wtorek, 31 stycznia 2012

Rozdział 19

Nim któreś z nas zdążyło zareagować drzwi otworzyły się i do środka wszedł Niall.
-Łooo przepraszam.-powiedział widząc w jakiej pozycji leżymy i zaczął się wycofywać.-Nie! Momencik! Nie ruszać mi się nawet o milimetr!-wrzasnął. Natychmiast znieruchomieliśmy. Nie mam pojęcia czy to ze strachu czy z zaskoczenia.-Louis! Chłopaki! Musicie to zobaczyć!-wrzeszczał dalej.
-Niall, spokojnie. My nic...-Alex zaczęła się delikatnie podnosić.
-Nie ruszaj się!-krzyknął blondyn.
Dziewczyna wróciła do poprzedniej pozycji. Cóż musieliśmy naprawdę dziwnie wyglądać. Ja leżałem plackiem na materacu, a Lex na mnie. Moje ramiona oplatały jej ciało do pasa, a od pasa w dół oplatały ją moje nogi. Jej głowa wtulona w moją szyję i ręka ułożona na klatce piersiowej. Muszę przyznać: niecodzienny widok...
-O w mordę.-rzucił Liam stając w drzwiach.
-Harry?-Lex odezwała się niepewnym głosem.
-Cichutko. Nic nie mów. Załatwię to.-szepnąłem w jej włosy.
Teraz już wszyscy stali w drzwiach gapiąc się na nas.
-Czy ty nie rozumiesz znaczenia słowa "powoli"?-zapytał Lou lekko poirytowanym głosem.
-To nie tak. My po prostu...
-Co tam się dzieje?! Zayn?!-usłyszeliśmy kroki.
-To Ana! Złaź z niego!-wrzasnął Louis i rzucił się na łóżko. Delikatnie zdjął ze mnie dziewczynę i wskoczył między nas.-A teraz przytulać się do mnie i nie gadać!-rozkazał.
Sekundę później weszła Ana.
-Co tu się dzieje?-zapytała patrząc na nas.
-Zbiorowy przytulas!-krzyknął Lou.-Chłopaki, no chodźcie!
Pochwyciłem zdezorientowany wzrok Alex.
-Uważaj.-zdążyłem wypowiedzieć bezgłośnie i pozostali rzucili się na nas. Przez chwilę było słychać stłumione jęki, a potem już tylko głośny śmiech.
-Złaźcie z niej!-krzyknęła Ana.
-Wszystko gra, mamo!-rzuciła Lex.
-Och, jesteście niemożliwi.-odparła nasza menadżerka. Choć jej nie widziałem, mogę przysiąc, że wywróciła oczami.
Wszystkie oczy skierowały się na matkę Alexis.
-Panowie...-Niall wyszczerzył ząbki w uśmiechu.
Chłopcy powolutku, jeden po drugim, zaczęli się podnosić, a potem rzucili się na Anę. Ja tymczasem usiadłem i wciągnąłem Alex na swoje kolana. Opierała się plecami o moją klatkę piersiową, a ja objąłem ją w pasie rękami. Cmoknęła mnie w usta. Szybkie spojrzenie w stronę chłopaków, żeby upewnić się, że są zajęci i moje usta wylądowały na jej ustach. Pocałowałem ją tak jak za pierwszym razem. Położyła mi dłoń na policzku. Świat wokół nas zupełnie zniknął. Byliśmy jak w transie. Liczyliśmy się tylko my, nasze usta i języki splatające się w namiętnych pocałunkach. Ktoś chrząknął. Alex odsunęła się ode mnie i zakryła usta dłonią.
-Harry, Alexis. Za 5 minut widzę was w salonie.-powiedziała Ana poważnym tonem i wyszła z pokoju.
-Chyba mamy kłopoty.-powiedziałem patrząc jej w oczy.
-A możecie jeszcze raz?-zapytał Zayn.
-Ale tak, żebyśmy widzieli od początku.-dodał Niall.
-Prosimy.-Louis zrobił szczenięce oczka.
-Chyba zwariowaliście.-rzuciła Alex ze śmiechem.
-Ale tylko raz.-poprosił Lou.
-Damy im to czego chcą?-zapytałem moją dziewczynę z nadzieją, że się zgodzi, bo znów chciałem poczuć jej usta na moich.
-A jak będą chcieli popatrzeć jak się kochamy to też im pozwolisz?-uśmiechnęła się przekornie.
Jej słowa bardzo mnie zaskoczyły. Słyszałem jak chłopcy próbują zdusić śmiech.
-Nie no, w tedy to nie...-powiedziałem. Chciałem coś dodać, ale Alex cmoknęła mnie delikatnie w usta. Nie tracąc czasu, po prostu złapałem jej twarz i przycisnąłem do swojej delikatnie rozpoczynając pocałunek. Nie opierała się i odwzajemniła tę czułość. Mógłbym przysiąc, że przez cały czas się uśmiechała. Kiedy skończyliśmy rozległy się oklaski. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
-Chodźmy. Nie chcę, żeby wściekała się jeszcze bardziej.-pociągnęła mnie za rękę w kierunku drzwi.
Nie wypuszczając jej dłoni ruszyłem w dół po schodach. Kiedy weszliśmy, Ana stała przy oknie.
-Mamo?-Alex niepewnie zawołała ją ściskając mocniej moją dłoń.
-Siadajcie.-nawet na nas nie spojrzała. Posłusznie zajęliśmy miejsca na kanapie. Alex jeszcze mocniej ścisnęła moją dłoń.-Posłuchajcie. Cieszę się, że się polubiliście. Miło mi, że jesteście tak zżyci i nie muszę wybierać między domem a pracą.-odwróciła się do nas przodem.-Ale nie potrafię pogodzić się z tym, że moja córeczka dorosła i już nie potrzebuje mamy tak jak kiedyś.
-Nie mów tak.-przerwała jej Lex.-Ciągle cię potrzebuję.-wstała i powoli podeszła do matki.-Mój związek z Harrym nic nie zmieni. Dalej będziesz moją matką i najukochańszą  przyjaciółką. Obiecuję.-ścisnęła jej dłoń.-Myślałam, że się ucieszysz. W końcu znasz Hazze bardzo dobrze...
-Chyba aż za dobrze.-wtrąciła Ana patrząc na mnie znacząco.
-Niech będzie. Będziesz miała nas na oku, znasz nas, wiesz, że nie zrobimy niczego głupiego. Przynajmniej ja.-dodała uśmiechając się do mnie.
-No bardzo zabawne.-odparłem.
Kobieta machnęła do mnie ręką.
-Harry, podejdź tu.
Wstałem i ruszyłem w ich kierunku. Kiedy stanąłem przy Alex Ana złapała mnie za rękę i patrząc raz na mnie raz na swoją córkę smutnym wzrokiem powiedziała:
-Kocham was oboje i nie pozwolę wzajemnie się krzywdzić.-przygarnęła nas do siebie i, jak nigdy wcześniej, mocno uściskała.-Jesteście moimi skarbami, które połączyła wzajemna miłość. Życzę wam, żebyście wytrwali w tym jak najdłużej.-znacząco spojrzała na mnie. Wiedziałem, że ma na myśli moje poprzednie związki.-I żeby nikt nie stanął na drodze do waszego szczęścia.
-Och mamuś.-Alex rzuciła jej się na szyję.-Tak strasznie cię kocham.-szepnęła.
-Ja ciebie też, skarbie.-kobieta objęła córkę ramionami.-Harry, nie stój tak.-rzuciła.-Chodź do nas.
Podszedłem do nich, a one przytuliły mnie tak, jak zrobiłaby to moja mama. Alex wsadziła rękę do tylnej kieszeni moich jeansów. Uśmiechnąłem się do niej. Ana ucałowała nas w oba policzki, a Alex rzuciła mi się na szyję.
-Hazza.-szepnęła w moją koszulkę. Przytuliłem ją bardzo mocno i pocałowałem w czubek głowy.
-Jeszcze jedno.-rzuciła Ana.-Po pierwsze media. Co z nimi? Ujawniacie się?
Spojrzałem na Alex.
-Chcesz?
-Nie wiem. Może po prostu bądźmy sobą. Jak się dowiedzą to się dowiedzą.-odparła dziewczyna.
-Ok. Zgadzam się z tym.
-Świetnie. Po drugie zasady.-posłała nam serdeczne uśmiechy.-Dalej śpicie w swoich pokojach, między 23.00 a 7.00 rano nie widzę was razem sam na sam. Starajcie nie obnosić się ze swoim szczęściem. Przynajmniej nie przede mną. Jasne?-zapytała patrząc mi prosto w oczy.
-Jak słoneczko.-odparłem nie spuszczając wzroku.
-Cudownie.
-Coś jeszcze?-zapytałem.
-Nie, możecie już iść.
Uśmiechnąłem się do niej. Kiedy Alex nie widziała kobieta pokazała mi, że jeśli stanie jej się przeze mnie krzywda to mnie udusi. W odpowiedzi posłałem jej kolejny uśmiech.
-Harry idziesz?-usłyszałem.
-Idę.-rzuciłem i machając Anie wyszedłem z pokoju i wbiegłem na schody. Złapałem moje szczęście za biodra i podniosłem do góry. Odwróciłem ją przodem do mnie. Zarzuciła mi ręce na szyję, a nogi oplotła wokół moich bioder. Wtuliłem twarz w jej biust.
-Kochanie, wiesz, że nic nie widzę?-zapytałem.
-Wiem. Jak mnie puścisz to będziesz widział.-zachichotała jak mała dziewczynka, ale nie odsunęła mojej głowy.
-To wolę nic nie widzieć.-rzuciłem i wtulając twarz między jej piersi wdychałem ten słodki, czekoladowo-kokosowy, zapach. Powoli wszedłem po schodach kierując się do mojej sypialni.

*********************************************************************************
Dzieńdoberek Misie Kolorowe ! . Jak tam mijają pierwsze dni szkoły/ferii? Bo u mnie masakrycznie zapowiadają się najbliższe tygodnie. Ehhh. Dziękuję wam strasznie strasznie strasznie za te miłe komentarze. Dajecie mi powód do uśmiechu. W następnych odrobinka pikantnych scenek. Kocham was i dziękuję za te 1 909 odwiedzin! <3 Jesteście mistrzowskie!
Buźki. Lex_<3
P.S. Gratuluję dziewczynie, która pod rozdziałem 18 odgadła, że do pokoju wejdzie Niall. :) Mistrzu! :*

niedziela, 29 stycznia 2012

Rozdział 18

Zrobiłem tak, jak kazał Louis. Położyłem ją do łóżka, zdjąłem buty, bluzę i nakryłem kocem. Przysunąłem stołek, który stał przy toaletce i usiadłem wpatrując się w jej twarz. Nie panowałem nad własnym ciałem. Moje palce dotknęły ciemniejszej smugi na jej policzku-pozostałości po rozcięciu. Przeszedł mnie dreszcz. Odkąd się pojawiła tak bardzo pragnąłem dotykać jej bez żadnej przyczyny. Nagle jej dłoń przycisnęła moją do jej policzka. Zadrżałem.
-Tak bardzo mi tego brakowało, Harry.-szepnęła. Otworzyła oczy i przyjrzała mi się uważnie.-Zostawiłeś mnie. W tedy w szpitalu, kiedy on znów próbował, zostawiłeś mnie.-łza zalśniła na jej rzęsach.
-Nie zostawiłem cię. Byli z tobą Zayn i mama. A jego tam nie było.-wyszeptałem.
-Ale ja nie chciałam Zayna ani mamy. Chciałam ciebie. Wiesz o tym.-pociągnęła nosem.-Ale teraz to już nie ważne. Chciałabym ci tylko podziękować za to, co dla mnie zrobiłeś. Gdyby nie ty, może już by mnie tu nie było.-szepnęła przez łzy.-A teraz idź już. Nie zabieram ci więcej czasu.-zdjęła moją dłoń z jej policzka. Kiedy mówiła głos jej drżał. Odwróciła się do mnie plecami. Tylko nie płacz, proszę, modliłem się w duchu. Obszedłem łóżko i podszedłem do okna. Na dole stał tłum reporterów. Co oni tam do cholery robili? Przecież osiedle jest strzeżone. Nagle flesze zaczęły błyskać i posypał się grad pytań. Ktoś musiał do nich wyjść. Poczułem na sobie jej wzrok. Szybko odwróciłem głowę i spojrzałem w jej oczy lśniące od smutku i łez.
-Harry, prosiłam, żebyś już poszedł.
-Alex, najpierw mnie wysłuchaj. Między mną a Daren nic nie ma, nigdy nie było i nie będzie. Wiem, że ty też nic nie czujesz do Nialla...
-A skąd wiesz?-przerwała mi.-Może ja go kocham, Harry?-mówiła, a spod jej zamkniętych powiek wypływały łzy.
-Alex, chyba sama w to nie wierzysz...-podszedłem do jej łóżka. Zdjąłem tenisówki i wszedłem na materac. Klęknąłem przy niej i dotknąłem jej ramienia.
-Zostaw mnie.-rzuciła. Położyłem rękę na jej biodrze.-Nie dotykaj mnie. Harry, proszę.
Wówczas nie wytrzymałem. Odkryłem ją i złapałem za ramiona. Podniosłem ją do góry i mocno przytuliłem.
-Puść mnie! Harry puszczaj!-krzyczała.
Przycisnąłem ją mocniej do siebie. W tedy jej ręce oplotły moje ciało, a głowa wtuliła się w zagłębienie między szyją a ramieniem. Zaczęła płakać. Jej ciepłe łzy spływały po mojej szyi.
-Alex, tak strasznie cię kocham.-wyszeptałem w jej włosy.
W odpowiedzi mocniej wtuliła się w moje ciało. Przesunąłem ręką po jej plecach. Zesztywniała. Delikatnie odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w jej przerażone oczy.
-Nie bój się. Nigdy nie zrobię nic wbrew tobie. Zbyt mocno cię kocham, maleńka.-pogłaskałem ją po włosach. I w tedy to się stało. Zbliżyła swoje usta do moich i wyszeptała:
-Wiem. Odkąd pierwszy raz cię zobaczyłam, w tedy w studiu, wiedziałam, że nie jesteś normalny. Po prostu cię kocham.
Po ostatnim słowie jej usta przylgnęły do moich. Poczułem coś, co przypominało porażenie prądem. Całowała mnie, a ja nie mogłem oprzeć się jej miękkim wargom. To było coś doskonałego. Każdy pocałunek był inny. Ale w każdym czułem to samo-bezgraniczną miłość, zaufanie, odrobinę strachu i niepewności. Wczepiła palce w moje loki. Oderwała usta od moich i oparła czoło o moje czoło. Nasze nosy się dotykały. Uśmiechnęła się do mnie.
-Kocham cię laleczko.-wyszeptałem i znów ją pocałowałem. Tym razem delikatnie i słodko, a jednocześnie namiętnie.-Teraz już zawsze będziesz moja.
Uśmiechnęła się i opadła na poduszkę. Patrzyłem na nią przez chwilę, a potem położyłem się obok. Wtuliła się w moje ciało, a ja przycisnąłem ją do siebie obiema rękami. Położyła mi rękę na brzuchu. Potem dwoma palcami "przeszła" po moim mostku i położyła mi je na ustach. Pocałowałem je. Zaczęła się śmiać. Przytuliłem ją mocniej i wciągnąłem na siebie.
-Ej!-pisnęła.-Co robisz?
Jej twarz znajdowała się milimetry od mojej.
-Kocham cię.-rzuciłem i pocałowałem ja w nos.
-Idiota.-zaśmiała się.
Przygniotłem ją ciężarem swoich ramion. Przytuliła głowę do mojego serca.
-Słyszysz?-zapytałem.-Bije tylko dla ciebie.
-Przestań.-uśmiechnęła się.-Przecież wiem, że to nieprawda.
-Niby skąd?-udawałem oburzenie.
-Bo ono bije przede wszystkim dla muzyki.-narysowała palcem serce.- I dla chłopaków. Cząstka dla fanek. Wymieniać dalej?
-Nie. Ale uściślając to kawałek bije też dla rodziny.-wyszczerzyłem się, a ona przewróciła oczami.-Ale w środku i tak jesteś ty.-pogłaskałem jej włosy.
-Harry.-jęknęła przeciągle.-Nie próbuj być romantyczny, bo ci to nie wychodzi. Nie z takimi tandetnymi tekścikami. Byłbyś oryginalny...
-Też cię kocham.-pocałowałem ja w czubek głowy.
W tedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi...

*********************************************************************************
Dzień dobry-dobry wieczór czy jak kto tam woli :) Jak się podoba osiemnasteczka? Pierwszy pocałunek Alex i Hazzy... Słodko. Jak myślicie co się stanie dalej? Kto wejdzie? Jakieś pomysły, prośby, zażalenia? Piszcie śmiało w komentarzach. Myślę, że uda mi się jutro wstawić 19.
A teraz dobranocka, moje panie.
Buzialki, Lex_<3

Rozdział 17 :)

Dziś Alex wychodziła ze szpitala. Nikt nie poruszał tematu pocałunku sprzed 3 dni. Kiedy rano przyjechaliśmy już nie siedziała, jak zwykle, w swojej piżamie w słoniki. Była ubrana i uczesana. Muszę przyznać, że wyglądała pięknie. Po tym co ja spotkało zostało kilka siniaków i zadrapań na twarzy. Po rozcięciach nie było nawet śladu.
-Gotowa?-zapytałem podchodząc do niej i mocno ściskając.
-Ał, Louis.-jęknęła.-Moje żebra...
-Jejciu.-puściłem ją natychmiast.-Przepraszam.-cmoknąłem ja w policzek.
-Alex, gotowa?-Ana weszła do pokoju trzymając w ręku wypis.
-Jasne. Louis?-zwróciła się do mnie.-Gdzie reszta?
-Zostali w domu. Czekają na ciebie.
Widziałem, jak w jej oczach radość miesza się ze strachem. Wziąłem do ręki jej torbę.
-Możemy już iść?-zapytała Ana.
-Pewnie.-Alex zeszła z łóżka i ruszyła do wyjścia. Poszliśmy za nią. Na parterze złapał nas ochroniarz.
-Przepraszam. Przed wejściem stoi mnóstwo paparazzich i reporterów. Uznałem, że powinni państwo o tym wiedzieć, zważając na prośby i stosowne pisma pozostawione u władz szpitala przez panią Waver.
-Dziękujemy.-Ana posłała mu uśmiech i wyciągnęła telefon.-Dzwonię do Stepsa.
-Poczekaj. Daj mu spokój. Poradzimy sobie.-podałem Alex swoją bluzę.-Masz. Zakryj głowę. A najlepiej tak.-zarzuciłem jej ubranie na twarz i ramiona.
-Lou, ja nic nie widzę.
-Wiem. Chodź tu.-przygarnąłem ją do siebie.-Przytul się i o nic się nie martw.
Wtuliła twarz w moje ciało i szepnęła:
-Przy tobie o nic się nie martwię.
Ana poprawiła bluzę tak, aby nikt nie mógł zobaczyć twarzy Alex. Podałem jej kluczyki.
-Alex.-kobieta zwróciła się do córki.-Kiedy będziesz wsiadać trzymaj bluzę przy twarzy i pod żadnym pozorem nie ściągaj. Louis zdejmie ci ją, gdy będzie po wszystkim. Idziemy.
Pewnym krokiem ruszyliśmy do wyjścia. Przeszliśmy przez szklane drzwi, a ja objąłem Alex obiema rękami. Słyszałem jak ludzie wykrzykują pytania: Kim jest ta dziewczyna?, Co zespół ma z nią wspólnego? Poprzednim razem też z nią byliście, dlaczego?, Czemu przyjechałeś ty, a nie Harry Styles?
-Drodzy państwo-rzuciła Ana.-proszę się odsunąć.
Doszliśmy do samochodu. Kobieta otworzyła nam drzwi, a ja pomogłem Lex wejść do środka. Usiadłem przy niej i mocno przytuliłem. Zewsząd błyskały flesze. Szybkim ruchem zamknąłem drzwi. Ruszyliśmy z piskiem opon. Kiedy odjechaliśmy na bezpieczną odległość zdjąłem bluzę z głowy Alex.
-Nareszcie.-odchyliła głowę opierając ją o zagłówek.-Myślałam, że się uduszę.
-Brakowało mi cię, kurde.-objąłem ją ramieniem.
-Mi ciebie też.-wtuliła się we mnie.
Kilka przecznic dalej utknęliśmy w gigantycznym korku. Nie wiem kiedy zasnęliśmy. Obudziły mnie wibracje telefonu.
-Halo?-powiedziałem zaspanym głosem przykładając aparat do ucha.
-Za ile będziecie? Bo Harry zaraz ocipieje z niecierpliwości!-usłyszałem głos Liama.
Wyjrzałem przez okno.
-5 minut.
-Ok. Świrze, 5 minut. Wytrzymasz?-krzyknął. W tle słyszałem narzekania i komentarze reszty.-Nie wierzę! To jest niemożliwe!-odkrzyknął do słuchawki.-Spoko Lou. Czekamy! Nara!
-Pa!-opuściłem rękę. Głęboko westchnąłem i schowałem telefon do kieszeni.-Alex? Alex?-delikatnie łaskotałem jej podbródek. Cichutko jęknęła i wtuliła twarz w moje żebra. Jak jej się to do cholery udaje?, pytałem sam siebie.-Kochanie, mam cię zanieść do domu na rękach czy się obudzisz?-ciekaw byłem czyje imię wypowie, choć na 90% znałem odpowiedź.
-Tak, Louis, kochanie. Boli mnie głowa.-stęknęła, a mnie zamurowało. Jednak nie znałem odpowiedzi. Spojrzałem na Anę. Przyglądała się nam we wstecznym lusterku. Kiedy napotkała mój wzrok uśmiechnęła się i rzuciła:
-A jednak moja córeczka nie jest taka przewidywalna.
Zaparkowała samochód na podjeździe i wysiadła. Otworzyłem drzwi, wyskoczyłem na żwir i wyciągnąłem dziewczynę z samochodu. Mimo, że nasze osiedle było ogrodzone wysokim płotem i strzeżone przez ochroniarzy Ana nakryła jej twarz bluzą. Ruszyliśmy do wejścia. Kobieta otworzyła drzwi, a ja wszedłem do środka.
-Hazza!-wrzasnąłem.
Natychmiast pojawili się u szczytu schodów.
-Jesteście!-krzyknął Zayn i zaczął zbiegać po schodach.-Myślałem, że ten zakochany idiota już się nie doczeka. Siłą zmusiliśmy go do oglądania filmu w kinówce.-stanął przed nami i z dziwnym wyrazem twarzy wskazał na bluzę na głowie i ramionach dziewczyny.-A to co?
-Ochrona przed paparazzi. Styles, ile mam na ciebie czekać? Po chińsku trzeba?-zapytałem Loczka, który niepewnie wychylał się zza pleców Zayna.-Weź ją.
-Słucham?-zapytał z niedowierzaniem próbując ukryć radość.
-Powiedziałem weź ją i zanieś na górę. Trafisz do jej pokoju. Codziennie trafiałeś.-uśmiechnąłem się ironiczne.-Znasz-+ drogę jak nikt inny i nawet z zamkniętymi oczami wleziesz we właściwe drzwi. Połóż na łóżku, zdejmij buty, bluzę i przykryj.-wyjaśniłem.-Przecież doskonale wiesz, co gdzie leży. Tyle godzin tam przesiedziałeś.
Harry zrobił się czerwony jak burak.
-Louis, proszę. Nie zaczynaj.
-Jasne kochany.-podałem mu Alex. Delikatnie wyplątałem suwak bluzy z jej włosów i zdjąłem ją. Harry spojrzał na jej twarz i uśmiechnął się. Widziałem, jak w oczach błyszczą mu łzy i gniew.-Zmiataj już. Napatrzysz się na górze.
Loczek odwrócił się i ostrożnie ruszył po schodach. Ana poszła w ślad za nimi. Złapałem ją za przedramię. Odwróciła się.
-Ana, daj im się sobą nacieszyć.
-Chyba żartujesz.-rzuciła z oburzeniem.
-Są dorośli. Twoja córka jutro skończy 17 lat, a Harry ma osiemnastkę. Przypominam tylko.-dodałem widząc jej spojrzenie.
-Louis. Nieważne ile mają lat.
-Ważne. Alex śpi, to po pierwsze. Po drugie, Harry nigdy nie zrobi jej krzywdy. Bardzo dobrze o tym wiesz.-dopowiedziałem z naciskiem.-A po trzecie-spojrzała na mnie badawczo.-zaufaj im.
Zawahała się. Spojrzała w górę schodów, a następnie na mnie. Uśmiechnąłem się prosząco.
-Och, no dobra. Niech ci będzie.-zeszła ze schodków i poszła do kuchni.
Chłopcy popatrzyli na mnie z uznaniem.
-No, no. Louis, ty mediatorze.-Niall uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
-Ma się to coś.-posłałem mu zalotny uśmiech.
-Louis.-uwiesił się na moim ramieniu.
Delikatnie cmoknąłem go w policzek.
-A ty!-pisnął uderzając mnie w ramię.
W tedy Ana wyjrzała z kuchni.
-Jesteście niemożliwi.-rzuciła przewracając oczami.-Kawy?
-No pewnie.-odpowiedzieliśmy chórem.
Kiedy Ana zniknęła w drzwiach powiedziałem:
-Chłopaki, nasza część planu wykonana. Jeśli ten mały gamoń skopie swoją, to nie będzie innego wyjścia jak skopać mu ten jego zacny tyłek.-wyszczerzyłem się.
-Dokładnie.-potwierdzili.
-A czy on wie o tym planie?-zapytał Niall.
-Nie musi. Ważne, że my chcemy mu pomóc i to robimy.-rzucił Liam.
Roześmialiśmy się i ruszyliśmy do kuchni.

*********************************************************************************
Dobry kochane !. Trochę krótki, a przecież obiecałam wam długie :) Ale następny zdaje się być jeszcze krótszy xd dlatego postaram się szybko dodać 18 i 19. Od pon. zaczynam szkołę ;/ więc możecie spodziewać się rozdziałów w weekendy. Jak wam się podoba ''Plan Lou''? Czy chłopaki będą zmuszeni skopać zacny tyłeczek Hazzy?
Buzialki i do nn-ki. :*
Lex_<3

środa, 25 stycznia 2012

Rozdział 16

Gdybym mógł zabijać spojrzeniem Niall leżałby już martwy. Ale niestety, mój wzrok jedynie ciskał gromy. Zacząłem iść powoli w jego stronę, a on zaczął się cofać.
-Liam? Weź stary. Przecież jesteśmy kumplami...-blondyn ostrożnie dobierał słowa.
Patrzyłem na niego twardym wzrokiem.
-Liam? Hehe, przestań.-nerwowy śmiech wydobył się z jego gardła.-Wyglądasz przerażająco.
Zacząłem robić coraz większe kroki, a Niall odwrócił się i zaczął uciekać. Pobiegłem za nim, w myśl zasady: Jeśli ktoś ucieka to się go goni. 
-Liam! Daj spokój!-krzyczał zbiegając po schodach. Przeskoczyłem przez barierkę i stanąłem przed nim.
-Mam cię! Teraz mi nie uciekniesz.-złapałem go za ramiona.
-Liam proszę. Tylko mnie nie bij. Jestem młody i chcę jeszcze trochę pożyć z ładną buzią...-zasłonił twarz rękami.
-Zgłupiałeś?! Ja mam cię bić?! Ja?! Za co?! Przecież ja nawet komara zabić nie potrafię!-śmiałem się.
-No przecież mnie goniłeś i tak patrzyłeś i...-jąkał się chłopak.
Wybuchnąłem jeszcze głośniejszym śmiechem. Złapałem się za brzuch i oparłem plecami o ścianę klatki schodowej. Niall przyglądał mi się przekrzywiając głowę i unosząc jedną brew, co spowodowało jeszcze większą głupawkę. Teraz to już zataczałem się ze śmiechu. W końcu i on zaczął się śmiać. To chyba nie było normalne. On śmiał się ze mnie. Ja śmiałem się z niego. Jakaś totalna histeria! Nie potrafiliśmy przestać. Podszedł do mnie, oparł się plecami o ścianę i razem zjechaliśmy w dół, siadając naszymi seksownymi tyłeczkami na zimnej posadzce. Minęło może 10, może 20 minut nim się opanowaliśmy. Coś w środku kazało mi rozpocząć ten trudny temat.
-Niall?
-No co jest?-blondyn ciągle jeszcze chichotał.
-Co jest między tobą a Alexis?-chłopak spojrzał na mnie lekko zmieszany, więc dodałem-To co stało się przed chwilą w jej sali nie wyglądało niewinnie...
Oparł głowę o ścianę, jedno kolano podciągnął do góry i oparł na nim rękę. Wpatrywałem się w niego, a on westchnął, obrócił głowę w moją stronę i rzucił:
-Nic.
-Jak nic? Żarty sobie robisz?-zapytałem oburzony.
-Liam, właśnie o to chodzi, że nic.-westchnął (znowu!)-Poprosiła mnie, żebym ją pocałował, ale ja nie chciałem. Próbowałem się wykręcić, powiedzieć, że nie mogę, ale w tedy to ona mnie pocałowała...
-I co było dalej?-zapytałem kładąc dłoń na udzie.
-Nie odwzajemniłem. Ale kiedy poprosiła znów, nie dałem rady i pocałowałem. Pachniała tak smacznie i do tego te jej malinowe wargi tak hipnotyzowały. Sam rozumiesz. Ten kokos i czekolada. I do tego te maliny...
Patrzyłem na niego z lekkim zdziwieniem usiłując nie roześmiać mu się prosto w twarz.
-No rozumiem, ta czekolada, kokos i maliny. Też bym nie wytrzymał. Taka orgia smaków i zapachów...
Niall pokręcił głową, tak jakby chciał się z czegoś otrząsnąć.
-Ale ty tego nie widziałeś, Liam.
-Czego?-spytałem zdezorientowany.
-Jak ona patrzyła na to co wyprawiała Daren. A potem odwróciła wzrok. A kiedy zapytałem czy wszystko ok, prosiła, żeby ich zabrać, bo nie chce na to patrzeć. Liam, jej zależy na Harrym, a on, no cóż. Spieprzył sprawę. Wiesz, że nawet łza spłynęła z kącika jej oka, kiedy prosiła, żebym ich zabrał?-chłopak spuścił głowę.-Nie chciałem, żeby tak wyszło.-szepnął.
Nie wiedziałem co zrobić. W końcu powiedziałem:
-Wiem, że Hazza schrzanił sprawę. Ale w końcu pokazał Daren, że nie ma szans.
Poklepałem go po ramieniu.
-Powinien o nią walczyć.-rzucił blondyn.
-Też tak uważam.
-Idź na górę i im to wytłumacz. Ja idę się przejść. Spotkamy się w domu. Narazie!-wstał, otrzepał spodnie i ruszył schodami w dół.
-Do zobaczenia.
Przeczesałem dłonią włosy, wziąłem głęboki wdech, wstałem, otrzepałem tyłek i zacząłem wchodzić po schodach. Powoli wszedłem na korytarz i skierowałem się do sali Alex. Miałem nadzieję, że będą w środku, albo, że nie będą chcieli słuchać. Nie wiedziałem jak mam wytłumaczyć im to wszystko.
-I co?-zapytał Louis przytulając Harrego.
-Gdzie reszta?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Z Alex. Gorzej się poczuła. Krzyczała coś, że ma jej nie dotykać i że to boli. Coś jak atak paniki. Chyba nie jest z nią najlepiej.-spojrzał na Loczka, który drgnął.
-A z nim?-wskazałem głową chłopaka, dziwiąc się, że nie siedział przy łóżku swojej ukochanej.
-Sam widzisz.-rzucił Louis i pogłaskał go po włosach.
-Harry?-delikatnie dotknąłem jego ramienia.-Możemy pogadać?
Loczek podniósł głowę. Jego mokre oczy lśniły jak szafiry, a na policzkach wciąż było widać ślady łez. Ścisnęło mnie w dołku. Przełknąłem ślinę.
-Hazza, między Młodą a Niallem nic nie ma.-jego usta delikatnie zadrżały.-Ona, ona chyba jednak coś do ciebie czuje. Bardzo zabolał ją widok tej sceny z Daren. I chyba chciała ci zrobić na przekór całując Nialla. Bo to ona go o to prosiła. O ten pocałunek.
Lou wbił we mnie tępy wzrok. Harry wyprostował się i oparł głowę o ścianę.
-Czyli to ona tego chciała?-zapytał zachrypniętym od płaczu głosem.
-Na to wygląda. Poprosiła go o ten pocałunek. Wydaje mi się, że nie chciała cię zranić. Czuję, że ona po prostu potrzebowała czyjejś bliskości fizycznej. Zabolał ja widok Daren... A Niall, wiesz jaki on jest. Tłumaczył mi, że: pachniała tak smacznie i do tego te jej malinowe wargi tak go hipnotyzowały. Ten kokos i czekolada. I do tego te maliny. Wiesz, że dla tego chłopaka jedzenie jest całym życiem, a takiej orgii smaków i zapachów to nie mógł przepuścić.
Lou walczył z sobą o panowanie nad własnym śmiechem. Nawet kąciki ust Hazzy lekko podniosły się w górę.
-Harry? Wiesz, że spieprzyłeś?-zapytał Louis po wygraniu walki z własnym ciałem.
Chłopak tylko pokiwał smętnie głową.
-A miałeś tego nie robić. Prosiłem cię o to. Ale jak zwykle nie posłuchałeś. Jak zwykle.-wygłosił Lou łagodnym głosem.
-Pomóżcie mi.-szepnął Loczek przez łzy.-Pomóżcie mi to naprawić.

*********************************************************************************
Witam, witam drogie panie. Jak samopoczucie na dzień przed podpisaniem ACTA? Bo ja się czuję kur*a znakomicie. Choć tak naprawdę mam totalną zawiechę, dołek itp. Ale to nie w związku z naszym kochanym rządem. Dziękuję wam za tylee (całe 9 ! <3) komentarzy. Gdyby nie wy i to opowiadanie to chyba spałabym cały dzień. Jak wam się podoba rozdział? Jak myślicie, co dalej? Czekam na wasze odpowiedzi szczególnie na ostatnie pytanie ! .
I tak jak pisałam w pierwszych notkach, informuję o nowych rozdziałach, tylko musicie podawać gg/maila/bloga czy co tam chcecie i pisać, że prosicie o informowanie.
to tak na dobranoc panienki, buziaczki ode mnie i pozdrowienia od moich zwierzaków (psiaka i szczurka :D), które cały czas dotrzymują mi towarzystwa w tym ciężkim okresie. kocham was, Lex_<3

wtorek, 24 stycznia 2012

Rozdział 15 (Koktajl Mołotowa)

A więc obiecany koktajl Mołotowa :) przynajmniej ja tak pieszczotliwe go określam :) zapraszam:

Kiedy Harry wszedł do pokoju Alex podszedłem do szyby i zacząłem ich obserwować. Przecież nie zostawię tej dwójki bez nadzoru. Widziałem, jak Lexi się uśmiecha. Widziałem, jak jej dłoń spoczywa na udzie Hazzy. Widziałem, jak on nakrywa jej dłoń swoją dłonią i zaciska palce. Widziałem ten szczery i głęboki uśmiech na jego twarzy kiedy trafił mnie czyjś głos:
-Niall? Nialler! Gdzie jest Harry?!
Powolutku obróciłem głowę i aż krzyknąłem z przerażenia. Czy to w ogóle jest możliwe, żeby to była Daren?
-Matko kochana! Daren, co ci się stało?!-popatrzyła na mnie mocno zdziwiona.-Na wszystkie żelki, chrupki i skrzydełka Nandos tego świata! Dziewczyno, cośty z siebie zrobiła?!
-Och zamknij się wreszcie.-spiorunowała mnie wzrokiem. Kurczę, co jest z tą panną? Kiedyś była taka fajna dziewczyną...-Gadaj, gdzie do cholery jest Harry.
Moje oczy same powędrowały na drzwi sali.
-Dzięki, skarbie.-cmoknęła powietrze obok mojej twarzy i pobiegła do drzwi.
-Daren, nie!-krzyknął Liam, ale było już za późno. Dziewczyna weszła do środka.
Rozwój wypadków obserwowałem z miejsca mojej poprzedniej warty. Daren podbiega do Hazzy, przytula go i obcałowuje. Ledwie dostrzegalny ruch i ręka Alex znika z uda Harrego. W następnej sekundzie powieki Lexi opadają, a głowa zwraca się w kierunku okna. Cholera, czy Harold jest jakiś głupi? Na co on pozwala w obecności dziewczyny, którą rzekomo kocha? Nie mogłem dłużej na to patrzeć. Zdecydowanym krokiem podlazłem do drzwi, otworzyłem je dając znać o swojej obecności i podszedłem do dziewczyny. Przykucnąłem przy jej twarzy.
-Alex? Wszystko ok?
Otworzyła oczy, które teraz przypominały szklanki. Łza spłynęła jej z kącika oka. Otarłem ją kciukiem.
-W porządku.-uśmiechnęła się słabo.-Ale zabierz ich stąd. Nie chcę na to patrzeć.
-Jasne, już się robi, szefowo.
Wstałem i chrząknąłem znacząco. Nic. Zero reakcji. No chyba sobie jaja robią.
-Przepraszam drogich państwa, ale to jest sala szpitalna, a nie kącik gier erotycznych.-spojrzałem na Daren.-Zapraszam na korytarz.-ścisnąłem ich za ramiona i wyprowadziłem.-Zayn, Louis? Moglibyście zająć się państwem?
Harry odwrócił głowę i spojrzał na mnie zmieszany. Posłałem mu najzimniejsze spojrzenie na jakie tylko potrafiłem się zdobyć i odwróciłem się na pięcie. Wszedłem do sali. Dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę.
-Melduję, że zadanie wykonane.-zasalutowałem jak zawodowy żołnierz.
-Dziękuję, jesteś kochany. Podejdź.
Ruszyłem w jej kierunku. Skinęła dłonią, żebym się nachylił. Zrobiłem to, a ona rzekła, tak jakby to była najnormalniejsza rzecz w świecie:
-Nialler, pocałuj mnie, proszę.
-Że co proszę?-zdziwiłem się.
-Proszę pocałuj mnie. Zrób to tu i teraz.-prosiła.
-Alex, wiesz, no ten, jesteś, tego, naprawdę fajna, i tego ten, taka wspaniała, ale ja, ten tego, no nic...-nie dokończyłem bo przysunęła swoją dłonią moją twarz do jej twarzy.
-Proszę, to nic zobowiązującego. Po prostu to zrób.
-Alex, nie mogę. Przepr...-jej usta wpiły się w moje. Miała takie miękkie wargi i pachniała kokosem i czekoladą. Czekała, aż odwzajemnię tę czułość. Ale moje zmysły były jak sparaliżowane. Odsunęła się ode mnie pozostawiając kilkumilimetrową przerwę między naszymi ustami.
-Niall, tylko ten jeden raz. Błagam, zrób to dla mn...-tym razem to ja nie pozwoliłem jej skończyć. Ten zapach był jak narkotyk, a jej malinowe wargi były hipnotyzujące. Nie mogłem się jej oprzeć. Wczepiła dłoń w moje włosy, a drugą położyła na moim karku. Oplątałem kosmyk jej włosów wokół mojego palca. Oderwała się ode mnie, dosłownie na kilka sekund, żeby zaczerpnąć powietrza, ale to wystarczyło na to, żebym przyłożył dłoń do jej twarzy i ponownie nabrał ochoty na pocałunek. Nasze usta znów się połączyły. To było niesamowite. Nasze języki wirowały w jakimś szalonym tańcu zmysłów. Kiedy głowa Alex opadła miękko na poduszkę a ja doprowadziłem się do porządku zerknąłem w szybę. Widziałem zszokowane spojrzenia chłopaków i naburmuszoną minę Blondi. Ale w tedy zobaczyłem też to, czego nigdy więcej nie chciałbym widzieć. Między nimi stał Harry z zaciśniętą szczęką i łzami płynącymi po policzkach. W tedy dotarło do mnie, co tak naprawdę przed chwilą zrobiłem. Wybiegłem na korytarz i podszedłem do niego. Chciałem się jakoś wytłumaczyć. Coś powiedzieć, zrobić. Ale on spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczkami, które zdawały się krzyczeć: Jak mogłeś?! Jesteś moim kumplem! i szepnął:
-Nic nie mów. Wszystko rozumiem.-usiadł na krzesełku, wbijając tępy wzrok w ścianę przed sobą. Natychmiast podbiegła do niego Daren.
-Harry, kochanie. Nie przejmuj się. Masz przecież mnie. Kotek.-dotknęła jego dłoni.
I w tedy nastąpił wybuch:
-Zamknij się już! To przez ciebie ją straciłem! Kto ci tu w ogóle kazał przyjechać?! Nikt! Właśnie, nikt! Więc przestań wpieprzać się w moje życie! Wynoś się!
Żałuję, że w tamtym momencie nie zdążyłem pstryknąć fotki. Byłaby cudowna pamiątka. Minka Blondyneczki była bezcenna.
-Daren.-Louis podszedł do niej.-Harry chciał ci po prostu powiedzieć, że możesz już iść. I że raczej nie wiąże z tobą przyszłości. Zgadza się, chłopaki?-szukał u nas aprobaty. Przytaknęliśmy mu z ochotą. W tedy Daren wstała trzęsąc się ze złości i wycedziła:
-Zniszczę ci życie, Styles. Jeśli nie będziesz szczęśliwy ze mną, to nie będziesz szczęśliwy z żadną.
Patrzyłem jak odchodzi korytarzem.
-Narazie Daren!-rzuciłem, a kiedy się obejrzała pomachałem jej z szerokim uśmiechem.-Do niezobaczenia!
Zadowolony z siebie odwróciłem się w stronę chłopaków. Ale mina zrzedła mi bardzo szybko, bo napotkałem spojrzenie Liama, które mówiło: Kolego, mamy do pogadania!

*********************************************************************************
Witajcie dobre ludki! Najpierw dziękuję za ostatnie 6 komentarzy :D nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą. A teraz pytam: Zamieszałam w główkach tym rozdziałem? Jak myślicie, co będzie dalej? Osobiście uważam koktajlik Mołotowa i rozdział 16 za jedne z najlepszych rozdziałów. Mam takie nietypowe pytanko: Która z was ma młodsze rodzeństwo i ile między wami jest różnicy wieku, jak się dogadujecie i jakiej ono jest płci? proszę o taki szczery anonsik w stylu : mam młodszego/szą brata/siostrę różnica wieku to X lat i blah blah blah xd
Z góry dziękuję . Buziaczkiii . Lex_<3
Do nn-eki. :*

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Rozdział 14

Facet zmierzył mnie nieprzychylnym wzrokiem, ale zaraz potem uśmiechnął się ze zrozumieniem.
-Więc co z nią?-powtórzyłem.
-Nie będę pana oszukiwał, panie...
-Styles. Harry Styles.-przedstawiłem się.
-A więc dobrze, panie Styles. Nie będę pana okłamywał. Nie jest z nią najlepiej, choć jej stan jest stabilny. Połamane żebra, mnóstwo stłuczeń, mocno obtłuczona przegroda nosowa, zwichnięty bark.-wyliczał na palcach z lekarską dokładnością.-Do tego organy wewnętrzne nie są w najlepszym stanie. Przykro mi.
Patrzyłem na niego wielkimi oczami. Kto mógł zrobić jej coś takiego?
-Dlaczego? Co się w ogóle stało?-pytałem sam nie wiem kogo.
-Cóż, o to samo chciałem zapytać pana. W końcu to pan ją znalazł. Choć patrząc na to z medycznego punktu widzenia, wygląda mi to na pobicie ze szczególnym okrucieństwem.-spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem. Zeszkliły mi się oczy. Kilka łez spłynęło po moich policzkach.-Przepraszam pana, ale inni pacjenci czekają.
-Dziękuję.-wychrypiałem przez zaciśnięte gardło.
-A, jeszcze jedno panie Styles. Miała wielkie szczęście, że pan ja znalazł. Jej ciało było wyziębione, a pan ja ogrzał. Poniekąd zawdzięcza panu uniknięcie hipotermii. Może być pan dobrej myśli. Postaramy się zrobić wszystko, żeby z tego wyszła.-ścisnął moje ramię i odszedł.
Przykleiłem się do szyby i przez chwilę wpatrywałem się w Alex. Oparłem się plecami o ścianę i zsunąłem w dół. Ukryłem twarz w kolanach i zacząłem płakać. Ktoś podszedł, usiadł obok i przyciągnął mnie do siebie.
-No już Mały, przestań. Będzie dobrze.-wyszeptał Louis drżącym głosem.
-Słyszałeś? On mówił, że, że...-zanosiłem się od płaczu.
-Słyszałem Harry. Wszystko słyszałem.-pogłaskał mnie po głowie.
-Ona nie może-serce zabolało mnie na myśl o tym, co chciałem powiedzieć.-umrzeć.
-Nie mów tak! Ona nie umrze! Nie umrze!-Zayn szarpał mnie za ramiona i krzyczał.
Natychmiast podbiegł do nas Liam.
-Zayn uspokój się.-szepnął łagodnie. Delikatnie, a zarazem stanowczo chwycił go za ramiona.-Tym jej nie pomożesz.
Uścisk zelżał. Mulat wstał i ruszył w kierunku plastikowych krzesełek. Usiadł i ukrył twarz w dłoniach. Widziałem jak wstrząsają nim fale płaczu. Nie tylko mnie jest ciężko, pomyślałem. Zebrałem się w sobie, wstałem, podszedłem do niego i mocno uściskałem. Usłyszałem kroki. Podniosłem wzrok i zobaczyłem jak do sali Lexi wchodzi pielęgniarka. Podbiegłem do niej i zapytałem, czy możemy siedzieć z Alexis w środku. Omiotła nas wzrokiem.
-Wszyscy?-zapytała. Pokiwałem głową.-Przepraszam, ale dziewczyna po podaniu leków, w chwili odzyskanej świadomości prosiła, żeby na sali był z nią niejaki Harry. Wspominała też coś o Louis'm, Zenie, Liamie i Nellu. Jeśli to panowie, proszę bardzo.
Uśmiechnąłem się.
-Chłopaki, wchodzimy.-powiedziałem.-Niall, Zayn? Słyszeliście? Wchodzimy.
Celowo zawołałem akurat ich, żeby wytknął pielęgniarce pomyłkę. Wsunęliśmy się do sali, a ja podszedłem do łóżka Alex, przysiadłem na krześle, chwyciłem jej dłoń i wyszeptałem:
-Kochanie obudź się. Już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić. Kocham cię.
Nie zareagowała. Przyłożyłem jej dłoń do moich ust. Ktoś położył mi dłoń na ramieniu. Podniosłem wzrok i posłałem Zaynowi uśmiech. Kucnął przy nas, pogłaskał Lex po nodze i powiedział:
-Księżniczko przestań się wygłupiać i zejdź do nas.
Znów nie zareagowała. Usłyszałem, jak drzwi otwierają się z hukiem. Do Alex podbiegła Ana, przytuliła ją i wydyszała:
-Kochanie moje. Przyjechałam najszybciej jak się dało. Maleńka moja. Obudź się skarbie.
Taktownie wstałem z krzesełka i stanąłem za nim. Reszta stała po przeciwnej stronie łóżka. Nie bardzo wiedzieliśmy co zrobić, więc staliśmy tam jak słupy soli i czekaliśmy Bóg wie na co. Ana rzuciła torebkę na krzesełko i przysiadła na jego brzegu ciągle głaszcząc Lex. Do sali wszedł lekarz.
-Pani jest matką?
-Tak. Panie doktorze co z nią?-zapytała nie wypuszczając dłoni Alexis.
-Proszę ze mnę.-widząc jej niepewne spojrzenie dodał.-Proszę się nie martwić. Myślę, że pan Styles zajmie się córką.
Ana spojrzała na mnie, uścisnęła mi dłoń, którą chwilkę wcześniej złapała, i szepnęła:
-Hazza. Bądź z nią. Pogadamy później.-pocałowała mój mokry od łez policzek i wyszła. Natychmiast dopadłem dłoni Alex. Nie wiem czemu, ale w tej chwili czułem coś dziwnego. Jakby jej dłoń była moim największym skarbem. Chociaż nie. Wiem czemu. Ja ją po prostu kocham i kochałem.
-Kochanie, obudź się.-szepnąłem.-Nie karz nam czekać. Otwórz oczy skarbie. Proszę.-przyłożyłem głowę do jej ramienia.-Kocham cię. Nie zostawiaj nas.
-Wszyscy cię kochamy.-wtrącił Niall.
-Nie zostawię. Obiecuję.
Podniosłem gwałtownie głowę. Patrzyła na mnie tymi swoimi zielonymi oczami i uśmiechała najsłodszym uśmiechem jaki do tej pory widziałem.
-Alex!-krzyknąłem.-Obudziłaś się! Chłopaki, obudziła się!-wrzeszczałem do stojącej naprzeciw mnie grupki.-Ana!-wybiegłem na korytarz.-Panie doktorze!-wyskoczyli z pokoju lekarskiego z przerażeniem na twarzach.-Obudziła się!-rzuciłem się osłupiałej Anie na szyję. Po chwili kobieta odwzajemniła uścisk, a ja stałem z głową wtuloną w jej ramię, choć była to bardzo niewygodna pozycja zważając na 10centymetrową różnicę wzrostu, i szeptałem:
-Ana, kocham ją. Prosiłem, żeby się obudziła, a ona się obudziła. Kocham ją.
-Ja też ją kocham. Ale wiesz co teraz musimy zrobić?-odsunęła mnie na długość swoich ramion. Pokiwałem przecząco głową.-Musimy przy niej być, to po pierwsze. A po drugie...-zaczęła.
-Znaleźć tego, który jej to zrobił.-dokończyłem, a ona potwierdziła ruchem głowy. Automatycznie zacisnąłem dłonie w pięści.-I ja to zrobię. Znajdę go i zatłukę. Zatłukę go!
-Harry, spokojnie. Zrobimy to razem.-pogłaskała mnie po ramieniu.
-Panie Styles? Mogę pana prosić?-usłyszałem.
-Hazza, twoja księżniczka wzywa swojego księciaaa!-zaszczebiotał Niall wyskakując z sali. Za nim wyszli chłopcy. Spojrzałem na Anę.
-No idź. Wystarczająco się już na ciebie naczekała.-uśmiechnęła się ciepło i przegoniła mnie ruchem ręki.
Odwzajemniłem uśmiech i niemal wefrunąłem do sali. Lex leżała wpatrzona w sufit. Podszedłem do łóżka i przysiadłem na jego skraju. Położyła dłoń na moim udzie i spojrzała prosto w oczy. Serce mi zmiękło. Przykryłem jej dłoń swoją i zacisnąłem delikatnie palce. Uśmiechnęła się i otworzyła usta żeby coś powiedzieć, kiedy usłyszeliśmy znajomy mi głos:
-Harry?! Matko kochana! Wszystko dobrze? Przyjechałam najszybciej jak się dało, zaraz po tym co zobaczyłam w sieci. Pisali, że jesteś w szpitalu! Nawet nie masz pojęcia jak się martwiłam!-dopadła do mnie i zaczęła przytulać i całować po twarzy zostawiając lepkie ślady błyszczyka...

*********************************************************************************
Witajcie cnotliwe panny ! :) cóż, mam chwilkę czasu i nawet troszkę siły (nie mogę się ruszać, więc siedzenie jest najlepszą opcją :D ) to postanowiłam ostudzić ociupinkę wasze przejęcie losem Alex, ale i podsycić chęć poznania dalszej części historii (patrz : zakończenie). Mam nadzieję , że jakoś trawicie te bzdury :> A odnosząc się do komentarza jednej z was dotyczącego zdjęcia : ta fotka została opublikowana, co oznacza, że każdy ma prawo do korzystania z niego. dodatkowo, moja jest opatrzona napisem, co uniemożliwia "złodziejstwo" :) bo kto chciałby mieć fotencję chłopaczków z jakimś bzdurnym napisem jakiejś popieprzonej fanki piszącej o nich opowiadanie? ja to nie ACTA :)
buziaczki . Lex_<3

niedziela, 22 stycznia 2012

Rozdział 13

-Jezu Chryste! Alex, słyszysz mnie?-delikatnie szarpnąłem jej ramię. Cichutko jęknęła. Co mam robić?-Alexis, słyszysz mnie? Hej, maleńka, obudź się.-delikatnie położyłem dłoń na jej biodrze.
-Zostaw mnie. Nie chcę. Nie, proszę, nie dotykaj mnie.-wyjęczała i otworzyła opuchnięte oczy. Coś we mnie zawrzało. Kto śmiał ją skrzywdzić?!
-Alex, kochanie. Już wszystko w porządku. Już jesteś bezpieczna.-pogłaskałem ją po głowie.-Kto ci to zrobił? Słyszysz? Powiedz kto.
-Harry?-stęknęła.
-Tak, to ja. Alex, maleńka.-przejechałem palcem po jej policzku. Wyglądała okropnie. Miała popodbijane oczy, rozciętą brew i policzek.
-Harry. Nie zostawiaj mnie. Nie pozwól mu na to. Nie zostawiaj mnie. Proszę. Harry!-szlochała.
-Alex, komu? Nie zostawię cię, obiecuję. Powiedz, kto ci to zrobił.
Zupełnie osłupiały i zdenerwowany nie wiedziałem co robić. Dzwonić po karetkę czy po resztę?
-Alexis, jesteś w stanie usiąść prosto?
-Tak. Tylko mnie nie zostawiaj.-jęknęła.
-Nie zostawię. Obiecuję.-pomogłem jej usiąść i przykryłem ją swoją marynarką. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Zayna. Usiadłem obok niej, a ona oparła głowę o moje ramię. Objąłem ją i delikatnie przyciągnąłem do siebie. Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Hazza? No co jest?-rozległo się po drugiej stronie.
-Zayn? Zbierz chłopaków i natychmiast tu przyjeżdżajcie. Po drodze możecie wezwać karetkę.
-Harry? Co się dzieje? Jesteś cały?-chłopak ze zdenerwowania przełknął ślinę.
-Ze mną jest wszystko ok. Chodzi o Alex. Wezwijcie karetkę i przyjedźcie pod Oko. Oby jak najszybciej.
Dziewczyna poruszyła się wtulając mocniej w moje ciało. Cała drżała.
-Harry?! Harry?! Gdzie mamy przyjechać?! Co się stało?! Co z Alex?!-Zayn wrzeszczał do słuchawki.
-Przyjedźcie pod London Eye. Wezwijcie karetkę.-opisałem im dokładnie gdzie mają przyjść. Przycisnąłem mocniej ciało Lex, które kilka sekund temu stało się bezwładne.-Cholera. Zayn?
-Już jedziemy.
-Pospieszcie się. Chyba straciła przytomność.
Rozłączyłem się. Delikatnie chwyciłem Lexi i posadziłem ją sobie na kolanach. Jej głowa opierała się o moje ramię. Głaskałem ją po włosach i powtarzałem:
-Już wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. Już będzie dobrze.
Usłyszałem syrenę karetki. Poczułem ulgę.
-Alex, kochanie, słyszysz mnie? Już jedzie pomoc. Zaraz się tobą zajmą.
Pogłaskałem ją po policzku. Nagle usłyszałem:
-Harry, nie zostawiaj mnie. On będzie próbował znów. Proszę, nie pozwól mu na to. Nie puszczaj mnie. Obiecaj mi to.-wychrypiała cichutko.
-Alex, komu? Kto będzie próbował? Czego będzie próbował? Kochanie, obiecuję, że mu na to, cokolwiek to jest, nie pozwolę. Słyszysz? Nie pozwolę.
-Harry?!-Zayn wbiegł między budki.
-Zayn! Tutaj!
Chłopak podbiegł do mnie.
-Co się stało? Harry, mów co się stało!
-Nie wiem. Znalazłem ją tu. Jest już pogotowie?-zapytałem patrząc na przerażone twarze reszty zespołu.
-Proszę się odsunąć.-usłyszałem.
Trzymałem ją na rękach, kiedy sanitariusze sprawdzali puls i robili tysiąc innych rzeczy.
-Jak ona ma na imię?-zapytał jeden z nich.
-Alexis.-szepnąłem.
-Alexis? Słyszysz mnie? Jestem Tom. Hej, dziewczyno, obudź się.
Delikatnie poklepał ją po twarzy. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie ze swoim kolegą i zapytał:
-Co się stało?
-Nie wiem. Znalazłem ją gdy wracałem do domu.-szybko opisałem Tomowi skąd się znamy i jak ją znalazłem. Mężczyzna jeszcze raz zmierzył jej puls.
-Nie jest dobrze. Zabieramy ją.
Przełożyli ją na nosze. W tedy otworzyła oczy i krzyknęła:
-Harry! Nie!
Złapałem ją za rękę. Pogładziłem po policzku.
-Jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze. Panowie się tobą zajmą.
-Przepraszam, ale musimy ją zabrać.
-Oczywiście.-odsunąłem się. Mężczyźni zniknęli mi z oczu zabierając z sobą Lex. Louis podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Wszystko będzie ok.-powiedział.
W tedy coś we mnie pękło. Rozpłakałem się jak malutki chłopiec.
-Louis, mogę ją stracić. Nie chcę.-chlipałem.
-No już Mały. Będzie dobrze.-poklepał mnie po plecach.
-Ym, chłopaki? Nie powinniśmy przypadkiem jechać do szpitala czy coś?-zapytał Niall kładąc nam ręce na ramionach.
-Jedźmy! Nie możemy jej zostawić!-wyrwałem się z uścisku.
Nagle Liam złapał mnie za łokieć.
-Nie powinieneś wyjść sam. Lou?
Chłopak podszedł i złapał mnie pod ramię. Liam uczynił to samo i wyprowadzili mnie z tego przerażającego miejsca. Gdy tylko przekroczyliśmy krawężnik natychmiast zalała nas fala fleszy. Ukryłem twarz w rękawie koszuli. Gdzieś w tłumie padło pytanie: Kim jest ta dziewczyna i czy ona w ogóle żyje? Zacząłem płakać jeszcze bardziej. Lou i Liam ciągnęli mnie w stronę samochodu, a Zayn i Niall zajęli się reporterami. Wsadzili mnie na tylne siedzenie, zapięli pas i zajęli swoje miejsca. Liam uruchomił silnik. Chwilę później do auta wskoczyli pozostali chłopcy i ruszyliśmy do szpitala. Zayn objął mnie ramieniem. Położyłem na nim głowę i wymamrotałem:
-Nie powinienem pozwolić jej tam pójść. Gdybym ją zatrzymał, nic by się nie stało. Ona mi ufała, a ja ją zawiodłem. Gdybyście widzieli, jak na mnie zareagowała, jak ją znalazłem. To moja wina.
Niall poklepał mnie po kolanie.
-Harry nie pleć głupstw. To nie twoja wina.
-Właśnie, że moja. Tylko moja. Zabiję tego kto jej to zrobił.
Widziałem, jak wymienili znaczące spojrzenia. Nagle Liam zapytał:
-Hazza? Co się tam właściwie stało?
-Nie wiem. Wracałem ze spotkania z Daren...-nim dojechaliśmy do szpitala opowiedziałem im wszystko ze szczegółami.-A teraz ona jest tu i nie mogę jej pomóc.-załkałem.
-Możesz.-szepnął Zayn.
-Niby jak?-rzuciłem zaczepnie.
-Po prostu idź do niej i jej nie zostawiaj. Harullka,-rzekł Louis.-obydwojgu wam na sobie zależy. Nie spieprz tego.
Zdziwiło mnie jak ci dwaj potrafili uzupełniać swoje wypowiedzi. Mimo to wysiadłem i nie czekając na resztę puściłem się pędem do szpitala. Wpadłem do środka niczym tornado. Zapytałem recepcjonistkę o Alex. Powiedziała mi, na które piętro mam iść.
-Dalej musisz pytać personel!-krzyknęła gdy biegłem już po schodach.
Dopadłem drzwi i wpadłem na korytarz. Dostrzegłem lekarza stojącego przy jednej z sal. Podbiegłem do niego. Spojrzałem w szybę. Tam była moja malutka Alex. Moje kochanie. Wszędzie stały jakieś urządzenia. Wokół niej zwisało pełno kabli, rurek i wężyków. Wszystko łączyło jej ciało z aparaturą rejestrującą parametry życiowe.
-Panie doktorze, co z nią?-zapytałem
Mężczyzna popatrzył na mnie.
-Pan jest kimś z rodziny?
-Tak jakby. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Mieszkamy razem...-wyjaśniłem zmieszany, dorzucając wstawkę o mieszkaniu, jakby to coś wyjaśniało.-Więc co z nią?

*********************************************************************************
Witam ponowienie :) Mój obiecany 13 rozdział. Mam nadzieję, że troszkę podbudowałam napięcie. Cóż, jak myślicie, czy lekarz powie Hazzie co z Lex? Czy dziewczyna przeżyje? Jeśli chodzi o następne rozdziały. 14 może was troszkę znudzić, ale w 15 poleci mały koktajl Mołotowa. Będzie się wydawało, że akcja zmieni się o 180 stopni. Przez cały tydzień rehabilitacja, więc następnej części możecie się spodziewać w piątek, choć postaram się dodać znacznie szybciej. Buziaki i czekajcie cierpliwie.
Lex_<3

sobota, 21 stycznia 2012

Rozdział 12

Daren bardzo się zmieniła. Kiedyś była świetną dziewczyną, a teraz to lepiej nie mówić. W pierwszej chwili zupełnie jej nie poznałem. Stałem pod Okiem i czekałem na nią. Nagle podbiegła do mnie jakaś plastikowa Barbie, rzuciła mi się na szyję i zaczęła szczebiotać:
-Harry, jak miło cię widzieć! Ależ się stęskniłam. No daj buziaka.
Stałem wrośnięty w ziemię nie mogąc się ruszyć.
-Ej, co jest? Nie poznajesz mnie? To ja, Daren.-zapiszczała.
-O matko. Daren. Nie poznałem cię.-odzyskałem zdolność ruchu, więc przytuliłem ją i pocałowałem w policzek.-Może się przejdziemy?-zaproponowałem.
-Chętnie.-uśmiechnęła się, a ja pytałem sam siebie jak te kilogramy tapety jeszcze nie odpadły z jej twarzy.
Chwyciła mnie za rękę i ruszyliśmy na spacer. Chodziliśmy tak ładnych parę godzin nie znajdując wspólnego tematu do rozmów. Ona ciągle nawijała o kosmetykach, ciuchach i przyjaciółkach, które uwielbiają nasz zespół. Zupełnie nie wiedziałem co robić. Na szczęście z opresji wyratowała mnie komórka dziewczyny, która dała o sobie znać.
-Ups. Sorcia. Tylko odbiorę.-wygrzebała ją z przepastnej, różowej torby i swoim szponiastym, wściekle różowym tipsem wcisnęła zieloną słuchawkę.-Halo? Cześć tatku! Czy ja wiem, która jest godzina? Och, na prawdę? Z kim? Z Harrym. Tak z tym Harrym. Dobrze. Będę za godzinkę. Pa!-wrzuciła telefon do torby i powiedziała-Muszę wracać. Odprowadzisz mnie?
-A,tak. Jasne.-złapałem ją za rękę.-Chodźmy.
Weszliśmy na plac Oka. Z tego miejsca do jej domu było około 10 minut drogi. Nagle ktoś ją potrącił, a ta wrzasnęła:
-Uważaj jak biegasz, suko! Nie ćpaj tyle!-zerknęła na mnie.-Chodźmy, nie chcę się spóźnić.
Mimo mojego wielkiego zaskoczenia jej zachowaniem ruszyłem we wskazanym kierunku. Oglądałem się jeszcze kilka razy, ale nie widziałem już tej dziewczyny. Zdawało mi się, że to była Alex. Ale przecież to niemożliwe, bo ona była z Philem. Musiało mi się przywidzieć. Nagle stanęliśmy pod nowoczesnym apartamentowcem.
-Jesteśmy na miejscu.-zapiszczała.-Spotkamy się jeszcze kiedyś? Może zabierzesz mnie do siebie, chciałabym znów spotkać chłopaków z zespołu.-przysunęła twarz niebezpiecznie blisko mojej.
-Oczywiście. Odezwę się do ciebie. Pa.-cmoknąłem ją w policzek i ruszyłem w tą samą stronę z której przyszliśmy. Nie oglądając się, wiedziałem, że stoi na chodniku ze zdziwioną miną. Czemu w ogóle się z nią umówiłem? Chciałem sprawić, żeby Lex była zazdrosna? Kiedyś ja i Daren byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale potem to się zmieniło. Moja sława sprawiła, że jej odbiło. Ona zupełnie różni się od Alexis. Lexi jest cicha, skromna, słodka, opiekuńcza i nie tylko. Jest ładna. A Daren? Ona teraz wygląda okropnie. Ten plastikowy sposób bycia, ta tapeta. Zdecydowanie nie dla mnie. Mogłem przecież próbować z Alex. Zawsze kiedy coś mówiła, kiedy się uśmiechała to ogarniała mnie chęć, żeby ja pocałować. Kiedy była z którymś z chłopaków, nieważne czy się dotykali czy po prostu gadali, czułem ukłucia zazdrości. Eh, po prostu jestem głupi. Louis miał rację. Mam czego żałować.
-Poproszę gumę miętową.-powiedziałem i położyłem na ladzie pieniądze. Tak rozmyślając dotarłem aż na plac przy Oku. Facet podał mi paczkę gum i resztę, a ja wsadziłem to do kieszeni i ruszyłem do domu. Sam nie wiem, po co je kupiłem. Zachowałem się jak automat. Po zrobieniu kilku kroków, spojrzałem w przejście między stoiskami, bo wydawało mi się, że to właśnie tu wbiegła ta tajemnicza postać przypominająca Alex. Zauważyłem, że w cieniu budki ktoś leży. Moje serce zaczęło bić szybciej i czułem, że ogarnia mnie fala niepokoju. Wrodzona ciekawość kazała mi podejść i sprawdzić czy wszystko gra. Zrobiłem kilka kroków w kierunku tej osoby i spojrzałem na jej ciało. To niemożliwe. To nie może być ona. Podszedłem jeszcze bliżej. Leżała nieruchomo. Spojrzałem na bluzkę i natychmiast ją poznałem. Padłem na kolana i odgarnąłem jej włosy z twarzy. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.


*********************************************************************************
Obiecany rozdział 12. Przepraszam, że jest tak krótki, ale obiecuję, że następne będą dłuższe. Po prostu chciałam skończyć w takim ekscytującym i zarazem tajemniczym momencie :) Teraz już każdy może dodawać komentarze. Nawet ci, którzy nie mają kont Google. Troszkę poprzestawiałam prywatność bloga i zmieniłam wystrój. Nieznacznie, ale jednak. Jak wam się podoba? Do następnego ! Lex_<3

Rozdział 11

Kochane moje witam ponownie ! . Zanim rozdział to kilka słów ode mnie. Przepraszam za taką przerwę, ale rehabilitacja mnie wykańcza, więc po powrocie nawet nie mam siły odpalać tegoż cudownego sprzętu. W ramach rekompensaty zamierzam dodać wam 11, 12 oraz 13 rozdział. Dziękuję, że zaczynacie wreszcie komentować. Dziś rozdzialik 11 i może 12. Natomiast jutro na 1000% 13, a może i 14... No zastanowię się. Od razu zapowiadam, że szybko kończyć nie zamierzam, gdyż w tej chwili JEST już, w stanie papierowym, aż 21 rozdziałów, a perspektywy i pomysły na następnych kilkanaście mam w głowie. Mam nadzieję, że się nie znudzicie :) To co przeczytacie teraz, w bohomazie nr 11, powinno was zaskoczyć. Myślę, że tego się nie spodziewałyście. Zapraszam na rozdział 11 ... :

-Mamo!-krzyczałam przechylając się przez balustradę.-Pomóż!
-Czego się drzesz?! Stało się coś?! Ana wyszła coś załatwić!-odkrzyknął Niall.
-Eh, już nic! Smacznego!-wrzasnęłam. Wiedziałam, że coś je bo oglądał TV.
Podeszłam do drzwi pokoju Zayna. Delikatnie zapukałam. Nikt nie odpowiadał. Sprawdzę tylko czy jest w środku, pomyślałam, nacisnęłam klamkę i wsunęłam się do środka. Chłopak leżał na łóżku z zamkniętymi oczami i słuchawkami w uszach. Ruszyłam w jego kierunku. Dotknęłam delikatnie jego łokcia. Otworzył oczy i posłał mi uśmiech.
-Pomóż.-jęknęłam błagalnie.
Podniósł się, otaksował mnie wzrokiem i powiedział:
-Ruszamy do pokoju. Mamy niewiele czasu, żeby wyszykować księżniczkę na bal.
Uśmiechnęłam się. Złapał mnie za rękę i pociągnął do mojej sypialni.
-Siadaj.-wskazał na moje łóżko i zamknął drzwi na klucz.
-Zayn? Co robisz?-zapytałam niepewnie.
-Co robię? Zamykam drzwi. Dziwi cię to? A chcesz, żeby co sekundę tu zaglądali?-pokiwałam przecząco głową.-No widzisz, ja też. A teraz siadaj i za żadne skarby się nie odzywaj.
Usiadłam, tak jak mi kazał, a on zniknął w mojej szafie. Buszował tam Bóg wie ile czasu. Co chwilkę ktoś pukał do drzwi próbując dostać się do środka, a on tylko krzyczał: Wróć za godzinę! i dalej grzebał w moich ciuchach. W końcu stanął przede mną z ciemnymi, jeansowymi biodrówkami, kremową, półprzezroczystą bluzką, beżowym sweterkiem i czarnymi balerinkami. Wcisnął mi to do rąk i wepchnął za parawan.
-Przebieraj się i wynocha. Nie ładnie jest się spóźniać.
Kilkanaście minut później, kiedy już się umalowałam i uczesałam, chłopak obejrzał mnie dokładnie, następnie przekręcił klucz w zamku, zasłonił mnie swoim ciałem i otworzył drzwi.
-A wy co? Obóz koczowniczy założyliście? Wypad, bo księżniczka nie wyjdzie!
Usłyszałam szamotaninę i po chwili chłopak zrobił krok na przód i wygłosił uroczystym tonem:
-Drodzy panowie, przed wami panna Alexis Julie. Księżniczka rodziny Direction.
Odsunął się na bok, a ja wyszłam do holu.
-Jezu Chryste! Ty jesteś...-zaczął Liam.
-Piękna.-dokończył Niall.
-Dżizas krajst! Wyglądasz cudownie!-zachwycał się Louis.
Uśmiech rozświetlił moją twarz.
-Zayn, jesteś cudotwórcą. Dziękuję.-cmoknęłam go w policzek.
-Nie przesadzaj. Ja cię tylko opakowałem.-zadowolenie wkradające się na jego twarz wykrzywiło mu usta w uśmiechu.-To ty jesteś piękna.
Chłopcy zaczęli pogwizdywać i oglądać mnie z każdej strony.
-Co tu się, u diabła, dzieje?!-w drzwiach swojego pokoju stanął Harry zapinając koszulę. Chłopcy zasłonili mnie swoimi ciałami.
-Nic.-rzucił Niall obojętnie.
-No chyba widzę, a raczej słyszę, nie?-sarknął Hazza.
-Raczej nie widzisz, ale spójrz.-rzekł Lou i odsunął się odsłaniając mnie.
Ręce Harego zawisły w powietrzu. Oczy powiększyły się do rozmiarów zaciśniętych pięści.
-Wow. Wyglądasz, hmm, cóż. Wyglądasz ślicznie-wydukał.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się.-Liam, ruszamy?
-A, tak.
Zaczęłam schodzić po schodach. Na dole czekała mama.
-Wyglądasz przepięknie! Baw się dobrze skarbie.-cmoknęła powietrze obok mojego policzka żeby nie zniszczyć mi makijażu.
Nagle Lou wyrósł tuż obok mnie.
-Mówiłem już, jak dobrze wyglądasz Mała?
-Mówiłeś.
-To powtarzam jeszcze raz. Wyglądasz bosko. Wprost nieziemsko.-spojrzał na schody.-A teraz żałuj. Tylko to ci zostało stary.-zwrócił się do kogoś za moimi plecami.
Obróciłam się. W korytarzu stał Zayn z Niallem, a dalej, na schodku, Harry.
-Że kto?-zapytał Zayn.-Że ja? Przecie...
-Nie ty łosiu!-wpadł mu w słowo.-On.-kiwnął głową w stronę Harolda.
Nim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć rzuciłam:
-To my będziemy lecieć, nie Liam?-otworzyłam drzwi i ruszyłam w stronę samochodu chłopaka.
-Pa!-krzyknęli wszyscy machając mi na pożegnanie. Odmachałam, zamknęłam drzwiczki auta i zapięłam pas. Liam zajął miejsce kierowcy i ruszył. 20 minut później zatrzymał samochód pod "Rozalie".
-Dzięki. Jesteś kochany.-cmoknęłam go w policzek i wysiadłam. Kiedy nachyliłam się, żeby mu pomachać powiedział:
-Tylko nie wróć zbyt późno. Gdyby coś się działo, dzwoń, a natychmiast przyjadę.
-Dzięki Liam, ale chyba nie będzie takiej potrzeby.-uśmiechnęłam się.-Pa! Będę przed dwunastą! Obiecuję!-zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam do środka.
Phil już na mnie czekał. Podeszłam do stolika, a on zerwał się z miejsca.
-Wyglądasz przepięknie.-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Dzięki.
Odsunął mi krzesło. Zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Jedliśmy i rozmawialiśmy. Kiedy kelner zebrał naczynia Phil wyciągnął ręce i złapał mnie za nadgarstki. Oparł nasze dłonie o stół.
-Lubię cię, Alexis.
-Ja ciebie też.
-Jesteś cudowna.
-A ty jesteś na prawdę przemiłym i czarującym chłopakiem. Takim honorowym i męskim.-dodałam po chwili zastanowienia. Nie wiedziałam jeszcze jak bardzo się mylę.
-Może się przejdziemy?-zaproponował.
-Jasne.-I to był kolejny raz tego wieczoru, kiedy tak koszmarnie się pomyliłam. Gdybym wiedziała co nastąpi później nigdy nie zgodziłabym się na to co mi zaproponował.
Wyszliśmy z restauracji i trzymając się za ręce ruszyliśmy ulicami Londynu. Nagle Phil wciągnął mnie w jakąś uliczkę.
-Na pewno tędy? Może pójdźmy inną droga.-zaczęłam niepewnie.
-Nie masz się czego bać. Pójdziemy na skróty. Chodź.-mocniej ścisnął moją dłoń.
Szliśmy jeszcze kawałek, a potem chłopak skierował się do załomu w murze. Złapał mnie za obie dłonie i przyciągnął do siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował. Ale nie delikatnie. Ten pocałunek zdawał się wręcz krzyczeć: Jesteś moja! . Był tak nachalny i tak władczy. Oparł mnie o mur. W pewnym momencie jego dłonie powędrowały na moje pośladki.
-Phil, nie.-szepnęłam odsuwając jego usta od moich.
-Cii.-zgrzytnął i pocałował mnie znowu.
Jego ręce wędrowały po moim ciele, a kiedy próbował wcisnąć mi rękę pod bluzkę odsunęłam się i gwałtownie zaprotestowałam:
-Nie Phil. Nie chcę.
-Oj daj spokój. Chcesz tego.-sapnął i przywarł do mnie ciałem.
-Nie.-próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku.
Chłopak przycisnął mnie z całej siły do muru.
-Ale ja tego chcę. Więc przestań się wyrywać, dobrze ci radzę. Będzie mniej bolało.-próbował rozpiąć guzik moich biodrówek. Zaczęłam płakać.
-Phil, proszę, nie...-szlochałam.
-Och, przymknij się smarkulo.-warknął i uderzył mnie w twarz.
Poczułam jak coś ciepłego i gęstego spływa po moim policzku.
-Ał.-chlipnęłam.-Phil, proszę puść.
-Zamknij się.-znów uderzył mnie w twarz.
Krzyknęłam. Ból był nie do zniesienia. W tedy uderzył mnie jeszcze raz. I jeszcze jedno uderzenie.
-Sama tego chciałaś.-wycedził i znów uderzył, tym razem trafiając w nos. Po chwili zadał cios ostateczny. Tym razem w brzuch. Skuliłam się i jęknęłam. Nagle nad jednym z wejść zapaliło się światło. Rozdrażniony chłopak odwrócił głowę.
-Co do chu...
Skorzystałam z okazji i mimo koszmarnego bólu wewnątrz ciała odepchnęłam go. Wiedziałam, że to moja jedyna szansa.
-Hej!-krzyknął, a ja puściłam się pędem w stronę głównej ulicy. Biegłam na oślep. Słyszałam piski opon i dźwięki klaksonów. Biegłam nie zwracając na nic uwagi. Chciałam uciec jak najszybciej i jak najdalej od niego. Zobaczyłam rozświetlony plac i pobiegłam w tamtą stronę z nadzieją na znalezienie bezpiecznego schronienia. Ludzie wykrzykiwali jakieś niecenzuralne obelgi gdy ich potrącałam. Jakaś dziewczyna wrzasnęła, że mam tyle nie ćpać. Przez moment wydawało mi się że był z nią Harry. Pobiegłam w kierunku jakiegoś przejścia między straganami. Potknęłam się o krawężnik i upadłam. Zabolała mnie ręka. Chciałam się podnieś, ale ból był jeszcze silniejszy. Nawet mój brzuch i to co w środku niego dało znać o tym, że coś jest nie tak. Podczołgałam się pod ściankę jednej z bud. Wyczerpana i z okropnym bólem wewnątrz oparłam się o nią plecami i zamknęłam oczy, żeby powstrzymać potoki łez. Świat zawirował, a ja straciłam przytomność.

*********************************************************************************
Teraz cierpliwie oczekujcie na następny :)
Buziolki, Lex_<3

środa, 18 stycznia 2012

Rozdział 10

Od tygodnia przyjeżdżałam z chłopcami i mamą do studia. Ciągle czułam się trochę nieswojo w ich towarzystwie, ale nasze relacje bardzo się zmieniły. Louis był dla mnie jak starszy brat. Za każdym razem gdy mnie przytulał, cmokał w policzek lub zwyczajnie dotykał czułam specyficzny prąd przeszywający moje ciało. Niall był jak młodszy brat, mimo tego, że był starszy ode mnie o 2 lata. Trochę upierdliwy, ale przesłodki. Zayn był kimś w rodzaju najlepszej przyjaciółki w męskim wydaniu. Liam przypominał mi tatę,  za którym tak strasznie tęskniłam. Natomiast Harry był zagadką. Gdy byliśmy sami często rozmawialiśmy, śmialiśmy się lub po prostu siedzieliśmy obok siebie, stykając się kolanami i posyłając sobie uśmiechy. Jednak gdy obok pojawiał się ktoś trzeci trzymał się ode mnie jak najdalej. Mało się uśmiechał, prawie wcale się nie odzywał. Nie potrafiłam go zrozumieć. Kiedyś, gdy siedzieliśmy obok siebie w vanie, a reszta poszła po jedzenie zapytałam go:
-Harry, czemu kiedy jesteśmy sami zachowujesz się inaczej niż przy ludziach?
-Słucham?-zapytał wyrwany z rozmyślań.
-Pytałam, czemu zachowujesz się tak dziwnie przy ludziach, a przy mnie jesteś inny.
-Zdawało ci się.-rzucił odwracając wzrok.
-Nie, nie zdawało i nie zdaje.-przysunęłam się do niego i chwyciłam za rękę. Zdziwiony moim zachowaniem wzdrygnął się, ale nie zabrał dłoni.
-Alex, daj spokój.-ścisnął moją dłoń.-Skończ to głupie gadanie i przytul się. Lepiej zrobisz.-uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. Mama i chłopcy długo nie wracali, a ja nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się z głową na kolanach Harrego. Jego prawa ręka oplatała mnie w pasie, a lewa dłoń była wplątana w moje długie włosy. Delikatnie obróciłam się i spojrzałam na jego twarz. Patrzył za okno, a ja nie mogłam wyczytać z jego miny żadnej wskazówki co do jego nastroju. Przekręciłam się i ułożyłam twarzą w stronę jego brzucha. Spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech. Dotknęłam dłonią jego twarzy, potem klatki piersiowej i brzucha. Wtuliłam twarz w jego ciało i ponownie zasnęłam. Obudziło mnie delikatne głaskanie po plecach i czuły głos szeptający wprost do ucha moje imię. Otworzyłam oczy, a Harry szepnął:
-Alex wstawaj. Jesteśmy na miejscu.
-Co? Jak to?
-Nijak, pani Styles. Wstajemy!-krzyknął Louis.
Usiadłam prosto i przetarłam oczy.
-Chyba było ciekawie...-gwizdnął Niall.
Spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem.
-Że jak?
-Odcisnęłaś sobie na policzku ślad od guzika przy spodniach Hazzy... Harry, co masz na swoją obronę młody człowieku?-zapytał z udawaną powagą blondyn.
-Och, zamknij się Niall.-rzucił Loczek i wysiadł z vana.
To był jedyny raz, kiedy zachowywał się w miarę normalnie przy innych. Nie potrafiłam go rozgryźć. Wczoraj wieczorem przy kolacji Hazza zapytał:
-Pamiętacie Daren?-chłopcy i mama pokiwali głowami.-Spotykam się z nią jutro.-oznajmił.-Życzcie mi powodzenia.
Udawałam, że zupełnie mnie to nie obeszło, no bo w końcu sama spotykałam się czasem z Philem. Ale Lou i tak wiedział swoje. Złapał mnie za rękę pod stołem i mocno ścisnął. Odwzajemniłam uścisk, a w tedy mama powiedziała:
-Alex, może opowiesz chłopakom o 13 lipca?
-Jasne. A więc...
-Zaraz, zaraz. Co jest 13 lipca?-zapytał Zayn.
-Daj jej powiedzieć, to się dowiesz.-skarcił go Liam.
-Dzięki.-uśmiech, który posłałam Liamowi wyrażał więcej, niż wszystko co mogłabym mu powiedzieć.-A więc, za 5 dni, czyli 13 lipca, będą moje siedemnaste urodziny...
-Jeah! Impreza panowie!-krzyknął Lou.
Podekscytowani chłopcy zaczęli wydzierać się jeden przez drugiego. Uznałam, że dalsze tłumaczenie i jakiekolwiek próby rozmowy spełzną na niczym.
-Jutro spotykam się z Philem.-rzuciłam w przestrzeń. Po moim wyznaniu nastała grobowa cisza.
-Znowu?-zapytał Harry.
-Tak, zaprosił mnie na obiad. To ma być mój urodzinowy prezent. Liam, podrzucisz mnie jutro na piątą do "Rozalie"? Proszę.-zrobiłam słodkie oczy.
-Jasne. Gdzie tylko będziesz chciała.-uśmiechnął się.
-Super. A teraz dziękuję i dobranoc.-wstałam i ruszyłam na górę. Od jakichś 3 dni mieszkałyśmy z chłopcami, bo mama chciała mieć ich na oku. Miałam swój własny pokój. Lokalizacja była świetna. Na przeciw pokoju była łazienka. Obok mieścił się pokój Louis'ego, a z drugiej strony mamy.
-Dobranoc!-krzyknęli, gdy znikałam u szczytu schodów.

*********************************************************************************
Trololololo mamy rozdział 10 ! . Postanowiłam, że dodam go już dziś, na wypadek, gdybym jutro nie mogła.  Choć jeśli mi się uda to jutro oczywiście dostaniecie kolejny. Dzięki trzem przemiłym osóbkom, które domagają się dwóch rozdziałów dziennie, przemyślę sprawę. Jejusiu , muszę się wam znów pochwalić odwiedzinami . Znów otwarcia z Rosji, Niemiec i Polski. Oczywiście zwiększyła się ich liczba. Ale, ale pojawiły się też otwarcia z Włoch !!! . Jejuniuu . Taki banan na mordzie, że moja matka zaczyna podejrzewać, że coś biorę. :) Pozdrawiam moje kochane, motywujące czytelniczki : Emmę, Marlenę i TheCzekoladę . Dziękuję, że jesteście <3 Pisanie nabiera sensu <3 Buziaczki :* Lex_<3

Rozdział 9

-Mama!-wrzasnęłam i rzuciłam jej się na szyję.
-Alex, słoneczko.-szepnęła przytulając mnie.
-Tak bardzo tęskniłam.
-Ja też skarbie.
Odsunęła mnie od siebie na długość ramion. Zlustrowała mnie spojrzeniem, obróciła wkoło i znów przytuliła.
-Aleś ty wyrosła. Tak dawno cię nie widziałam.
-Też się zmieniłaś. Oczywiście na plus.-uśmiechnęłam się.
-Ekhm.-chrząknął Louis.-Nie chcę przeszkadzać, ale może by tak przełączyć na język angielski?
Odwróciłyśmy się do niego. Stałyśmy obok siebie ściskając swoje dłonie.
-O matko! Wy, wy, wy, wy jesteście...-zaczął jąkać się Niall.
-...identyczne.-dokończył Zayn patrząc na nas wielkimi oczami..
Zaśmiałyśmy się. Spojrzałyśmy na siebie. Faktycznie byłyśmy bardzo podobne.
-Alex?-zwrócił się do mnie Harry.
Spojrzałam na niego zaskoczona tym, że w ogóle się do mnie odezwał.
-Chciałaś iść do łazienki, zgadza się?-spojrzał znacząco na mamę.
-Prawda.-posłałam mu słodki uśmiech.-Mamo, pokażesz mi gdzie jest toaleta?
-Oczywiście kochanie. Chodźmy.-objęła mnie ramieniem.-A wy skończcie się tak gapić. Nie rozpłynie się przecież.-rzuciła przez ramię nawet się nie oglądając i uśmiechnęła się do mnie lekko wypychając za drzwi.
Idąc korytarzem opowiedziałam jej o podróży, Stepsie i o tym jak poznałam chłopaków. Zaniepokoiła się, gdy wspomniałam o omdleniu.
-To pewnie przez ten stres.-spojrzała na mnie z przekornym uśmiechem.
-Nawet o tym nie myśl.-spojrzałam na nią ostrym wzrokiem.-Przecież doskonale wiesz, że to na pewno nie mogła być reakcja na zespół. Znasz mnie.-dorzuciłam.
-Przecież wiem, słoneczko.-uśmiechnęła się.-Ale już wszystko w porządku? Chłopcy się tobą zajęli?
-Tak mamo, już wszystko ok.
-Cieszę się skarbie. Wreszcie jesteśmy razem.-uściskała mnie bardzo mocno.-Trafisz sama do studia? Muszę pogadać z chłopakami. Gdyby coś się działo, albo nie mogłabyś trafić po prostu kogoś zapytaj. Kocham cię.-dmuchnęła w moją stronę pocałunek i wyszła z łazienki. Oparłam czoło o zimną taflę lustra. Potem weszłam do kabiny. Załatwiłam potrzebę i ewakuowałam się do pomieszczenia z umywalkami. Umyłam ręce i twarz. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Szybko poprawiłam to co mogłam w takich warunkach poprawić i opuściłam toaletę. Ruszyłam w stronę z której przyszłam. Czemu tak zaskoczył mnie widok chłopaków w studiu? Cóż, nie spodziewałam się ich. Nigdzie nie było żadnej wzmianki kto tam nagrywa. Stawiałam na to, że mama jest menadżerką jakiejś jednosezonowej gwiazdeczki, a nie tak popularnego zespołu. Choć fajnie im się złożyło. No bo oni są One Direction, a studio ma numer 1D... No tak! Jaka ja jestem głupia! To właśnie była ta informacja! Ależ mam opóźnione myś...
-Ała!-krzyknęłam, gdy upadałam na ziemię po zderzeniu z czymś twardym.
-Nic ci nie jest?-zapytał ktoś lekko zaniepokojonym głosem.
Podniosłam wzrok. Przede mną stał chłopak, na oko jakieś 19lat. Przyglądał mi się z uwagą.
-Wszystko ok.
Wyciągnął do mnie dłoń. Chwyciłam ją, a on podciągnął mnie do góry. Zakręciło mi się w głowie. Zachwiałam się.
-Chyba jednak nie.-rzucił i złapał mnie za ramiona.-Co tu robisz? Nie powinnaś kręcić się sama po wytwórni. Nie widziałem cię tu wcześniej.
-Hm, moja mama pracuje dla kogoś, kto tu nagrywa.
-Ach, ty pewnie jesteś córką Any.-uśmiechnął się.
-Skąd wiesz?-zapytałam zaskoczona jego odpowiedzią.
-Od rana nie mówi się o niczym innym, tylko o twoim przyjeździe. Recepcja, korytarze, studia. Wszędzie jesteś tematem numer jeden. Poza tym jesteście bardzo podobne.-znów się uśmiechnął.-Jestem Phil. Pracuję tu.
-Alexis. Mógłbyś coś dla mnie zrobić? Proszę.-uśmiechnęłam się.
-Co tylko chcesz.
-Zaprowadzisz mnie do studia? Nie trafię tam sama.
-No to chodźmy.-podał mi rękę. Chwyciłam ją i ruszyliśmy. Opowiadał mi o sobie i swojej pracy. Pytał też o mnie. Zręcznie unikałam odpowiedzi. Nim się spostrzegłam dotarliśmy na miejsce. Zanim otworzył drzwi zapytał:
-Podasz mi swój numer? Chciałbym się z tobą kiedyś spotkać.
-Jasne.-podyktowałam mu swój numer.
-Dzięki. W takim razie, zapraszam.-rzucił i otworzył drzwi. Weszłam do środka, a on uśmiechnął się do chłopaków i powiedział:
-Oddaję zgubę. Pilnujcie jej.
-Zabawne.-prychnęłam. Udawana złość-opanowana do perfekcji. Chłopak posłał mi serdeczny uśmiech, ścisnął rękę i rzucił:
-Żartowałem. Odezwę się później.
-Ok. Będę czekać.-uśmiechnęłam się, a on wyszedł.-Całkiem sympatyczny ten Phil.-zwróciłam się do mamy.
-Bardzo sympatyczny. Chyba aż za bardzo.-sarknął Harry.
-Hazza, zluzuj.-Louis spojrzał na niego ostrzegawczo.
-Nie zje jej. Starczy dla każdego.-uśmiechnął się Niall.
Spuściłam oczy. Dziwnie czułam się w ich towarzystwie. Poczułam na ramionach czyjeś silne dłonie. Usłyszałam głos Louis'ego:
-Nie zawstydzajcie jej.-delikatnie zaczął masować moje ramiona.-Rozluźnij się. Teraz jesteśmy rodziną.
Chciałam odwrócić twarz i spojrzeć na niego, ale on cmoknął mnie w policzek.
-Witamy w rodzinie Direction, panno Waver. A może powinienem powiedzieć pani Styles?-zaśmiał się Lou. Zmieszana spojrzałam na Harrego, który posłał Louis'emu mordercze spojrzenie, a potem uśmiechnął się do swoich dłoni.
-Momencik. Że jak?-z zawieszenia wyrwał mnie głos mamy.
-Nic. Harry po prostu zamierza wcielić się w Romea i porwać pannę Julię w świat miłości.-zaszczebiotał Liam.
-Chyba śnisz.-rzucił Zayn.-Raczej pod London Eye. I dopiero tam, w kapsule, do krainy miłości...To bardziej w jego stylu.
-Ani mi się ważcie! Bo jak nie...-mama zaczęła strasznie szybko mówić.-Ona ma dopiero 16 lat!
-Ale to nie to samo co 6... Więc już nie oskarżą mnie o pedofilię...-Harry uśmiechnął się nieśmiało.
-Nie przeginaj smarkaczu!-krzyknęła mama ze śmiechem.-Marsz za szybę i nagrywać! No już! Wynocha! Nie ma was tu!-zaczęła przeganiać ich jak stadko gęsi.-Co za nieznośnie chłopaczyska!-zaśmiała się i z twardym wyrazem twarzy pogroziła im palcem przez szybę.-No to nagrywamy Lex. Przed tobą Everything About You. 
Nacisnęła nagrywanie i uniosła kciuk w górę. Liam zaczął śpiewać, a ja odpłynęłam w zupełnie inny świat.

*********************************************************************************
Siemanejro dziewczęta ! . Otóż rozdział 9 właśnie się przed wami ukazał. W poprzedniej notce o tytule : Chcecie ?  zadałam pytanie. Czekam na odpowiedzi, ponieważ jutro mam rehabilitację i rozdział 10 dodam dopiero późnym popołudniem lub w piątek. No chyba że pod poprzednim wpisem zobaczę min. 10 komentarzy, które jednoznacznie potwierdzą, że chcecie rozdział 10 wcześniej. :) Buziaki :* Lex_<3

wtorek, 17 stycznia 2012

Chcecie ?

Daję wam czas do jutra, do godziny 16. Powiedzcie czy chcecie dwa rozdziały dziennie, czy wystarczy wam jeden? W chwili obecnej tworzę rozdział 16. Mam jakąś wenę twórczą :) Buziaki :* Lex_<3

Rozdział 8

-Może powinniśmy wezwać lekarza?-zapytał zaniepokojony Liam.
-Właśnie. Może coś jej się stało?-dodał Zayn.
Popatrzyłem na nią. Nie wyglądała źle.
-Dajmy jej jeszcze chwilę, a jeśli nic się nie stanie zadzwonię po lekarza.
-Louis ma rację. Dajmy jej jeszcze chwilę.
Zerknąłem na Harrego. Siedział wpatrzony w Alex jak w najpiękniejszy obraz. Położyłem dłoń na jego ramieniu.
-Mały, to nic nie da. Dzwonię na dół, niech kogoś tu przyślą.-podszedłem do telefonu i podniosłem słuchawkę. Nim zdążyłem nacisnąć pierwszą cyfrę usłyszałem krzyk Hazzy:
-Lou stój! Budzi się!
-Co?!-rzuciłem słuchawkę i podbiegłem do nich. Dziewczyna akurat otworzyła oczy. Odruchowo spojrzałem na Małego. Wielki uśmiech rozjaśnił jego twarz. Rzuciłem chłopakom porozumiewawcze spojrzenia. Uśmiechnęli się.
-Gdzie ja jestem? Co się stało? I co WY tu robicie?-wyparowała natychmiast mocno akcentując słowo WY w ostatnim pytaniu.
-Cii. Nic nie mów. Jesteś w studiu, zemdlałaś i upadłaś prosto w ramiona Harrego,-poruszyłem zabawnie brwiami-a my przyjechaliśmy nagrać nową piosenkę.-szybko wyjaśniłem z uśmiechem na twarzy.
Jej mina-bezcenne. Uniosła delikatnie głowę i usiadła. Harry w ułamku sekundy znalazł się tuż obok niej. Trzymał ją za rękę, a jej twarz ściągnęło zmieszanie.
-Jak się czujesz?-Harry zagadnął onieśmieloną nastolatkę.
-Hm, dobrze.-odpowiedziała wbijając wzrok w swoje kolana ukryte pod kocem.
-Jesteś pewna? Bo wiesz, nie chcę nic mówić, ale po ostatnim zapewnieniu, że wszystko z tobą ok, wpadłaś mi w ramiona...-uśmiechnął się lekko, a dziewczyna zarumieniła się-A może czegoś potrzebujesz?-Loczek zasypywał ją kolejnymi pytaniami.
-Harry, daj już spokój.-Liam położył mu dłoń na ramieniu.
-W zasadzie, to chciałabym skorzystać z toalety.
-W takim razie proszę ze mną.-uśmiechnąłem się i podałem jej dłoń. Ścisnęła ją, wstała i ruszyliśmy do drzwi.
-Hej, Alex!-krzyknął Niall.
-Nie drzyj się! Na pewno nie jest głucha.-zganił go Zayn.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Masz strasznie fajną bluzę. Widzę, że przewidujesz przyszłość, a na dodatek zaopatrzyłaś się w coś co ułatwi ci poruszanie po backstage'u. Gratuluję.-powiedział Niall wyszczerzając te swoje krzywe ząbki w uśmiechu.
Wszyscy automatycznie spojrzeli na bluzę. Faktycznie była świetna.
-Sama ją zrobiłaś?-zapytał Harry z rezerwą i nutką rozczarowania w głosie. Wiedziałem, że Mały nie lubi nachalnych fanek.
-Nie. Dostałam w prezencie. Ale czy możemy pogadać o tym kiedy wrócę z łazienki?-uśmiechnęła się do mnie znacząco.
-Ach, tak. Proszę bardzo, moja droga.-wytwornie się ukłoniłem otwierając drzwi. Nagle Alex zesztywniała. Spojrzałem na nią. Jej oczy przybrały rozmiar piłek tenisowych. Podążyłem za jej wzrokiem. Delikatnie puściłem jej dłoń. Uśmiechnąłem się i odsunąłem z pola rażenia.

*********************************************************************************
Tamtadadam rozdział 8 przed wami. Jak myślicie, kogo zobaczy Alex? Wpadłam na pewien pomysł. Otóż zastanawiam się czy nie dodawać dwóch rozdziałów dziennie. Co o tym myślicie? Ale muszę się wam pochwalić, że mojego bloga w Polsce otworzono 163 razy, w Niemczech raz i w Rosji 5 razy. Wiecie jaki szok przeżyłam widząc to w statystykach? Normalnie aż mi szczęka opadła. Miłego czekania na rozdział 9. Buziaczki :* Lex_<3

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rozdział 7 + niespodzianka (chyba niemiła...) dla Marleny :)

Podróż minęła mi dość szybko. Gdy wylądowaliśmy pierwsza znalazłam się przy drzwiach. Byłam taka szczęśliwa. Kiedy wychodziłam z korytarza do hali przylotów rozglądałam się na boki. Szukałam mamy. Ciągle mijali mnie ludzie biegnący do swoich rodzin. Zrzedła mi mina. Czyżby mama zapomniała? Po chwili w tłumie zobaczyłam postawnego, ciemnoskórego mężczyznę z tabliczką na której widniał napis: Lex Waver. Witamy!. Zawahałam się, ruszać czy stać? Musiałam wyglądać jak kretynka. W końcu zebrałam się w sobie i podeszłam do niego.
-Ym, dzień dobry. Pan zda...
-Alexis, prawda?-przerwał mi. Kiwnęłam potakująco głową. Mężczyzna wyciągnął rękę.-Daj. To musi być ciężkie.
Podałam mu laptopa i plecak.
-Chodźmy po twój bagaż i ruszamy do studia.
Popatrzyłam zdziwiona. Do studia? O co chodzi? Gdzie mama? I kim, do cholery jasnej, jest ten koleś?
-Jaki kolor ma walizka?-zapytał gdy doszliśmy do taśmy.
-To ta zielona.
-Ta?-wskazał na zbliżający się bagaż.
-Aham.-przytaknęłam. Szybkim ruchem zdjął walizkę.
-Chodź za mną. Tylko się nie zgub.
Posłusznie ruszyłam za tym obcym kolesiem. Wyprowadził mnie na parking. Chwilę później stanęliśmy przy czarnym aucie terenowym z przyciemnionymi szybami. Wpakował moją walizkę i torby do bagażnika. Otworzył drzwi i rzucił:
-Wskakuj.
W jego sposobie mówienia było coś, co kazało mi go słuchać. Wdrapałam się na siedzenie. Zamknął za mną drzwi. Po sekundzie siedział już na fotelu kierowcy. Wow! Magik? Przekręcił kluczyk, samochód cicho warknął i ruszyliśmy. Zapięłam pas. Jechaliśmy kilka chwil w milczeniu.
-Alexis, jak ci minęła podróż?-zagadnął kiedy dojechaliśmy do skrzyżowania.
-Cóż. Dobrze.
-Zmęczona?-popatrzył na mnie we wstecznym lusterku.
-Nie bardzo. Lubię latać.-uśmiechnęłam się.
Znów ruszyliśmy. Kiedy zatrzymaliśmy się na następnych światłach odwrócił się i powiedział:
-Przepraszam, nie przedstawiłem się. Mam na imię Steps i jestem ochroniarzem twojej mamy i zespołu. A teraz również twoim.-dodał ruszając.
Że jak?! Że czym on jest?! Ochroniarzem?! No bajka! Co to w ogóle ma być?! Jakiś żart?! Zatrzymał wóz pod jakimś daszkiem wyrastającym z ciemnego budynku.
-Jesteśmy na miejscu. Wysiadaj.
Zrobiłam co mi kazał. Stanęłam pod drzwiami. Kiedy podszedł do mnie położył mi dłoń na ramieniu.
-Masz świetną bluzę i genialny napis. Czuję, że to prawda. Niedługo to się sprawdzi. A jeśli nie wszystkich to przynajmniej Loczka.-uśmiechnął się znacząco.-Chodźmy.
Ruszyłam za nim. Pokonaliśmy chyba kilometry korytarzy i schodów nim stanęliśmy przed drzwiami z napisem: Studio nagraniowe 1D.
-To tu.-pchnął drzwi. Moim oczom ukazał się obszerny pokój z konsolami i dwoma mniejszymi pokoikami oddzielonymi szybami od głównego pomieszczenia.-Usiądź tu i zaczekaj. Powinni się zaraz zjawić.
Chciałam zapytać kto, ale Steps już zniknął za drzwiami zostawiając mnie samą. Super. Sofa stała tyłem do wejścia. Podeszłam do niej. Usiadłam i podciągnęłam kolana pod brodę. Siedziałam w zupełnej ciszy jakieś 20 minut. W końcu wyciągnęłam z kieszeni odtwarzacz, włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę na full. "It's not me, It's not you there's a reason...". Zamknęłam oczy. Wsłuchałam się w słowa i wyobrażałam sobie, że śpiewają to tylko i wyłącznie dla mnie.
*perspektywa Harrego*
Szliśmy korytarzem do studia. Na dole Sue rzuciła:
-Ta mała czeka na was na górze. Hazza, tylko nie zejdź, a wy go pilnujcie!
O co jej chodziło?
-Chłopaki?-zacząłem.
-No?-rzucił Zayn.
-A jak ta mała będzie jakimś potworem?
-Harry, nie bądź śmieszny!-warknął Lou.-Zaraz się przekonamy.
Delikatnie otworzył drzwi. Siedziała na sofie.
-Yyyy, cześć.-zagadnął Liam.
Nie zareagowała. Podeszliśmy bliżej. Teraz usłyszeliśmy, że słucha muzyki.
-Ona słucha "Stand up"!-krzyknął Niall.
Dziewczyna nawet nie drgnęła. Stanęliśmy przed nią. Kiedy Liam i Louis się rozsunęli szczęka mi opadła. Ona była piękna. Miała jakieś 16lat. Słuchała z zamkniętymi oczami. To tak jak ja. Bujała się delikatnie i lekko uśmiechała do swoich myśli. Louis przyklęknął przed nią i leciutko dotknął jej kolana. Gwałtownie otworzyła oczy, które przybrały rozmiar spodków od filiżanek. Miały intensywnie zielony kolor. Zerwała się na równe nogi i przejechała zdziwionym, a jednocześnie przerażonym wzrokiem po naszych twarzach. Wyciągnęła, a raczej wyszarpnęła z uszu słuchawki i przeczesała palcami bardzo długie, kasztanowe włosy. Była szczupła i miała ładny biust.
-Hej, ty jesteś...?-zapytał Niall.
-Alexis. A wy to One Direction.-bardziej stwierdziła niż zapytała.-Przepraszam, ale jeden facet kazał czekać mi tu na moją mamę i, no wiecie...-zaczęła się jąkać.
-Spokojnie.-podszedłem do niej.-Wiemy o wszystkim.
Popatrzyła na mnie zmieszana, ale szybko spuściła wzrok.
-Właśnie. Twoja mama jest naszą menadżerką.-rzucił Zayn podchodząc bliżej. Dziewczyna zbladła i zachwiała się.
-Co ci jest?-złapałem ją za rękę.
-Nic. Wszystko okey.-uśmiechnęła się.
-Nie wydaje mi się.-zrobiłem krok w jej stronę, a ona osunęła mi się prosto w ramiona.-Louis!-wrzasnąłem przerażony. Stali jak sparaliżowani.-Zayn! Pomóż!
Kumpel podbiegł do mnie natychmiast. Wyjął mi z ręki telefon, a ja wziąłem ją na ręce i położyłem na sofie. Liam nakrył ją kocem. Niall podsunął mi krzesło, a ja usiadłem przy jej głowie. Odgarnąłem jej włosy z czoła. Wyglądała jak anioł.
-Harry?
Spojrzałem na Zayna.
-Ślicznotka,nie?
-Spadaj!-uśmiechnąłem się i zwróciłem twarz w kierunku dziewczyny.
-Chyba Harrulka się zakochał...-zaszczebiotał Niall.
-Ale żeby tak w kilka minut? I to jeszcze w pannie mdlejącej na nasz widok?-skwitował Liam.
-Przecież to Hazza.-rzucił Zayn.
-Haroldzie. Czuję się zazdrosny.-powiedział teatralnie Louis.
Chłopcy wybuchnęli śmiechem, a ja złapałem mojego anioła za rękę sprawdzając puls. Podeszli i usiedli przy nas.
-Tylko powoli Harry. Ana potrafi być groźna.-parsknął Niall.
Uśmiechnąłem się do niego.
-Wiem.-szepnąłem.
Louis złapał mnie za łokieć.
-Ale ty zawsze będziesz mój Harruś.-powiedział i pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęliśmy się do siebie i całą piątką wlepiliśmy wzrok w Alexis.

*********************************************************************************
Witam ponownie. Wczorajsza informacja została napisana w chwili najwyższej frustracji, której nie wywołał ten blog. Więc gorąco przepraszam. A więc moja niespodzianka dla Marleny :
Niestety muszę cię z przykrością zawiadomić, że Alexis będzie z Harry'm. Ale, ale. Niall sporo tu zamiesza nim dojdzie do związania się tej pary. Nic więcej nie powiem, żeby pozostawić trochę tajemnicy. :)
I bardzo ci dziękuję za komentarz, bo możesz mi wierzyć, że znacząco poprawił mi humor. :) Mogę z czystym sercem powiedzieć : jesteś cudowna.
To nie jest podlizywanie się :) Jeszcze raz dziękuję i zapraszam za kilka godzin na następny rozdział.
Buziaczki. Lex_<3

niedziela, 15 stycznia 2012

Informacja :)

Krótko, zwięźle i na temat : wejść na bloga 121 , a komentarze 3 . no proszę . skąd mam wiedzieć , czy wam się podoba i czy warto dalej pisać? uprzedzam, że jak na razie to jest bardzo zniechęcające i mimo, że mam napisanych kilka rozdziałów do przodu, w szybkim czasie nie ujrzą one światła dziennego. dziękuję serdecznie i pozdrawiam . Lex_<3

Rozdział 6

Jezu! Czy ja zawsze muszę odkładać wszystko na później?, pytałam sama siebie, wściekając się na moją bezmyślność. Dochodziła 9.00, podjechałam pod dom chłopaków. Miałam szczerą nadzieję, że wstali. Pchnęłam drzwi wejściowe. Jak zwykle. Czy oni nie rozumieją prostego polecenia? Mają zamykać drzwi! Na klucz! Położyłam torbę na szafce i ruszyłam do salonu. W domu panowała kompletna cisza. A prosiłam wczoraj Lou, żeby na 9.00 byli gotowi. Musiałam im powiedzieć, że od dziś będzie jeszcze Alexis. Czemu wcześniej tego nie zrobiłam?! Otworzyłam drzwi do salonu i zamarłam. Na podłodze walało się pełno pustych butelek i kartonów po napojach oraz paczek po żelkach i chipsach... 
-Louis!-wydarłam się.-Zayn! Niall, Harry?! Liam!-wrzeszczałam jak opętana, ale żaden się nie pojawił.-Czy wy do cholery kiedykolwiek dorośniecie?! Matkooo!-schyliłam się, żeby podnieść czyjeś spodnie z podłogi.
-Absolutnie nie.-usłyszałam za plecami. Wyprostowałam się gwałtownie i odwróciłam. Spojrzałam w stronę z której dobiegał głos i zobaczyłam chłopaków, w pełni gotowych do wyjścia.-No nareszcie. Myślałam, że się nie doczekam. Siadajcie. Musimy pogadać.-rzuciłam. Popatrzyli na mnie niepewnie i usiedli na kanapie.
-Ana? O co chodzi? Jakiś problem?-dopytywał Louis, a w jego łosie czułam niepokój.
-Posłuchajcie. Miałam wam powiedzieć, ale nie wiedziałam jak. Dziś z Polski przylatuje moja córka i...
-Moment, moment. Ty masz córkę?-zapytał zbity z tropu Niall.- Przylatuje z Polski? I może jeszcze nam powiesz, że nie zna ani słowa po angielsku i będziesz naszym tłumaczem?
-Tak, mam córkę. Tak, z Polski. Niall, możesz mi wierzyć, że Polska to nie jakaś zapadła dziura. Widzisz, ja pochodzę właśnie stamtąd.-uśmiechnęłam się do zmieszanego chłopaka.- Ma na imię Alexis Julie, a jej ojciec jest Brytyjczykiem, więc nie musisz się martwić o język. Jest dwujęzyczna.-posłałam mu kolejny uśmiech.-A więc, przylatuje dziś i zostanie z nami...Z tego co wiem, to bardzo lubi waszą muzykę.-chłopcy patrzyli na mnie jak na przybysza z obcej planety.-Przepraszam, że nie powiedziałam wam wcześniej, ale nie wiedziałam jak... 
Nie lubiłam ich okłamywać, byli dla mnie jak synowie.Poza Alex, oni tworzyli moją rodzinę. Nagle podeszli do mnie i mocno przytulili. Uśmiechnęłam się.
-Panowie-wydusiłam-czeka nas jeszcze kontrakt do podpisania, a potem wy do studia, a ja załatwić kilka wywiadów. Ruszamy? Mamy mało czasu.
Momentalnie rozbiegli się do swoich pokoi, a po chwili czekali już przy wyjściu.
-Jeszcze jedno,-spojrzeli na mnie uważnie.-mam nadzieję, że ogarniecie ten burdel...
-Jasne mamoo!- krzyknęli przeciągając ostatnią samogłoskę. Wyszli a ja zamknęłam drzwi i podbiegłam do auta. Chłopcy siedzieli już na swoich miejscach. Wsiadłam i ruszyliśmy.
-Kto odbierze Alexis z lotniska, skoro ty jedziesz załatwić wywiady?-zapytał Liam.
-Steps po nią skoczy. Ale miałabym do was prośbę. On nie może spędzić z nią całego dnia, więc przywiezie ją do studia, żeby zaczekała. Zajmiecie się nią?
-Jasne An. Możesz na nas liczyć.-powiedział Zayn. Uśmiechnęłam się i podjechałam bliżej czerwonego porsche.
*oczami Harrego*
Kiedy Ana wysiadła z samochodu zapytałem resztę:
-I jak wam się podoba rola nianiek jakiejś napalonej na nas małolaty?
-Oj Harry, przesadzasz.-rzucił Liam.
-Nie przesadzam. Ile ona może mieć lat? 10, ewentualnie 11. Przecież Ana jest młoda.
-Albo młodo wygląda...-mruknął Niall. Zignorowałem go.
-No ale chłopaki...-zacząłem.
-Harold skończ. Jeśli nawet będzie miała lat 7 to i tak się nią zajmiemy. Ana nas o to prosiła. Teraz ta mała będzie częścią naszej rodziny. Tak jak Lottie czy Daisy.-Louis rzucił mi karcące spojrzenie.
-Jasne tato.-mruknąłem i wysiadłem z samochodu, bo właśnie zbliżał się do nas ochroniarz.

*********************************************************************************
Witam ponownie :> I oto rozdział 6. Tak jak obiecałam, są chłopcy. Gdyby ktoś jeszcze nie zrozumiał : rozdział jest pisany z perspektywy matki Alexis, Anny, a końcówka z perspektywy Harry'ego. Wiem, że w opowiadaniu źle odmieniam imię Hazzy (nie używam apostrofów), ale tak jest łatwiej. A teraz kilka ogłoszeń parafialnych:
- rozdziały nie zawsze będą pisane z perspektywy Alex. Najczęściej, zaraz po Alex, "twórcą" rozdziałów będzie Harry. Choć nie zabraknie spojrzenia z punktu widzenia Lou, Anny czy reszty głównych bohaterów.
-dla osób niewiedzących, których w dalszej części opowiadania może zdziwić sposób odmiany imienia Louis. Otóż imię to czyta się LUI. w związku z czym odmiana będzie :
kto,co? Louis <Lui>
kogo, czego? Louis'ego <Luiego>
kogo,co? Louis'ego <Luiego>
komu,czemu? Louis'emu <Luiemu>
z kim,z czym? Louis'm <Luim>
o kim,o czym? Louis'm <Luim>
-w tym rozdziale pojawia się imię Steps. gdyby ktoś miał wątpliwości , jest ono dobrze napisane. nie chodziło mi absolutnie o imię Stephs. 
- w następnych rozdziałach pojawiają się między innymi postacie o imionach Phil, Daren. Imiona te czyta się FIL i DEJRIN. 
to tak gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości, bo pierwsi recenzenci opowiadania mieli z czytaniem imion mały kłopot... 
czekam na jakieś opinie, bo nie wiem co o tym sądzicie i czy warto pisać dalej. buziaki :*
Lex_<3

sobota, 14 stycznia 2012

Rozdział 5

Obudził mnie cichy głos Sary:
-Lexi? Wstajemy słoneczko.
-Co?-zapytałam zaspanym głosem przecierając oczy.
-Wyspałaś się? Dziś twój wielki dzień.
Widziałam jak odwraca głowę, żeby ukryć łzy.
-Sara...-dotknęłam delikatnie jej dłoni.
-Wszystko w porządku. Śniadanie masz już na stole.-rzuciła wychodząc z pokoju.
-Dzięki.-odsunęłam kołdrę i wystawiłam stopy. Wsunęłam kapcie, sięgnęłam po ciuchy i ruszyłam w kierunku drzwi. Przechodząc przez korytarz zerknęłam do kuchni. Sara siedziała przy stole i przeżuwała kanapkę.
-Zimno?-zapytałam.
-Deszcz.
-Czyli bluza od was i rurki to super pomysł.-uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki. Wyszykowałam się i wyniosłam z łazienki resztę swoich rzeczy. Położyłam je na łóżku, wyjęłam z walizki kosmetyczkę i zamierzałam się dopakować.
-Alex? Śniadanie czeka. Może zjesz, a później ci pomogę?-Sara stanęła w drzwiach pokoju.
-Ach, no tak. Jasne, chodźmy.-rzuciłam to co trzymałam na łóżko i ruszyłam do kuchni. Usiadłam przy stole i sięgnęłam po swój talerz. Tosty z dżemem porzeczkowym. Bajka... Spokojnie zjadłam do końca tosty i wypiłam kawę. Dopiero teraz zauważyłam, że Sary nie ma w kuchni.
-Sara?!-krzyknęłam. Cisza. Dziwne. Wstawiłam naczynia do zlewu. Nie słyszałam, żeby wychodziła. Poszłam do pokoju, a tam istny cud. Pierdoły spakowane, łóżko zaścielone. Sara, jesteś cudowna, pomyślałam. Spojrzałam na zegarek. 11.00. Coś tu nie grało. Podeszłam do lustra wiszącego w przedpokoju. Przejrzałam się w nim i zauważyłam, że do ramy przyklejona jest karteczka. Zerwałam ją i przeczytałam: "Spotkamy się przed lotniskiem. Taksówka będzie 15 po 11. Muszę coś załatwić. Kocham Cię. S. x". Super. Rzuciłam okiem na zegarek. 11.10. Trzeba się zebrać. Założyłam trampki, pod pachę wpakowałam torbę z laptopem, na ramię zarzuciłam plecak i złapałam walizkę. Wyszłam na korytarz i zamknęłam za sobą drzwi. Powolutku zniosłam bagaże na dół i wsiadłam do taksówki. Kiedy ruszyliśmy obserwowałam wszystko przez szybę. Jechaliśmy dość długo, ale kiedy mężczyzna zaparkował na podjeździe przed lotniskiem drzwi się otworzyły i Sara wsadziła głowę do środka.
-Lex zbieraj się! Szybciutko! No już, raz, raz!-zaczęła mnie poganiać. Podała mężczyźnie banknot i wyciągnęła walizkę.-Reszty nie trzeba!-rzuciła jeszcze przez ramię i ruszyła do drzwi. Pobiegłam za nią. Stanęła przed bramką odprawy i powiedziała:
-Maleńka, tu się musimy pożegnać. Pamiętaj, że cię kocham. Nigdy o tobie nie zapomnę.-przytuliła mnie.-A to dla ciebie.-podała mi mały pakunek. Wsadziłam go do plecaka i powiedziałam:
-Sara, ja też cię kocham. Nigdy nie zapomnę co dla mnie zrobiłaś.
-Zobaczymy się jeszcze, prawda?-szepnęła przez łzy.
-Kiedyś na pewno...-zaszlochałam i rzuciłam jej się na szyję.
-No już brzdącu, zmykaj. Będę na tarasie widokowym. Leć. Powodzenia.-rzuciła i pchnęła mnie lekko w kierunku odprawy. Patrzyłam jak odchodzi. Śmignęłam przez odprawę i usłyszałam metaliczny głos płynący z głośników: " Pasażerowie lotu numer 13 384, z Warszawy do Londynu, proszeni są o podejście do bramki numer 8.". Ruszyłam do wyznaczonej bramki, a po kilku chwilach szłam już do samolotu. Odnalazłam swoje miejsce i usiadłam. Już nie raz latałam, więc szybko zapięłam pas i czekałam na start. W głowie wciąż dźwięczały mi słowa Sary: "Pamiętaj, że cię kocham. Nigdy o tobie nie zapomnę.". Łza spłynęła mi po policzku. Szybko otarłam ją wierzchem dłoni i spojrzałam przez okno w stronę tarasu. Wypatrywałam znajomej sylwetki. Po chwili ją dostrzegłam. Stała oparta o barierkę. Nieznacznie uniosłam dłoń do okna i zamachałam. Wiedziałam, że z takiej odległości nie może mnie zobaczyć, a jednak to zrobiłam. Po kilku sekundach ona zrobiła to samo. Uśmiechnęłam się. Zamknęłam oczy i samolot wystartował.
* oczami Sary *
Pożegnałam ją i wepchnęłam do odprawy. Łzy ciekły mi po policzkach gdy szłam w kierunku tarasu. Czas dłużył się niemiłosiernie. Wreszcie zobaczyłam jak ludzie wsiadają do samolotu. Tam gdzieś była moja Lexi. Moja kochana, mała Lexi. Wypatrywałam jej twarzy w okienku. Po chwili zobaczyłam zarys jej głowy. Zdawało mi się, że na mnie patrzy. Dostrzegłam jak się poruszyła, więc pomachałam jej. Kilka chwil później samolot wystartował. Wyszłam z lotniska i ruszyłam na przystanek. Wydobyłam z torby komórkę, wybrałam numer Anki i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrała po pierwszym sygnale:
-Halo?
-Anka? To ja, Sara.
-Sara? Stało się coś?-czułam w jej głosie niepokój.
-Nie, dzwonię, żeby ci powiedzieć, że twoje słonko już do ciebie leci.-rzekłam połykając łzy.-Kocham was. Bądźcie zdrowe. Powodzenia.-rozłączyłam się i wybuchnęłam płaczem. Z kieszeni wyciągnęłam nasze wspólne zdjęcie z zeszłego lata. Takie samo podarowałam dziewczynie. Kocham cię Alex. Zawszę będę cię kochała, szepnęłam i schowałam fotografię do kieszeni.

*********************************************************************************
Siemanejro ! . No to mamy rozdział 5. Jak się podoba? W rozdziale 6 akcja przenosi się do Londynu, czyli coraz bliżej do spotkania dziewczyny i chłopców :) Jest jedno ale: dopóki nie zobaczę minimum jednego komentarza, rozdziału 6 nie będzie. Liczę na was, buziaki.
Lex_<3

piątek, 13 stycznia 2012

Rozdział 4

Spojrzałam na zegarek. Zostało jeszcze jakieś 10 minut do końca apelu. A potem szybkie pożegnanie z klasą i do centrum na spotkanie z Sarą. Poczułam szturchnięcie w bok i spojrzałam na Maję.
-No idź. Teraz twoje 5 minut.-szepnęła i uniosła kciuki w górę.
Spojrzałam na nią osłupiałym wzrokiem. Już miałam coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałam:
-Alexis, nie karz nam na siebie czekać.
To była dyrektorka. Chciała, żebym wyszła na środek i pożegnała się ze wszystkimi. Ostrożnie podniosłam się z krzesła i ruszyłam w jej stronę.
-Ogromnie cieszymy się, że mogliśmy sprawować nad tobą opiekę przez te dwa lata. Jesteś cudowną i bardzo zdolną osobą. Wszyscy będziemy trzymać za ciebie kciuki, żeby tam, w Londynie, wiodło ci się znakomicie. A oto twoje dokumenty. Te o które prosiłaś.-podała mi teczkę z papierami i mikrofon.
-Dziękuję.-powiedziałam i odwróciłam się w kierunku uczniów. Ktoś w tłumie krzyknął: Alexis! Ktoś inny gwizdnął. Wiedziałam, że muszę szybko zebrać myśli.-Nawet nie macie pojęcia, jak ciężko jest przeżyć w takiej sytuacji w jakiej znajduję się od 5 lat. Ale jeszcze ciężej jest, gdy zostajesz samemu z prawie obcą osobą i musisz się przystosować. Na całe szczęście było wokół mnie wielu dobrych ludzi.-powiodłam wzrokiem po twarzach kolegów.-To dzięki wam mi się udało. Chciałabym wam podziękować. Bez was nie dałabym rady. Chciałabym również podziękować nauczycielom, dyrekcji oraz wszystkim pracownikom szkoły. Cóż mogę więcej powiedzieć. Będę za wami wszystkimi strasznie tęsknić. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie.-podałam mikrofon dyrektorce, a ta mnie uściskała i po raz kolejny życzyła powodzenia. Łzy zebrały mi się pod powiekami. Szybkim krokiem wróciłam na miejsce. Majka uśmiechnęła się i poklepała mnie po kolanie. Odwzajemniłam uśmiech, a potem ze spuszczoną głową słuchałam tego co do powiedzenia mają jeszcze inni. W końcu razem z tłumem ruszyłam do klasy. Nasza wychowawczyni rozdała świadectwa i zaczęła mówić:
-Kochani. Jesteśmy dopiero na półmetku naszej wspólnej podróży, a ja już muszę pożegnać jedno z was. Alexis, jestem niezmiernie dumna z tego, że byłaś w mojej klasie. Wniosłaś tu trochę słońca i bardzo żałuję, że od nas odchodzisz. Z drugiej strony cieszę się, że będziesz miała szansę na dalszy rozwój i będziesz blisko mamy. Podejdź do mnie.-skinęła dłonią, a ja ruszyłam w jej kierunku.-Chciałabym przekazać ci ten skromny upominek od nas wszystkich.-sięgnęła za biurko i wyjęła sporych rozmiarów antyramę. Podała mi ją kontynuując swój monolog-Mamy nadzieję, że ci się spodoba.
Spojrzałam na nią, a moim oczom ukazał się piękny kolaż z naszych wspólnych, klasowych zdjęć i masy podpisów oraz różnych życzeń. Po raz kolejny tego dnia zeszkliły mi się oczy.
-Jest piękny.-powiedziałam.-Strasznie wam dziękuję. Kocham was wszystkich.
Wychowawczyni uściskała mnie i powiedziała, że w zasadzie to już wszystko, że życzy udanych wakacji, a mnie szczególnego szczęścia. Pożegnaliśmy ją i ruszyliśmy do wyjścia. Na dziedzińcu wszyscy mnie przytulali. Kiedy mogłam już spokojnie oddychać ruszyłam w kierunku metra. 20 minut później krążyłam z Sarą po centrum handlowym. Nasze sklepowe podboje zakończyły się zdobytym ślicznym łańcuszkiem z zawieszką w kształcie litery "S" dla mnie oraz bransoletką z literą "A" dla Sary. Kiedy weszłyśmy do domu nie miałyśmy nawet siły kiwnąć głową. Zerknęłam na zegar. 20 po 10. Matko. Sara powiedziała tylko:
-Lexi, kierunek łóżko. Pobudka o 8.00. Wylot 12.30. Do jutra.- i skierowała się do swojej sypialni. Postanowiłam zrobić to samo i jakieś 30 minut później już smacznie spałam. Po raz ostatni w tym łóżku, w tym mieszkaniu, w tym mieście. Po raz ostatni w tym kraju. Zupełnie nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nic nie mogło mnie bardziej w tej chwili uszczęśliwić. Spałam i czułam się bezpiecznie, mimo tego, że za ścianą cichutko płakała Sara. Oglądała nasze wspólne zdjęcia i nie mogła uwierzyć, że to już koniec naszego zgranego duetu.

*********************************************************************************
Hejaa ! . Jak się podoba? Rozdział krótki, za to następne spokojnie nadrabiają. Jeśli przynajmniej jedna osoba to czyta, to proszę o komentarz, bo nie wiem, czy dalsze ciągnięcie tego ma sens. Jutro wylot Alexis, a po jutrze chłopcy <3 Potem akcja się rozkręca. Pojawią się nowi bohaterowie, o których jeszcze nie było mowy w poprzednich notkach :) Buziaki .
Lex_<3