryną.
-Tak.-odparła zdziwiona.
-Niczego się nie boisz? Ktoś nie robi ci krzywdy?-brnąłem dalej. Gratulacje Lou. 5 młodszych sióstr, a ty dalej nie umiesz gadać z dziewczyną.
-Do czego zmierzasz?-Alex wyprostowała się.-Poczekaj. Nic nie mów.-dodała nim zdążyłem otworzyć usta.-Chodzi o Harrego? O nas?-skinąłem głową.-Lou posłuchaj.-odstawiła szklankę na stół.-Między nami jest wszystko w porządku. Może nie do końca umiem się dostosować do trybu trasy i do tych milionów fanek które chcą autografów i zdjęć. Może nie mogę się przyzwyczaić do tego, że w ciągu jednego dnia jego ręce dotykają tysięcy dziewczyn. Może nie tak wyobrażałam sobie bycie z Harrym. Może ja po prostu  chciałabym, żeby on mnie przytulił i żebym nie musiała w tedy czuć mieszanki różnych zapachów damskich perfum.-westchnęła cicho.-Ja po prostu chciałabym mieć go przez jeden dzień znów tylko dla siebie. Ale on jest gwiazdą. I muszę się z tym pogodzić.-oczy zaszły jej łzami.
-Och Lex.-objąłem ją i mocno przytuliłem.
-Lou...-szepnęła.
-Wiem, że jest ci ciężko. Przepraszam, że dopiero teraz zdobyłem się na rozmowę.
-Nie Lou. Jest ok.
-Nie Alex. Nie jest. Jest mi strasznie głupio, bo myślałem, że...-zawiesiłem głos.
-Że?
-Że Harry cię bije.-dokończyłem cicho.
Zapadła cisza, a po chwili Alex wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Że co myślałeś?
-Nie śmiej się ze mnie. Martwiłem się o ciebie.
-Ależ Lou. Cieszę się, że się martwiłeś, bo to oznacza, że się o mnie troszczysz. Ale niepotrzebnie się zamartwiasz. Możesz mi wierzyć, że gdyby on mnie bił, już dawno by mnie tu nie było.-uścisnęła moją dłoń.
-Wiem Alex. Przepraszam.-cmoknąłem ją w policzek.
Zadziwiała mnie dojrzałość tej dziewczyny. Przecież miała 17 lat, a czasem zachowywała się jakby miała co najmniej 25.
Jeszcze trochę rozmawialiśmy o jakichś głupotach. Totalny bezsens. Pogoda, robienie kanapek, sprzątanie. Tematy godne prawdziwych intelektualistów.
-Lou, ty naprawdę źle się czułeś?-zapytała w końcu.
-Nie. No może trochę.
-Tak myślałam.-uśmiechnęła się.-To może położysz się i odpoczniesz? Przyda ci się. A ja skończę sprzątanie.
Chciałem zaprotestować, ale jej spojrzenie mówiło, że nie mam szans.
-Ok.-westchnąłem.

*Alex*
Wstałam i przyniosłam koc. Rzuciłam Lou poduszkę, nakryłam go i wróciłam do mojego poprzedniego zajęcia. Pozbierałam koszulki, swetry, czapki i spodnie. Kurde, miałyście kiedyś w domu 5-ciu podobnie ubierających się facetów? Nie? To nie zrozumiecie co oznacza sprzątanie ich ciuchów.
-Louis, to jest twoje czy Nialla?-odwróciłam się pokazując mu spodenki.
Jednak nie dane mi było uzyskać odpowiedź. Tommo spał jak mały chłopczyk, ściskając w dłoni róg koca. Uśmiechnęłam się do siebie. Dokończyłam sprzątanie i zarzuciłam na plecy bluzę. Nie wiedziałam, gdzie jesteśmy, ani czy fanki stoją przed busem. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Było pusto i cicho. Staliśmy na jakimś parkingu w lesie. Rozejrzałam się. Były tu tylko dwie drogi. Jedna zamieniała się w wąską ścieżkę wiodącą do lasu, a druga biegła w stronę miasta. Decyzja była niezwykle prosta. Idę do lasu.

Ścieżka wiła się jak wąż. Najpierw łagodnie opadała w dół, a potem prowadziła pod górę. Szłam już dłuższą chwilę i coraz bardziej zagłębiałam się w las. Po jakiś 20 minutach intensywnego marszu dotarłam na wielką polanę. Na wprost mnie niebo stykało się z ziemią, co było dość osobliwym zjawiskiem, a kilka metrów od tego punktu styczności stał drewniany stół piknikowy z dwoma ławeczkami. Ruszyłam w jego kierunku. Każdy krok sprawiał, że czułam się jakoś dziwnie. Od stolika dzieliło mnie zaledwie 5, może 6 metrów. Usłyszałam szum. Ale nie był to szum traw czy koron drzew. To był szum morza. Wzięłam głęboki wdech i dopiero teraz poczułam intensywny zapach morskiej wody. Zrobiłam kilka kroków i zorientowałam się, że jestem na szczycie klifu. Jak okiem sięgnąć rozciągała się istna pustynia błękitu, raz po raz poprzecinana białymi grzbietami fal. Wstrzymałam oddech podchodząc do krawędzi. Kilka drobnych kamyków osunęło mi się spod stopy. Spojrzałam w dół. Spienione fale rozbijały się o skalisty brzeg. Cofnęłam się.

Usiadłam na blacie stołu, a stopy postawiłam na ławeczce. Znów poczułam ten ból. Ciaśniej otuliłam się bluzą i objęłam rękami piszczele. Ten ból. On nie dawał mi o sobie zapomnieć. Wbiłam wzrok w lazurowe niebo. Tak, to zdecydowanie było idealne miejsce, żeby w spokoju pomyśleć nad wydarzeniami ostatnich dni. Musiałam to jakoś ogarnąć i zaprowadzić w moim życiu porządek.

*********************************************************************************
No i proszę, wyrobiłam się. Jednak wyjeżdżam jutro, więc postanowiłam, że sprawię wam drobną niespodziankę. Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań. A teraz dobranoc i miłej majóweczki :*
Buziaki :* Lex :*

Rozdział 46

-No i co narobiłeś?-rzuciłem wściekle, pół żartem, pół serio.
-Ja?! A co ja znowu zrobiłem?-Lou podrapał się po głowie.-No chyba nic jej nie jest, nie? Alex? Aleex? No gdzie ty jesteś?-zaczął podnosić kołdrę, żeby odszukać Lex.
Nie był to duży problem, bo łóżko było naprawdę małe. Ale oczywiście nasz Tommuś miał z tym nie lada problem. Zaplątał się w kołdrę i ściągając ją z nas wrzeszczał, że widzi ciemność, że umiera. Zaczął się zataczać, a gdy w teatralny sposób legł na podłodze krzycząc: Umieram! Umieram! Umarłem!, Alex wychyliła się zza mnie patrząc na jego "pośmiertne" konwulsje. Żaden z chłopaków nie przejął się popisem Lou, bo takie rzeczy podczas trasy były na porządku dziennym. Zawsze któryś z nas odstawiał szopkę. Kiedyś Liam wepchnął sobie chrupki serowe do dziurek od nosa i udawał Sida z Epoki Lodowcowej... Ale wróćmy do rzeczywistości. Alexis chyba trochę się przejęła, bo zerkała raz na niego, raz na mnie z lekkim przestrachem.
-Nie przejmuj się.-przytuliłem ją i szepnąłem wprost w jej szyję.-Odżyje w najmniej odpowiednim momencie.
Zasunąłem zasłonkę i klęknąłem nad Alex. Dłonie oparłem po obu stronach jej głowy i delikatnie musnąłem jej policzek. Powoli schodziłem niżej. Szyja, obojczyki, dekolt, piersi. Chciałem, żeby poczuła moją miłość, tak czystą i silną jak wodospad Niagara, a nie tylko bezgraniczne pożądanie. Dżizas, ależ się zrobiłem sentymentalny! Zacząłem zsuwać z niej bluzkę.
-Nie Harry.-zatrzymała moją dłoń.-Nie przy nich.
Kiwnąłem głową i powiedziałem:
-Wiem. Ale gdy zacznę cię rozbierać Lou wsadzi tu swój wścibski nos. Wiesz, że ma dar do wchodzenia w nieodpowiednim momencie.
Zachichotała.
-Wiem. Na czym skończyliśmy?
-Och, chyba na tym.-rzuciłem i namiętnie ją pocałowałem.
Zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła do siebie. Miałem wrażenie, że zbyt mocno ją przygniatam, więc delikatnie się uniosłem. Znów zsunąłem usta w dół i całowałem ją po szyi. Tym razem zrobiłem to z większą pasją, silniejszą namiętnością i kuszącą delikatnością. Wysunąłem czubek języka i przesunąłem nim po jej szyi, od obojczyka aż do ucha. Wzdrygnęła się i cicho zajęczała.
-Chcesz więcej?-zapytałem tonem, który mi się nie spodobał. Brzmiałem jak jakiś pieprzony zboczeniec, który myśli tylko tym co ma w spodniach. Zawsze gardziłem takimi typami. Pięknie Styles, coraz lepiej.
-A wy tu co? Ja tam umarłem, a wy się obściskujecie?!-oburzony Louis wcisnął głowę między zasłonkę a ściankę.-I to beze mnie? O nie.-niemalże warknął. Przysięgam, że to brzmiało jak warknięcie wściekłego pitbula.
-Co ty wyprawiasz?-zapytałem Boo, który właśnie usiłował wleźć do nas.
-Zamierzam uzyskać trochę miłości. Mi też się coś należy za to, że musiałem cię jej oddać.
Wcisnął się między nas. Widziałem lekkie zmieszanie Alex, ale w końcu Lou był moim przyjacielem. Mogłem mu pozwolić na takie zachowanie.
Nagle wpadł mi do głowy idiotyczny pomysł. Może by tak mały trójkącik?
-Alex, Lou? Co powiecie na odrobinę odwagi?-patrzyli na mnie nierozumiejącym wzrokiem, więc tłumaczyłem-Pójdźmy o krok dalej. Bądźmy niegrzeczni. Chociaż raz nie bądźmy idealni.
-Co rozumiesz przez "krok dalej"?-Alex niepewnie patrzyła mi w oczy.
Niemalże mogłem w nich dostrzec strach przed seksem z nami.
-Nic wielkiego. Nie chcę byśmy ze sobą spali. Nie w TYM sensie. Po prostu pozwólmy sobie na więcej.
Pocałowałem ją. Ten drobny gest miał ją uspokoić. Chyba podziałało.

*Alex*
Dzięki szatańskiemu pomysłowi Harrego twarz Lou znalazła się bardzo blisko mojej twarzy. Niepewnie patrzyłam na jego usta, oczy, szyję. Dotknęłam palcami jego warg. Były miękkie i ciepłe. Drugą dłonią ściskałam palce Hazzy. To poniekąd dodawało mi odwagi. Zamknęłam oczy i poczułam jak usta Lou dotykają moich ust. To było przyjemne. Delikatnie całował moje drżące wargi i czekał, aż dopasuję je do jego tempa i sposobu całowania. Gdy mi się to udało poczułam jego język delikatnie wsuwający się do moich ust i dotykający mojego języka. Mój mózg natychmiast chciał więcej. Chyba zwariowałaś, pomyślałam. Lou odsunął się i cicho zapytał:
-Podobało ci się?
-Mogę dostać więcej?-nie kontrolowałam się.
Znów stopiliśmy nasze wargi. Tym razem było mocniej, namiętniej. Silniej przeżyłam dotyk jego ciała. Z każdą chwilą drżałam coraz bardziej. Odsunęłam się i wpiłam usta w usta Harrego. Jego pocałunki zawsze były wypełnione emocjami. Co nie znaczy, że Lou całował beznamiętnie. Ale z Harrym było inaczej. W tym jednym poczułam ogromne zaufanie. Nie wiem czemu zrobiłam to co później nastąpiło.
Rozpłakałam się, a raczej łzy spływały mi po policzkach. Nie było szlochu, urywanych zdań, przyśpieszonego oddechu. Nic. Zeskoczyłam z łóżka i pognałam do chłopców. Siedzieli na kanapie i grali w karty. Wepchnęłam się na kolana Nialla i wtuliłam w jego ciało.
-A tobie co?-Zayn przyglądał mi się.
-Stęskniłaś się za wujciem Niallem?-Liam miął w palcach kawałek kartki.
Milczałam.
-Dajcie jej spokój. No już kochanie.-blondyn objął mnie delikatnie i pogłaskał po plecach.-Nie płacz.
Wpatrywałam się w wejście. Czekałam na pojawienie się tych dwóch młotków. To co się stało, to było coś dziwnego i nigdy nie powinno mieć miejsca. Na co ja się w ogóle zgodziłam? Na jakiś pieprzony trójkącik z moim chłopakiem i jego przyjacielem? A co będzie następne? Nagramy to?
-Alex!-Irlandczyk delikatnie mną potrząsnął.
-Yyy co?-mądrością powalałam pozostałych na kolana.
-Podasz mi colę z lodówki? Ewentualnie możesz mnie wypuścić...-dodał napotykając moje spojrzenie.
Wstałam i przepuściłam go. Klapnęłam na bardzo wygodny fotel przy oknie i oparłam głowę o szybę. Co ja tu w ogóle robię? Siedzę sobie w tourbusie One Direction, jestem dziewczyną jednego z nich i całowałam się już z trzema członkami zespołu. Cudownie. Dziewczyno, co ty wyrabiasz? Masz jakieś problemy ze sobą? Chcesz ich wszystkich zaliczyć czy jak? No nie ma co. Coraz lepiej.
-Ej, wszystko w porządku?-Zayn kucał przede mną.
-Tak. W najlepszym.-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Na pewno? Masz smutne oczy. Coś z Harrym?-jego oczy mówiły same za siebie: "Znowu?".-Właśnie, gdzie on jest?-rozejrzał się.
-Z Lou. Nie, wszystko gra.-widząc jego spojrzenie dodałam-Naprawdę.
-Martwię się o ciebie.
-Niepotrzebnie.-pogłaskałam go po policzku.
Przytrzymał moją dłoń. Poczułam jak wzdłuż kręgosłupa przebiega mnie dreszcz. Patrzył mi głęboko w oczy. Odwróciłam głowę.
-Nie wiem co my byśmy zrobili, gdyby coś ci się stało.-szepnął.
-Zawsze może potrącić mnie rower, albo wózek ze sprzętem, nie?-spróbowałam rozluźnić atmosferę.
-Przestań. Mówię poważnie.-przysiadł na oparciu, tuż obok mojej ręki.
-Ja też. Całkiem poważnie.-roześmiałam się.-Zayn, daj spokój. Przy was nic mi nie będzie, prawda?
Pokiwał głową. Przytuliłam głowę do jego boku. Natychmiast zaczął głaskać mnie po policzku.
-Pięknisiu?
-Nom?
-Czemu DJ Malik nie zaszczycił mnie jeszcze wspólnym tańcem? Com? Mam się obrazić?
-Absolutnie. Poczekaj.
Podszedł do ściany i otworzył szafkę. Coś tam poszperał i po chwili z głośników popłynęło Rio de Janeiro Michael Mind Project .
-Mogę prosić?-wyciągnął do mnie rękę.
Chwyciłam ją z uśmiechem. Przyciągnął mnie do siebie i rozpoczęliśmy bardzo zmysłowy taniec. Jego ręce wędrowały po moim ciele. Ocierał się o mnie. Ja nie pozostawałam mu dłużna. Stanęłam tyłem do niego i założyłam mu ręce na szyję. Poruszałam biodrami i świetnie się przy tym bawiłam. Usłyszeliśmy śmiechy i w chwili gdy nasze nosy się dotykały, a lekko rozchylone usta dzieliły milimetry, do pokoju weszli Louis i Harry.
-Co tu się dzieje?!-Harry był zaskoczony.
-Ktoś musiał zająć się twoją dziewczyną gdy ty baraszkowałeś z Lou.-Laluś wypuścił mnie z objęć i wyłączył muzykę.
-Zayn i ja tylko tańczyliśmy.-wyjaśniłam spokojnie i podeszłam do Loczka.-Jak było?
Gdy położyłam mu ręce na piersiach zadrżał. Jego spojrzenie nagle stało się twarde, a na twarz wpełzł grymas obrzydzenia.
-Śmierdzisz Zaynem.-warknął.
-Dzięki Stary! Miło mi!
-Harry! Tak nie można.-patrzyłam mu w oczy.
-Ale tak można było?-złapał mnie za nadgarstki.
-Harry to boli.-szepnęłam przerażona.
-Bo ma boleć.-rzucił i odepchnął mnie z całej siły do tyłu.
Usiłowałam utrzymać się w pionie machając rękami. Nogi odmówiły współpracy i runęłam na podłogę. Upadając uderzyłam głową o coś twardego. Myślę, że był to kant stolika. Zobaczyłam gwiazdki i poczułam pod sobą twardą podłogę. Zdążyłam jeszcze jęknąć, a powietrze przeszył krzyk Nialla:
-Alex!

*Niall*
Leżała na podłodze z półprzymkniętymi powiekami. Zayn stał oszołomiony, Louis patrzył z niedowierzaniem, Liam szedł tuż za mną, więc nie widziałem jego twarzy, a Harry stał w miejscu z nieprzytomnym spojrzeniem.
Widziałem co zrobił Hazza. Co w niego wstąpiło? Podbiegłem do niej i padłem na kolana. Odgarnąłem z jej twarzy kosmyk włosów.
-Alex? Alex słyszysz mnie?-poklepałem ją po policzku.
Natychmiast tuż obok mnie, jakby wybudzeni z letargu, pojawili się Liam, Lou i Zayn. Pakistańczyk podniósł ją i ułożył na łóżku. Lou próbował ją ocucić. Loczek stał w tym samym miejscu co przedtem. Teraz na jego twarzy malowało się przerażenie. Był blady, oczy miał wielkości spodków od filiżanek. Podszedłem do niego i kładąc mu rękę na ramieniu zapytałem:
-Harry? Wszystko dobrze?
Zamrugał i rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Żyje?-wyszeptał.
-Oczywiście. Cóż to za pytanie.
-Mogłem ją zabić.
-Ale nie zabiłeś. Chociaż mogłeś...
-Co?
-Uderzyła głową o oparcie od fotela. Gdyby to był stół, pewnie by umarła na miejscu...
-Nie.-powiedział ledwie dosłyszalnym głosem i powoli ruszył do chłopaków.
Zayn zastąpił mu drogę.
-Ochłoń. Nawet się do niej nie zbliżaj dopóki nie ochłoniesz.-wycedził przez zęby.
-Zayn.-jęknął błagalnie.
-Nie Harry. Uderzyłeś ją. A takich rzeczy się nie robi. Nie kobiecie.-odwrócił się na pięcie i wrócił do pozostałych.
Harry podszedł do najbliższej ściany i oparł się o nią plecami. Podszedłem do niego i stanąłem przed nim.
-Hazza?
Podniósł powieki, które ukazały smutne oczy i przytulił się do mnie.
-Oj Harry. Rozrabiako ty mój.-pogładziłem go po plecach.
-Niall ja nie wiem co się stało. Ja nie wiem jak. Nie chciałem. Nigdy nie...przecież wiesz.-zapłakał.
-Wiem. No już.
Zerknąłem na pozostałych. Patrzyli na nas ze zdziwieniem? Tak, to chyba było zdziwienie.

*Louis*
Byłem w ciężkim szoku. Jak Harry mógł to zrobić? Kurdę, co w tego chłopaka wstąpiło?
-Louis?-usłyszałem cichy szept.
Spojrzałem na Alex. Patrzyła na mnie lekko nieprzytomnie.
-Alex.-pogłaskałem ją po policzku.
-Gdzie Harry?-w jej głosie pobrzmiewała nutka strachu.
-Tam. Jak się czujesz? Boli cię coś?-delikatnie chwyciłem jej palce.
-Nie. Może trochę głowa.-stęknęła.
-Przepraszam cię za niego. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje.
-Cii. Nie, to moja wina. Sprowokowałam go.
-Przestań. To nie była twoja wina. Nie masz prawa tak mówić ani nawet myśleć. Harry zgłupiał.
Wykrzywiła usta w coś na kształt uśmiechu.
-Aniołku.-szept Harrego przebił się nad moim ramieniem.
Alex zadrżała i ścisnęła moją dłoń. Chciałem wstać, ale jej spojrzenie niemal błagało żebym został.
-Czy ty jesteś normalny?-zagadnąłem ze złością.
-Lou proszę. Daj mu spokój.
-Nie jestem. Zwariowałem.-odparł i uklęknął przy łóżku.-Nie broń mnie. Mogłem ci zrobić prawdziwą krzywdę. Alex przepraszam.
-Zwykłe przepraszam tu nie wystarczy.-mruknąłem.
Położył głowę na kanapie i pocałował jej dłoń.
-Proszę przestań.-głos jej drżał.-To był wypadek.
Patrzyłem na nich z uwagą. Widziałem, że strach nie zniknął ze spojrzenia Alex. I w tedy odkryłem tę jakże banalną prawdę. Alexis po prostu bała się Harrego. Tylko czemu wcześniej tego nie zauważyłem? Czyżby przestraszyła się go dopiero teraz? Tak, zdecydowanie tak. Inaczej dzień wcześniej by z nim nie spała...

*********************************************************************************
Siemka !. Uznałam, że zamiast odpisywać w komentarzu, po prostu dodam kolejny rozdział. I tak oto macie 46. Moje kochane dziewczynki piszące egzaminy: jak wam poszło? Trzymałam za was mocno kciuki i mam nadzieję, że nie na darmo :) ! . A teraz smutna (?), bynajmniej dla mnie, wiadomość: Nie mam bladego pojęcia kiedy wstawię kolejny rozdział. Na pewno nie będzie to w majowy weekend. Wyjeżdżam w sobotę rano a wrócę dopiero 7 maja, więc analogicznie nie macie co liczyć na 47 w majówkę. Być może, ale niczego nie obiecuję, wstawię w czwartek lub piątek. Dziękuję tym, które pod ostatnią notką pisały różne rodzaje komentarzy, mające na celu podtrzymanie mnie jakoś na duchu. Pomogło.
Buziaki :* i do nn-ki :* Lex.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 45

Koncert przebiegał zgodnie z planem. Chłopcy właśnie śpiewali ostatnią piosenkę, a ja czekałam, żeby wreszcie porozmawiać z Harrym. Nicolett bawiła się fenomenalnie. Teraz była już z siostrą przy scenie. Wreszcie melodia skończyła się, a chłopcy zaczęli dziękować fanom.
-Dobranoc Cambridge! Jeszcze się spotkamy!-krzyczał Niall.
-Dobranoc!-Liam pomachał widowni i widziałam jak schodzi na backstage.
Przestraszyłam się, a raczej poczułam, że nie dam rady i uciekłam. Zaszyłam się w jakimś schowku na miotły. Nie mam pojęcia ile tam siedziałam. Kiedy wreszcie odważyłam się wyjść dookoła nie było nikogo i panowała nieprzenikniona cisza. Ruszyłam w kierunku sceny. Weszłam po schodach i ogarnęłam wzrokiem otoczenie. Hala tonęła w mroku. Nie było żywej duszy. <Klikamy> Wtem usłyszałam cichą melodię. Rozejrzałam się i dopiero teraz zauważyłam, że pod ścianą siedzi cała ekipa techniczna, mama i chłopcy. Usłyszałam zgrzyt schodków. Harry wyszedł z mroku i patrzył mi w oczy. Powoli podszedł do mnie. Dzieliło nas zaledwie kilka kroków. Zachowywał się tak, jakbym była wystraszonym, dzikim zwierzątkiem.
-Alexis.-szepnął.
Wciągnęłam ze świstem powietrze, ale się nie poruszyłam.
-Alexis.-powtórzył łagodnie.-Aniołku.
Poczułam palący ból pod powiekami. Tylko nie płacz wariatko, nakazałam sobie w duchu. No dalej, to ty miałaś być panią sytuacji, pokrzepiałam się. A niech cię cholera, Styles. Rozpłakałam się i rzuciłam mu się w ramiona. Przycisnął mnie mocno do siebie.
-Alex. Kochanie. Moja maleńka. Wróciłaś. Już dobrze. Już wszystko będzie dobrze.-szeptał w moje włosy.
-Harry.-załkałam.
-Cii, nic nie mów. Przepraszam cię. Nigdy więcej. Obiecuję. Proszę, wybacz mi.
Spojrzałam mu w oczy.
-Już ci wybaczyłam.-szepnęłam i pocałowałam go.
Tak bardzo brakowało mi jego warg. Zewsząd dobiegały nas oklaski i gwizdy, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Liczyło się tylko to, że znów jesteśmy razem, że mu wybaczyłam. Wtuliłam się w jego ciało i wdychałam znajomy zapach. Czułam, że jest obok i ogarnęło mnie tak dawno nie dające o sobie znać poczucie bezpieczeństwa.
-Znikamy? Nie chcę się tobą z nikim dzielić. Przynajmniej nie dziś.-szeptał mi do ucha.
-Chodźmy stąd.
-Ekhm. Moi drodzy. My znikamy, a wy bawcie się dobrze. Widzimy się rano przy busie. Narazie.
Sprowadził mnie ze sceny i pognaliśmy do hotelu. Już w windzie zaczęliśmy się całować. Dotarliśmy pod pokój w którym byłam zameldowana. Okazało się, że on też. Oparłam się o drzwi. Harry ciągle mnie całował i po omacku przeciągnął kartą przez czytnik. Szczęknął zamek i drzwi się otworzyły. Wtoczyliśmy się do pokoju. Opadłam na łózko, a Harry na mnie. Zdjęłam z niego marynarkę i rzuciłam w kąt. On powoli rozpinał guziki mojej bluzki i ściągnął ją jednym szarpnięciem. Potem po kolei zniknęły moje jeansy i jego t-shirt oraz spodnie. Byliśmy w samej bieliźnie. Harry lekko dyszał kiedy zapytał:
-Na pewno?
Kiwnęłam głową i przytuliłam się do niego. Bardzo powoli zsunął z nas bieliznę. Bałam się, ale to był strach nie przed Harrym, a przed bólem. Jego członek był nabrzmiały i czułam jak ociera się o moje uda przy każdym ruchu chłopaka. W mgnieniu oka zeskoczył z łóżka i wyciągnął coś z kieszeni marynarki. Prezerwatywa. Założył ją bardzo ostrożnie i położył się na mnie.
-Obiecuję, że nie będzie bolało.-szepnął gdy przestraszona wbiłam paznokcie w jego ramię.-Nie bój się. No już.-delikatnie całował mnie po szyi i dekolcie.
Rozluźniłam się. Poczułam jak jego ręka ląduje na moim kroczu. Położył palce na mojej łechtaczce i po chwili było mi już przyjemnie. Rozchyliłam delikatnie nogi i...

*Harry*
Kiedy była już całkowicie rozluźniona, a powietrze dosłownie iskrzyło od naszej miłości i pożądania, delikatnie naparłem penisem na wejście do jej pochwy, przytuliłem ją mocno do siebie i powoli wszedłem w nią. Rozległ się ledwie dosłyszalny trzask, a ja wsuwałem się głębiej. Dotarłem do końca, otuliłem ją ramionami i postanowiłem chwilę poczekać z ruchem, żeby dać jej czas na przyzwyczajenie się do tego uczucia.
-Kocham cię Aniołku.-szepnąłem jej wprost do ucha i wysunąłem penisa.
Jęknęła. Przy każdym ruchu mojej miednicy pojękiwała. Stopniowo przyśpieszałem ruchy i czułem rosnącą przyjemność. Alex jęczała coraz głośniej. Zacząłem sapać i stękać. Mój członek się napinał. Dochodziłem. Ona też. Wbijała palce w moje ciało, a jęki przechodziły w krzyki. Kilka chwil później stopiliśmy nasze usta w pocałunku. Opanowała nas totalna rozkosz. Wyszedłem z niej i opadłem na łóżko. Zdjąłem prezerwatywę i wyrzuciłem ją do kosza. Wytarłem penisa chusteczkami i spojrzałem na Alexis. Leżała zupełnie bezwładna. Wiedziałem, że to reakcja jej ciała na orgazm. Caroline też tak miała. Tyle tylko, że po 5-ciu minutach była już w pełni sprawna i gotowa do następnego razu. Ale dość o niej. Przyciągnąłem Alex do siebie i nakryłem nas kocem.
-Byłaś cudowna skarbie. Mam nadzieję, że nie sprawiłem ci bólu.-szepnąłem i pocałowałem ją w czubek głowy.
Nawet nie wiem, kiedy usnąłem.

*Alex*
Było mi cudownie. Gdy tylko we mnie wszedł, mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia, dały o sobie znać. Ruchy jego miednicy doprowadzały mnie do obłędu. W tamtym momencie czułam, że jestem spełniona, bo Harry był ze mną połączony. Kiedy szczytowaliśmy ból mieszał się z rozkoszą. To było coś pięknego. Kiedy skończyliśmy, mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa. Były tak wiotkie, że nie mogłam nawet otworzyć oczu. Harry przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Nakrył nas czymś i wtulona w niego, choć nadal jak sparaliżowana, zasnęła.
Harry obudził mnie o 7:00.
-Zaraz musimy być na dole. Weźmy szybki prysznic i spadamy.
Niechętnie zgodziłam się wstać.
-Jeśli nie chcesz wstać, to ja cię zaniosę.
Po tych słowach wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Pod prysznicem pierwszy raz przyjrzałam się jego ciału w całej okazałości. Był umięśniony, a i przyrodzenie miał nie najmniejsze. Nie żebym była ekspertem od męskich genitaliów, ale tak mi się wydawało. Podczas wycierania Harry stwierdził, że musi mnie przytulić, bo inaczej nie wytrzyma. Obściskiwaliśmy się i całowaliśmy odbijając się od łazienkowego wyposażenia.
-Wystarczy.-odsunęłam go delikatnie.
-Czemu?
-Bo się spóźnimy.Chcesz żeby na nas czekali?-zapytałam.
-Nie obchodzi mnie to. Chcę być tylko z tobą.-objął mnie i mocno przytulił.
-Harry.-jęknęłam.-Daj już spokój. No chodź. Ubierzmy się.
-Musimy?
-Zawsze możesz biegać nago. Ale mam pewne wątpliwości co do tego, czy dalej będziesz uchodził za w pełni sprawnego umysłowo idola nastolatek. I co na to powie ochrona?...
-Pewnie będą zachwyceni. W końcu jestem Boski Harry.-uśmiechnął się cwaniacko i przeczesał ręką włosy.
-Yhym. Tylko czy ja jestem wystarczająco piękna, żeby móc z tobą być?-przekrzywiłam lekko głowę.
-Jesteś najlepsza, najpiękniejsza, najseksowniejsza.-pocałował mnie w czoło i dodał-I dziękuję za wczorajszy wieczór. Było cudownie.
-Dzięki tobie.-podeszłam i namiętnie go pocałowałam.

*Harry*
Gdy pojawiliśmy się na dole tłum paparazzich zaatakował nas błyskami fleszy.
-Proszę zrobić przejście. Przepraszam.-starałem się utorować nam drogę.
Po wielu trudach dotarliśmy do busa. Byliśmy pierwsi.
-A tak martwiłaś się, że będą czekać.
-Trudno. Raz my poczekamy na nich.-pocałowała mnie w policzek.
Wygłupialiśmy się jak przedszkolaki. W końcu zmęczeni usiedliśmy na kanapie.
-Cieszę się, że jesteś.-powiedziałem.
-Czego chcesz?-zapytała patrząc na mnie podejrzliwie.
-A czy ja zawsze muszę czegoś chcieć?-zapytałem lekko oburzony.
-Zazwyczaj.
-Przestań.
-A co jeśli nie?
-Poznasz mój gniew.
-Tak? I co zrobisz? Załaskoczesz mnie na śmierć?
-Nie, znajdę coś bardziej wyszukanego.
-Na przykład?
-Uduszę cię pocałunkiem.
-Sprytne. Zawsze będziesz mógł powiedzieć, że to był wypadek.
-A potem cię skremuję, zamknę w kapsułce i będę nosił przy sercu, na łańcuszku.
-No cóż. A ja myślałam, że...

*Alex*
Do środka wparowała pozostała część zespołu i natychmiast się na nas rzucili.
-Alex!-Nialler dorwał się do mnie i wpakował się na moje kolana.-Aaaaaale tęskniłem.
-Ja za tobą też blondynku.-zmierzwiłam mu włosy.-W ogóle to strasznie za wami tęskniłam. Zdecydowanie za krótko się nie widzieliśmy.
-Co?! Jak to??!! Za krótko???!!!-bulwersował się Zayn.
-Owszem, bo poza Nialluniem i moją Hazinką żaden z was-zmierzyłam ich wzrokiem-za specjalnie się z mojego widoku nie cieszy.-powiedziałam smutno i spuściłam głowę.
-Ale Alexis. Ja tam się cieszę za nich.-Irlandczyk objął mnie za szyję i przytulił z całej siły.
-Chociaż ty.-cmoknęłam go w policzek.
-I ja też! Przypominam, że też tu jestem!-Harry wymachiwał rękami.
-O tobie to akurat trudno nie zapomnieć.-mruknął Liam.
-Dobra, cicho. Teraz wszyscy robią out, bo ja muszę przywitać moją siostrunię tak jak należy. No już, spadać od niej.-Louis odganiał towarzystwo.
Gdy wokół mnie zrobiło się miejsce rzucił się na mnie i zaczął łaskotać i całować. Cmokał mnie po twarzy, a ja próbowałam się wyrwać.
-Louis! Loooouis! Puszczaj! Już wiem, że tęskniłeś! Puuuszczaj!-krzyczałam.
Sprawiał wrażenie głuchego.
-Dobra, ja się poddaję. Nic już nie wywalczę.-Zayn rzucił Liamowi swoje Nintendo DS.-Ej Louis!
-Hm?-odwrócił się do niego.
Skorzystałam z okazji i wyrwałam mu się. Harry leżał w swoim łóżku więc pognałam do niego i wepchnęłam się pod jego kołdrę.
-Przytulisz mnie?-poprosiłam.
-A Lou ci się już znudził?
-Harry przestań, no...
-No żartowałem. Wskakuj z tej strony.-poklepał miękką ściankę.
Przeszłam nad nim i ułożyłam się. Harry objął mnie ramionami i zamknął w uścisku.
-Lubisz się przytulać, nie?-zagadnął.
-Do ciebie zawsze i wszędzie. A tak w ogóle to-pocałowałam go czule-dziękuję za dzisiejszą noc. Było cudownie. Wcale nie bolało. Byłeś taki delikatny, czuły, zaryzykuję stwierdzenie zakochany.
-Bo tak było, jest i będzie. Ale nie mówmy o tym, bo tu nawet ściany mają uszy, prawda Lou?
-Kurde! Skąd wiedziałeś?-Tommo odsunął zasłonkę i zajrzał do środka.
-Nie trudno było nie zauważyć twojego cienia i drżącej firanki matołku.
-Och, no dobra. Ale moment, czy ja dobrze słyszałem, że wy ten tego?
Zmieszana spuściłam wzrok.
-Czyli jednak? Super. Nawet nie wiecie jak się cieszę. Jak było? Alex? Ale zabezpieczyliście się, prawda? Harryy?-przeciągnął ostatnią głoskę nadając jej podejrzliwy wydźwięk.
Nie odezwałam się i dalej nie spojrzałam mu w twarz.
-No proszęęę. Zawsze chciałem to usłyszeć z ust dziewczyny Stylesa.
Westchnęłam, podniosłam wzrok i utkwiłam go w ramieniu Harrego, które oplatało moje ciało niczym wąż dając mi poczucie, że nie jestem sama.
-Było cudownie.-szepnęłam i zawstydzona ukryłam się pod kołdrą, wplątując się w kończyny Hazzy i starając ukryć się przed całym światem.

*********************************************************************************
Hej. Przepraszam, że znowu zawaliłam, ale wczoraj stało się coś okropnego i byłam tak rozbita, że nie miałam ani siły, ani ochoty na to żeby coś dodać. W tygodniu miałam masę nauki i musiałam częściej pilnować brata więc obiecałam sobie że dodam w sobotę. Ale potem stało się coś przykrego i nie byłam w stanie. Do tego osoba, której najbardziej potrzebowałam nie mogła przyjechać i to jeszcze spotęgowało beznadziejność sytuacji i moje koszmarne samopoczucie. Jest mi strasznie przykro, że musiałyście tyle czekać. Na prawdę. Przepraszam.
Buziaki i do następnego. Lex.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 44

-Dziewczyny, proszę o ciszę! Mam prośbę!-krzyknąłem do mikrofonu.
Zapadła niesamowita cisza.
-Dziękuję.-uśmiechnąłem się pod nosem.-Proszę, podzielcie się na 5-osobowe grupki. Zmienimy trochę plany. Ochroniarze będą was wpuszczać do tamtego pokoju. Podpiszemy wam płyty, koszulki czy co tam macie, a w zamian odpowiecie na kilka pytań. Do zobaczenia.-pomachałem i zeskoczyłem z podestu.
-Panie Styles, proszę za mną.-usłyszałem za plecami.
Odwróciłem się i zobaczyłem Stepsa.
-Co ty tu robisz?-zapytałem zdziwiony.
-Pracuję. No chodź mądralo. Coś ty znowu wymyślił?
-One mi pomogą. Szukam jakiejś polskiej piosenki dla Alex. A tu na pewno są Polki.
-Czemu tak myślisz?-wepchnął mnie w jakiś korytarz.
-Widziałem kilka na prawdę ładnych dziewczyn. To muszą być Polki. Ale dalej nie wiem skąd się tu wziąłeś.
-Cóż, tak gdybyś zapomniał, to ja ci przypomnę. Mamy godzinę 15:30. Centrum handlowe Cambridge Mall House. Jakieś 10 kilometrów dalej jest hotel w którym zatrzymała się, eskortowana przeze mnie, Alex i w którym macie zameldować się wy. Gracie dziś wieczorem koncert, a ja jestem waszym ochroniarzem i muszę was pilnować, żeby nie stała się wam krzywda. W dodatku właśnie za to mi płacicie. Teraz rozumiesz?
-Masz mnie za idiotę?-zapytałem lekko urażony.-Gdzie ty mnie ciągniesz? Muszę wracać na podpisywanie płyt, bo inaczej chłopcy mnie zarżną!
-Już tam wracamy, ale najpierw musisz coś zobaczyć.
Stanęliśmy przy wielkich oknach.
-Spójrz tam.-wskazał ręką na ulicę.
Zrobiłem co kazał. Wytężyłem wzrok, ale niczego szczególnego nie widziałem. Były tam tylko tłumy fanek i Amber z Cathlin stojące na uboczu. Zaraz, co tam robiły te dwie? Błękitny chevrolet przystanął przed nimi i zobaczyłem wysiadającą dziewczynę. Nie, to niemożliwe. A jednak. To była Alex. Moja maleńka Alex. Ale nie była sama. Obok niej stała szczuplutka i drobniutka dziewczynka. Wszystkie cztery wybuchnęły śmiechem. Lex odwróciła się i spojrzała w moją stronę. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały przestała chichotać. Uśmiechnęła się nieśmiało i zwróciła się do pozostałych. Cath i Amber złapały blondynkę za rączki i ruszyły do tylnego wejścia. Alex pomachała im i rzucając mi ostatnie spojrzenie, tym razem przepełnione bólem, wsiadła do auta. Samochód ruszył delikatnie i po chwili zniknął za zakrętem. Odwróciłem się twarzą do Stepsa i rzuciłem:
-Idź po nie. Poradzę sobie.
-Absolutnie. Nie ma nawet takiej opcji.
-Steps, idź po nie.-powtórzyłem z naciskiem.
-Powiedzi...
-Steps! Poradzę sobie!-wrzasnąłem i pędem pognałem do reszty.

Podpisywaliśmy płyty już drugą godzinę. Jak do tej pory nie trafiła się żadna Polka. Gdy tylko patrzyłem jak wchodzą do środka mówiłem Lou, że to żadna z nich, a on zadawał kluczowe pytanie: Czy któraś z was jest z Polski? Jak do tej pory mój instynkt mnie nie zawiódł.
-Chłopaki, to ostatnie jakie wpuszczamy, bo musicie wrócić do hotelu, żeby odpocząć przed koncertem.-Al uśmiechnął się życzliwie.
-No trudno. Dawaj je.
Do pokoju weszło 5 prześlicznych dziewczyn. Ruda, blondynka, brunetka, szatynka i dziewczyna z burzą miedzianych loków. Niezła różnorodność.
-To one. To one Lou.-szeptałem gorączkowo.
-Spoko stary. Wyluzuj.-Louis poklepał mnie po kolanie, a potem zwrócił się do dziewczyn.-Czy któraś z was jest z Polski?
Były dość zaskoczone pytaniem. Posłały sobie znaczące spojrzenia i blondynka odparła:
-Owszem, a czemu pytasz?
Postanowiłem sam się tym zająć.
-Posłuchajcie, chodzi o to, że...-szybko opowiedziałem o co mi chodzi.-Pomożecie?
-Jasne.-znów odezwała się ta sama dziewczyna co poprzednim razem.-Milena, masz coś?
-Niestety.-rudowłosa dziewczyna pokręciła głową.-A ty Marcysia?-zwróciła się do brunetki.
-Nie ee. Majka?
-Yyy, nie.-szatynka wykrzywiła usta w podkówkę.-Zuzka, a ty?
-Jakbym miała, to nie pytałabym was.-rzuciła dziewczyna która prowadziła z nami rozmowę.-A może chociaż ty Natala? W tobie jedyna nadzieja.
Dziewczyna o miedzianych lokach wydobyła z kieszeni IPhona, wystukała coś na klawiaturze i wyciągając go w moją stronę, z bardzo miękkim akcentem powiedziała:
-Tęcza (<-klik), prześlij sobie.
Błyskawicznie piosenka znalazła się na mojej playliście.
-Dzięki, Natala?-powtórzyłem niepewnie jej imię.
-Aham.-dziewczyna uśmiechnęła się słodko.-Tak mi na imię. Dobra, nieważne. Podpiszecie się nam? Nie chciałybyśmy zabierać więcej czasu niż to konieczne.
-Oczywiście. Podejdź do mnie.-wyciągnąłem do niej rękę.
 Chwyciłem płytę i plakat, machnąłem piękne autografy i podałem dalej.
-Dzięki za piosenkę. Jesteś wielka.-przechyliłem się przez stół i uściskałem ją.
-Och, nie ma za co. Drobnostka.-znów pięknie się uśmiechnęła i płynnie przeszła do rozmowy z Lou.
Podpisaliśmy resztę gadżetów i pożegnaliśmy dziewczyny.
-Jezu, chłopaki, mam to! Mam piosenkę!-ekscytowałem się.-Posłuchamy?
-Jasne.-Zayn zarzucił nogi na stół.
-To ruszamy.-nacisnąłem play i pokój zalała miękka melodia.
W ciszy słuchaliśmy piosenki. Kiedy się skończyła Liam powiedział:
-No to teraz dymaj do Any żeby ci przetłumaczyła albo poproś o pomoc niezawodne małżeństwo-wujka Translatora i ciocię Translaticę. Przecież musisz mieć jakieś pojęcie o czym to jest.
-Ana. Będę miał pewność.
-No to jedziemy odpoczywać. O 20:00 wielkie show.-Niall zbierał swoje rzeczy.
-Jedźcie beze mnie. Muszę coś załatwić.-wstałem i ruszyłem do drzwi.
-Harry, nie wygłupiaj się. Tam są rozwrzeszczane fanki. Chcesz żeby pokiereszowały ci twarz przed spotkaniem z Alexis?-Louis podrzucał w ręku swój telefon.
-Spokojnie. Będę ze Stepsem.-rzuciłem i wyszedłem.
Podszedłem do jednego z ochroniarzy i zapytałem o naszego "wujaszka". Powiedział, że Steps wiedział, że będę go szukał i kazał przekazać, że jest tam gdzie byliśmy wcześniej. Podziękowałem i pobiegłem w stronę tamtego miejsca.
-Steps?! Znalazłeś je?!-wpadłem tam jak tornado.
Kiedy zobaczyłem dziewczyny siedzące na kanapie i przyglądające mi się z uwagą trochę się zmieszałem.
-Kogo miał znaleźć?-Amber wstała i podeszła do mnie.-Dzień dobry Harry.-przytuliła mnie.
-Was i tamtą małą. Kim ona w ogóle jest?
-Ach, to Nicolett, wasza fanka która zakumplowała się z twoją dziewczyną.
-Z Alex?
-Właśnie z nią. A masz jakąś inną?-przedrzeźniała mnie Cathlin.
-Nie. Ale co to w ogóle za historia?
-Chodź, wracamy do hotelu i wszystko ci opowiemy.-Amber złapała mnie za rękę.
-Niech będzie. Ale zanim gdziekolwiek z wami pójdę chcę wiedzieć gdzie zniknęli Steps i ta mała oraz kto przywiózł ją i Alex tym błękitnym chevroletem.
-Jezu, Harry! Steps i Nicolett są z chłopcami. A co do samochodu, to okazało się, że siostra małej, Nadine, jest dziewczyną mojego brata. I to własnie on je tu podrzucił. Wystarczy?-lekko poirytowana Cath szła w kierunku drzwi.
-Ty masz brata?-zdziwiłem się.
-Tak! Ma na imię Nicolai i jest ode mnie 3 lata starszy! Coś jeszcze?!-wybuchnęła i patrzyła na mnie z niecierpliwością.
Nigdy nie podejrzewałem, że w takiej drobnej blondyneczce jest tyle emocji. Potulnie pokręciłem głową i poszedłem za Am.

*Alex*
Czekałam w pokoju na dziewczyny. Do cholery, gdzie one się podziewały? Usłyszałam piski i śmiechy. Miałam nadzieję, że to one. Wyjrzałam na korytarz  i nie uwierzyłam w to co zobaczyłam. Louis biegał z Nicolett po holu, a reszta leżała na podłodze zaśmiewając się do łez. Szybko przeliczyłam osoby i brakowało mi trzech. Dziewczyny i Harry. No tak, zabrały go. Boże, dziękuję, pomyślałam. Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi.
-A co to za hałasy?-zapytałam ze śmiechem.
-Alex!-Nicolett rzuciła się na mnie.
Przytuliłam ją jak młodszą siostrę i spojrzałam ponad jej ramieniem na zszokowanych chłopców.
-Oni są super.-szepnęła mi na ucho i pobiegła do Louis'ego.
-No co tak patrzycie? Nie zamierzacie się przywitać?-zapytałam.-Człowiek wraca do nich po długich wakacjach i co w zamian? Nic.-pokręciłam głową.
Wydawało się, że są w jakimś transie. Dla pewności pstryknęłam palcami, a oni rzucili się na mnie krzycząc i piszcząc. Kiedy zamknęli mnie w uścisku powiedziałam:
-Moi chłopcy. Ależ tęskniłam.
-My za tobą też.-Niall przytulał twarz do moich pleców.
-Bardziej niż ty za nami.-Zayn poczochrał mi włosy.
-Przez cały czas.
Bluzka zsunęła mi się lekko odsłaniając kawałek biustonosza. Nie umknęło to uwadze Liama, który natychmiast mi ją poprawił.
-A ojciec jak zwykle swoje.-Louis ogarnął nas ramionami.-Tęskniłem Mała.
Czułam, że coś wróciło. Moje serce znów było w jednym kawałku, ale brakowało tu jeszcze czegoś.
-A gdzie moja dziewczyna?-Lou rozejrzał się i porwał Nicolett w ramiona.-Tu jesteś!-przytulił ją i pocałował w policzek.
-Louis, ona jest nieletnia.-ostrzegłam.
-Nieważne, prawda Nicolett?
-Pewnie.-roześmiała się i uściskała Tommo.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w Nialla, który wciąż nie wypuszczał mnie z objęć.

*********************************************************************************
Hejo! Po wielu trudach i problemach macie rozdział 44. Jezu, myślałam, że się dziś wścieknę, bo jak tylko zaczęłam pisać, to nagle cała rodzina czegoś ode mnie chciała. A jak już ogarnęłam towarzystwo to prąd odmówił mi współpracy. Wyłączył się 7 razy ! . Zdążyłam przepisać linijkę tekstu i jeb. Światła ni ma. Grr. Pozdrawiam panów z elektrowni... Ale na szczęście się udało i macie rozdział i wgl pozdrawiam i buziaki i wgl xd a teraz miłego czekania na 45 i żeby było dramatyczniej i bardziej tajemniczo nie powiem dokładnie kiedy dodam, ale mogę obiecać że będzie to między 15.04 a 22.04 xd Buziaki i do nn-ki. Lex :*

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 43

-Alexis! Wszystko spakowałaś?!
-Już kończę!-odkrzyknęłam.
Wepchnęłam do walizki ostatnią koszulkę i zapięłam zamek. Rozejrzałam się po pokoju, żeby upewnić się, że na pewno wszystko wzięłam. Wyjrzałam przez okno. Niebo zrobiło się pomarańczowo-różowe. Cicho westchnęłam. Sięgnęłam po torbę i wyciągnęłam miętową gumę. Wrzuciłam listek do ust i zaczęłam żuć. Zrobiło mi się niedobrze. Kiedy wypluwałam gumę na trawnik za domem usłyszałam ciche pukanie. Odwróciłam się. W drzwiach stał ciemnoskóry mężczyzna w niebieskim t-shircie i czarnych spodniach.
-Steps!-krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
-Hej Alex.-uściskał mnie.
-Jak dobrze cię widzieć.-rzuciłam wygładzając koszulkę gdy już postawił mnie na ziemi.
-Ciebie również.-uśmiechnął się.-Opaliłaś się.
-Trochę.-potarłam ciemnobrązową rękę.
-Ładnie ci tak. Zbieramy się? Nad ranem musimy być w domu.
Na dźwięk słowa dom serce zaczęło mi bić szybciej.
-Oczywiście.-mruknęłam.
Mężczyzna objął mnie ramieniem, przyciągnął do siebie i cmoknął w czoło.
-To zabieram walizkę i spadamy.
Minął mnie i podniósł z podłogi mój bagaż. Podeszłam do łóżka i wzięłam torbę.
-No to zostaje jeszcze pożegnanie i jedziemy.-Steps ruszył w kierunku drzwi.
Na dole czekała na nas Jen z Aniston. Podeszłam do nich i mocno je uściskałam.
-Dziękuję Jenny.-wyszeptałam.
-Nie dziękuj. Cudownie było znów cię zobaczyć. I wreszcie poznałaś Aniston.
-Też się cieszę.-odsunęłam się i pogłaskałam mała po policzku.
-Alex?
Spojrzałam na nią.
-Mam nadzieję, że wszystko się uda.-popatrzyła mi w oczy.-Wierzę w ciebie. Wierzę w was.
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję Jen. Do zobaczenia.-jeszcze raz je przytuliłam i pocałowałam każdą w policzek.-Pożegnaj Setha.
-Oczywiście.
Wyszliśmy przed dom. Steps zapakował walizkę do bagażnika i wsiadł za kierownicę. Jen stała na schodach. Pomachałam jej i wsiadłam do auta.
-Jedziemy.-zawyrokował mój kierowca i odpalił silnik.
Wyjrzałam przez szybę i dmuchnęłam w stronę domu pocałunek.

Nim wyjechaliśmy poza granicę miasta zapadła już noc. Niebo było czarne jak aksamit wyściełający szufladki w ulubionej szkatułce Sary, roziskrzone milionami gwiazd. Oparłam głowę o chłodną szybę i zamknęłam oczy.
-Z tyłu leży moja marynarka. Przykryj się bo zmarzniesz.-Steps łagodnie wszedł w zakręt.
Zrobiłam to co kazał i zapytałam:
-Co słychać w domu? O której wyjeżdżamy?
Zaczął odpowiadać na moje pytania, ale niewiele z tego pamiętam, bo niedługo później usnęłam.

*w kompleksie chłopców*
-Kurwa! Harry, do jasnej cholery! Już czwarty raz włazisz mi pod nogi!-wrzeszczałem.
-Nie tylko tobie!-dobiegł mnie głos Nialla.
-Cały dzień snuł się po domu bez celu. Z nim jest coś nie w porządku.-zatroskany Liam stanął w drzwiach.
-Co ty w ogóle robisz w moim pokoju? Kurde, dzieciaku, jest prawie dwunasta w nocy! O 3 musimy wyjechać, żeby zdążyć załatwić wszystko w wytwórni i na czas dojechać do pierwszego centrum handlowego. Czemu ty się nie pakujesz? Bo nie uwierzę, że jesteś już gotowy.-nie odpowiedział mi.-Harry? Harry!-potrząsnąłem nim.
*Harry*
Nic mnie nie obchodziło. Dziś wracała Alex, a ja miałem ją zobaczyć dopiero na koncercie, o ile będzie chciała się na nim pojawić.
-Harry, czy ty mnie w ogóle słuchasz?!-Zayn szarpał mnie za ramiona.
Popatrzyłem na niego zdziwiony. Czułem się taki zagubiony.
-Dajcie mu spokój. Chłopak jest zakochany, dodatkowo narozrabiał i nie wiadomo czy ukochana mu wybaczy.-Louis podszedł i objął mnie ramieniem.-Do tego nie widział jej już tydzień. Mój ty mały Haroldziku.-przytulił mnie.-Chodź. Nie będziemy im przeszkadzać.
Pomógł mi wstać i ruszyliśmy do drzwi.
-Lou, a ty już gotowy?-Niall wyjrzał na korytarz.
-Yhym. Moja walizka już od godziny jest na dole.
Zaprowadził mnie do pokoju i posadził na łóżku. Otworzył szafę i zaczął pakować moje ubrania do walizki.
-Więc mówisz, że tę piosenkę napisałeś razem z Alex?-zagadnął składając spodnie.
Kiwnąłem głową.
-Widzę, że nie masz ochoty na rozmowę.-usiadł obok mnie.-Harry, czy ty w ogóle spałeś przez ten tydzień? Wyglądasz jak cień samego siebie.
Wzruszyłem ramionami.
-Bez Alex to nie to samo.-mruknąłem.
-Harry.-Lou ciężko westchnął.-Połóż się, a ja to dokończę.
Z obojętnym wyrazem twarzy wyciągnąłem się na łóżku. Tommo pogłaskał mnie po twarzy tak, jak robiła to Alexis. Przez moment poczułem się tak, jakby wszystko było jak dawniej. Jakby mój Aniołek to był i dbał o to, żebym był spakowany i wyspany. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie, że leży obok i wszystko jest w porządku.

*Alex*
Kiedy otworzyłam oczy było już całkiem jasno. Właśnie parkowaliśmy na podjeździe. Przeciągnęłam się i ziewnęłam.
-Idealnie. Masz wyczucie czasu.-Steps uśmiechnął się i odpiął pas.
Wysiedliśmy. Kiedy tylko spojrzałam w okna swojego pokoju poczułam jak moje ciało drętwieje.
-Nie masz się czym martwić. Nie ma ich. Zobaczycie się dopiero na koncercie. Chodź.-pchnął mnie lekko w stronę drzwi.
W środku panowała niczym niezmącona cisza. Steps zaniósł walizkę na górę. Stałam w holu i wdychałam znajomy zapach. Po chwili mój opiekun zaczął schodzić po schodach.
-Alex, masz dwie godziny. Przygotuj się. Ja pojadę teraz do swojego mieszkania, a kiedy wrócę masz być gotowa. Walizkę zostaw na górze. Wyjaśnię ci wszystko gdy będziemy już jechać. Pa.
Minął mnie i wyszedł. Zrzuciłam z nóg buty i powoli weszłam na piętro. Stanęłam na środku korytarza. Niby wszystko było tak jak zawsze, mimo to ciągle czułam, że brakuje mi najważniejszego elementu. Mojej rozbrykanej i rozwrzeszczanej piątki. Nogi same zaprowadziły mnie do pokoju Harrego. Gdy tylko weszłam zauważyłam, że nie wszystko zabrał. Co za chłopak, westchnęłam. Poszłam do siebie i spakowałam się w ekspresowym tempie. Znów wróciłam do pokoju Harrego. Pozbierałam rzeczy które powinien mieć ze sobą i spakowałam je do małej torby podróżnej. Ustawiłam ją przy schodach, tuż obok mojej walizki i poszłam się odświeżyć i doprowadzić do porządku. Kiedy godzinę później wyszłam z łazienki usłyszałam głos Stepsa:
-Alex! Wróciłem! Gotowa?!
-Jasne! Jestem na górze!-odkrzyknęłam.
Potem wszystko działo się niesamowicie szybko. Zapakowali mnie do tourbusa tłumacząc, jeden przez drugiego, że mam się nie przyzwyczajać, że to tylko na chwilę, gdzie są chłopcy i jak wszystko będzie wyglądało. Każdy coś mówił, coś dopowiadał. Miałam dość.
-Przepraszam, ale jak dla mnie to trochę zbyt dużo informacji do przyswojenia.-jęknęłam.-Jeśli nie macie nic przeciwko, zdrzemnę się.
Popatrzyli po sobie niepewnie i Amber z Cath wstały i zaprowadziły mnie do miniaturowego pokoiku na końcu busa.
-Teraz będziemy mogły spokojnie porozmawiać.-Amber przysiadła na krawędzi łóżka.
-Własnie.-dodała Cathlin siadając po drugiej stronie.-Harry był ostatnio jakiś nie swój. Ty też jesteś inna niż zwykle. Co się dzieje?
Nie mogłam dłużej ukrywać prawdy przed jednymi z bliższych mi osób. Opowiedziałam im wszystko. Od początku do końca. Łzy cisnęły mi się do oczu. Cath podała mi pudełko chusteczek.
-Ale między wami już wszystko skończone?-zapytała zatroskana.
-Nie wiem.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-Ja już chyba nic nie wiem.
Amber objęła mnie ramieniem i otarła resztę łez płynących po moich policzkach.
-Nie martw się. Wszystko się ułoży.
Chciałabym w to wierzyć, pomyślałam. Drzwi otworzyły się i do środka zajrzał perkusista Joe.
-Hej,-zmieszany przeczesał dłonią włosy.-nie chcę przeszkadzać, ale właśnie dojechaliśmy.
-Dzięki.-blondynka posłała mu uśmiech.
-Tak szybko?-zdziwiłam się.
-Skarbie, to były tylko 2 godziny jazdy.-zaśmiała się Am.
-Ach, oczywiście.-mruknęłam.
-Chodź. Idziemy się zameldować. Resztę wyjaśnimy ci po drodze.
-Ale zaraz. Co mi wyjaśnicie?-zapytałam, ale one już były przy wyjściu z busa.-Hej dziewczyny! Zaczekajcie!-krzyknęłam i pognałam za nimi.
-No, wreszcie jesteś.-złapały mnie pod ręce gdy tylko wybiegłam na zewnątrz.-A teraz ładnie się uśmiechaj, bo reporterzy i fanki twojego chłopaka patrzą.
Pociągnęły mnie w kierunku wejścia. Tłum dziewczyn śpiewał piosenki chłopców, machał plakatami i zeszytami. Czułam się doprawdy dziwnie. Nagle usłyszałam ledwie dosłyszalny głosik tuż przy mojej nodze:
-Przepraszam, ty jesteś Alexis?
Zaskoczona spojrzałam w dół. Zobaczyłam drobną blondynkę, miała może 7, może 8 lat, duże, brązowe oczy i rumiane policzki. Przykucnęłam przed nią, żeby jakoś wyrównać różnicę wzrostu.
-Tak. W czym mogę ci pomóc?-zapytałam łagodnie.
-Mogłabyś mi dać autograf? Proszę.
-Och, jasne.-byłam w lekkim szoku, ale sięgnęłam po zeszycik.-Jak ci na imię?
-Nicolett.
-Świetnie. Nicolett.-napisałam słodką dedykację i podpisałam się.-Proszę.
-Dziękuję. Jesteś na prawdę super. Nie dziwię się, że Harry się w tobie zakochał.
-Nie przesadzaj.-uśmiechnęłam się.-Jesteś tu sama?
-Nie, przyszłam z babcią. Jest tam.-machnęła rączką w stronę starszej kobiety stojącej na uboczu.
Skinęłam jej głową, a ona odpowiedziała ciepłym, łagodnym uśmiechem.
-Nicolett?-zwróciłam się do dziewczynki.-Którego z chłopców lubisz najbardziej?
-Louis'ego.-odparła bez wahania.-Ale reszta też jest super.-dodała lekko się czerwieniąc.
Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Musiałam tylko zapytać dziewczyn, czy mi pomogą.
-Nicolett, daj mi na chwilę zeszyt.-poprosiłam.
Wyciągnęła rękę w moją stronę i podała mi go. Przy moim "autografie" napisałam swój numer telefonu i odwróciłam się do dziewczyn. Szybko wyjaśniłam o co chodzi a one ochoczo pokiwały głowami.
-Świetnie.-przybiłam im piątki i chwyciłam dłoń dziewczynki.
-Chodź, odprowadzę cię do babci.-zerknęłam na Am i Cath i rzuciłam-Spotkamy się w środku.

Podeszłam do starszej kobiety i wyciągnęłam rękę.
-Dzień dobry, Alexis Julie Waver.-przedstawiłam się.
-Mandy Stars, babcia Nicolett.-uścisnęła moją dłoń.-Pani jest dziewczyną Harrego?
-Ach, tak.-uśmiechnęłam się delikatnie.-Mam do pani prośbę. Proszę na bok na chwilę.
-Nicolett, nie ruszaj się stąd.-nakazała i podeszła do mnie.-O co chodzi?
Otworzyłam zeszyt i wskazałam ciąg cyfr.
-To mój numer. Proszę zadzwonić do mnie o 15:00. Spróbuję załatwić Nicolett spotkanie z chłopcami, a jeśli mi się uda i pani się zgodzi, zabiorę ją wieczorem na ich koncert. Obiecuję, że będę jej pilnowała, a przy mnie będzie mogła wejść w każdy zakamarek. Zwykła przepustka kulisowa jej tego nie zagwarantuje.
Kobieta zmarszczyła czoło.
-No nie wiem. Nie znamy się i nie wiem czy można pani ufać. Z drugiej strony Nicolett byłaby przeszczęśliwa. Niech stracę. Zgadzam się. O 15:00, tak?
-Tak, tylko proszę nic nie mówić małej. Wszystkie szczegóły uzgodnimy przez telefon, dobrze?
-Oczywiście. W takim razie, do usłyszenia.
-Do zobaczenia.-pożegnałam się.-Cześć Nicolett, miło było cię poznać.-pomachałam jej.
-Do widzenia! Mi ciebie również! Dzięki za autograf!-krzyczała.
-Nie ma za co!-odkrzyknęłam i zniknęłam we wnętrzu hotelu.

*********************************************************************************
Siemka !. Tak jak obiecałam, jest rozdział. Jak myślicie, Alex załatwi Nicolett spotkanie i wejściówkę? Mmm?
A teraz pozdrawiam Anonimową, która uważa, że jak zyskałam trochę czytelniczek to teraz udaję niezwykle ważną i olewam was.
I słówko wyjaśnienia do tej samej osoby: napisanie długiego komentarza to dla mnie 5 minut roboty, a napisanie rozdziału-2 godziny. Najpierw muszę go przepisać z zeszytu na kompa, potem przeczytać wszystko jeszcze raz i sprawdzić czy nie ma literówek i błędów, potem czytam znów i jeśli mi coś nie pasuje to zmieniam, np kolejność wyrazów w zdaniu czy też całe sytuacje, a czasem dopisuję coś nowego, piszę kilka słów do was a na koniec dodaję.
i robię to wszystko po to, żeby wam się dobrze czytało, żeby było logicznie i po kolei. A ty zarzucasz mi, że "wyrobiłam się" i że wgl o was nie dbam i nie traktuję was poważnie. Na prawdę, miło mi.
Buziaki i do jutra, a może nawet do dzisiaj (?). Lex :*
PS Czekajcie na 45, bo zdarzy się coś wyjątkowego :) (ze specjalną dedykacją dla Marlenki i innych napaleńców) :)

środa, 11 kwietnia 2012

!.

W weekend dodam nowe rozdziały ! .43 i 44 na pewno. zastanowię się nad bonusem. chcę tylko powiedzieć, że nie zamierzam już dyskutować z Anonimową i jej koleżanką. ja wiem swoje, panie swoje. fajnie, że wreszcie usłyszałam szczerą opinię anonimowej. przyda się i myślę, że mogłaby zmienić zdanie czytając najbliższe rozdziały, ale to mój pogląd. cieszę się również, że znalazł się ktoś kto jej broni. gratuluję ! . a co do mnie, to ja też jestem tylko człowiekiem, a nie jakimś robotem, i mam prawo popełniać błędy, nie dotrzymywać obietnic itp. nikt nie jest idealny.
a teraz tak jak już mówiłam, dziewczyny, czytajcie to tylko jeśli sprawia wam to przyjemność i chcecie poznawać dalsze losy bohaterów. inaczej to nie ma sensu.
Buziaki i do soboty ! . Lex :*

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 42

Kolejne dni mijały szybko. Zawsze gdy chciałam pogadać z Jenny coś lub ktoś nam przeszkadzał. Nim się obejrzałam była już niedziela. We wtorek wieczorem miał przyjechać Steps. Zostało mało czasu, a ja naprawdę potrzebowałam rady. Był ciepły wieczór. Skończyliśmy oglądać Sunday Fun i Jen poszła położyć Aniston. Seth drzemał na kanapie, więc postanowiłam się zmyć. Wzięłam kubek z mrożoną herbatą, telefon i po cichutku wyszłam na taras. Przeciągnęłam się wdychając silny zapach herbacianych róż. Poszłam w głąb ogrodu. Usiadłam w wiklinowym fotelu i spojrzałam w niebo. Gwiazdy migotały jasnym blaskiem. Zapiszczał mój telefon informując, że właśnie dostałam wiadomość.
-Kogo niesie o tej porze?-szepnęłam i wzięłam do ręki aparat.
Spojrzałam na nadawcę. Lou <3. Otworzyłam.
Patrz i podziwiaj swoich chłopców. Sesja dla Vanity. i kilkanaście zdjęć z owej sesji.
Wyglądali prześlicznie. Uśmiechali się, promieniowało od nich zadowolenie. Tylko Harry wyglądał na przygaszonego. Na pierwszy rzut oka nie było tego widać. Ale ja znałam go zbyt dobrze, więc taki szczegół nie umknął mojej uwadze. Widziałam, że tak naprawdę zajmuje go coś zupełnie niezwiązanego z sesją. Normalnie uwielbiał popisy przed aparatem. Był w tedy wyluzowany i szczęśliwy. A na tych zdjęciach wręcz wymuszał uśmiech. Myślał o nas? O mnie?, zastanawiałam się. Napisałam:
Wyglądacie prześlicznie! Tak bardzo tęsknię. Do zobaczenia w środę! :*
i wysłałam do Lou. Po chwili przyszła odpowiedź:
My też. Co robiłaś? Niall obiecał, że jak wrócisz zabierzemy cię na pizzę, a on nie pożre twojego kawałka. :* x.
Zaśmiałam się.
Myślałam. Bardzo dużo. Ok. Zapamiętam. :* xo


O kim? xx


O Harrym. xox


Mam nadzieję, że wszystko sobie poukładałaś. Ten chłopak wariuje bez ciebie. Buziaki i dobranoc Mała. xxx


Raczej tak. Dobranoc. xoxo
Dziwne. Zazwyczaj tak szybko nie kończył smsowania. Uwielbiał pisać. Westchnęłam. Odchyliłam głowę do tyłu i patrząc na naszą, Harrego i moją, gwiazdę zapytałam:
-Może chociaż ty mi pomożesz? Już nie wiem co robić!-uśmiechnęłam się do nieba.-Proszę.
Za moimi plecami usłyszałam kroki. Zamknęłam oczy i zastanawiałam się kto to.
-Wiedziałam, że cię tu znajdę.-usłyszałam Jen.-Mogę?-wskazała drugi fotel.
Kiwnęłam głową. Rozsiadła się wygodnie i zaczęła:
-Coś się dzieje, prawda?-spojrzała mi w oczy. Spuściłam wzrok.-Coś co cię bardzo męczy. Kiedy myślisz, że nie widzę, ściągasz sztuczną radość z twarzy. Alex-chwyciła mnie za rękę.-chodzisz struta, dużo śpisz. Wiem, że coś tu nie gra. Jeszcze nie wiem dokładnie co, ale się dowiem. Spójrz na mnie.-poleciła. Powoli przeniosłam spojrzenie na jej twarz, a potem spojrzałam jej prosto w oczy.-Chodzi o Harrego, prawda?
Czułam jak krew w moich żyłach tężeje. Zakręciło mi się w głowie. Westchnęłam i spuszczając wzrok cicho mruknęłam:
-Tak. Chodzi o Harrego.
-Wiedziałam.-rzuciła. Usiadła wygodniej i powiedziała.-W takim razie słucham.
Wzięłam głęboki wdech.
-Wiem, że nie znamy się długo i w ogóle, ale powiedział mi, że jego życie beze mnie nie ma sensu. Ja czuję dokładnie to samo w stosunku do niego. Ale w poniedziałek nad ranem, w klubie, widziałam jak próbował pocałować inną.-wydusiłam.
-Inną.-powtórzyła jak automat.-Pił? Widział cię? Jak to było?
-Byliśmy na imprezie. Trochę wypiliśmy. Tańczyliśmy i jakaś grupka nas rozdzieliła. Szukałam go, ale nigdzie go nie było. Zrobiło mi się trochę duszno więc wyszłam na zewnątrz. I tam był on i ta dziewczyna. Ta sama, która była w tedy w szpitalu. Po tym...-urwałam i gwałtownie wypuściłam powietrze.-W tedy kiedy ja z Niallem, no wiesz...-mieszałam się.
-Wiem. Pamiętam.
-Właśnie. To była ona. Stali przy ścianie. Ona opierała się o nią plecami.-czułam jak w gardle rośnie mi wielka gula. Widziałam to wszystko w głowie. Tak, jakbym oglądała niemy film.-Harry opierał się dłonią tuż obok jej głowy. Ich twarze dzieliły centymetry. Potem z piętra wypadła butelka i roztrzaskała się o ziemię. Odsunął się i mnie zobaczył. Życzyłam mu miłej zabawy i uciekłam do łazienki. Po drodze wpadłam na Zayna i Lou. Zajęli się mną. Wymiotowałam i czułam się fatalnie.-z trudem powstrzymywałam łzy.-Zabrali mnie do domu, potem spakowałam się i już miałam schodzić do samochodu Louis'ego kiedy on przyszedł. Czułam się wyjątkowo źle. Wszystko mnie bolało. No i...-opowiedziałam jej o tym co się wydarzyło w pokoju.-Jenny. Ja naprawdę go kocham, czuję, że bez niego sobie nie poradzę. Ale nie wiem, czy dobrze zrobię wybaczając mu.-pociągnęłam nosem.
Jen siedziała w milczeniu. Przyglądała mi się z uwagą. Poczułam, że się czerwienię. W końcu otworzyła usta i powiedziała:
-Coś ci powiem. Pamiętasz Jonathana?-kiwnęłam głową.-Możesz mi nie uwierzyć, ale on kiedyś zrobił to samo. I w tedy nie wybaczyłam. Płakałam tygodniami aż spotkałam Setha. Myślałam, że kochałam Jonathana i nie potrafiłam bez niego żyć. Ale kiedy kilka miesięcy przed naszym ślubem Seth wywinął mi taki sam numer zrozumiałam, że to jego darzę uczuciem mocniejszym niż kogokolwiek dotychczas. Po wielu nieprzespanych nocach spożytkowanych na zastanawianiu się, wybaczyłam mu.
-Nie rozumiem.-sapnęłam.
-Spójrz. Kiedy Jona wykręcił mi taki numer nawet przez chwilę nie zastanowiłam się czy mu wybaczyć. A przy Sethcie targały mną wątpliwości. To dlatego, że Seth był dla mnie całym światem. Bo jeśli się kogoś kocha, to jeśli ukochana osoba zrobi coś złego, coś się stanie, zastanawiasz się czy wybaczyć. Jeśli się kogoś kocha tak naprawdę.
-Czy to znaczy, że powinnam mu wybaczyć?-zapytałam z niezbyt inteligentną miną.
-To już zależy od ciebie. Alex, jesteś niezwykle mądra i wrażliwa. Wiem, że kochasz Harrego. Wiem też, że postąpisz słusznie. Do ciebie należy ostateczny wybór. Ja cię tylko naprowadziłam na właściwą drogę. Ale pamiętaj, zepsutą rzecz możesz naprawić. Z uczuciami jest znacznie gorzej.
Pokiwałam w zamyśleniu głową. Nie pomyślałam o tym, że moje wątpliwości mogą być wskaźnikiem. Jenny miała całkowitą rację. Jeśli kogoś kochasz tak naprawdę, szczerze i głęboko, to wątpliwości dadzą znać. Teraz musiałam zaufać sercu. Ono już wiedziało. Znało odpowiedź.
-Dziękuję.-powiedziałam cicho.
-Nie dziękuj. Ja tylko wskazałam ci właściwy trop.
Uśmiechnęłam się do niej i przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu.
-Tę gwiazdę obserwowaliśmy na naszej pierwszej randce.-zaczęłam wpatrując się w świecący kształt na nieboskłonie.-Harry powiedział w tedy, że gdziekolwiek będzie ona mu o mnie przypomni.
-To słodkie. I takie typowe dla nastolatków.-zachichotała.
-Jeen.-jęknęłam.
-Przepraszam. Po prostu tak mi się jakoś powiedziało. Alex?
-Myhym?-mruknęłam wpatrując się w świetlistą kulę na niebie.
-Czy twoja mama wie o tym co się stało?
Zamarłam. A co jeśli...?
-Ja jej nie powiedziałam. Chyba, że Harry albo któryś z reszty...-zbladłam.
-Powinna wiedzieć. Jeśli zamierzasz nie wybaczyć Loczkowi, naturalnie.-dodała ostrożnie.
-Ona nie może się dowiedzieć! Jen, obiecaj, że nic jej nie powiesz.-prosiłam.
Spojrzała na mnie z odrobiną niepewności w oczach.
-Niech będzie. Obiecuję.
-Dziękuję.-odetchnęłam z ulgą.
-Och Alex.-westchnęła.-Mam nadzieję, że z Aniston nie będę miała aż takich problemów.
Uśmiechnęłam się.
-Oby nie musiała przechodzić przez to co ja.-mruknęłam.-Pójdę się położyć.
Wstałam, zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę domu.
-Dobranoc Lex.-rzuciła Jenny.
-Dobranoc.-odpowiedziałam spomiędzy krzaków róż rosnących wzdłuż alejki.
Leżąc w łóżku długo nie mogłam zasnąć. W głowie wciąż rozbrzmiewały mi słowa Jen. Jeśli się kogoś kocha tak naprawdę.
Czy ja naprawdę kochałam Harrego?

*********************************************************************************
Dobry wieczór ! . Oto 42 ! . Jak wam się podoba? Jak myślicie co dalej?
A teraz coś co mnie dziś strasznie wkurzyło:
Wchodzę na bloga. Czytam przemiłe komentarze a tu nagle bach. Jedna z moich przeuroczych czytelniczek korzystająca z prawa do zostawiania anonimowych komentarzy pod postami, dziś, a raczej wczoraj przegięła. Ja rozumiem, że ktoś może mieć do mnie żal, że zbyt rzadko wstawiam rozdziały, że robię zbyt długie przerwy między kolejnymi częściami itp. Przyznaję, że zdarzyło mi się nie dotrzymać obietnicy którą wam dałam, ale zawsze tłumaczyłam się później dość gęsto, przepraszałam i starałam się jakoś wam to wynagrodzić. Rozumiem, że komuś może się nie podobać to co piszę. Ale do ciężkiej cholery, kto daje wam, a raczej tobie Droga Czytelniczko, prawo do oceniania mnie? Tak jak napisałam w odpowiedzi na twój komentarz: komentarze mają służyć do wyrażania opinii o tekście, a nie o jego autorze. Jeśli nie potrafisz tego pojąć, nie mój problem. Tak jak bardzo niekulturalnie napisałam: nie pasuje? to wypierdalaj. nikt cię tu siłą nie trzyma. Jeśli ma mi ubyć jedna czytelniczka jakoś to przeżyję, ale wolę to niż czytanie opinii o tym że zawsze zawalam czy coś w podobie. Także, z góry przepraszam wszystkie dziewczyny, które mógł w jakikolwiek sposób urazić mój monolog, ale musiałam napisać bardzo dosadną wiadomość do mojej Drogiej, jakże niewychowanej lub mało inteligentnej, Czytelniczki. Możesz mi wietrzyć, że ja też potrafię być mało sympatyczna.
Branoc i miłego czekania na nn-ke kochane. Buziaki. Lex :*

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 41

Złapałem pierwszą rzecz jaka miałem pod ręką, w tym przypadku była to butelka mineralnej, i rzuciłem w drzwi, które zamknęły się za Louis'm.
-Idiota!-usłyszałem wrzask dobiegający zza drzwi.
-Spierdalaj!-odkrzyknąłem i opadłem na poduszki.
Miałem dość. Ona nie zwiała z Louis'm. On ja po prostu gdzieś zawiózł. Chciała uciec przede mną? Muszę to wiedzieć. Wstałem i zabrałem ubrania przygotowane specjalnie na tą sesję. Powlokłem się do łazienki. Otworzyłem drzwi i natychmiast poczułem silny, znajomy mi zapach. Alexis... Położyłem ubranie na podłodze i sięgnąłem po bluzeczkę Alex. Miała ją na sobie w nocy. Przyłożyłem materiał do policzka. Ciepła łza spłynęła po mojej twarzy. Sam nie wiem czemu wyszedłem i usiadłem pod drzwiami pokoju Lou. Wtuliłem się w trzymane w dłoniach ubranie i zaszlochałem rozdzierająco. Kilka minut później skrzypnął zawias i Lou kucnął tuż obok pozwalając mi płakać w jego ramionach.
-I na co ci to było?-zapytał łagodnie.
-Powiesz mi gdzie jest? Muszę się z nią zobaczyć. Natychmiast. Czy ona chciała przede mną uciec?
-Nie wydaje mi się.-odsunął mnie na długość swoich ramion i spojrzał mi głęboko w oczy.-Ona musi wszystko przemyśleć. Sama. Musisz dać jej czas. Pozwolić, żeby zdecydowała. Musisz wiedzieć, że bardzo ją tym skrzywdziłeś. Możliwe, nie wykluczam takiej opcji, że ją straciłeś. Na zawsze.
-Wiem Lou, wiem. Nie chcę.-pokręciłem głową starając się odegnać tę przerażającą myśl, że Harrego i Lex może już nie być.
-Ja też nie chcę. Ale musisz się pozbierać i przeć na przód. W przyszłym tygodniu w czwartek gramy w Cambridge. Pierwszy koncert. Masz niepowtarzalną szansę. Nie zmarnuj jej. A teraz leć się ogarnąć. Do studia tego fotografa od Vanity nie możemy się spóźnić.-klepnął mnie w ramię i pomógł wstać.
-Jasne. Mam tylko jedną szansę, żeby to naprawić.-powtórzyłem i ucałowałem go w policzek.-Dziękuję. Kocham cię Lou.
*Alex*
Wjeżdżam do Glas. Do zobaczenia. A.J. :*
Wysłałam i zaczęłam się zastanawiać czym dojechać z dworca do domu cioci. Telefon zawibrował.
Seth na ciebie czeka. Stoi już na peronie. Powinnaś rozpoznać go bez trudu. Czekamy z niecierpliwością. Jen i Aniston.
Uśmiechnęłam się i wrzuciłam telefon do torby. Rozejrzałam się sprawdzając czy zebrałam wszystkie swoje rzeczy. Wstałam, poprawiłam ubranie i zarzuciłam torbę na ramię. Pociąg zaczął wtaczać się na stację. Wytaszczyłam walizkę na pusty korytarz i przeciągnęłam ją do wyjścia. Pojazd zahamował i zatrzymał się. Otworzyłam drzwi i powolutku zeszłam z wąskich stopni i stanęłam na płytach peronu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu wujka. Po chwili dostrzegłam go. Stał nieopodal i wpatrywał się w tłum. Widzieliśmy się rok temu. On nic się nie zmienił. Za to ja... cóż, może odrobinkę.
-Wujku!-krzyknęłam i zamachałam.
-Alexis!-ruszył w moją stronę.
-Cześć wujku.-pocałowałam go w policzek.-Jak się masz?
-Cześć.-odparł.-I przestań do mnie mówić wujku. Wiesz, że tego nie znoszę.
-Oczywiście.-roześmiałam się.-Idziemy?
-Tak.-chwycił moją walizkę.-Jak minęła podróż?
-Bez problemów.-odparłam.
Pogrążeni w rozmowie szliśmy do auta. Lubiłam Setha. Był naprawdę świetnym facetem. Oprócz tego, że był diabelnie przystojny, miał też niezłe poczucie humoru i podobne do mnie podejście i stosunek do wielu spraw. Nie był stary i wciąż patrzył na świat młodzieńczym, jak to określała moja mama, okiem. Rozpoczęliśmy dyskusję na temat zespołu redakcyjnego pewnej gazety i ostro krytykując jego pracę wsiedliśmy do auta. Seth ruszył, a ja spojrzałam do tyłu. Leżało tam kilka dziecięcych zabawek i laptop. Jechaliśmy bardzo długo. Żadne z nas nic nie mówiło. Do czasu.
-Seth, nie powinieneś być w pracy?-zapytałam patrząc na torbę z komputerem.
-Nie. Dziś mam wolne.-uśmiechnął się i wjechał na podjazd.-No jesteśmy. Leć do Jenny i Aniston, a ja zaniosę twoją walizkę do pokoju.
-Jasne.
Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do środka. Po cichutku weszłam do salonu. Jen siedziała na kanapie oglądając jakiś serial. W łóżeczku w kącie pokoju spało dziecko.
-Puk, puk. Można?-zapytałam i pomachałam delikatnie palcami gdy ciotka odwróciła się do mnie.
-Alex!-poderwała się i podbiegła do mnie.-Jak dobrze cię widzieć!-uściskała mnie.-Ależ wyrosłaś. Wyładniałaś.-uśmiechnęła się znacząco.
-Hej Jenny.-cmoknęłam ją w policzek.-Pokażesz mi wreszcie tą moją siostrzyczkę?-zapytałam ignorując jej uwagi na temat mojego wyglądu.
-No chodź.-pociągnęła mnie za rękę.-To jest Aniston.-wskazała na śpiącą dziewczynkę.
-Ona wygląda jak kopia Setha.-stwierdziłam.-Ale jest prześliczna. Udało wam się maleństwo.-poklepałam ją po ramieniu.
-Młoda.-zaśmiała się.-Nie przeginaj.
Roześmiałam się i chwilę później już śmiałyśmy się obydwie.
-A wam co tak wesoło?-Seth wkroczył do salonu.-Nie było mnie raptem 5 minut.-rzucił.
-Zrób herbatę.-Jen zwróciła się do męża.-Alex, a może jesteś głodna?-zapytała zerkając na mnie.
-Nie. W zasadzie to nie. Może trochę zmęczona.-i cholernie przybita, dodałam w myślach.
-W takim razie chodź. Pokażę ci dom.-Jenny wstała i podała mi rękę.
Chwyciłam ją, wstałam i pomaszerowałam za ciotką.
-Tu jest kuchnia, to łazienka, tam salon, a tu jadalnia.-opowiadała.-Na górze jest nasza sypialnia, pokoik Aniston, pokój gościnny, dwie łazienki i bawialnia. Raczej się nie zgubisz. A teraz chodź, pomogę ci się rozpakować. I opowiesz mi jak tam mama i zespół. Widziałam twoją rozmowę z dziennikarzami. Radzisz sobie.-poruszyła brwiami w górę i w dół.-Seth, skarbie, zerknij na An.-rzuciła i weszła na górę.
Ruszyłam za nią. Zdjęcia rodzinne zdobiły ścianę przy schodach. Dostrzegłam na niej nawet kilka moich fotek. Jen wprowadziła mnie do przytulnego pokoju z dużym oknem.
-To twoje tymczasowe lokum.-rzuciła z uśmiechem.-Widzę, że Seth już przytaszczył twój bagaż.-rozsiadła się na łóżku.-Super. W takim razie rozpakowuj się i opowiadaj.
Położyłam ostrożnie torbę i powoli podeszłam do walizki.
-Mama jak mama. Zabiegana. Ciągle załatwia wywiady, sesje, koncerty, podpisywanie płyt, nagrania itp. Ale można się z nią dogadać. Chłopcy trochę ją ożywili.
-A jacy oni są?-zapytała z ciekawością.-Wiesz, że jak Aniston się nudzi to puszczam jej ich piosenki i od razu zaczyna się uśmiechać? To jest niesamowite. Zobaczysz sama. A teraz mów jacy są.
-Cudowni. Oddani przyjaciele, troskliwi, kochani, wrażliwi, bezinteresowni. Po prostu idealni. Nikogo nie udają. Są sobą.-uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych świrów.-Właśnie!-klasnęłam.-Muszę napisać do Lou. Albo lepiej zadzwonię. Przepraszam. Jak nie dam znać, to będą się martwić.-wyjaśniłam lekko speszona. Wyciągnęłam aparat z torby i wykręciłam numer Tommo.-Hej braciszku! Jak tam?... Poważnie?!... To świetnie!... Po co?... Nie, nic się nie stało. Chciałam ci powiedzieć, że już dojechałam... Gdzie jestem? U cioci... Tak, już w domu... Ja cię straszę?! Czym?!... Przestań... Dobrze... Tak... Wiem... Wiem, że mnie znają... Będę uważała... Obiecuję... Tak, obiecuję i przysięgam... Bawcie się dobrze... Jesteście najlepsi. Pa.-rozłączyłam się.
-Braciszku?-Jenny przeglądała zawartość mojej walizki.
-Taa. Louis. Ten najstarszy. Jest jak brat.-wyjaśniłam.
-Myhym... A ten ciemnowłosy? Zayn?
-Zayn. Odpowiednik przyjaciółki.
-Liam?
-Jest trochę jak tata...-szepnęłam zawstydzona spuszczając wzrok.
-Naprawdę? To chyba dobrze, prawda?-skinęłam głową.-A ten blondyn?
-Niall. On jest cholernie upierdliwy, bezpośredni i żarłoczny. Ale i tak go uwielbiam.-zaśmiałam się.
-No i na deser to twoje cudo. Harry. Harry Styles.-powiedziała.
Z każdym jej słowem moje serce rozrywało się na kawałki. Nie chciałam, żeby zobaczyła, że coś jest nie w porządku. Uśmiechnęłam się lekko. Już miałam się odezwać, ale ona zerknęła na zegar i rzuciła:
-O matko, już 16:00! Muszę pojechać na chwilę do biura. Zostaniesz z Sethem. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi.Naprawdę.-uspokoiłam ją.
Dziękuję Boże, jesteś genialny!
-Przepraszam Alex, ale muszę.-tłumaczyła się.
-Ok. Bez spiny. Leć.
Kiedy wyszła opadłam na łóżko. Poleżałam trochę rozpaczając w myślach. Potem wstałam, skończyłam rozpakowywanie i udałam się na dół. Seth siedział z Aniston na dywanie i układał klocki budując z nich wierzę.
-Jak tam?-klapnęłam koło małej.-Hej księżniczko.
-Wiesz, nie wyglądało na to, że w walizce masz aż tyle rzeczy.-uśmiechnął się.-Rozpakowywanie zajęło ci aż 3 godziny.
-Poważnie? Którą teraz mamy?
-Prawie 19:00. Pomożesz mi? Muszę wykąpać i położyć An. Proszę.
Zgodziłam się. 2 godziny później Nysia już spała, a ja kończyłam kolację. Zapakowałam naczynia do zmywarki i uruchomiłam ją. Seth pokazał mi gdzie Jen zostawiła dla mnie ręczniki i poszłam się wykąpać. Leżąc w łóżku myślałam o Harrym. Dziwnie było zasypiać bez niego. Myślałam o tym, czy mu wybaczyć. Około 22:00 wróciła Jenny. Postanowiłam, że poproszę ją o pomoc. Niedawno i ona borykała się z problemami miłosnymi. Przynajmniej dopóki nie poznała Setha. Wiedziałam, że doradzi mi coś sensownego. Była bardziej przyjaciółką niż ciocią. Może dlatego, że dzieliło nas tylko 13 lat...

*********************************************************************************
No i macie obiecywane 41. A teraz idę się ogarnąć i spać. No chyba że się zbiorę do 42. Ale jestem tak totalnie wykończona, że już nie widzę literek na klawiaturze. Wybaczycie? Mam nadzieję. Dobranoc laseczki. Buziakiii :* Lex.

Rozdział 40

-Nie! Nie!-krzyczałem.-Nie...-jęknąłem upadając na kolana.
Odjechała. Razem z Louis'm. Dokąd? Przecież miała wyjechać dopiero jutro. Straciłem ją. Straciłem szansę, żeby to wszystko naprawić.
Klęczałem na środku chodnika i płakałem. Nie byłem pijany. Już nie. Strata Alex była lepsza niż sole trzeźwiące czy hektolitry wypitej wody.
-Harry, przestań robić przedstawienie.-powiedziałem sam do siebie.
Wstałem, otrzepałem spodnie i powlokłem się do domu. Liam widząc, że coś poszło nie tak, podszedł i uściskał mnie.
-A mówiłem, że nic z tego nie będzie? Mówiłem. Lexi jest cholernie wrażliwa matołku.-Niall kończył rzuć kanapkę.
-Zamknij się.-warknął Liam.-Zayn zabierz go, bo jak nie, to przysięgam, że wydrapię mu te jego śliczne, niebieskie ślepka.
-Zamknij mordkę Królu Wyczucia.-Pakistańczyk klepnął Nialla w ramię i rozległ się dobrze mi znany, głuchy odgłos.
-Hej, Harry...-Liam odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy.-Wszystko się ułoży. Zobaczysz. Kobiety czasem tak mają.
Pokiwałem smętnie głową i powlokłem się w stronę schodów.
-Wybaczcie, ale mam dość. Miłość mojego życia zostawiła mnie i odjechała z moim przyjacielem, a ja nawet nie wiem dokąd. Przepraszam. Chcę zostać sam.-rzuciłem i udałem się do mojego pokoju.
Otworzyłem drzwi i rzuciłem się na łóżko. W powietrzu wciąż unosił się jej zapach. Ukryłem twarz w poduszce i zacząłem płakać. Refren z Moments, z Another world, z Gotta be you, ze Stole my heart. One Thing i What Makes You Beautiful. To wszystko przewijało mi się przez głowę plącząc się z obrazami Alexis. Mojej Alexis. Mojego Aniołka.
-Czemu pozwoliłeś mi na taką głupotę? Czemu? Chciałeś odebrać mi największe szczęście? No to gratulacje. Udało ci się. Trafiłeś w sedno.-mamrotałem ze złością.-Jeśli ktoś kiedyś powie mi, że nie istniejesz, przyrzekam, że skuję mu mordę. Istniejesz, a jakże. I jesteś cholernym dupkiem. Tak Boże. Jesteś cholernym dupkiem, bo odbierasz ludziom szczęście i nadzieję.
Usiadłem i wyjąłem z szuflady IPoda. Wsadziłem słuchawki w uszy, włączyłem sprzęt i opadłem na poduszki. Patrząc w sufit katowałem się Stay Miley Cyrus. Alexis uwielbia tą piosenkę...
* Alex*
Staliśmy w przedziale pociągu.
-Narazie Mała. Dasz znać jak dotrzesz? Nie będę się martwił.-Lou przytulił mnie.
-Obiecuję.-chlipnęłam w jego koszulkę.
-Aleś przestań już. Porozmawiam z nim. Tylko już nie płacz, dobrze?-pogłaskał mnie po plecach.
-Yhym. Już przestaję.-otarłam łzy.-Powinieneś już iść. Zaraz ruszam.
-Faktycznie. Poproszę buziaka i spadam.-uśmiechnął się. Cmoknęłam go w policzek, a on dodał-Pomachać ci z peronu?
-Lepiej nie. Fanki cię zabiją.-uśmiechnęłam się lekko.
-Już wiedzą że tu jestem?-zapytał z udawanym zdziwieniem.
-Idź już, bo będzie mi jeszcze trudniej.-rzuciłam.-Wynocha. No już. Sio!-usiłowałam go przegonić.
Cmoknął mnie szybko w policzek i wybiegł na korytarz. Widziałam jak wyskakuje na peron. Pomachał mi i wmieszał się w tłum. Westchnęłam. Usiadłam wygodnie w fotelu, sprawdziłam czy mam bilet i pieniądze i wyciągnęłam IPoda. Dostałam go od chłopców w prezencie. Wciąż były na nim zapisane drobnymi literkami życzenia urodzinowe, a pod nimi podpisy. Złoty tusz pięknie błyszczał na czarnej obudowie. Założyłam słuchawki i uruchomiłam go. Z reguły nie przełączałam piosenek, ale teraz naciskałam przycisk next z prędkością bolidu F1. W końcu przestałam maltretować biedy guziczek i wcisnęłam play. Stay Miley Cyrus wypełniło moje ciało. Przypomniało mi się jak słuchałam tego z Harrym. Znów chciało mi się płakać. Spojrzałam na zegarek. 8:08.
-H jak Harry...-szepnęłam i zacisnęłam powieki.
Pociąg ruszył 2 minuty później. Spod moich przymkniętych powiek spływały łzy. Nie potrafiłam ich opanować. Tak jak nie potrafiłam porozmawiać z Harrym. Tak jak nie potrafiłam wybaczyć. Tak jak nie potrafiłam opanować mocnych i przyśpieszonych uderzeń serca. My heart beats for love... przemknęły mi przez głowę słowa dawno niesłyszanej piosenki Mails.
Może i twoje bije, ale czy Harrego również? I czy aby na pewno dla twojej?,odezwał się głos w mojej głowie.
Nie wiem, odparłam w myślach. Niczego już nie wiem.
*Harry*
Telefon!,pomyślałem i poderwałem się do góry. Gdzie jest ten przeklęty złom?! Przetrzepałem kieszenie spodni i marynarki. Nigdzie go nie było. Zgubiłem?, przeszło mi przez myśl. Cholera! Bezsilny opadłem na łóżko. Uderzyłem pięścią w materac. Coś podskoczyło i wylądowało między moimi nogami. Sięgnąłem po to. Telefon!
-Boże, chyba nie jesteś aż tak beznadziejny.-szepnąłem.
Zwinąłem się w kłębek i napisałem:
Proszę daj nam szansę. Gdziekolwiek jesteś, wróć do mnie. Nie zostawiaj mnie. Bez ciebie nie dam rady. H. x
Przeczytałem ją kilka razy, wystukałem tak dobrze znany mi numer i wcisnąłem wyślij.
*Alex*
Poczułam wibracje telefonu. Wydobyłam go z kieszeni i spojrzałam na nadawcę. Harruś <3. Wcisnęłam przycisk otwórz. Przeczytałam treść raz, potem drugi i trzeci. Serce waliło mi jak oszalałe, ale nie zamierzałam odpisywać. Zablokowałam ekran i wyciągnęłam nogi przed siebie. Zarzuciłam je na fotel naprzeciw. Przede mną jeszcze połowa drogi. Czyli kolejne 3 godziny...
*Harry*
Żadnej odpowiedzi. Czekam już tyle czasu. Prawie godzinę i ciągle nic. Gdzie ona się podziewa? A Louis? Czy jest z nią? Czy jest bezpieczna? Jak się czuje? Czy o mnie myśli? Pytania zalewały mi mózg niczym smoła. If you ask me I will stay, always stay... Dźwięki sączyły się z słuchawek, a ja ciągle naciskałem replay. Ściskałem w dłoni telefon licząc, że może jednak odpowie. W końcu nie wytrzymałem i wysłałem kolejnego:
Jeśli już mnie skreśliłaś, zrozumiem. Zasłużyłem sobie. Ale powiedz mi tylko: Jesteś bezpieczna i wszystko z tobą w porządku? Bardzo się martwię. Pozwól mi chociaż przez chwilę z tobą pomówić, żebym mógł usłyszeć twój głos. Przepraszam Aniołku. H. xx
Zamknąłem oczy i w napięciu czekałem na odpowiedź.
*Alex*
Znów wibracje. Otworzyłam zmęczone oczy i spojrzałam na ekranik. Harruś <3. Przeczytałam i rozpłakałam się na nowo. Tak bardzo go kochałam, a on się tak zachował. Niby nic nie zrobił, a jednak coś mówiło mi, że to było coś okropnego. Odpisać mu? Wahałam się dość długo. W końcu nacisnęłam połącz.
Odebrał po pierwszym sygnale:
-Alex?! Kochanie! Aniołku mój! Wszystko w porządku? Gdzie jesteś?-pytał drżącym głosem.
Przełknęłam ślinę.
-Daj mi spokój Harry. Zostaw mnie w spokoju.-powiedziałam usiłując utrzymać spokojny ton.
-Alexis, proszę. Porozma...
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
*Harry*
-Pip. Pip. Piiip.-zapiszczało w słuchawce.
-Cholera!-wrzasnąłem i rzuciłem aparatem o podłogę.-Kurwa mać! Ty pieprzony gnoju!-znów uderzyłem pięścią w materac.
Otworzyły się drzwi i do środka wszedł Louis. Spojrzał na mnie, podszedł i przytulił mnie mocno.
-Cholerny gówniarzu.-szepnął.-Spieprzyłeś.
Odsunąłem się gwałtownie i patrząc na niego ze złością rzuciłem:
-Wiem o tym. Dobrze się bawiłeś z Lex?
-O czym ty mówisz?
-Doskonale wiesz! Sprawiło ci frajdę zabranie jej?! Gdzie jest?!-rzuciłem się do przodu i złapałem go za koszulkę.
-Uspokój się!-chwycił mnie za nadgarstki.-Jesteś nienormalny!-warknął i wstał.
Oszołomiony puściłem go.
-Gdzie jest Alex, Lou?-zapytałem powoli. Czułem, że drży mi warga.
-Wyjechała.-rzucił. Skierował się do drzwi. Nim nacisnął klamkę powiedział-Kiedy ty zabawiałeś się z Panną Daren, ja i Zayn opiekowaliśmy się Alex. To ja trzymałem jej głowę gdy wymiotowała. To my przywieźliśmy ją tutaj i pocieszaliśmy. To ja obiecałem jej, że z tobą porozmawiam. Ale ty jesteś nienormalny. Zupełnie ci odjebało. Szkoda strzępić język.-prychnął.-Za godzinę masz być gotowy. Steps zawiezie nas na sesję.-otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.-A, jeszcze jedno. Daj jej na razie spokój. Musi sobie wszystko przemyśleć.

*********************************************************************************
Obiecałam to jest. Zaraz zabieram się za 41. Miłego oczekiwania :*

Rozdział 39

Kiedy dopadł do mnie Zayn ciągnący za sobą Nialla wiedziałem, że coś się stało. Alex. Przecież widziałem ją samą przy barze.
-Co się stało?-zapytałem.
Laluś wciągnął nas do jakiegoś boksu i zaczął mówić bardzo szybko:
-Alex przyłapała, jeśli można to tak nazwać, Harrego z Daren. Nie wiem nic więcej. Kiepsko z nią. Wymiotuje.
-Jezuu, ale ma słabą głowę. Wypiła tylko dwa drinki.-wtrącił Niall.
-Ona nie jest pijana. To przez Hazze. Lex jest w opłakanym stanie. Louis i ja zabierzemy ją do domu. Zadzwonicie po taksówkę?
-Jasne.-poklepałem go po ramieniu.Widać było, że bardzo przejmuje się tym co zaszło.-A my znajdziemy tego kretyna i spróbujemy z nim pogadać. Chodź żarłoku.-złapałem Nialla za nadgarstek.
-Dzięki.-Zayn przepychał się do wyjścia.
Ruszyliśmy na parkiet, żeby znaleźć tego idiotę. Krążyliśmy między tańczącymi, ale nigdzie go nie było.
-Sprawdźmy w łazience!-zwróciłem się do blondyna usiłując przekrzyczeć muzykę.
Kiwnął głową i zawrócił.
-To chyba on!-krzyknął do mnie wskazując skuloną w kącie postać.
Czym prędzej udaliśmy się w tamtym kierunku. Kucnąłem przed chłopakiem i podniosłem jego głowę do góry.
-To on!-rzuciłem do Nialla.-Hej, chłopie, żyjesz?-poklepałem go po policzku.
-Co ja najlepszego zrobiłem Liam?-pokręcił głową.-Co ja zrobiłem?
-Nie wiem, co zrobiłeś, ale na pewno nie było to dobre.-blondyn bez najmniejszych oporów ujawnił swoje zdanie.-Spierdoliłeś Harry, spierdoliłeś. Chodźcie, zwijamy się stąd.-złapał Hazze za rękę i pomógł wstać.
Przepchnęliśmy się do wyjścia. Machnąłem bramkarzowi dłonią.
-Już idziecie?-zapytał zdziwiony.
-Taa. Jutro zaczynamy próby.-wyjaśniłem.
-Powodzenia.-rzucił otwierając drzwi.
-Niedziękujemy.-odparłem.
Wyszliśmy na zewnątrz. Rozmawiałem z Niallem, a Harry człapał za nami. Minęła nas taksówka i zdawało mi się, że widziałem w środku Lou. Kiedy odeszliśmy kilka przecznic kiwnąłem głową w kierunku parku, dając blondynowi znak, żeby skręcił. Zaciągnęliśmy Harrego na pierwszą ławkę jaką zobaczyliśmy i zmusiliśmy do mówienia.
-Harry, ile wypiłeś?-zapytałem rzeczowo.
-Kilka drinków.
-Kilka?-dociekałem.
-5.
-Tych co zawsze?
Skinął głową. Wciągnąłem ze świstem powietrze.
-O w dupe...-szepnął Niall.
-Co zrobiłeś Alex?-zapytałem z nieukrywaną złością.
-Próbowałem pocałować Daren.-szepnął.
-Co?!-wyrwało się Irlandczykowi.
-Tańczyłem z Alex i nagle jakaś grupka nas obstąpiła. Zacząłem się rozglądać, gdzie też ją porwali, ale w tedy Daren pojawiła się nie wiem skąd. Powiedziała, że Alexis jest z wami. Uznałem, że jest bezpieczna i bawiłem się z Dars. Nagle osunęła mi się w ręce i powiedziała, że kręci jej się w głowie. Wyprowadziłem ją na zewnątrz i oparłem o tą cholerną ścianę. Świat mi się zachwiał, wiecie, więc oparłem dłoń o tą nieszczęsną ścianę. A potem tak jakoś samo wyszło i już miałem ją pocałować, ale coś narobiło okropnego hałasu i wkurzony zacząłem się rozglądać. No i w tedy ją zobaczyłem. Stała i patrzyła na nas. Miała mokre oczy i ciemne smugi na policzkach. Powiedziała, żebym się dobrze bawił i weszła do środka. Pobiegłem za nią-pociągnął nosem, a ja wyobraziłem sobie, jak to tak bardzo napruty Harry biegnie do drzwi.-ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Chciałem ją przeprosić, wytłumaczyć się. W końcu z braku siły usiadłem w tym przeklętym kącie.-łzy płynęły po jego policzkach.-Co ja narobiłem? Chłopaki, ona mi tego nie wybaczy. Jak mogłem być aż takim kretynem? Miałem taką piękną i cudowną dziewczynę. Takiego Aniołka. Harry, ty przeklęty idioto!
Staliśmy patrząc na płaczącego Hazze. Baliśmy się odezwać, bo doskonale wiedzieliśmy, że któryś z nas powie coś bardzo niemądrego. W końcu Niall rzucił:
-Ana urwie ci łeb.
Harry ukrył twarz w dłoniach.
-Brawo Mistrzu Wyczucia.-sarknąłem i przysiadłem obok naszego złoczyńcy.-Może jeszcze uda ci się to naprawić?-objąłem go.
-Liam, obiecałem, że jej nie skrzywdzę. Zapewniałem ją, że ją kocham. Powiedziałem dziennikarzom, że jesteśmy razem.-zaniósł się płaczem.-I kilka godzin później odstawiłem taki cyrk. Co ja sobie w ogóle wyobrażam? Myślisz, że ona będzie chciała mnie jeszcze widzieć?-zapytał z nadzieją.
-Możesz próbować to naprawić. Alex cię naprawdę kocha. Zawsze jest jakaś szansa.-odparłem.
-Naprawdę tak myślicie?-Harry wyprostował się gwałtownie.
-Wiesz, szansa jest zawsze, ale w twoim przypadku raczej niewielka. Alex jest niezwykle wrażliwą dziewczyną.-jak zawsze nasz niezwykle taktowny żarłok podsumował sytuację.
Harry skulił się w sobie. Nie wytrzymałem i zepchnąłem na ziemię siedzącego na oparciu ławki blondyna.
-Zamknij się już.-dodałem widząc jak otwiera usta.
-Aaał. To bolało.-stęknął i spróbował się podnieść.
-Nie odzywaj się już.-rzuciłem ostrzegawczo i zwróciłem się do Loczka.-Harry. Wiele można wybaczyć, a ty faktycznie zrobiłeś coś złego, ale to jeszcze nie była zdrada. Alex jest rozsądna i naprawdę bardzo cię kocha. Jeśli spróbujesz to naprawić to na pewno nic nie stracisz. Może jeszcze nie jest za późno.
-Masz rację.-zacisnął pięści.-Muszę coś zrobić. Jeśli nie będę walczył to ją stracę. Prawda Niall? Stracę ją.-blondyn kiwnął potakująco głową.-Właśnie. Wracamy do domu. Muszę jej to wytłumaczyć.
Poderwał się z ławki ale złapałem go za rękę.
-Może tak taksówka?-zapytałem z uśmiechem.
-Dzwoń.-rzucił i skierował się do bramy.
* w domu chłopaków*
Nie mogłam tak leżeć i płakać. Nic by to nie dało. Przemyślałam wszystko i to było najlepsze rozwiązanie. Zniknąć. Usiadłam i przetarłam oczy.
-Alex? Wszystko dobrze? Co robisz?-Louis spojrzał na mnie.
Oni też nie mogli usnąć. Siedzieli przy mnie, za co byłam im bardzo wdzięczna.
-Louis muszę coś zrobić, bo inaczej zwariuję.-rzuciłam i wstałam.-Idę się spakować.
-Gdzie spakować?-Zayn popijał herbatę.
-Do Glasgow. Postanowiłam, że spakuję się i pojadę tam już dziś. Nie zniosę widoku Hazzy.-oczy mimowolnie napełniły mi się łzami i coś zakuło mnie w klatce piersiowej.-A raczej moje serce nie zniesie. Zbyt mocno go kocham.-szepnęłam i wybiegłam.
Zamknęłam się w łazience i zsunęłam z siebie ubranie. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Gorący strumień parzył mi skórę. Rozpłakałam się. Krzyczałam i zawodziłam obejmując się ramionami. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Gdyby nie ta butelka to pocałowałby ją. Może nawet doszłoby do czegoś więcej. Umyłam włosy i spłukałam pianę. Wyszłam z kabiny mocząc dywanik. Wytarłam się i otuliłam szlafrokiem. Na głowie zawiązałam turban z ręcznika i sięgnęłam po tonik. Zmyłam resztki makijażu i umyłam zęby. Patrząc na swoje odbicie w lustrze myślałam o tym, żeby jak najszybciej wyjechać. Weszłam do pokoju i wygrzebałam jeansy i t-shirt. Z komody wyciągnęłam bieliznę i wróciłam do toalety. Naciągnęłam ubrania i zdjęłam z włosów ręcznik. Od wilgoci poskręcały się w drobne spiralki. Nie rozczesałam ich. Poszłam do pokoju Harrego i czując, że moje wnętrzności znów zawiązują się w supełek, wyjęłam z szuflady biurka kartkę i długopis. Napisałam na niej: I should have kissed you-Harry i Alex. Położyłam to na wierzchu pliku kartek z naszą piosenką i wyszłam. W pokoju wyciągnęłam walizkę i rzuciłam ja na łóżko. Spakowałam to co powinnam zabrać do cioci i zamknęłam ją. W pokoju zrobiło się chłodno. Wyciągnęłam z szafy bluzę. Kiedy spojrzałam na nadruk i wyszywki serce mi załomotało. Natychmiast przypomniały mi się słowa Stepsa gdy zobaczył napisy. Niedługo na 100% tak będzie. A jeśli nie wszystkich to przynajmniej Loczka. Usiadłam głaszcząc twarz Harrego na zdjęciu. W końcu rozpłakałam się chowając głowę w materiał bluzy. W takim stanie znalazł mnie Louis. Bez słowa wyjął ubranie z moich rąk i przytulił mnie.
-Cichutko Mała. Będzie dobrze. Jeszcze wszystko się ułoży.-szepnął i pogłaskał mnie po mokrych włosach.
-Czemu on mi to zrobił? Przecież ja go tak strasznie kocham.-jęknęłam.
-Miłość nie jest w stanie powstrzymać całego zła świata. Harry faktycznie zrobił straszne głupstwo, gnojek jeden, ale był lekko pijany. Weź to pod uwagę. I pamiętaj, że ja tego kretyna za nic na świecie nie broniłbym, gdybym miał wątpliwości.-cmoknął mnie w czoło.-No kończ to pakowanie i leć do mamy, żeby cofnęła rezerwację. Postaraj się, żeby nie znała zbyt wielu szczegółów tak nagłej zmiany decyzji.-dodał i wyszedł.
Wstałam i otrząsnęłam się. Musiałam załatwić rezerwację jak najszybciej. Poszłam do mamy i powiedziałam, że chcę jechać dziś. Gdy zapytała czemu, zaczęłam wymyślać, że nie mogę się doczekać, że nie chcę zaprzątać myśli Loczka.
-Alex, a czemu płaczesz?-przyglądała mi się.
-Bo będę tęskniła.-rozryczałam się.-Za tobą, za chłopakami, za...-przełknęłam ślinę i wyszeptałam-Za Harrym.
-Kochanie! Przecież nie musisz jechać!-przytuliła mnie. Znajdziemy ci jakieś zajęcie tu, na miejscu. Może dyżury w Milkshake City?
-Ale ja chcę jechać! I to jak najszybciej!-zaprotestowałam trochę zbyt gwałtownie.
-W porządku. Zaraz zadzwonię do Jen i zobaczę co da się zrobić.
-Dzięki.-cmoknęłam ja w policzek.
Otarła mi łzy z policzków i uśmiechnęła się. Odwzajemniłam uśmiech i wyszłam. W pokoju usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Kilka minut później ktoś otworzył drzwi. Podniosłam głowę i spojrzałam na mamę.
-Gotowa?-zapytała.-Za półtorej godziny masz pociąg.
-Tak. Zawołasz Lou? Zniesie walizkę i zapakuje ją do samochodu.
-Pewnie. Nie będziesz zła, jeśli to on cię odwiezie? Muszę jeszcze załatwić kilka rzeczy.-uśmiechnęła się przepraszająco.
-No co ty. Jedź. Poradzimy sobie.
-Dziękuję córeczko.-podeszła i uściskała mnie.-Do zobaczenia za tydzień i baw się dobrze. Seth wyjdzie po ciebie na dworzec.
-Ok. Do zobaczenia.
Pomachała mi i wyszła. Za chwilę przyszedł Louis i zabrał moją walizkę.
-Czekam w samochodzie.-rzucił i wyszedł ciągnąc za sobą mój bagaż.
Westchnęłam i wyjrzałam przez okno. Skrzypnęły drzwi.
-Czegoś nie wziąłeś? Wszystko było w walizce. Torbę wezmę sama.-rzuciłam odwracając się.
Wstrzymałam oddech. w wejściu stał Harry.
-Alex, proszę, nie skreślaj nas.-szepnął. Daj nam szansę. Porozmawiaj ze mną.-prosił.
Patrzyłam w jego błyszczące oczy. Poczułam kłucie w okolicach serca. Spuściłam powieki i oparłam się o parapet. Twarz wykrzywił mi grymas bólu.
-Alexis? Aniołku?-zdenerwowany głos Hazzy docierał do mnie jakby zza ściany.
Czułam, że do mnie podchodzi. W głowie wciąż widziałam obraz jego i tej dziewczyny. Otworzyłam gwałtownie oczy.
-Porozmawiaj ze mną.-szepnął.
Stał przy łóżku. Podeszłam do niego i patrząc mu przez sekundę w oczy przytuliłam go. Podniosłam głowę i czując ciepłe łzy płynące po moich policzkach delikatnie go pocałowałam. Położyłam dłoń na jego policzku, odsunęłam się i szepnęłam:
-Nie umiem Harry. Jeszcze nie umiem.-złapałam torbę i muskając jego ramię zapłakałam.-Nie umiem wybaczyć Harry. Nie umiem.
Wybiegłam z pokoju.
-Alex! Zaczekaj!-krzyknął i wybiegł za mną.
Zbiegłam po schodach i wypadłam na zewnątrz. Wsiadłam do samochodu Louis'ego i wrzasnęłam:
-Jedź! Proszę jedź!
Chłopak odpalił silnik i zaczął cofać. W tedy na schodach pojawił się Harry.
-Zaczekaj!-krzyknął i ruszył w naszą stronę.
Spojrzałam błagalnie na Lou.
-Przepraszam stary.-mruknął i ruszył z piskiem opon.
We wstecznym lusterku widziałam, że Harry wrzeszczy, a potem biegnie za nami. W końcu zatrzymał się i upadł na kolana. Rozpłakałam się i oparłam głowę o deskę rozdzielczą. Louis zjechał do zatoczki i mocno mnie przytulił.
-Poradzisz sobie Mała.-szepnął i wjechał na drogę.
Kiedy dotarliśmy na dworzec ja ciągle płakałam.

*********************************************************************************
No i proszę 39. Do napisania wieczorem ! .
:**

Proszę o uwagę...

Siemacie panienki ! . Jak święta ? Teraz to ja się tu muszę wyprodukować :
Proszę was o wybaczenie za tę nieznośnie długą przerwę. Wiecie, nauka, nauka, święta, nauka itd. Domi J. cb przepraszam najbardziej, bo obiecałam, obiecałam rozdział a tu chu* nic nie było. Więc teraz informuję:
ZARAZ pojawi się 39, a wieczorem wstawię 40-42. Specjalna dedykacja owych rozdziałów:
39-Domi J. ty moja wierna, cudowna i kochana przyjaciółko i czytelniczko! Sto lat sto lat za te minione urodziny, najlepszego na następny rok, wytrwałości i wgl i do następnej imprezy z panem Łukaszem i panią Ewą .
40-dla moich kochanych czytelniczek, które są cudowne i nie bd się na mnie złościć za tą przerwę. (prawdaa?)
41-dla moich niestrudzonych komentatorek, które umilają mi każde wejście na bloga swoimi słowami. Piszecie niemalże pod każdym rozdziałem i za to jestem wam wdzięczna, bo poniekąd to opowiadanie dzięki wam nabiera takiego kształtu jaki ma.
42-dla was wszystkich z najgorętszymi świątecznymi życzeniami.
Buziaki, Lex :*